-
Co ty tu robisz? - wyszeptałam mierząc się wzrokiem z Jurkiem.
- Jak miło, że wpadłaś – odezwał się przepełnionym słodkością głosem i zaczął iść w moim kierunku. - Mogłem się domyśleć, że przylecisz do swojego Romeo.
- Co? - spytałam się już głośniej.
Niepotrzebnie pytałam. Sama przecież znałam odpowiedź. Skoro Gośka mieszkała teraz w Gdańsku, to pewnie dalej utrzymywała kontakty z Jurkiem. Musiała mu powiedzieć o tym, że zastała mnie w mieszkaniu Zbyszka wtedy rano, kiedy przyszła tutaj.
- Widzę, że przy okazji przyprowadziłaś obstawę – uśmiechnął się. - Z nimi też sypiasz? - zadrwił.
- Zamknij się! - warknęłam i wymierzyłam mu siarczysty policzek.
Miałam ochotę krzyczeć, wyzywać, okładać go pięściami. Chciałam, żeby zniknął jak najszybciej, żeby był jak najdalej ode mnie.
- Czyli tak – zaśmiał się.
- Nic nie wiesz – powiedziałam głosem pełnym złości.
- W niezłym towarzystwie się obracasz, Em – ciągle patrzył mi w oczy. - Siatkarz tu, siatkarz tam – zaśmiał się, za co dostał kolejny raz w twarz.
- Wyjdź! - ryknęłam mu prosto w twarz.
- To na razie Zbyszek – pomachał w stronę nieprzytomnego mężczyzny i posłał mi szeroki uśmiech. - Powodzenia, chłopaki – rzucił jeszcze do środkowych i opuścił mieszkanie swobodnym krokiem.
Oderwałam nogi od podłoża i podbiegłam do atakującego. Twarz ubadźgana krwią, to samo koszulka i szyja. Czułam jak oczy zaczynają mnie piec.
- Przepraszam – wyszeptałam dotykając lekko policzka Bartmana.
Miałam ochotę walnąć się prosto w twarz. Sprawić by zabolało mnie tak, jak nieprzytomnego Zbyszka albo jeszcze mocniej. Byłam na siebie wkurwiona, a nawet to było za małe słowo.
Obróciłam się w stronę środkowych. Stali jak zamurowani i wlepiali we mnie wzrok, z którego można było odczytać: niedowierzanie i wielkie zdziwienie.
- No co tak stoicie?! - ryknęłam na nich, a po prawym policzku popłynęła łza. - Ruszcie się i zadzwońcie na pogotowie!
Grzesiek wyrwany z transu, od razu sięgnął po telefon do kieszeni, a ja odwróciłam od nich wzrok i ponownie wlepiłam wzrok w nieprzytomnego Zbyszka. Jego twarz była taka spokojna, pierwszy raz ją taką widziałam. Zamknęłam oczy i pozwoliłam kolejnym dwóm łzom popłynąć po policzkach.
Czułam się paskudnie. Przeze mnie leżał teraz nieruchomy we krwi. Modliłam się tylko w duchu, aby nie było to nic poważnego. Gdyby coś stało mu się przeze mnie, a już tego, że nie uczestniczyłby w treningach, nie wybaczyłabym sobie tego ja, jak również on mnie. Wiedziałam jak siatkówka jest dla niego ważna. Nawet śmiem twierdzić, że ta dyscyplina sportu była najważniejsza w całym jego życiu.
Cisza. Przerażająca cisza. Środkowi wpatrzeni we mnie, nie wiedząc co mają powiedzieć. Podobnie było ze mną. Było mi wstyd. Wstyd za Jurka, za to jak się zachował i za to wszystko co powiedział. Nie powiem zdziwiły mnie trochę jego słowa i zachowanie. Zawsze uważałam go za oazę spokoju i za grzecznego mężczyznę. Kiedy jeszcze byliśmy parą, to ja uchodziłam za tę rozwydrzoną i szaloną, a on za oazę spokoju. Nigdy nie widziałam, aby z kimś się nawet kłócił, a co dopiero kogoś uderzył.
I właśnie wtedy, kiedy klęczałam przy Bartmanie pojawiło się pytanie „Czy ja w ogóle znałam mężczyznę, z którym byłam przez ostatnie dwa lata?”.
Mocno zacisnęłam powieki i poczułam jak skronie zaczynają mi mocno pulsować. W głowie miałam wielki bałagan i nie potrafiłam go w żaden sposób poukładać.
Nie miałam pojęcia ile czasu siedzieliśmy w ciszy. Dopiero, kiedy w mieszkaniu zjawili się ratownicy pogotowia, usłyszałam głosy i szuranie butów.
- Proszę się odsunąć – poprosiła mnie jedna z kobiet ubrana cała na czerwono.
Nie posłuchałam jej. Ciało miałam jak sparaliżowane. Dopiero po chwili poczułam jak koś mocno mnie obejmuje i odciąga od nieprzytomnego Bartmana.
- Nic mu nie będzie, zobaczysz – usłyszałam cichy głos Grześka, a po sekundzie jego dłoń gładziła mnie już po głowie.
- To wszystko moja wina – nie byłam pewna, czy w ogóle wypowiedziałam te słowa.
- Na policję państwo dzwonili? - zadał pytanie jakiś męski głos.
- Tak, ja dzwoniłem – odpowiedział Piotrek.
Jęknęłam w duchu. Przez to, że pojawiłam się w ich życiu, Grzesiek będzie świadkiem na dwóch rozprawach, a Piotrek z Bartmanem na jednej. Narobiłam im kłopotów, za co wkurzenie na samą siebie sięgało już zenitu.
- Przepraszam was – odezwałam się głośno, ale nie oderwałam głowy od piersi Kosy.
- Daj spokój – powiedział Piotrek, a po chwili dotknął lekko moich pleców. - Odwieź ją do domu – polecił Grześkowi.
- Nigdzie nie jadę – odpowiedziałam stanowczo i oderwałam się od czarnowłosego siatkarza.
Oni mnie do domu chcieli wysłać?! Nie ma mowy!
Spojrzałam najpierw Grześkowi, a później Pitowi w oczy i pokręciłam głową.
- Em...
- Nigdzie się stąd nie ruszę – powiedziałam stanowczo i przetarłam, wilgotne od łez, oczy. - Można wiedzieć, co z nim? - zapytałam lekarki, która teraz zakładała Zbyszkowi opatrunek.
Obok mnie stanęli środkowi.
- Państwo z rodziny? - spytała od razu patrząc na nas.
- N... - zaczął blondyn, ale głośno mu przerwałam.
- Jestem narzeczoną – przełknęłam ślinę.
- Skoro tak.. - westchnęła. - W sumie, to nic złego mu się nie stało – odparła i przykleiła plaster na lewą brew. - Za chwilę powinien się obudzić – uśmiechnęła się lekko do mnie. - Zostanie mu kilka siniaków i zadrapań – zamknęła apteczkę i podniosła się.
Czułam jak z każdym jej wypowiedzianym słowem, kamień lekko spadał mi z serca. Na szczęście, nic poważnego mu się nie stało, co nie zmieniało tego, że byłam na siebie wściekła.
- Gdzie ja...? - odezwał się nagle Zbyszek i podniósł głowę próbując ogarniając cały chaos wokół siebie.
Nie zdążył nawet obrócić głowy w prawą stronę, ponieważ byłam uwieszona na jego szyi.
- Bardzo cię przepraszam – szepnęłam i mocno go do siebie przytuliłam.
Atakujący nic nie odpowiedział tylko się zaśmiał.
Dobra, wraca do żywych, ale żeby od razu wybuchać śmiechem? Jurek chyba za mocno mu przyłożył.
- Czyli wszystko z nim okej – powiedział zadowolony Piotrek.
- Proszę pokazać się jutro w szpitalu – westchnęła lekarka.
Bartman kiwnął głową.
- A gdzie jest ten sukinsyn? - spytał ZB9 przypominając sobie wszystko.
- Policja go już szuka – odpowiedział mu czarnowłosy środkowy.
- Nie zna Rzeszowa, więc daleko nie ucieknie – dodałam swoje trzy grosze dalej nie wypuszczając atakującego z objęć.
- Jak to się w ogóle stało, że mu nie oddałeś? - zdziwił się Piotrek.
- W sumie to niewiele pamiętam – odparł niezbyt zadowolony z siebie ZB9. - Pamiętam, że otworzyłem drzwi, dostałem czymś w głowę, a później mignęły mi tylko porozrzucane rzeczy i pięści Jurka.
Ciągle nie mogłam uwierzyć w to, jak zachował się Gdańszczanin. Ten mężczyzna, którego dzisiaj widziałam, a Jurek, który był mój, całkowicie się od siebie różnił. Ja go po prostu nie znałam, i musiałam się z tym pogodzić.
- Ma pan świetnych przyjaciół – stwierdziła pani doktor – i narzeczoną, oczywiście.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nikt nie mógł tego zobaczyć, ponieważ połowę twarzy zakrywały mi włosy, a druga część była przyłożona do piersi atakującego.
- Narzeczoną? - zdziwił się ZB9.
- Przez tego idiotę zapomniał, że się jej oświadczył – powiedział Piotrek.
- Myślałam, że z pamięcią nie będzie kłopotów – oznajmiła doktorka.
- Przypomnę mu – odezwałam się głośno i spojrzałam w zielone tęczówki zdziwionego Zbyszka.
- Serio?
- Jasne – pokiwałam głową z uśmiechem i przyłożyłam swoje czoło do czoła Bartmana. - Nie wyobrażaj sobie za dużo – powiedziałam cichutko tak, aby tylko on to usłyszał.
Chciało mi się śmiać, ale przecież nie mogłam się zdradzić z tym, że kłamałam.
- A mogło być tak pięknie – zanucił, a środkowi wybuchnęli śmiechem.
- Przepraszam cię jeszcze raz – powiedziałam obmywając kawałkiem ścierki czoło Zbyszka.
- Daj spokój – machnął ręką. - Nic takiego mi się nie stało – spojrzał mi w oczy. - A tobie? - zapytał, a ja nie zrozumiałam o co chodzi.
- Co mnie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tobie nic nie zrobił? - uniósł jedną brew do góry, co poskutkowało tym, że trochę się skrzywił.
Pokręciłam przecząco głową i odwróciłam wzrok. I już wiedziałam, że popełniłam błąd, bo oczy Bartmana wbiły się we mnie ze zdwojoną siłą.
- Co ci powiedział? - zapytał zdenerwowany.
- Spytał czy z nami też sypia – w drzwiach łazienki pojawił się nagle Piotrek i udzielił za mnie odpowiedzi.
- Co?! - ryknął Zbyszek o mało co nie spadając z wanny, na której razem z nim siedziałam. - Jak „też”?! Przecież my nigdy nic...!
- Ty to wiesz, ja to wiem, chłopaki – wskazałam kciukiem na środkowych – też, ale Jurek i Gośka nie – skrzywiłam się.
- Powiecie nam o co w tym wszystkim chodzi? - zapytał Grzesiek również wchodząc do pomieszczenia wyłożonego jasnymi kafelkami.
- Właśnie – poparł przyjaciela Cichy Pit. - Zibi, skąd ty znasz Jurka? O ile wiemy, to znasz Emilkę tyle co my.
- Jurek zdradził mnie z Gośką – westchnęłam odpowiadając na pytanie i mocząc szmatkę w wodzie.
- Że co? - zdziwił się Kosa i wbił w nas swoje czekoladowe tęczówki.
Nie tylko dla ciebie to był szok, przebiegło mi przez myśl, ale nic nie powiedziałam tylko przyłożyłam ściereczkę do policzka atakującego próbując zmyć z niego wielką czerwoną plamę z krwi.
- Tą twoją Gośką? - upewnił się Nowakowski.
Bartman kiwnął zrezygnowany głową, a ja westchnęłam głośno.
No to czas na wyjaśnienia...
- Czekaj – odezwał się Piotrek, kiedy Zibi skończył opowiadać o tym wszystkim, co się wydarzyło – to, kiedy pocałowałeś Emilkę, to tylko po to, aby Gośka była zazdrosna?
Atakujący kiwnął twierdząco głową.
- I kiedy Em była u ciebie to przyszła Gośka, bo chciała pogadać, a ty – zwrócił się do mnie – zamknęłaś jej drzwi przed nosem mówiąc, że jesteście zajęci?
Podobnie jak Bartman, kiwnęłam głową.
- Ale numer – skrzywił się Nowakowski.
- Lepszego nam już nie trzeba – westchnęłam zamykając oczy i oparłam głowę o oparcie kanapy, na której siedziałam razem z Grześkiem.
Chciałam wyrzucić cały dzisiejszy dzień z pamięci, a nawet to, aby w ogóle nie istniał. Chłopaki będą musieli się włóczyć po sądach i to przeze mnie. Nie mogłam sobie tego wybaczyć. Najgorsze co mogłam zrobić, to pozwolić na to, aby Zbyszkowi stała się krzywda przez Jurka.
- Teraz ważne, żeby dostał jakąś karę – powiedział Bartman.
- Pewnie się wywinie – skrzywiłam się.
Jurek potrafił załatwić wszystko. Dosłownie. Miał kontakty wszędzie. Zaczynając od sklepów mięsnych, ciągnąc tak do gangów, a na sądach kończąc. Można śmiało stwierdzić, że właśnie przez jedną taką sprawę się poznaliśmy.
- Jeszcze zobaczymy – odpowiedział pewnie Zibi i podniósł się z fotela. - Nie z takimi dawałem sobie rade – wkroczył pewnym krokiem do kuchni.
- Jurek nie jest taki znowu zwyczajny – powiedziałam podciągając kolana pod brodę. - Potrafi wykręcić cię tak, że nawet nie spodziejesz się kiedy.
Atakujący otworzył lodówkę i ogarniając wzrokiem jej zawartość powiedział pewnym głosem:
- Damy radę. Już ja się o to postaram.
Zabrzęczały szklane butelki, które wyciągnął z lodówki. Wrócił do salonu i podał nam po jednej. Chłopaki wodę, a ja, dzięki, że pamiętałeś Zibi, sok jabłkowy. Odkręciłam zimną butelkę i pociągnęłam łyk.
- Ten sukinsyn jeszcze nas popamięta – obiecał Bartman, a środkowi pokiwali głowami; spojrzałam prosto w jego zielone tęczówki, w których teraz tańczyły ogniki chęci zemsty. - I nigdy już cię nie skrzywdzi.
Przez następne kilka sekund patrzył mi głęboko w oczy, a ja czułam jak zbiera mi się na płacz. Nie potrafiłam stwierdzić dlaczego. Bałam się tego, co może się wydarzyć? Tego jak to wszystko daleko zabrnie? Może i tak, ale jednego byłam pewna: zyskałam przyjaciół dla których, już teraz mogłabym zrobić wszystko, tak jak oni dla mnie.
- Jak miło, że wpadłaś – odezwał się przepełnionym słodkością głosem i zaczął iść w moim kierunku. - Mogłem się domyśleć, że przylecisz do swojego Romeo.
- Co? - spytałam się już głośniej.
Niepotrzebnie pytałam. Sama przecież znałam odpowiedź. Skoro Gośka mieszkała teraz w Gdańsku, to pewnie dalej utrzymywała kontakty z Jurkiem. Musiała mu powiedzieć o tym, że zastała mnie w mieszkaniu Zbyszka wtedy rano, kiedy przyszła tutaj.
- Widzę, że przy okazji przyprowadziłaś obstawę – uśmiechnął się. - Z nimi też sypiasz? - zadrwił.
- Zamknij się! - warknęłam i wymierzyłam mu siarczysty policzek.
Miałam ochotę krzyczeć, wyzywać, okładać go pięściami. Chciałam, żeby zniknął jak najszybciej, żeby był jak najdalej ode mnie.
- Czyli tak – zaśmiał się.
- Nic nie wiesz – powiedziałam głosem pełnym złości.
- W niezłym towarzystwie się obracasz, Em – ciągle patrzył mi w oczy. - Siatkarz tu, siatkarz tam – zaśmiał się, za co dostał kolejny raz w twarz.
- Wyjdź! - ryknęłam mu prosto w twarz.
- To na razie Zbyszek – pomachał w stronę nieprzytomnego mężczyzny i posłał mi szeroki uśmiech. - Powodzenia, chłopaki – rzucił jeszcze do środkowych i opuścił mieszkanie swobodnym krokiem.
Oderwałam nogi od podłoża i podbiegłam do atakującego. Twarz ubadźgana krwią, to samo koszulka i szyja. Czułam jak oczy zaczynają mnie piec.
- Przepraszam – wyszeptałam dotykając lekko policzka Bartmana.
Miałam ochotę walnąć się prosto w twarz. Sprawić by zabolało mnie tak, jak nieprzytomnego Zbyszka albo jeszcze mocniej. Byłam na siebie wkurwiona, a nawet to było za małe słowo.
Obróciłam się w stronę środkowych. Stali jak zamurowani i wlepiali we mnie wzrok, z którego można było odczytać: niedowierzanie i wielkie zdziwienie.
- No co tak stoicie?! - ryknęłam na nich, a po prawym policzku popłynęła łza. - Ruszcie się i zadzwońcie na pogotowie!
Grzesiek wyrwany z transu, od razu sięgnął po telefon do kieszeni, a ja odwróciłam od nich wzrok i ponownie wlepiłam wzrok w nieprzytomnego Zbyszka. Jego twarz była taka spokojna, pierwszy raz ją taką widziałam. Zamknęłam oczy i pozwoliłam kolejnym dwóm łzom popłynąć po policzkach.
Czułam się paskudnie. Przeze mnie leżał teraz nieruchomy we krwi. Modliłam się tylko w duchu, aby nie było to nic poważnego. Gdyby coś stało mu się przeze mnie, a już tego, że nie uczestniczyłby w treningach, nie wybaczyłabym sobie tego ja, jak również on mnie. Wiedziałam jak siatkówka jest dla niego ważna. Nawet śmiem twierdzić, że ta dyscyplina sportu była najważniejsza w całym jego życiu.
Cisza. Przerażająca cisza. Środkowi wpatrzeni we mnie, nie wiedząc co mają powiedzieć. Podobnie było ze mną. Było mi wstyd. Wstyd za Jurka, za to jak się zachował i za to wszystko co powiedział. Nie powiem zdziwiły mnie trochę jego słowa i zachowanie. Zawsze uważałam go za oazę spokoju i za grzecznego mężczyznę. Kiedy jeszcze byliśmy parą, to ja uchodziłam za tę rozwydrzoną i szaloną, a on za oazę spokoju. Nigdy nie widziałam, aby z kimś się nawet kłócił, a co dopiero kogoś uderzył.
I właśnie wtedy, kiedy klęczałam przy Bartmanie pojawiło się pytanie „Czy ja w ogóle znałam mężczyznę, z którym byłam przez ostatnie dwa lata?”.
Mocno zacisnęłam powieki i poczułam jak skronie zaczynają mi mocno pulsować. W głowie miałam wielki bałagan i nie potrafiłam go w żaden sposób poukładać.
Nie miałam pojęcia ile czasu siedzieliśmy w ciszy. Dopiero, kiedy w mieszkaniu zjawili się ratownicy pogotowia, usłyszałam głosy i szuranie butów.
- Proszę się odsunąć – poprosiła mnie jedna z kobiet ubrana cała na czerwono.
Nie posłuchałam jej. Ciało miałam jak sparaliżowane. Dopiero po chwili poczułam jak koś mocno mnie obejmuje i odciąga od nieprzytomnego Bartmana.
- Nic mu nie będzie, zobaczysz – usłyszałam cichy głos Grześka, a po sekundzie jego dłoń gładziła mnie już po głowie.
- To wszystko moja wina – nie byłam pewna, czy w ogóle wypowiedziałam te słowa.
- Na policję państwo dzwonili? - zadał pytanie jakiś męski głos.
- Tak, ja dzwoniłem – odpowiedział Piotrek.
Jęknęłam w duchu. Przez to, że pojawiłam się w ich życiu, Grzesiek będzie świadkiem na dwóch rozprawach, a Piotrek z Bartmanem na jednej. Narobiłam im kłopotów, za co wkurzenie na samą siebie sięgało już zenitu.
- Przepraszam was – odezwałam się głośno, ale nie oderwałam głowy od piersi Kosy.
- Daj spokój – powiedział Piotrek, a po chwili dotknął lekko moich pleców. - Odwieź ją do domu – polecił Grześkowi.
- Nigdzie nie jadę – odpowiedziałam stanowczo i oderwałam się od czarnowłosego siatkarza.
Oni mnie do domu chcieli wysłać?! Nie ma mowy!
Spojrzałam najpierw Grześkowi, a później Pitowi w oczy i pokręciłam głową.
- Em...
- Nigdzie się stąd nie ruszę – powiedziałam stanowczo i przetarłam, wilgotne od łez, oczy. - Można wiedzieć, co z nim? - zapytałam lekarki, która teraz zakładała Zbyszkowi opatrunek.
Obok mnie stanęli środkowi.
- Państwo z rodziny? - spytała od razu patrząc na nas.
- N... - zaczął blondyn, ale głośno mu przerwałam.
- Jestem narzeczoną – przełknęłam ślinę.
- Skoro tak.. - westchnęła. - W sumie, to nic złego mu się nie stało – odparła i przykleiła plaster na lewą brew. - Za chwilę powinien się obudzić – uśmiechnęła się lekko do mnie. - Zostanie mu kilka siniaków i zadrapań – zamknęła apteczkę i podniosła się.
Czułam jak z każdym jej wypowiedzianym słowem, kamień lekko spadał mi z serca. Na szczęście, nic poważnego mu się nie stało, co nie zmieniało tego, że byłam na siebie wściekła.
- Gdzie ja...? - odezwał się nagle Zbyszek i podniósł głowę próbując ogarniając cały chaos wokół siebie.
Nie zdążył nawet obrócić głowy w prawą stronę, ponieważ byłam uwieszona na jego szyi.
- Bardzo cię przepraszam – szepnęłam i mocno go do siebie przytuliłam.
Atakujący nic nie odpowiedział tylko się zaśmiał.
Dobra, wraca do żywych, ale żeby od razu wybuchać śmiechem? Jurek chyba za mocno mu przyłożył.
- Czyli wszystko z nim okej – powiedział zadowolony Piotrek.
- Proszę pokazać się jutro w szpitalu – westchnęła lekarka.
Bartman kiwnął głową.
- A gdzie jest ten sukinsyn? - spytał ZB9 przypominając sobie wszystko.
- Policja go już szuka – odpowiedział mu czarnowłosy środkowy.
- Nie zna Rzeszowa, więc daleko nie ucieknie – dodałam swoje trzy grosze dalej nie wypuszczając atakującego z objęć.
- Jak to się w ogóle stało, że mu nie oddałeś? - zdziwił się Piotrek.
- W sumie to niewiele pamiętam – odparł niezbyt zadowolony z siebie ZB9. - Pamiętam, że otworzyłem drzwi, dostałem czymś w głowę, a później mignęły mi tylko porozrzucane rzeczy i pięści Jurka.
Ciągle nie mogłam uwierzyć w to, jak zachował się Gdańszczanin. Ten mężczyzna, którego dzisiaj widziałam, a Jurek, który był mój, całkowicie się od siebie różnił. Ja go po prostu nie znałam, i musiałam się z tym pogodzić.
- Ma pan świetnych przyjaciół – stwierdziła pani doktor – i narzeczoną, oczywiście.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nikt nie mógł tego zobaczyć, ponieważ połowę twarzy zakrywały mi włosy, a druga część była przyłożona do piersi atakującego.
- Narzeczoną? - zdziwił się ZB9.
- Przez tego idiotę zapomniał, że się jej oświadczył – powiedział Piotrek.
- Myślałam, że z pamięcią nie będzie kłopotów – oznajmiła doktorka.
- Przypomnę mu – odezwałam się głośno i spojrzałam w zielone tęczówki zdziwionego Zbyszka.
- Serio?
- Jasne – pokiwałam głową z uśmiechem i przyłożyłam swoje czoło do czoła Bartmana. - Nie wyobrażaj sobie za dużo – powiedziałam cichutko tak, aby tylko on to usłyszał.
Chciało mi się śmiać, ale przecież nie mogłam się zdradzić z tym, że kłamałam.
- A mogło być tak pięknie – zanucił, a środkowi wybuchnęli śmiechem.
- Przepraszam cię jeszcze raz – powiedziałam obmywając kawałkiem ścierki czoło Zbyszka.
- Daj spokój – machnął ręką. - Nic takiego mi się nie stało – spojrzał mi w oczy. - A tobie? - zapytał, a ja nie zrozumiałam o co chodzi.
- Co mnie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tobie nic nie zrobił? - uniósł jedną brew do góry, co poskutkowało tym, że trochę się skrzywił.
Pokręciłam przecząco głową i odwróciłam wzrok. I już wiedziałam, że popełniłam błąd, bo oczy Bartmana wbiły się we mnie ze zdwojoną siłą.
- Co ci powiedział? - zapytał zdenerwowany.
- Spytał czy z nami też sypia – w drzwiach łazienki pojawił się nagle Piotrek i udzielił za mnie odpowiedzi.
- Co?! - ryknął Zbyszek o mało co nie spadając z wanny, na której razem z nim siedziałam. - Jak „też”?! Przecież my nigdy nic...!
- Ty to wiesz, ja to wiem, chłopaki – wskazałam kciukiem na środkowych – też, ale Jurek i Gośka nie – skrzywiłam się.
- Powiecie nam o co w tym wszystkim chodzi? - zapytał Grzesiek również wchodząc do pomieszczenia wyłożonego jasnymi kafelkami.
- Właśnie – poparł przyjaciela Cichy Pit. - Zibi, skąd ty znasz Jurka? O ile wiemy, to znasz Emilkę tyle co my.
- Jurek zdradził mnie z Gośką – westchnęłam odpowiadając na pytanie i mocząc szmatkę w wodzie.
- Że co? - zdziwił się Kosa i wbił w nas swoje czekoladowe tęczówki.
Nie tylko dla ciebie to był szok, przebiegło mi przez myśl, ale nic nie powiedziałam tylko przyłożyłam ściereczkę do policzka atakującego próbując zmyć z niego wielką czerwoną plamę z krwi.
- Tą twoją Gośką? - upewnił się Nowakowski.
Bartman kiwnął zrezygnowany głową, a ja westchnęłam głośno.
No to czas na wyjaśnienia...
- Czekaj – odezwał się Piotrek, kiedy Zibi skończył opowiadać o tym wszystkim, co się wydarzyło – to, kiedy pocałowałeś Emilkę, to tylko po to, aby Gośka była zazdrosna?
Atakujący kiwnął twierdząco głową.
- I kiedy Em była u ciebie to przyszła Gośka, bo chciała pogadać, a ty – zwrócił się do mnie – zamknęłaś jej drzwi przed nosem mówiąc, że jesteście zajęci?
Podobnie jak Bartman, kiwnęłam głową.
- Ale numer – skrzywił się Nowakowski.
- Lepszego nam już nie trzeba – westchnęłam zamykając oczy i oparłam głowę o oparcie kanapy, na której siedziałam razem z Grześkiem.
Chciałam wyrzucić cały dzisiejszy dzień z pamięci, a nawet to, aby w ogóle nie istniał. Chłopaki będą musieli się włóczyć po sądach i to przeze mnie. Nie mogłam sobie tego wybaczyć. Najgorsze co mogłam zrobić, to pozwolić na to, aby Zbyszkowi stała się krzywda przez Jurka.
- Teraz ważne, żeby dostał jakąś karę – powiedział Bartman.
- Pewnie się wywinie – skrzywiłam się.
Jurek potrafił załatwić wszystko. Dosłownie. Miał kontakty wszędzie. Zaczynając od sklepów mięsnych, ciągnąc tak do gangów, a na sądach kończąc. Można śmiało stwierdzić, że właśnie przez jedną taką sprawę się poznaliśmy.
- Jeszcze zobaczymy – odpowiedział pewnie Zibi i podniósł się z fotela. - Nie z takimi dawałem sobie rade – wkroczył pewnym krokiem do kuchni.
- Jurek nie jest taki znowu zwyczajny – powiedziałam podciągając kolana pod brodę. - Potrafi wykręcić cię tak, że nawet nie spodziejesz się kiedy.
Atakujący otworzył lodówkę i ogarniając wzrokiem jej zawartość powiedział pewnym głosem:
- Damy radę. Już ja się o to postaram.
Zabrzęczały szklane butelki, które wyciągnął z lodówki. Wrócił do salonu i podał nam po jednej. Chłopaki wodę, a ja, dzięki, że pamiętałeś Zibi, sok jabłkowy. Odkręciłam zimną butelkę i pociągnęłam łyk.
- Ten sukinsyn jeszcze nas popamięta – obiecał Bartman, a środkowi pokiwali głowami; spojrzałam prosto w jego zielone tęczówki, w których teraz tańczyły ogniki chęci zemsty. - I nigdy już cię nie skrzywdzi.
Przez następne kilka sekund patrzył mi głęboko w oczy, a ja czułam jak zbiera mi się na płacz. Nie potrafiłam stwierdzić dlaczego. Bałam się tego, co może się wydarzyć? Tego jak to wszystko daleko zabrnie? Może i tak, ale jednego byłam pewna: zyskałam przyjaciół dla których, już teraz mogłabym zrobić wszystko, tak jak oni dla mnie.
Bardzo
Was przepraszam, że dzisiaj później trochę, ale dosłownie
trzudzieści minut temu pojawiłam się w domu, szkoła ;/ Brawo dla
Dziewczyn, które miały racje, że w mieszkaniu będzie Jurek ;) Mam
nadzieję, że epizod się spodoba i będziecie komentować :) A jak
weekend? Pogoda dopisała? ;p Bo na swój narzekać nie mogę :D
Jeszcze jutro do szkoły i zaczynamy majówkę! JUUPI! ♥ Zajebistej majóweczki Wam życzę! :*
1. Rob Bontje przedłużył kontrakt o 2 lata i zostaje z nami.
2. Jastrzębie pozyskało nowego środkowego Alena Pajenka, reprezentanta Słowenii.
3. Russell Holmes po dwóch latach opuszcza Jastrzębski Węgiel.
4. Lorenzo Bernardi nadal trenerem "pomarańczowych".
5. Maciek Dobrowolski i Nikola Kovacevic opuszczają Asseco Resovię.
6. Miguel Falasca oficjalnie trenerem Skry.
Takich trochę transferów ;)
Co do Waszych blogów, jak na razie przeczytałam cztery, resztę w najbliższym czasie ;)
Jeszcze jutro do szkoły i zaczynamy majówkę! JUUPI! ♥ Zajebistej majóweczki Wam życzę! :*
1. Rob Bontje przedłużył kontrakt o 2 lata i zostaje z nami.
2. Jastrzębie pozyskało nowego środkowego Alena Pajenka, reprezentanta Słowenii.
3. Russell Holmes po dwóch latach opuszcza Jastrzębski Węgiel.
4. Lorenzo Bernardi nadal trenerem "pomarańczowych".
5. Maciek Dobrowolski i Nikola Kovacevic opuszczają Asseco Resovię.
6. Miguel Falasca oficjalnie trenerem Skry.
Takich trochę transferów ;)
Co do Waszych blogów, jak na razie przeczytałam cztery, resztę w najbliższym czasie ;)
Mam
do Was pytanie: do jakiej piosenki chciałybyście zatańczyć
pierwszy, weselny taniec? ;p Wiem, pytanie trochę nie na miejscu,
ale potrzebne mi właśnie takie piosenki :) Czekam na Wasze
odpowiedzi, za które już z góry dziękuję ;*
Pozdrawiam Was ciepło, poziomkowa. ;*
Pozdrawiam Was ciepło, poziomkowa. ;*