niedziela, 19 maja 2013

Dwadzieścia pięć

Kiedy Grzesiek wrócił do mieszkania, zaczął się właśnie jakiś teleturniej, który postanowiliśmy oglądać. Nie było mi dane dotrwać do końca; nawet nie wiem, kiedy powieki same mi się zamknęły.
Obudziłam się kilka minut po dziesiątej. W mieszkaniu było ciemno, a ja leżałam przykryta kocem na kanapie w salonie. Podniosłam się z niej w celu znalezienia miejsca, gdzie przebywał Grzesiek. Mój wzrok szybko przyzwyczaił się do ciemności i zaczął ogarniać cały salon.
Zauważyłam Kose po dobrych kilkunastu sekundach. Spał na podłodze w koszulce na ramiączkach, w krótkich spodenkach, bez koca, a za poduszkę służyłam mu własna ręka.

Brawo Em! Medal ci powinni dać za ugaszczanie gości!

Skrzywiłam się widząc jak śpi. Nie dość, że nie przespał połowy nocy, nie odespał jej, to do tego musi spać w takich warunkach. Miałam ochotę strzelić sobie prosto w twarz. On mi pomaga, zachowuje się jak taki mój anioł stróż, a ja tak się zachowałam. Przecież on jutro będzie chodził cały połamany!
Wstałam z kanapy i na palcach weszłam do sypialni, która budziła tylko negatywne emocje. Otworzyłam jedną z szuflad szafy i wyciągnęłam z niej jasnobrązowy koc i jedną poduszkę, po czym zawlokłam wszystko do salonu.
- Grzesiek – szepnęłam i trochę nim potrząsnęłam.
Nic. Zero jakiejkolwiek reakcji.
- Grzesiek, bo jutro będziesz nie do życia – szepnęłam i kolejny raz nim potrząsnęłam.
- Kaśka daj mi wreszcie spokój – mruknął Kosa.
Moja ręka przestała potrząsać jego ramieniem. Jaka Kaśka? Pierwsza myśl, to oczywiście, czy to nie była dziewczyna, ale czy ta myśl była trafna? Dobra, zostawmy to na razie. Teraz trzeba obudzić Kosę, bo jutro słabo widzę jego poruszanie się.
- Grzesiek – powiedziałam głośno i potrząsnęłam jego ramię.
Po sekundzie patrzyły na mnie nic nierozumiejące czekoladowe tęczówki. Uśmiechnęłam się lekko.
- Co jest? - zapytał wlepiając we mnie zaspany wzrok.
- Nie sądzisz, że po spaniu na podłodze będziesz cały połamany? - spytałam unosząc prawą brew do góry. - Wstawaj – zarządziłam i wstałam; wyciągnęłam ku niemu swoją dłoń.
Tak, wiem nie podniosłabym go, ale jakoś tak ten gest miałam wypracowany.
- Daj spokój, prześpię się tutaj – machnął ręką.
- Przecież łóżko jest wolne – powiedziałam z dalej wyciągniętą ręką.
- Jest twoje – odparł.
- Ja tam spać nie zamierzam – odpowiedziałam stanowczo.
- Ja również, a poza tym twoje panele są wygodne – zaśmiał się cicho, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- To chociaż weź poduszkę i koc – rzuciłam w niego rzeczami.
- Dzięki – usłyszałam cichy głos Grześka.
Ups, chyba koc wylądował centralnie na jego twarzy.
- Nie ma za co – uśmiechnęłam się i ruszyłam do łazienki.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i mało co nie krzyknęłam. Dobrze, że światło nie było zapalone, bo Grzesiek by chyba krzyknął i to jeszcze jak baba. Włosy – każdy w inną stronę, podpuchnięte oczy, a do tego rozmazany makijaż.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Po dwóch sekundach gorąca woda lała się strumieniami po moim zmęczonym ciele i tak przez kolejne dziesięć minut.
Wytarłam mokre włosy w ręcznik i dopiero tera zauważyłam, że nie mam się w co przebrać. Wszystkie rzeczy zostały w walizce, a walizka jest w salonie. No nic, trzeba wyjść w ręczniku, bo Grzesiek pewnie już śpi.
Z uśmieszkiem na ustach przemknęło mi przez głowę jedno nazwisko: Bartman. Tak właśnie, przez to nazwisko i moje odzienie w jakim byłam, kiedy się poznaliśmy, za każdym razem, gdy będę miała ręcznik na sobie przed oczami stanie mi Zbyszek.
Nieźle mam zrytą głowę, nie ma co!
Wyszłam z łazienki i weszłam do salonu, w którym było całkowicie cicho, no może nie tak cicho, bo dało słyszeć się tykanie zegara, który wisiał w kuchni. Przy okazji przypomniało mi się, co ma jeszcze wylądować na śmietniku. Zegar, który dostałam od niedoszłych teściów na urodziny, i który działał mi cholernie na nerwy, przez to, że tak głośno chodził. Nie raz chciałam go wyrzucić, ale Jurek się temu sprzeciwiał, więc zegar wisiał dalej.
- O której masz jutro badania? - aż podskoczyłam na dźwięk głosu Grześka. Jesteś sam na sam ze swoimi myślami, a tu nagle czyjś głos. Zawału można dostać.
- O dziesiątej – odpowiedziałam odpinając walizkę. - Zajmie mi to jakieś dwie godziny – poinformowałam wyciągając bieliznę, za dużą koszulkę i krótkie spodenki.
- Czyli wszystko już wiem – odparł.
- Co będziesz robił? - zapytałam ciekawie.
- Poczekam na ciebie – odpowiedział jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
- Zmarnujesz dwie godziny, a tak to mógłbyś pozwiedzać miasto – uśmiechnęłam się podnosząc z podłogi.
- Poczytam jakąś książkę – powiedział pewnym tonem. - A potem pokażesz mi uroki tego miasta, pasuje? - spojrzał na mnie.
- Pasuje – odparłam z uśmiechem i wróciłam do łazienki.
Przebrałam się w moją piżamę i wróciłam do salonu, w którym dalej słychać było tylko tykanie zegara. Rzuciłam ciuchy na walizkę i wkroczyłam do kuchni. Stanęłam na taboret i zdjęłam zegar ze ściany.
- Co ty robisz? - usłyszałam pytanie Grześka.
- Pozbywam się ostatniej rzeczy po niedoszłych teściach – mruknęłam pod nosem i rzuciłam ustrojstwo z wysokości, na której się znajdowałam.
- Jezus Maria! - usłyszałam spanikowany głos Kosy, a po chwili i jego osoba pojawiła się w kuchni. - Chcesz żebym zawału dostał?
Przeprosiłam, zeszłam z krzesła i odstawiłam je na swoje miejsce.
- Nie mogłaś po prostu wyjąć baterii? - zapytał wskazując na leżący i nie tykający już zegar.
- Nie – wyszczerzyłam się. - Jak się pozbywać rzeczy to z hukiem, tak mi kiedyś babcia powiedziała i tego się trzymam.
Ja szczerzyłam się jak głupia, a Kosa patrzył na mnie z zaskoczeniem w oczach.
- Nie jesteś normalna – odezwał się i cicho się zaśmiał.
- A powiedz mi kto po przeżyciu tylu lat z Krzyśkiem jest normalny? - zapytałam dalej się uśmiechając.
- Co racja, to racja – zaśmiał się.
- Dobra, zegar nie chodzi, więc można iść spać – zarządziłam i skierowałam się w do salonu, a Grzesiek za mną. - Przepraszam – odezwałam się, kiedy leżałam już na kanapie, a Kosa układał się na podłodze.
- Za co? - zapytał.
- Za to, że musisz spać w takich warunkach – kiwnęłam głową na jego dzisiejsze posłanie.
- Jak upieczesz sernik, to może coś da się z tym zrobić – wyszczerzył się, a ja cicho się zaśmiałam.
- Dobranoc – powiedziałam tylko i przytuliłam się do małej poduszki.
- Dobranoc – odpowiedział zadowolony środkowy i przykrył się kocem.
Zamknęłam oczy i ponownie odfrunęłam do krainy Morfeusza.

Pik! Pik! Pik! Odezwał się budzik, a ja miałam ochotę wywalić go przez okno albo zrobić z nim coś podobnego jak wczoraj w nocy z zegarem, ale tylko sięgnęłam po niego, aby go wyłączyć, ponieważ nie chciałam obudzić Kosy.
Spojrzałam na śpiącego na podłodze siatkarza, który właśnie przewracał się na prawy bok, czyli w moją stronę. Na całe szczęście spał. Czarna czupryna i lekki zarost mocno odznaczały się na białej poduszce, na której spał. Twarz spokojna, a nawet lekki uśmiech się na niej pojawił, co sprawiło, że i ja się uśmiechnęłam.
Dopiero po chwili doszło do mnie, że patrzę się na niego jak sroka w gnat, więc szybko odwróciłam od niego wzrok i zwlekłam swój zacny tyłek z kanapy. Mało brakowało, a runęłabym jak długa, ponieważ zaplątałam się w czarną skarpetkę, która na pewno nie należała do mnie. Była własnością Kosy, więc nawet nie zaklęłam pod nosem.

Ten mężczyzna cię zmienia
, zaśmiał się głos w mojej głowie, a ja tylko nią potrząsnęłam. Otworzyłam cicho walizkę i wyjęłam z niej kosmetyczkę z lekami. Połknęłam jak zwykle dwie tabletki i wyciągnęłam ciuchy, które zamierzałam dzisiaj założyć. Mimo że był wrzesień, na dworze świeciło słońce i zapowiadał się piękny dzień.
Założyłam na siebie zwiewną jasnoniebieską sukienkę i sweterek w tym samym kolorze i chciałam zabrać się za robienie śniadania, ale nigdzie nie znalazłam chleba. Wyjęłam portfel z torebki i otworzyłam drzwi najciszej jak tylko mogłam. Kiedy wyszłam na korytarz, zamknęłam drzwi, przekręciłam klucz w zamku dwa razy i zbiegłam po schodach. Wypadłam z bloku i skierowałam swoje kroki w stronę pobliskiej piekarni. Kupiłam kilka bułek oraz chleb i udałam się w drogę powrotną do mieszkania.
Kiedy wróciłam, Grzesiek jeszcze spał. Zostawiłam zakupy w kuchni i poszłam otworzyć okno w salonie. Sprawdziłam przy okazji stan moich kwiatów, które błagały wręcz o trochę wody. Nalałam do plastikowej butelki zimnej wody i wszystkie je podlałam, dopiero wtedy zabrałam się za robienie śniadania.
Gdy wszystko było już na stole wybiła godzina dziewiąta. Z mieszkania powinniśmy wyjechać przynajmniej wpół do, aby zdążyć do kliniki. Miałam właśnie iść obudzić Grześka, kiedy ten pojawił się w pomieszczeniu.
- I jak, możesz się w ogóle ruszać? - zapytałam, chwytając kawałek bułki z serem i pomidorem.
- Nie było tak źle – uśmiechnął się i ugryzł prawie połowę bułki wywołując tym mój śmiech. - Co? - zapytał z pełną buzią.
- Nic, nic, odzwyczaiłam się od tego, że potraficie gryźć takie kawałki jedzenia – uśmiechnęłam się.
Kosa zaśmiał się tylko.
Śniadanie zniknęło ze stołu w dziesięć minut. Włożyłam wszystko do zmywarki, a środkowy w tym czasie poszedł do łazienki. Plan na dzisiejszy dzień układał się w następujący sposób:
1. badania
2. obiad i zwiedzanie Gdańska
3. odebranie wyników około szesnastej
4. kończenie pakowania się, sen, pobudka o trzeciej i wyjazd.
Idealnie o dziewiątej trzydzieści odjechaliśmy spod bloku. Przez kolejne dwadzieścia pięć minut przebijaliśmy się przez miasto, aż wreszcie dotarliśmy do kliniki. Wokół budynku był przepiękny park, więc poleciłam Grześkowi, że gdyby się nudził, to może sobie pospacerować, czasu na pewno nie zmarnuje.
Pewnym krokiem weszłam do recepcji, gdzie przywitała mnie uśmiechnięta pani Ala. Porozmawiałyśmy chwilę i udałam się za pielęgniarką do sali, w której mieli mi pobrać krew.
Dziewczyna z recepcji była najszczerszą osobą jaką poznałam w Gdańsku. Dziewczyna, mimo tego że miała nie za ciekawej przeszłość, siedziała w poprawczaku za narkotyki, potrafiła stać się osobą pełną życia. Skąd wiem o jej przeszłości? Kiedy byłam na badaniach w maju, akurat trafiłam na dzień, w którym dziewczyna rozstała się z narzeczonym. Próbowała zachowywać się normalnie, ale w pewnym momencie tak zatrzęsły jej się ręce, że wylała na mnie pół swojej kawy; całe szczęście zimnej. Przepraszała mnie, a ja po prostu kazałam jej usiąść na jednym z krzeseł i wziąć głęboki oddech. Właśnie wtedy wyrzuciła z siebie wszystko. Było jej lżej po tym, jak wszystko mi opowiedziała, a ja cieszyłam się, że w jakiś sposób mogłam jej pomóc.
Przez kolejne dwie godziny chodziłam z sali do sali i robiono mi badania. Kiedy wróciłam do recepcji na jednym z krzesełek zauważyłam Grześka. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
- To co, obiad? - zapytałam i chwyciłam go za rękę.
- Bardzo miła ta pani Ala – powiedział, kiedy wyjeżdżałam z podjazdu kliniki. - I jest kibicem – uśmiechnął się.
- Przy okazji rozdałeś autografy – zaśmiałam się.
- I obiecałem bilet na mecz Resovii z Lotosem – wyszczerzył się.
Pokręciłam głową z uśmiechem. Nie dało się ukryć – Grzegorz Kosok był bardzo dobrym człowiekiem.
Zjedliśmy obiad w jednej z restauracji, która znajdowała się blisko morza i zaczęliśmy zwiedzanie. Pokazałam Kosie najciekawsze miejsca w Gdańsku, a on robił zdjęcia, a nawet rozdał kilka autografów. Załapałam się oczywiście na kilka zdjęć i stwierdziłam, że muszę zakupić jakiś nowy album. Dawno tak dobrze się nie bawiłam, śmiałam się prawie non stop, mój towarzysz również. Byłam bardzo zadowolona z tego, że to właśnie on przyjechał ze mną do Gdańska; przynajmniej nie siedziałam sama w czterech ścianach i nie rozmyślałam o wszystkich nieprzyjemnych rzeczach, które spotkały mnie ze strony Jurka, jego rodziny oraz naszych „znajomych”.
W drodze powrotnej do kliniki oglądałam zdjęcia i co chwila wybuchałam śmiechem, co komponowało się razem z głośno grającą muzyką. Na niektórych mieliśmy takie miny, że nie sposób było się nie śmiać. Mój aparat wzbogacił się również w zdjęcia Kosy za kierownicą oraz w dwa zdjęcia robione z tak zwanej „góry”, na których byłam ja oraz środkowy, kiedy staliśmy na czerwonym świetle. Lepszej wycieczki sobie wyobrazić nie mogłam.
Wyniki wypadły dobrze tyle, że dostałam jakieś leki, których nawet nazwy nie potrafiłam wypowiedzieć, a co dopiero zapamiętać. Mogłam się ich w końcu nauczyć, bo dostawałam je zawsze na jesień, aby wzmocnić odporność. Porozmawiałam chwilę z lekarzem prowadzącym moje leczenie oraz kilka minut z panią Alą, poinformowałam, że niedługo wyślę jej nowy adres i umówiłam się na następne badania już w październiku.
Kiedy wróciliśmy do mieszkania zabraliśmy się za pakowanie kartonów do samochodu. Gdy wszystkie kartony zniknęły z mieszkania, opadłam zmęczona na kanapę, a Grzesiek obok mnie.
- Teraz ty śpisz na kanapie – powiedziałam.
- Na podłodze przynajmniej mogę sobie nogi wyprostować, więc kanapa jest twoja – uśmiechnął się. Już chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał. - Bez dyskusji.
Westchnęłam zrezygnowana.
Kilka minut później zrobiliśmy kanapki na drogę i zrobiliśmy porządek w lodówce. Poszłam się wykąpać, a Grzesiek w tym czasie robił coś zimnego do picia. Ubrałam się w swoje krótkie spodenki i w koszulkę, która leżała na pralce. Opuściłam łazienkę i wyszłam na balkon, gdzie siedział już Kosa.
- Coś nie tak? - zapytałam widząc jak dziwnie na mnie spojrzał.
- Ta koszulka miała iść do prania – powiedział wskazując na górną część mojej piżamy.
Spojrzałam w dół i dopiero teraz zauważyłam, że nie mam na sobie swojej koszulki, a koszulkę, którą wczoraj miał na sobie Grzesiek.
- Bardzo cię przepraszam, muszę sobie chyba okulary kupić – powiedziałam.
- Daj spokój – machnął ręka i lekko się uśmiechnął.
Wpadłam do łazienki i tym razem założyłam swój T-shirt.
Jaka ze mnie jest gapa!
Wróciłam na balkon i usiadłam obok środkowego na krześle. Rozmowa trwała nie wiem ile, ale wypiliśmy cały dzbanek zimnej herbaty, a potem poszliśmy spać.

- Co zrobisz z motorem? - zapytał Grzesiek, kiedy ostatnie rzeczy z mieszkania znalazły się w czarnej alfie.
- Właśnie – przypomniałam sobie. - Mam do ciebie prośbę – spojrzałam na siatkarza. - Na tym nowym osiedlu coś czuję, że nie będzie on bezpieczny, co innego na twoim... Więc mogłabym go zostawić u ciebie? - zapytałam uśmiechając się życzliwie.
- Pod jednym warunkiem – powiedział również się uśmiechając. Spojrzałam na niego wyczekująco. - Będę mógł sobie od czasu do czasu z tobą nim pojeździć – wyszczerzył się, a ja cicho zaśmiałam.
Układ był okej.
- Stoi – uścisnęłam jego dłoń i wskoczyłam zadowolona do samochodu.

No i jest dwadzieścia pięć... Wiecie, że jestem z Wami, a Wy ze mną na tym blogu od siedemdziesięciu dwóch dni? ;) Ale ten czas szybko leci, mam nadzieję, że dla Was nie był on stracony? ;p Bo ja czuję się z Wami naprawdę dobrze ;D
Epizod miał być jutro, ale te oto zdjęcie: :) Bartosza mnie przekonało, aby dodać dzisiaj ;D Aww! Padłam, leże i nie wstaję! ♥ jak jakaś hotka, haha! ;D
Jeszcze 12 dni i rozpoczniemy Ligę Światową, a 5 dni zostało do meczu z Serbią! ♥
Wiecie co? Mam najlepszych Czytelników na śwecie! ♥ Dziękuję Wam! ;*
Wy czytajcie, komentujcie, a ja lecę spędzić trochę czasu z rodzinką ;D
Wasza, poziomkowa ;*

77 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę się powtarzała i mówiła, że to co piszesz jest świetne, bo pewnie sama o tym dobrze wiesz. :)
      Już 72 dni minęło? Już? :o
      Albo ja jestem jakaś nie ogarnięta, albo już sama nie wiem. ;/ Em i powiedziała Grześkowi o swojej chorobie, czy to przegapiłam? No bo chyba jeśli by Kosa nie wiedział, to spokojnie by na nią nie czekał pod kliniką, nie?
      Taa, Emi jest genialna. Nie ma to jak pomylić swoją koszulkę z koszulką kolegi(?)
      a właśnie jak o kolegach mowa. kiedy oni w końcu sie spikną? No weź, ileż można czekać? :D aż serniczek się sam upiecze? ;P
      no nic, pozostaje mi już czekać kolejnego rozdziału:)
      pozdrawiam :*

      Usuń
    2. A ja się powtórzę: cieszę się, ze Ci sie podoba ;D
      Już, już ;p
      Nic, nie mówiła... jeszcze :)
      :)
      pozdrawiam również ;*

      Usuń
  2. Też musiałam spać tak jak Kosa, tyle, że w autobusie w którym było jakieś 500 stopni ;/ kurwancka nie polecam...
    Kolejny bardzo dobry rozdział, ale do tego jestem już u ciebie przyzwyczajona ;) fajnie, że razem pozwiedzali, a to poranne oglądanie Kosiny, cudne :D
    no gdzież, ja się bardzo cieszę, że jestem Twoją czytelniczką :)
    pozdrawiam, Julka :)
    + zdjęcie Bartusia już na tapecie w moim telefonie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. współczuję!
      Cieszę się, że Ci się podoba :D Mam nadzieję, że nic nie zepsuję ;p
      pozdrawiam również :)
      Ze zdjeciem Grzesiem, które jest ustawione u mnie na tapecie, nic nie ma szans, bardzo mi przykro :) No chyba, że jeszcze jakieś lepsze foto Brązowookiego :D

      Usuń
  3. Super, jak zawsze. A najgorsze w zdjęciu Kurka są serduszka pod nim. Boże. XDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Już myślałam, że się nie doczekam, a tu BUM :D
    Genialny rozdział, proponuję pomyśleć nad jakąś karierą pisarki/dziennikarki czy coś w ten deseń ;>
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) Cieszę się, że Ci się podoba ;D Myślałam nad fotografią dziennikarską ;)
      Pozdrawiam również ;)

      Usuń
  5. Rozdział, jak zwykle, świetny.
    No i akcja coraz bardziej się rozwije ;)
    Nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

    A to zdjęcie jest świetne..., czemu mój telefon nie chce czytać kabla USB?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę sie, że Ci się podoba ;D
      :)

      Nie mogę się nie zgodzić ;D KABLU, ZACZNIJ DZIAŁAĆ!

      Usuń
  6. cudowny, jak zwykle ;) ciekawi mnie jedna rzecz: po co Emilia bierze te tabletki? Mam nadzieje, że wkrótce się dowiem :) z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że Ci się podoba ;D Wkrótce ;p

      Usuń
  7. tak strasznie podoba mi się ten rozdział, że brak mi słów na wyrażenie opinii :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja sie strasznie cieszę, że Ci sie podoba ;D

      Usuń
  8. Muszę przyznać, że nie skojarzyłam Cię od razu z Twoim poprzednim opowiadaniem. Nie wiem, czy pamiętasz, ale śledziłam je od samego początku (chomik carona). I muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Twój styl poprawił się tak bardzo, że ledwie zauważam podobieństwa do pierwszych rozdziałów, które czytałam. Ogromnie podoba mi się to, jak kreujesz bohaterów. Twoje dialogi są żywe, naturalne, postaci są stworzone kompleksowo, niczego im nie brakuje. I... nie wiem, czy pamiętasz, jak kiedyś napisałam pod jednym z Twoich rozdziałów, że brakuje mi przedstawiania uczuć, opisów... Zdecydowanie nie masz już z tym żadnego problemu. Podczas czytania tego opowiadania czułam, że włożyłaś w tę opowieść cząstkę Ciebie. I to właśnie sprawia, że to opowiadanie jest tak wyjątkowe. Będę tu systematycznie wracać i na pewno nie skończę na czytaniu tylko tego. Z ogromną chęcią przeczytam następną historię, którą napiszesz. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, pamiętam :) Cieszę się, że udało mi się to wszystko poprawić :) A i to pamiętam i muszę Ci za to podziękować, bo to dzięki Tobie zaczęłam bardziej opisywać co czuje bohater ;) DZIĘKUJĘ :) Włożyłam w nie nawet więcej niż cząstkę, uwierz ;) A to zapraszam :) Najpierw trzeba skończyć tą ;p Pozdrawiam również :)

      Usuń
  9. o super :) szkoda, że już wracają do Rzeszowa :P
    ja też się nie mogę już doczekać meczu i ligi! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Grzesiek zawsze wyglądał na takiego dobrego duszka ;)
    No ale znowu dyskretnie ominęłaś chorobę Emilki, osz Ty niedobra! :D
    Przygoda z zegarem... skąd ja to znam? Tyle, że nasz wylądował w szafie ;p
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Asszz, wredna ja ;D
      Powiedzmy, że ja w bardzo podobny sposób pozbyłam się takiego jednego zegara, więc przykład z życia wzięty ;)
      buźki ;*

      Usuń
  11. Ciągle mnie zastanawia po co ona bierze te leki? A teraz te badania.. Mam nadzieję, że to nie będzie nic poważnego.
    Świetny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości tak tyci, tyci ;)
      Cieszę się, że Ci się podoba :D
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  12. Na co ona jest chora, że bierze te leki ? Rozdział świetny jak zawsze :)
    czekam na kolejny :)


    Pozdrawiam
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo wszystko się wyjaśni ;) Cieszę się, że Ci się podoba :D

      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  13. Rozdział jak zwykle cudny ;D Zdjęcie Bartusia rozwala system:D Miałam taką nadzieję, że w końcu zdradzisz nam na co Em choruje;) Ja niestety nie będę mogła oglądać pierwszych dwóch meczy naszej reprezentacji, bo we wtorek wyjeżdżam na wycieczkę na Słowację i wracam w piątek, a w sobotę mam komunię moich braci (bliźniaków ;D) Och, ten czas z Twoim blogiem tak szybko zleciał... oczywiście wszyscy czekamy na więcej :D Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :D Ja sie zakochałam, haha! ;p Zdradzę, już niedługo ;p Aaa.. Ale bardzo udanej wycieczki Ci życzę! ;D Bliźniaki, mam nadzieję, że zbytnio w kość Ci nie dają? ;p Mnie też... Pozdrawiam również ;*

      Usuń
  14. Kiedy sie dowiemy na co Choruje Em? A rozdział jak zwykle świetny:D Ja na szczęście ogląde sobie mecze , z czego jestem bardzo zadowolona :D
    Pozdrawiam Luna ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo ;) Cieszę się, że Ci się podoba ;D Ja też oglądać będę :D
      Pozdrawiam również ;)

      Usuń
  15. O tak! Wreszcie zaczną się jakieś mecze! Dla mnie to jest jak narkotyk. Im dłużej nie biorę, tym bardziej tego pragnę. ;D
    Co do rozdziału to jest naprawdę wspaniały!
    Piszesz już 72 dni, a My jeszcze nie wiemy co dolega Em. Kiedy się dowiemy, hm?? ;3
    Według mnie to Kosa i Emilka pasują do siebie. Coś czuję, że z tego wyniknie coś więcej, nie mylę się? ;p
    Pozdrawiam ciepło. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja mam podobnie do Ciebie ;)
      Cieszę się, że Ci się podoba! ;D
      Niedługo ;)
      Może i nie ;p
      Pozdrawiam również ;*

      Usuń
  16. "- Nie jesteś normalna – odezwał się i cicho się zaśmiał.
    - A powiedz mi kto po przeżyciu tylu lat z Krzyśkiem jest normalny? - zapytałam dalej się uśmiechając. " chyba szczera prawda, ja się im już nie dziwie;p ten czas nie był stracony uwierz, fajnie sie czyta tą twoją historię:))A szanowny Pan Bartosz też mnie rozwalił tym zdjęciem, normalnie Bartek nie Bartek;p Kuedy kolejny? Pozdrawiam, Bobru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;D No to się cieszę ;D
      ;)
      Jakoś w środę? ;p
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  17. Jeżeli jeszcze czytasz to zapraszam do siebie na www.mojepowariowanezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. No jak ładnie.. :D

    OdpowiedzUsuń
  19. super super genialnee <3 a Grzesiek wie na co jest Em chora? na co ona jest chora? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że Ci się podoba ;D Nie, nie wie ;p Niedługo się dowiesz ;)

      Usuń
  20. Świetny blog :) zapraszam do mnie http://marzenia-rzeczywistoscia.blogspot.com/ dopiero rozpoczęłam. Czekam na opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ej no ! Jak zobaczyłam, że jedzie na badania to od razu pomyślałam, że wreszcie wyda się na co Em jest chora, a tu kapa ;c Kiedy się to w końcu wyda ? xd Poza tym tak sobie jeszcze pomyślałam, że się razem położą w sypialni albo na kanapie... :) No, ale cóż ;) Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo ;) Jeszcze kiedyś obok siebie na kanapie się położą, hehe :)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  22. Przepraszam, że dopiero pierwszy komentarz, ale chyba nie miałam jeszcze konta przy ostatnim rozdziale, a z anonimów nie zwykłam dodawać =)
    Piszesz przegenilnie! Nie mogę wejść na Twittera ostatnio i nie zobaczę tego cudownego zdjęcia....
    Jest tregedia, bo ciągle nie wiemy na co ona choruje, ale może to tylko dodaje smaczku dla tego opowiadania. A zresztą! Smczku dodaje serniczek! Jest genialnie!
    Wyobraziłam sobie głos Kosy zagłuszony przez koc na twarzy i śmiałam się jak głupi do sera!
    Tak, tak! Ona podświadomie jego koszulke ubrała =)


    Pozdrawiam!
    ZuZu :*

    http://como-era-ayer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co ;)
      Cieszę się, że Ci się podoba ;D
      Niedługo się dowiecie ;)
      Ja jak to pisałam, to też ;)

      Pozdrawiam również ;*

      Usuń
  23. Świetne, świetne i jeszcze raz świetne ! uwielbiam to opowiadanie ;D Em i koszulka Grzesia.. ^^ Kosa oczywiście musiał chcieć coś w zamian, jak każdy facet ;p Jazda na motorze to dla nich tak jak zakupy dla kobiety ;p Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :D ;) Chociaż ja bym wolała pojeździć motorem, niż iść na zakupy :D
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  24. super, genialne świetne :D bardzo spodobał mi się ten rozdział (z reszta jak cała reszta :D)

    OdpowiedzUsuń
  25. bardzo podoba mi się jak piszesz :) jest świetnie !
    zapraszam :) http://serca-kolysanie.blogspot.com/
    pozdrawiam sassy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :D
      Pozdrawiam również ;)

      Usuń
  26. Dobrze że rozstała się z Jurkiem-w taką rodzinę lepiej się nie wżeniać;D

    OdpowiedzUsuń
  27. Lepszego zakończenia weekendu nie mogłam sobie wyobrazić!

    Cały czas zbliżają się powolutku do siebie i to jest takie słodkie! ;)

    Zapraszam na nowy rozdział do mnie :P

    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  28. Przeczytałam, jak zwykle swietnie, ale czekam na więcej akcji nooo i niech się w końcu coś zacznie między Kosą i Em ;D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze Ci się podobało :D ;)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  29. genialny :D tak samo postąpiłabym z zegarem ^^ haha wiedziałam, że Em nie założy swojej koszulki ^^ :D mam nadzieję, że niedługo dowiemy się czemu Em bierze tabletki i czy w końcu będzie z Grześkiem ;D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3

    PS. Mi również baaaardzo podoba się zdjęcie Bartka :D (nie jestem hotką ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :D ;) Niedługo :)
      Ja się w tej fotografii zakochałam ♥ No ja też, ale to zdjęcie ma TO COŚ w sobie ;)
      Pozdrawiam również ;)

      Usuń
    2. Kiedy next? :D:D:D

      Usuń
    3. hehe no ma coś w sobie to zdjęcie :D

      Usuń
  30. OMG♥ Ale z Kurasia słodziak:)
    ojj, to już niedłuugo. ahh, strasznie się jaram♥♥♥
    rozdział świetny, z tą koszulką mnie rozwaliło:) mogła nie zmieniać jej xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co nie? ;D
      Ja tak samo! <3
      Cieszę się, że Ci się spodobał ;D

      Usuń
  31. No kurczak i dalej nie wiem co jej jest:P A tak liczyłam na to, że w tym rozdziale wszystko się okaże;)) Buź;*

    OdpowiedzUsuń
  32. Trzeba nadrobić brak komentarzy pod trzema rozdziałami xD
    Jak zwykle- epizod cudowny. Jesteś moją Mistrzynią Pióra. ;D
    Wyczekuję z utęsknieniem na kolejny ! ;*
    Ja to bym Kosie zajumała tą koszulkę- kocham te milion razy za duże ! ;D
    Pozdrawiam serdecznie ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze Ci sie podoba ;D hahaha, dzieki ;)
      :)
      Pozdrawiam rowniez :)

      Usuń
  33. Em i koszulka Kosy omomom *.* . No ale ile jeszcze będziesz nas trzymać niepewności nie mam zielonego pojęcia na co ona może być chora , świetny rozdział ;)
    Jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie na 16 http://siatkoholik.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo ;) Cieszę się, że Ci się spodobał ;D
      Pozdrawiam również ;*

      Usuń
  34. Zapraszam na 22 : http://nie-mam-nic.blogspot.com/ ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetny rozdział jak zawsze :D

    Zapraszam na okrąglutką 8
    http://lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com/2013/05/rozdzia-8.html

    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że Ci się podoba ;D

      Pozdrawiam również ;*

      Usuń
  36. Jak zawsze świetny;) Zapraszam na VII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  37. Wiem, wiem będę się powtarzać, ale Grzesiu jest kochany! Spędzili razem miłe chwile w Gdańsku i mam nadzieję, że wpłyną one pozytywnie na rozwój ich relacji :)

    OdpowiedzUsuń