Kolejne
tygodnie zleciały szybko.
Szesnastego września przypadała kolejna rocznica śmierci Arkadiusza Gołasia. Nie znałam go zbyt dobrze, ale na cmentarzu, aby odmówić modlitwę i zapalić znicz, jak zwykle się pojawiłam. Razem z Ignaczakami, oczywiście. Za każdym razem, kiedy zbliżała się ta rocznica Igła milknął i pogrążony był we własnych myślach, z których nikt nigdy go nie wyciągał. Nikt nie miał odwagi, ani tym bardziej serca, aby przerywać te wszystkie myśli i wspomnienia, które kłębiły się w jego umyśle.
Odbyły się również urodziny Dominiki oraz Sebastiana, oczywiście bez grilla się obejść nie mogło. Przyjechał Karol razem z Anką, Kornelią, małym Kacperkiem oraz babcią Różą. Dawno tak długo nie rozmawiałam ze staruszką. Dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo tęskniłam za mamą mojego taty. Moja rodzina została do poniedziałku, a potem wrócili do Wałbrzycha, bo jak wiadomo dzieci musiały chodzić do szkoły, co nie zmienia faktu, że było wesoło, a mój aparat wzbogacił się o kilkadziesiąt nowych zdjęć. Pogoda już niestety się pogorszyła i słońce nie świeciło już tak często.
Trzeciego października pojechałam razem z Iwoną do Gdańska, ponieważ musiałam zrobić badania, jak co miesiąc. Żadnego z siatkarzy nie chciałam wyciągać z Rzeszowa, ponieważ mieli treningi. Wyniki jak zwykle, wypadły bardzo dobrze, z czego byłam zadowolona ja oraz mój lekarz. Potwierdziłam pani Ali, a w zasadzie, to już Ali, przeszłyśmy na tak zwane „ty”, bilet na mecz Resovii i Trefla i ruszyłyśmy z Iwoną na obiad, a potem w drogę powrotną.
Szóstego października odbył się pierwszy mecz Rzeszowian w tym sezonie. Kibice na Podpromiu jak zwykle spisali się świetnie. Podobnie zespół. Resoviacy wygrali trzy do zera z Olsztynem, a zawodnikiem meczu został Wojciech Grzyb. Dziewiątego października mecz również na Podpromiu, ale z Bełchatowem. Wygrany przez Rzeszowian trzy do dwóch, a zawodnikiem meczu Zbigniew Bartman.
- Może jakieś gratulacje? – upomniał się Zibi, kiedy wyszli już z szatni, a ja czekałam na nich przy wyjściu z hali.
- Mam ci się rzucić na szyję i drzeć jak jakaś popaprana? - uniosłam brwi do góry.
- Dlaczego nie? - uśmiechnął się łobuzersko i rozłożył ręce.
- Nie, jednak nie – wyszczerzyłam się i otworzyłam drzwi od hali, przez które szybko wyszłam.
- Ale ty jesteś – żachnął się atakujący.
- Drzeć się nie będę – powiedziałam i podeszłam do niego – ale jednak jakieś tuli ci się należy – zaśmiałam się i objęłam swoimi ramionami sylwetkę atakującego. - Gratulacje.
- Zdjęcie do rozwodu – zaśmiał się Piter i pstryknął nam zdjęcie.
- Jakiego znowu rozwodu? - popukałam się w czoło i puściłam Zbyszka.
- No wiesz tulisz się do innego, a Kosa sam tak tutaj stoi – zaśmiał się Igła wskazał palcem na stojącego Grześka.
- Ej, bez takich – powiedział czarnowłosy środkowy.
- Dokładnie – poparłam go.
Zastanawiałam się jak długo jeszcze będą snuć te zmyślone historyjki o naszym ślubie i tak dalej. Tego ma się już dość po kilku takich zdaniach, a tu nie wiadomo czy to dopiero początek, środek czy upragniony koniec.
- Przepraszam – usłyszeliśmy nagle głos Pawła. - Em, mógłbym się z tobą zabrać? - spytał wskazując na volvo.
- Jeszcze tego tu brakuje – mruknął pod nosem atakujący, za co dostał ode mnie po żebrach.
Owszem, Zibi przeprosił Pawła za to, jak zachował się pierwszego dnia ich znajomości, ale stosunku do statystyka nie zmienił. Traktował go jak największe zło, czego całkowicie nie rozumiałam. No bo co taki mężczyzna jak Paweł może ci zrobić? Miły, sympatyczny, uczynny. Kompletnie tego nie rozumiałam. Pytałam już ZB9 dlaczego jest taki w stosunku do mojego sąsiada, ale ten stwierdził tylko, że nie przypadł mu do gustu i żebym więcej nie pytała, bo odpowiedź zawsze usłyszę taką samą. Pytałam też Pawła, czy aby przypadkiem się nie znają, ale zaprzeczył i stwierdził, że Zbyszek go po prostu nie lubi, ale nie wie dlaczego, a on chciałby żeby wszystko między nimi było okej. Miałam ochotę wtedy walnąć atakującemu prosto w twarz.
- Jasne, nie ma problemu – uśmiechnęłam się. - Wsiadaj – kiwnęłam głową na volvo i otworzyłam je pilotem.
- Dzięki – odwzajemnił uśmiech. - Gratuluję dobrego meczu chłopaki – powiedział jeszcze i chwycił za klamkę.
- Myślałem, że pojedziemy wszyscy do mnie po świętować trochę – odezwał się ZB9.
- Już nie dzisiaj, przepraszam – powiedziałam z przepraszającym uśmiechem i chwyciłam za klamkę. - Do jutra – pomachałam im wskoczyłam do samochodu, gdzie grała już wesoła muzyka.
Uśmiechnęłam się do Pawła i ruszyłam z piskiem opon spod parkingu.
- Jak ten idiota mnie denerwuje – powiedział głośno Zbyszek, kiedy Emilka odpaliła silnik.
- Nie wiem dlaczego go tak nie lubisz – stwierdził Igła. - Przecież jest okej – wzruszył ramionami.
- Nie jesteś przypadkiem zbytnio zazdrosny o Emilkę? - zapytał Piotrek.
Atakujący spojrzał na niego z wyrzutem.
- Nie jestem zazdrosny, po prostu ten facet mnie denerwuje każdym swoim ruchem – wyznał lekko podniesionym tonem.
- A moim zdaniem jest okej – powiedział luźno Grzesiek i wyciągnął z kieszeni spodni klucze od swojego samochodu.
- Zibi, spuść trochę z tonu – pouczył Igła otwierając swoje auto. - No nic, ja lecę do domu, ale najpierw muszę znaleźć Sebastiana – libero przypomniał sobie o swoim synu. - To cześć – pożegnał się i ruszył lekkim truchtem w stronę hali.
- Grzesiek podrzucić mnie? - zapytał Nowakowski czarnowłosego środkowego.
- Jasne, nie ma sprawy – odparł Kosok i otworzył alfę.
Piter podziękował i otworzył drzwi samochodu.
- To do jutra, na treningu – pożegnali się środkowi i wskoczyli do auta.
- Do jutra – powiedział niezbyt przyjemnie i zaczął szukać kluczy od audi.
Atakujący nie potrafił przekonać się do nowego statystyka. Gdzie tylko pojawił się Paweł, ten miał ochotę stamtąd wyjść. Nie chciał przebywać w jego towarzystwie. Każdy jego ruch działał mu na nerwy. Każdy dobrze wiedział, że Zbyszek za nim nie przepada. Gdyby mógł, to wywalił by faceta z życia Emilki. I nie chodziło wcale o to, że był zazdrosny. Po prostu miał złe przeczucia, co do tego gościa. Żałował bardzo tego, że nie da się wytłumaczyć Emilce, że znajomość z nim nie przyniesie nic dobrego.
Zrezygnowany wsiadł do auta i odjechał spod hali. Już nawet nie cieszył go wygrany mecz, ani statuetka MVP...
- Przepraszam cię za Zibiego – powiedziałam do Pawła siedzącego obok mnie w samochodzie.
- Już przywykłem, że mnie nie lubi – uśmiechnął się lekko w moją stronę.
- Naprawdę nie wiem, co mu odbija – pokręciłam głową i dodałam gazu.
- Daj spokój – machnął ręką i wrócił do patrzenia się na krajobrazy, które mijały mu za szybą.
W szybkim tempie dotarłam pod nasz wspólny blok. Pożegnałam się z sąsiadem i weszłam do swojego mieszkania. Zrobiłam herbatę i odpaliłam laptopa. Szybko zgrałam zdjęcia na komputer, powybierałam najlepsze, co zajęło już trochę więcej czasu, i wrzuciłam ze dwadzieścia na facebook'owe konto Asseco Resovii Rzeszów.
Kiedy wyłączyłam laptopa, zegar wskazywał kilka minut po jedenastej. Dopiłam herbatę i ruszyłam pod prysznic, a potem do łóżka. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zmęczenie wzięło nade mną górę i zasnęłam.
Pik... Pik... Pik...
- Zamknij się – warknęłam na budzik i poszukałam na śpiąco telefonu.
Wyłączyłam dzwoniące ustrojstwo dalej nie otwierając oczu i kiedy miałam odkładać komórkę na szafeczkę nocną, rozległ się dźwięk mojego dzwonka.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki zaspanym głosem.
Nawet się nie pofatygowałam, żeby oczy otworzyć.
- Cześć Em – usłyszałam wesoły głos Iwony.
- Cześć – przywitałam się.
- Słuchaj, co robisz dzisiaj po piętnastej? - zapytała.
- Yyy... - próbowałam pomyśleć. - Chyba nic.
- No to teraz idziesz razem ze mną do fryzjera – odparła zadowolona. - Mówiłaś jakieś dwa tygodnie temu, żeby kogoś ci znaleźć, no to znalazłam.
Uśmiechnęłam się szeroko. Ta kobieta była niesamowita, bez dwóch zdań. I nie chodzi tu tylko o tego fryzjera, żeby było jasne.
- Okej, okej – otworzyłam oczy. - To, o której mam być u was? - spytałam przecierając otwartą dłonią całą twarz.
- Jakoś wpół do trzeciej – odpowiedziała.
- Dobra, będę – odparłam. - Dzięki i do zobaczenia – uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
Zakończyłam połączenie i rzuciłam telefon na łóżko. Wyciągnęłam dwie tabletki i połknęłam je, po czym, ponownie zamknęłam oczy i odleciałam do krainy snów.
Szósty dzień maratonu ;)
Czekaliśmy i się doczekaliśmy! Dzisiaj rozpoczyna się Liga Światowa, a do meczy naszych Reprezentantów jeszcze siedem dni ;D
Chcecie więcej zdjęć z sesji Bartka? Proszę bardzo: http://luizafotogarden.blogspot.com/2013/05/bartosz-kurek-prywatnie.html
Z chęcią przeprowadziłabym sesję zdjęciową, ale z Grzegorzem :D Ach, co to by było za przeżycie, haha! ;D
Postanowiłam zakończyć maraton jutro, także do pierwszego czerwca ;*
https://www.facebook.com/poziomkowa.opowiesci
Szesnastego września przypadała kolejna rocznica śmierci Arkadiusza Gołasia. Nie znałam go zbyt dobrze, ale na cmentarzu, aby odmówić modlitwę i zapalić znicz, jak zwykle się pojawiłam. Razem z Ignaczakami, oczywiście. Za każdym razem, kiedy zbliżała się ta rocznica Igła milknął i pogrążony był we własnych myślach, z których nikt nigdy go nie wyciągał. Nikt nie miał odwagi, ani tym bardziej serca, aby przerywać te wszystkie myśli i wspomnienia, które kłębiły się w jego umyśle.
Odbyły się również urodziny Dominiki oraz Sebastiana, oczywiście bez grilla się obejść nie mogło. Przyjechał Karol razem z Anką, Kornelią, małym Kacperkiem oraz babcią Różą. Dawno tak długo nie rozmawiałam ze staruszką. Dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo tęskniłam za mamą mojego taty. Moja rodzina została do poniedziałku, a potem wrócili do Wałbrzycha, bo jak wiadomo dzieci musiały chodzić do szkoły, co nie zmienia faktu, że było wesoło, a mój aparat wzbogacił się o kilkadziesiąt nowych zdjęć. Pogoda już niestety się pogorszyła i słońce nie świeciło już tak często.
Trzeciego października pojechałam razem z Iwoną do Gdańska, ponieważ musiałam zrobić badania, jak co miesiąc. Żadnego z siatkarzy nie chciałam wyciągać z Rzeszowa, ponieważ mieli treningi. Wyniki jak zwykle, wypadły bardzo dobrze, z czego byłam zadowolona ja oraz mój lekarz. Potwierdziłam pani Ali, a w zasadzie, to już Ali, przeszłyśmy na tak zwane „ty”, bilet na mecz Resovii i Trefla i ruszyłyśmy z Iwoną na obiad, a potem w drogę powrotną.
Szóstego października odbył się pierwszy mecz Rzeszowian w tym sezonie. Kibice na Podpromiu jak zwykle spisali się świetnie. Podobnie zespół. Resoviacy wygrali trzy do zera z Olsztynem, a zawodnikiem meczu został Wojciech Grzyb. Dziewiątego października mecz również na Podpromiu, ale z Bełchatowem. Wygrany przez Rzeszowian trzy do dwóch, a zawodnikiem meczu Zbigniew Bartman.
- Może jakieś gratulacje? – upomniał się Zibi, kiedy wyszli już z szatni, a ja czekałam na nich przy wyjściu z hali.
- Mam ci się rzucić na szyję i drzeć jak jakaś popaprana? - uniosłam brwi do góry.
- Dlaczego nie? - uśmiechnął się łobuzersko i rozłożył ręce.
- Nie, jednak nie – wyszczerzyłam się i otworzyłam drzwi od hali, przez które szybko wyszłam.
- Ale ty jesteś – żachnął się atakujący.
- Drzeć się nie będę – powiedziałam i podeszłam do niego – ale jednak jakieś tuli ci się należy – zaśmiałam się i objęłam swoimi ramionami sylwetkę atakującego. - Gratulacje.
- Zdjęcie do rozwodu – zaśmiał się Piter i pstryknął nam zdjęcie.
- Jakiego znowu rozwodu? - popukałam się w czoło i puściłam Zbyszka.
- No wiesz tulisz się do innego, a Kosa sam tak tutaj stoi – zaśmiał się Igła wskazał palcem na stojącego Grześka.
- Ej, bez takich – powiedział czarnowłosy środkowy.
- Dokładnie – poparłam go.
Zastanawiałam się jak długo jeszcze będą snuć te zmyślone historyjki o naszym ślubie i tak dalej. Tego ma się już dość po kilku takich zdaniach, a tu nie wiadomo czy to dopiero początek, środek czy upragniony koniec.
- Przepraszam – usłyszeliśmy nagle głos Pawła. - Em, mógłbym się z tobą zabrać? - spytał wskazując na volvo.
- Jeszcze tego tu brakuje – mruknął pod nosem atakujący, za co dostał ode mnie po żebrach.
Owszem, Zibi przeprosił Pawła za to, jak zachował się pierwszego dnia ich znajomości, ale stosunku do statystyka nie zmienił. Traktował go jak największe zło, czego całkowicie nie rozumiałam. No bo co taki mężczyzna jak Paweł może ci zrobić? Miły, sympatyczny, uczynny. Kompletnie tego nie rozumiałam. Pytałam już ZB9 dlaczego jest taki w stosunku do mojego sąsiada, ale ten stwierdził tylko, że nie przypadł mu do gustu i żebym więcej nie pytała, bo odpowiedź zawsze usłyszę taką samą. Pytałam też Pawła, czy aby przypadkiem się nie znają, ale zaprzeczył i stwierdził, że Zbyszek go po prostu nie lubi, ale nie wie dlaczego, a on chciałby żeby wszystko między nimi było okej. Miałam ochotę wtedy walnąć atakującemu prosto w twarz.
- Jasne, nie ma problemu – uśmiechnęłam się. - Wsiadaj – kiwnęłam głową na volvo i otworzyłam je pilotem.
- Dzięki – odwzajemnił uśmiech. - Gratuluję dobrego meczu chłopaki – powiedział jeszcze i chwycił za klamkę.
- Myślałem, że pojedziemy wszyscy do mnie po świętować trochę – odezwał się ZB9.
- Już nie dzisiaj, przepraszam – powiedziałam z przepraszającym uśmiechem i chwyciłam za klamkę. - Do jutra – pomachałam im wskoczyłam do samochodu, gdzie grała już wesoła muzyka.
Uśmiechnęłam się do Pawła i ruszyłam z piskiem opon spod parkingu.
- Jak ten idiota mnie denerwuje – powiedział głośno Zbyszek, kiedy Emilka odpaliła silnik.
- Nie wiem dlaczego go tak nie lubisz – stwierdził Igła. - Przecież jest okej – wzruszył ramionami.
- Nie jesteś przypadkiem zbytnio zazdrosny o Emilkę? - zapytał Piotrek.
Atakujący spojrzał na niego z wyrzutem.
- Nie jestem zazdrosny, po prostu ten facet mnie denerwuje każdym swoim ruchem – wyznał lekko podniesionym tonem.
- A moim zdaniem jest okej – powiedział luźno Grzesiek i wyciągnął z kieszeni spodni klucze od swojego samochodu.
- Zibi, spuść trochę z tonu – pouczył Igła otwierając swoje auto. - No nic, ja lecę do domu, ale najpierw muszę znaleźć Sebastiana – libero przypomniał sobie o swoim synu. - To cześć – pożegnał się i ruszył lekkim truchtem w stronę hali.
- Grzesiek podrzucić mnie? - zapytał Nowakowski czarnowłosego środkowego.
- Jasne, nie ma sprawy – odparł Kosok i otworzył alfę.
Piter podziękował i otworzył drzwi samochodu.
- To do jutra, na treningu – pożegnali się środkowi i wskoczyli do auta.
- Do jutra – powiedział niezbyt przyjemnie i zaczął szukać kluczy od audi.
Atakujący nie potrafił przekonać się do nowego statystyka. Gdzie tylko pojawił się Paweł, ten miał ochotę stamtąd wyjść. Nie chciał przebywać w jego towarzystwie. Każdy jego ruch działał mu na nerwy. Każdy dobrze wiedział, że Zbyszek za nim nie przepada. Gdyby mógł, to wywalił by faceta z życia Emilki. I nie chodziło wcale o to, że był zazdrosny. Po prostu miał złe przeczucia, co do tego gościa. Żałował bardzo tego, że nie da się wytłumaczyć Emilce, że znajomość z nim nie przyniesie nic dobrego.
Zrezygnowany wsiadł do auta i odjechał spod hali. Już nawet nie cieszył go wygrany mecz, ani statuetka MVP...
- Przepraszam cię za Zibiego – powiedziałam do Pawła siedzącego obok mnie w samochodzie.
- Już przywykłem, że mnie nie lubi – uśmiechnął się lekko w moją stronę.
- Naprawdę nie wiem, co mu odbija – pokręciłam głową i dodałam gazu.
- Daj spokój – machnął ręką i wrócił do patrzenia się na krajobrazy, które mijały mu za szybą.
W szybkim tempie dotarłam pod nasz wspólny blok. Pożegnałam się z sąsiadem i weszłam do swojego mieszkania. Zrobiłam herbatę i odpaliłam laptopa. Szybko zgrałam zdjęcia na komputer, powybierałam najlepsze, co zajęło już trochę więcej czasu, i wrzuciłam ze dwadzieścia na facebook'owe konto Asseco Resovii Rzeszów.
Kiedy wyłączyłam laptopa, zegar wskazywał kilka minut po jedenastej. Dopiłam herbatę i ruszyłam pod prysznic, a potem do łóżka. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zmęczenie wzięło nade mną górę i zasnęłam.
Pik... Pik... Pik...
- Zamknij się – warknęłam na budzik i poszukałam na śpiąco telefonu.
Wyłączyłam dzwoniące ustrojstwo dalej nie otwierając oczu i kiedy miałam odkładać komórkę na szafeczkę nocną, rozległ się dźwięk mojego dzwonka.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki zaspanym głosem.
Nawet się nie pofatygowałam, żeby oczy otworzyć.
- Cześć Em – usłyszałam wesoły głos Iwony.
- Cześć – przywitałam się.
- Słuchaj, co robisz dzisiaj po piętnastej? - zapytała.
- Yyy... - próbowałam pomyśleć. - Chyba nic.
- No to teraz idziesz razem ze mną do fryzjera – odparła zadowolona. - Mówiłaś jakieś dwa tygodnie temu, żeby kogoś ci znaleźć, no to znalazłam.
Uśmiechnęłam się szeroko. Ta kobieta była niesamowita, bez dwóch zdań. I nie chodzi tu tylko o tego fryzjera, żeby było jasne.
- Okej, okej – otworzyłam oczy. - To, o której mam być u was? - spytałam przecierając otwartą dłonią całą twarz.
- Jakoś wpół do trzeciej – odpowiedziała.
- Dobra, będę – odparłam. - Dzięki i do zobaczenia – uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
Zakończyłam połączenie i rzuciłam telefon na łóżko. Wyciągnęłam dwie tabletki i połknęłam je, po czym, ponownie zamknęłam oczy i odleciałam do krainy snów.
Szósty dzień maratonu ;)
Czekaliśmy i się doczekaliśmy! Dzisiaj rozpoczyna się Liga Światowa, a do meczy naszych Reprezentantów jeszcze siedem dni ;D
Chcecie więcej zdjęć z sesji Bartka? Proszę bardzo: http://luizafotogarden.blogspot.com/2013/05/bartosz-kurek-prywatnie.html
Z chęcią przeprowadziłabym sesję zdjęciową, ale z Grzegorzem :D Ach, co to by było za przeżycie, haha! ;D
Postanowiłam zakończyć maraton jutro, także do pierwszego czerwca ;*
https://www.facebook.com/poziomkowa.opowiesci