-
Że co? - wykrztusiła po chwili ciszy, Ala.
- Że to – odparł zadowolony Zbyszek, a mina Gośki za ciekawa nie była.
- To chyba nie był dobry pomysł – mruknęła żona Zibiego.
- Nie to, że nie dobry – odezwałam się wciąż zdziwiona. Nie mogłam wyjść z szoku, jakiego doznałam. - Ale dobrze to przemyśleliście?
- Aż za dobrze – odpowiedział Bartman patrząc mi prosto w oczy.
Przez długą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale przerwał nam Igła, który powiedział:
- Nie powiem, że nie jestem zdziwiony, ale cieszę się waszym szczęściem – uśmiechnął się. - Naprawdę.
Na twarz Gośki wstąpił lekki uśmiech.
- Dzięki – odezwał się Zibi.
- Mogliście chociaż powiedzieć, to złożylibyśmy się na jakieś kwiaty chociaż – uśmiechnął się Nowakowski.
- Nie trzeba – machnęła ręką nowa pani Bartman.
- Wysilicie się na ślubie kościelnym – mrugnął oczkiem Zbyszek.
- A twoi rodzicie już wiedzą? - spytałam.
- Jeszcze nie – odparł. - Dowiedzą się po jutrzejszym meczu.
Mruknęłam pod nosem „aha” i spojrzałam na szczęśliwców, którzy teraz przyjmowali gratulacje. Nie to, że byłam zła. Cieszyłam się, naprawdę, tylko że bałam się o nich. Kiedy on się jej w ogóle zdążył oświadczyć?
Przyszła kolej na mnie, więc podeszłam do pary młodej i zaczęłam składać życzenia. Płynęły z serca, nie powiem, że nie. Naprawdę chciałam, żeby byli szczęśliwi, a gdzieś w duchu zaczęłam się modlić o to, żeby zaraz przypadkiem nie pojawiła się na horyzoncie Kamila. Bartman za dużo się nacierpiał przez te ostatnie miesiące i chciałam, żeby to było ostatni raz.
Gośka uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Można ją było polubić, naprawdę, choć gdyby ktoś mi powiedział rok temu, że będę żyła w zgodzie z kochanką mojego byłego chłopaka, to bym go wyśmiała, ale teraz wszystko się zmieniło.
Ważne było to, że oboje byli w tym związku szczęśliwi, a Zibi wreszcie doczekał się kobiety, która kochała go naprawdę.
Kolejne dni leciały zadziwiająco szybko. Mecze, przygotowania do ślubu i nieciekawa sytuacja w grupie, w której byli Polacy na Lidze Światowej. Dwie porażki z Brazylią, dwie porażki z Francją, dwa wygrane mecze z Argentyną oraz dwie wygrane z reprezentacją Stanów Zjednoczonych oznaczały to, że o wyjście z grupy musieliśmy walczyć z Bułgarami i to jeszcze na ich terenie.
Co do ślubu... Wszystkie zaproszenia zostały wysłane dziesiątego lipca, a ślub zaplanowany był na dwudziestego siódmego lipca. Było to trochę za późno, ale wcześniej nie daliśmy rady. Wszystko było dopięte już na ostatni guzik, ale z jednym wyjątkiem. Brakowało garnituru dla Grześka, ale powiedzieli mi, że tym mam się nie martwić, tylko co z tego, skoro z rzeczy materialnych brakowało tylko tego? Kobieta ma to do siebie, że zawsze się martwi i nikt nie mógł tego zmienić.
Do Bułgarii jechaliśmy z wielkimi nadziejami i niestety tylko na nadziejach się skończyło. W pierwszym, decydującym o wszystkim, meczu przegraliśmy zero do trzech, więc następny mecz, już o honor, jak mówili kibice, powinien nam wyjść i powinniśmy wygrać. Po pięknym początku, jakim było dwa do zera dla nas, coś zaczęło się psuć i ostatecznie przegraliśmy dwa do trzech.
Trudno było w to uwierzyć, ale niestety tak właśnie się stało i, my kibice, nic nie mogliśmy na to poradzić. Zostawało nam tylko wierzyć, że na Mistrzostwach Europy uda nam się zdobyć jakiś medal.
Nim się obejrzałam, nadszedł dwudziesty siódmy lipca, czyli dzień naszego ślubu. Udało mi się tylko rano zobaczyć Grześka w moim rodzinnym domu, a potem przyjechały po mnie Alka, Iwona i Gośka (wieczór panieński udało nam się zorganizować dwudziestego piątego, więc żadna nie była skacowana, czy coś w tym rodzaju).
Jak na szpilkach siedziałam u fryzjera, a potem przed lusterkiem w hotelowym pokoju, kiedy dziewczyny robiły mi delikatny makijaż.
- Przestań już się stresować – poklepała mnie po ramieniu Iwona. - Stres nie jest dobrym kompanem.
- Wiem, ale jakoś nie mogę przestać – odpowiedziałam.
- Chodź – zawołała mnie nagle Ala – ubieramy suknię.
Odetchnęłam głęboko i wstałam z krzesła.
Dziewczyny szybko uwinęły się z ubraniem mnie, za co byłam im wdzięczna.
- Ślicznie wyglądasz, moje dziecko – do pokoju wkroczyła odświętnie ubrana babcia Róża.
Zaczęłam odwracać się w stronę lustra.
- Ne, poczekaj! - krzyknęła na mnie babcia, więc się zatrzymałam. - Musisz mieć coś starego, nowego, niebieskiego i pożyczonego – uśmiechnęła się i podeszła do mnie. - Nowa jest suknia – powiedziała oglądając mnie uważnie. - Coś niebieskiego, jest – wyciągnęła z małego pudełeczka, które przyniosła ze sobą, niebieską podwiązkę.
- Pani jest prze genialna! - uradowała się Ala.
Moja babcia uśmiechnęła się do niej tylko promiennie i kontynuowała dalej:
- Coś starego, też jest – wyciągnęła z pudełeczka złoty, delikatny łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka. - Należał do twojej mamy, do mnie i do mojej mamy – uśmiechnęła się patrząc na mnie. - Teraz jest twój, a potem będzie twojej córki – zapięła mi na szyi łańcuszek. - I jeszcze pożyczone. Ode mnie, pamiętaj, że masz oddać – pogroziła mi palcem, na co wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. - Spinka, którą dostałam do twojego dziadka – uśmiechnęła się wyciągając niedużą spinkę z pudełeczka. - Myślę, że będzie pasować.
- Na pewno – powiedziałam przekonana.
Chwilę później na moich włosach pojawiła się spinka i wreszcie mogłam przejrzeć się w lustrze. Sama aż się zdziwiłam swoim wyglądem. Wyglądałam jak...
- Wyglądam jak księżniczka – powiedziałam na głos i zaczęłam głośno się śmiać.
- Mówiłam, żeby ich nie upinać, tylko zrobić duże i grube loki – wyszczerzyła się Ala. - Nie masz za co dziękować.
- Mam wam wszystkim za co dziękować – uśmiechnęłam się ciepło do wszystkich.
- To co, idziemy? - zapytała mnie babcia. - Karol już czeka przed drzwiami.
Wzięłam głęboki oddech, po czym powiedziałam głośno i wyraźnie:
- Idziemy.
- Stresujesz się? - zapytał Piotrek Grześka, który stał przed lustrem i wiązał krawat.
- Trochę – odpowiedział pan młody.
- Przejdzie ci całkowicie jak zobaczysz Emilkę – uśmiechnął się Igła. - Miałem tak samo.
Kosok kiwnął tylko głową i skończył wiązać krawat.
- Obrączki masz? - zapytał Nowakowskiego.
- Co mam? - zdziwił się Cichy Pit.
- Nie mów, że zapomniałeś o obrączkach!? - ryknął na niego zdenerwowany Grzesiek.
Nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Stary, Ala mi o nich milion razy przypomniała – powiedział śmiejąc się Piotrek i wyciągnął obrączki.
Brunetowi kamień spadł z serca.
- Nie strasz mnie tak nigdy więcej – pogroził mu palcem.
- A co zamierzasz brać jeszcze kiedyś jakiś ślub? - zaśmiał się Zbyszek.
- A niech tylko spróbuje, już ja mu dam – powiedział poważnym tonem głosu Igła.
- Nie, nie mam zamiaru brać innego ślubu – odparł pewnym głosem Grzesiek. - Tylko dzisiaj, i tylko z Emilką.
- Chodźmy – powiedział Zbyszek.
- Tak, chodźmy – powtórzył Kosok patrząc ostatni raz na swoje odbicie w lustrze i wyszedł z pokoju jako pierwszy, a za nim podążyli Krzysiek, Piotrek oraz Zbyszek.
- Stresujesz się? - zapytałam Karola.
- Nie bardziej niż ty, co? - zaśmiał się mój brat. - Em, będzie dobrze, zobaczysz – uśmiechnął się i pocałował mnie w skroń.
- Żałuję, że rodzice nie mogą tego zobaczyć – powiedziałam cicho.
- Zobaczą to, zobaczą – cmoknął mnie w czoło.
Nagle rozległ się dźwięk „Marszu Mendelsona”, a moje serce mało co nie wyskoczyło z piersi. Ujęłam Karola pod rękę i idąc w takt muzyki, przeszliśmy przez cały kościół, gdzie przy ołtarzu czekał już na nas ksiądz oraz Grzesiek i Piotrek z Iwoną, którzy robili za naszych świadków. Brunet uśmiechnął się do mnie lekko, a mnie to od razu dodało otuchy, a jakiekolwiek obawy, czy przejęcie odeszło w zapomnienie.
Kiedy wypowiadaliśmy słowa przysięgi, oczu nie spuszczałam z oczu Grześka; podobnie było z nim. Mimo że słowa były powtarzane, płynęły prosto z serca.
Po mszy wyszliśmy z kościoła, a zaproszeni goście rzucali rozweseleni ryżem, czemu jeszcze towarzyszyły krzyki dzieci. Potem przez godzinę czekaliśmy aż wszyscy zaproszeni złożą nam życzenia i pojechaliśmy na salę.
Jak na młodą parę przystało, zostaliśmy przywitani chlebem i solą, a przez próg zostałam wniesiona na rękach Grześka. Wszyscy przy lampce szampana zaśpiewali nam „sto lat”, a później zasiedliśmy do obiadu. Po obiedzie, jak to zwykle bywa na weselach, polało się wódki do kieliszków, a po pewnej chwili na parkiecie pojawiliśmy się my z Grześkiem i zaprezentowaliśmy pierwszy taniec tego wesela. Piosenka, do której tańczyliśmy, to „Przetańczyć z tobą chcę całą noc”. Środkowy wpadł na pomysł, żeby zatańczyć do piosenki, przy której tańczyliśmy swój pierwszy wspólny taniec. Strasznie spodobał mi się ten pomysł, więc od razu się zgodziłam. Na parkiet wkroczyli po pewnej chwili inni goście, więc wesele zaczęło się rozkręcać.
Do godziny dwudziestej trzeciej miałam zaliczone tańce z wszystkimi siatkarzami, wujkami, czy to moimi, czy mojego męża oraz swoim bratem, trenerami Resovi i reprezentacji oraz ze sztabami klubu i reprezentacji, również. Klapnęłam zmęczona na krzesło i pociągnęłam łyk soku, którego nalała mi Iwona. Nie zdążyłyśmy zamienić nawet słowa, ponieważ przyleciał Piter i zabrał Iwonkę na parkiet. Jak mogłam się spodziewać, panna młoda sama zostać nie może, więc w mig pojawił się obok mnie Kurek razem z Kubiakiem i zaczęliśmy rozmowę.
Kiedy wybiła północ na salę został wprowadzony tort, który wspólnie z Grześkiem pokroiliśmy, a potem zaczęły się oczepiny. Nie wiem, jak to się stało, ale Igła je prowadził, a osobom z orkiestry nie dał dojść do słowa. Także, oczepiny prowadzone przez Krzysztofa Ignaczaka równały się temu, że było cztery razy więcej śmiechu niż przy oczepinach normalnych.
Kiedy zakończyły się oczepiny, na parkiecie znowu zrobiło się tłoczno i tanecznie. Około godziny trzeciej nad ranem wreszcie zdecydowaliśmy się z Grześkiem opuścić naszych gości i wrócić do mojego rodzinnego domu.
Zostałam przeniesiona przez kolejny próg, ale w tym razem tak szybko moje nogi nie dotknęły ziemi.
- Weszłabym sama – zaśmiałam się, kiedy siatkarz niósł mnie na górę po schodach.
- Wiem – uśmiechnął się i cmoknął mnie w skroń, a po chwili już otwierał drzwi pokoju. Nie zapalił światła, ale mrok rozświetlały pozapalane świeczki o przyjemnym zapachu zielonych jabłek; dopiero po chwili patrzenia na przygotowany pokój, moje, już bose stopy, dotknęły ziemnej podłogi.
- Ślicznie – skomentowałam z uśmiechem i zarzuciłam ręce na szyję Grześka, przy czym uważnie spoglądałam mu w oczy.
- Pani Kosok – uśmiechnął się Grzesiek przyciągając mnie bliżej siebie. - Emilia Kosok, pasuje perfekcyjnie – musnął nosem mój nos, a po chwili dotknął wargami moich ust.
Ręce środkowego powędrowały na moje plecy, a po chwili usłyszałam:
- Oczywiście zamka w tej sukience mieć nie mogłaś...
Zaczęłam się głośno śmiać i dotknęłam poluzowanego już krawatu pana młodego, którego po chwili już nie było, ponieważ wylądował w jednym z kątów pokoju. Z rozwiązaniem gorsetu Grzesiu miał mały problem, co tylko wywoływało mój śmiech, kiedy czasem zaklął pod nosem przeklinając gorsety. Kiedy wreszcie gorset został rozwiązany, poczułam niemałą ulgę. Mogłam głębiej odetchnąć, co przyjęłam z zadowoleniem.
Podobnie jak krawat, gorset wylądował na podłodze, a nasze usta złączyły się w namiętnym, gorącym i długim pocałunku...
Ten, resztę sobie każdy dopowie i wyobrazi sam xD
Ma ktoś może zdjęcia Grzesia w garniturze? (o ile takowe w ogóle istnieje xD) Jeśli tak, to bardzo proszę o podesłanie :D
Miłego wieczoru, nocy, no i jutrzejszego poniedziałku ;*
poziomkowa.
- Że to – odparł zadowolony Zbyszek, a mina Gośki za ciekawa nie była.
- To chyba nie był dobry pomysł – mruknęła żona Zibiego.
- Nie to, że nie dobry – odezwałam się wciąż zdziwiona. Nie mogłam wyjść z szoku, jakiego doznałam. - Ale dobrze to przemyśleliście?
- Aż za dobrze – odpowiedział Bartman patrząc mi prosto w oczy.
Przez długą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale przerwał nam Igła, który powiedział:
- Nie powiem, że nie jestem zdziwiony, ale cieszę się waszym szczęściem – uśmiechnął się. - Naprawdę.
Na twarz Gośki wstąpił lekki uśmiech.
- Dzięki – odezwał się Zibi.
- Mogliście chociaż powiedzieć, to złożylibyśmy się na jakieś kwiaty chociaż – uśmiechnął się Nowakowski.
- Nie trzeba – machnęła ręką nowa pani Bartman.
- Wysilicie się na ślubie kościelnym – mrugnął oczkiem Zbyszek.
- A twoi rodzicie już wiedzą? - spytałam.
- Jeszcze nie – odparł. - Dowiedzą się po jutrzejszym meczu.
Mruknęłam pod nosem „aha” i spojrzałam na szczęśliwców, którzy teraz przyjmowali gratulacje. Nie to, że byłam zła. Cieszyłam się, naprawdę, tylko że bałam się o nich. Kiedy on się jej w ogóle zdążył oświadczyć?
Przyszła kolej na mnie, więc podeszłam do pary młodej i zaczęłam składać życzenia. Płynęły z serca, nie powiem, że nie. Naprawdę chciałam, żeby byli szczęśliwi, a gdzieś w duchu zaczęłam się modlić o to, żeby zaraz przypadkiem nie pojawiła się na horyzoncie Kamila. Bartman za dużo się nacierpiał przez te ostatnie miesiące i chciałam, żeby to było ostatni raz.
Gośka uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Można ją było polubić, naprawdę, choć gdyby ktoś mi powiedział rok temu, że będę żyła w zgodzie z kochanką mojego byłego chłopaka, to bym go wyśmiała, ale teraz wszystko się zmieniło.
Ważne było to, że oboje byli w tym związku szczęśliwi, a Zibi wreszcie doczekał się kobiety, która kochała go naprawdę.
Kolejne dni leciały zadziwiająco szybko. Mecze, przygotowania do ślubu i nieciekawa sytuacja w grupie, w której byli Polacy na Lidze Światowej. Dwie porażki z Brazylią, dwie porażki z Francją, dwa wygrane mecze z Argentyną oraz dwie wygrane z reprezentacją Stanów Zjednoczonych oznaczały to, że o wyjście z grupy musieliśmy walczyć z Bułgarami i to jeszcze na ich terenie.
Co do ślubu... Wszystkie zaproszenia zostały wysłane dziesiątego lipca, a ślub zaplanowany był na dwudziestego siódmego lipca. Było to trochę za późno, ale wcześniej nie daliśmy rady. Wszystko było dopięte już na ostatni guzik, ale z jednym wyjątkiem. Brakowało garnituru dla Grześka, ale powiedzieli mi, że tym mam się nie martwić, tylko co z tego, skoro z rzeczy materialnych brakowało tylko tego? Kobieta ma to do siebie, że zawsze się martwi i nikt nie mógł tego zmienić.
Do Bułgarii jechaliśmy z wielkimi nadziejami i niestety tylko na nadziejach się skończyło. W pierwszym, decydującym o wszystkim, meczu przegraliśmy zero do trzech, więc następny mecz, już o honor, jak mówili kibice, powinien nam wyjść i powinniśmy wygrać. Po pięknym początku, jakim było dwa do zera dla nas, coś zaczęło się psuć i ostatecznie przegraliśmy dwa do trzech.
Trudno było w to uwierzyć, ale niestety tak właśnie się stało i, my kibice, nic nie mogliśmy na to poradzić. Zostawało nam tylko wierzyć, że na Mistrzostwach Europy uda nam się zdobyć jakiś medal.
Nim się obejrzałam, nadszedł dwudziesty siódmy lipca, czyli dzień naszego ślubu. Udało mi się tylko rano zobaczyć Grześka w moim rodzinnym domu, a potem przyjechały po mnie Alka, Iwona i Gośka (wieczór panieński udało nam się zorganizować dwudziestego piątego, więc żadna nie była skacowana, czy coś w tym rodzaju).
Jak na szpilkach siedziałam u fryzjera, a potem przed lusterkiem w hotelowym pokoju, kiedy dziewczyny robiły mi delikatny makijaż.
- Przestań już się stresować – poklepała mnie po ramieniu Iwona. - Stres nie jest dobrym kompanem.
- Wiem, ale jakoś nie mogę przestać – odpowiedziałam.
- Chodź – zawołała mnie nagle Ala – ubieramy suknię.
Odetchnęłam głęboko i wstałam z krzesła.
Dziewczyny szybko uwinęły się z ubraniem mnie, za co byłam im wdzięczna.
- Ślicznie wyglądasz, moje dziecko – do pokoju wkroczyła odświętnie ubrana babcia Róża.
Zaczęłam odwracać się w stronę lustra.
- Ne, poczekaj! - krzyknęła na mnie babcia, więc się zatrzymałam. - Musisz mieć coś starego, nowego, niebieskiego i pożyczonego – uśmiechnęła się i podeszła do mnie. - Nowa jest suknia – powiedziała oglądając mnie uważnie. - Coś niebieskiego, jest – wyciągnęła z małego pudełeczka, które przyniosła ze sobą, niebieską podwiązkę.
- Pani jest prze genialna! - uradowała się Ala.
Moja babcia uśmiechnęła się do niej tylko promiennie i kontynuowała dalej:
- Coś starego, też jest – wyciągnęła z pudełeczka złoty, delikatny łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka. - Należał do twojej mamy, do mnie i do mojej mamy – uśmiechnęła się patrząc na mnie. - Teraz jest twój, a potem będzie twojej córki – zapięła mi na szyi łańcuszek. - I jeszcze pożyczone. Ode mnie, pamiętaj, że masz oddać – pogroziła mi palcem, na co wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. - Spinka, którą dostałam do twojego dziadka – uśmiechnęła się wyciągając niedużą spinkę z pudełeczka. - Myślę, że będzie pasować.
- Na pewno – powiedziałam przekonana.
Chwilę później na moich włosach pojawiła się spinka i wreszcie mogłam przejrzeć się w lustrze. Sama aż się zdziwiłam swoim wyglądem. Wyglądałam jak...
- Wyglądam jak księżniczka – powiedziałam na głos i zaczęłam głośno się śmiać.
- Mówiłam, żeby ich nie upinać, tylko zrobić duże i grube loki – wyszczerzyła się Ala. - Nie masz za co dziękować.
- Mam wam wszystkim za co dziękować – uśmiechnęłam się ciepło do wszystkich.
- To co, idziemy? - zapytała mnie babcia. - Karol już czeka przed drzwiami.
Wzięłam głęboki oddech, po czym powiedziałam głośno i wyraźnie:
- Idziemy.
- Stresujesz się? - zapytał Piotrek Grześka, który stał przed lustrem i wiązał krawat.
- Trochę – odpowiedział pan młody.
- Przejdzie ci całkowicie jak zobaczysz Emilkę – uśmiechnął się Igła. - Miałem tak samo.
Kosok kiwnął tylko głową i skończył wiązać krawat.
- Obrączki masz? - zapytał Nowakowskiego.
- Co mam? - zdziwił się Cichy Pit.
- Nie mów, że zapomniałeś o obrączkach!? - ryknął na niego zdenerwowany Grzesiek.
Nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Stary, Ala mi o nich milion razy przypomniała – powiedział śmiejąc się Piotrek i wyciągnął obrączki.
Brunetowi kamień spadł z serca.
- Nie strasz mnie tak nigdy więcej – pogroził mu palcem.
- A co zamierzasz brać jeszcze kiedyś jakiś ślub? - zaśmiał się Zbyszek.
- A niech tylko spróbuje, już ja mu dam – powiedział poważnym tonem głosu Igła.
- Nie, nie mam zamiaru brać innego ślubu – odparł pewnym głosem Grzesiek. - Tylko dzisiaj, i tylko z Emilką.
- Chodźmy – powiedział Zbyszek.
- Tak, chodźmy – powtórzył Kosok patrząc ostatni raz na swoje odbicie w lustrze i wyszedł z pokoju jako pierwszy, a za nim podążyli Krzysiek, Piotrek oraz Zbyszek.
- Stresujesz się? - zapytałam Karola.
- Nie bardziej niż ty, co? - zaśmiał się mój brat. - Em, będzie dobrze, zobaczysz – uśmiechnął się i pocałował mnie w skroń.
- Żałuję, że rodzice nie mogą tego zobaczyć – powiedziałam cicho.
- Zobaczą to, zobaczą – cmoknął mnie w czoło.
Nagle rozległ się dźwięk „Marszu Mendelsona”, a moje serce mało co nie wyskoczyło z piersi. Ujęłam Karola pod rękę i idąc w takt muzyki, przeszliśmy przez cały kościół, gdzie przy ołtarzu czekał już na nas ksiądz oraz Grzesiek i Piotrek z Iwoną, którzy robili za naszych świadków. Brunet uśmiechnął się do mnie lekko, a mnie to od razu dodało otuchy, a jakiekolwiek obawy, czy przejęcie odeszło w zapomnienie.
Kiedy wypowiadaliśmy słowa przysięgi, oczu nie spuszczałam z oczu Grześka; podobnie było z nim. Mimo że słowa były powtarzane, płynęły prosto z serca.
Po mszy wyszliśmy z kościoła, a zaproszeni goście rzucali rozweseleni ryżem, czemu jeszcze towarzyszyły krzyki dzieci. Potem przez godzinę czekaliśmy aż wszyscy zaproszeni złożą nam życzenia i pojechaliśmy na salę.
Jak na młodą parę przystało, zostaliśmy przywitani chlebem i solą, a przez próg zostałam wniesiona na rękach Grześka. Wszyscy przy lampce szampana zaśpiewali nam „sto lat”, a później zasiedliśmy do obiadu. Po obiedzie, jak to zwykle bywa na weselach, polało się wódki do kieliszków, a po pewnej chwili na parkiecie pojawiliśmy się my z Grześkiem i zaprezentowaliśmy pierwszy taniec tego wesela. Piosenka, do której tańczyliśmy, to „Przetańczyć z tobą chcę całą noc”. Środkowy wpadł na pomysł, żeby zatańczyć do piosenki, przy której tańczyliśmy swój pierwszy wspólny taniec. Strasznie spodobał mi się ten pomysł, więc od razu się zgodziłam. Na parkiet wkroczyli po pewnej chwili inni goście, więc wesele zaczęło się rozkręcać.
Do godziny dwudziestej trzeciej miałam zaliczone tańce z wszystkimi siatkarzami, wujkami, czy to moimi, czy mojego męża oraz swoim bratem, trenerami Resovi i reprezentacji oraz ze sztabami klubu i reprezentacji, również. Klapnęłam zmęczona na krzesło i pociągnęłam łyk soku, którego nalała mi Iwona. Nie zdążyłyśmy zamienić nawet słowa, ponieważ przyleciał Piter i zabrał Iwonkę na parkiet. Jak mogłam się spodziewać, panna młoda sama zostać nie może, więc w mig pojawił się obok mnie Kurek razem z Kubiakiem i zaczęliśmy rozmowę.
Kiedy wybiła północ na salę został wprowadzony tort, który wspólnie z Grześkiem pokroiliśmy, a potem zaczęły się oczepiny. Nie wiem, jak to się stało, ale Igła je prowadził, a osobom z orkiestry nie dał dojść do słowa. Także, oczepiny prowadzone przez Krzysztofa Ignaczaka równały się temu, że było cztery razy więcej śmiechu niż przy oczepinach normalnych.
Kiedy zakończyły się oczepiny, na parkiecie znowu zrobiło się tłoczno i tanecznie. Około godziny trzeciej nad ranem wreszcie zdecydowaliśmy się z Grześkiem opuścić naszych gości i wrócić do mojego rodzinnego domu.
Zostałam przeniesiona przez kolejny próg, ale w tym razem tak szybko moje nogi nie dotknęły ziemi.
- Weszłabym sama – zaśmiałam się, kiedy siatkarz niósł mnie na górę po schodach.
- Wiem – uśmiechnął się i cmoknął mnie w skroń, a po chwili już otwierał drzwi pokoju. Nie zapalił światła, ale mrok rozświetlały pozapalane świeczki o przyjemnym zapachu zielonych jabłek; dopiero po chwili patrzenia na przygotowany pokój, moje, już bose stopy, dotknęły ziemnej podłogi.
- Ślicznie – skomentowałam z uśmiechem i zarzuciłam ręce na szyję Grześka, przy czym uważnie spoglądałam mu w oczy.
- Pani Kosok – uśmiechnął się Grzesiek przyciągając mnie bliżej siebie. - Emilia Kosok, pasuje perfekcyjnie – musnął nosem mój nos, a po chwili dotknął wargami moich ust.
Ręce środkowego powędrowały na moje plecy, a po chwili usłyszałam:
- Oczywiście zamka w tej sukience mieć nie mogłaś...
Zaczęłam się głośno śmiać i dotknęłam poluzowanego już krawatu pana młodego, którego po chwili już nie było, ponieważ wylądował w jednym z kątów pokoju. Z rozwiązaniem gorsetu Grzesiu miał mały problem, co tylko wywoływało mój śmiech, kiedy czasem zaklął pod nosem przeklinając gorsety. Kiedy wreszcie gorset został rozwiązany, poczułam niemałą ulgę. Mogłam głębiej odetchnąć, co przyjęłam z zadowoleniem.
Podobnie jak krawat, gorset wylądował na podłodze, a nasze usta złączyły się w namiętnym, gorącym i długim pocałunku...
Ten, resztę sobie każdy dopowie i wyobrazi sam xD
Ma ktoś może zdjęcia Grzesia w garniturze? (o ile takowe w ogóle istnieje xD) Jeśli tak, to bardzo proszę o podesłanie :D
Miłego wieczoru, nocy, no i jutrzejszego poniedziałku ;*
poziomkowa.
Świetny rozdział, szkoda że taki krótki !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBuziaczki :*
Ciesze się, że Ci się spodobał :D Krótki? xD Wydawało mi się, że odpowiednia długość, tak jak były kiedyś xD
UsuńBuziaczki ;*
Wreszcie się doczekałam tego na co czekałam od samego początku. Piękny ślub już czekam na kolejny rozdział. Zapraszam do mnie boobojeczujemytosamo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHah :D To jutro albo pojutrze ;)
UsuńNo nie źle chciałabym zobaczyć minę Grześka gdy zobaczył Emilkę w sukni :) Oczepiny prowadzone przez Igłę to jest coś. Śmich śmiechem ale on to potrafi rozbawić towarzystwo. Oby im teraz było tylko lepiej.
OdpowiedzUsuń:) prawdziwy Igła :D zobaczymy ;p
UsuńNo kochana świetny rozdział . Już wyobrażam sobie oczepiny w stylu Krzysztofa Ignaczaka :) Zapewnie każda z nas chciałaby mieć takie :). Dopiero co skończyłam nadrabiac tamtejszy rozdział a tu nowy hahhaha :) Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobał ;D Hah, to by było genialne :D a widzisz, taki prezencik, haha xD Pozdrawiam również :)
UsuńMegaa!! :D
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że już dzisiaj będzie o ślubie !
DZIĘKUJĘ MEGA ZASKOCZENIE
JAK ZWYKLE GENIALNY
Cieszę się, że Ci się spodobało :D
UsuńNie masz za co dziękować ;)
W końcu doczekałam się tego rozdziału :) Był świetny z resztą jak wszystkie :) A kiedy mogę się spodziewać następnego rozdziału :P
OdpowiedzUsuńHehe :D Cieszę się, że Ci się spodobał ;D Postaram się jutro, ale nic nie obiecuję ;p
UsuńSzybko, doszło do opisania ślubu, ale to dobrze :)
OdpowiedzUsuńZbyszek żonaty, Grzesiek żonaty. To jeszcze nam Piotrek został :D
A co do zdjęcia Kosoka w garniturze to ciężko.Zawsze możesz zrobić print screena z wigilii Resovii. Bo tam bajecznie Grzegorz wyglądał :D
Pozdrawiam cieplutko i dobrej nocy :*
:)
UsuńHaha, taak :D
Też o tym myślałam, ale nie jest tam, że tak powiem ustawiony, tak że widać go całego xD Wyglądał niesamowicie, i jeszcze ten zarost *,* haha, kurde, jak jakas hotka pieprzona xD
Pozdrawiam również i dziękuję ;*
Kiedy będą małe Kosoczki? :D
OdpowiedzUsuńProponuję od razu bliźniaków xDD
Hahaha, może od razu trojaczki, co Ty na to? xD
UsuńJak już wczoraj napisałaś "do jutra" to wiedziałam że coś się święci! :D I dobrze, bardzo dobrze... ;)
OdpowiedzUsuńJaki cudowny rozdział, jaki cudowny ślub, wesele, wszystko tak bardzo cudowne!
tak jakoś mi się zdaje że owe zdjęcie chyba jest, bo CHYBA kiedyś widziałam, albo sama sobie go w głowie wyobraźiłam, co jest bardzoooo prawdopodobne! hahahhahah xd
Klaudia :)
Haha :D
UsuńCiesze się, że Ci się spodobało :D hahaha :D
http://www.assecoresovia.pl/gfx/resovia/pl/default_aktualnosci/1/1557/1/1392747009.jpg
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;D
UsuńGenialne po prostu G-E-N-I-A-L-N-E.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Ja chce małe Kosiątka :)
Cieszę się, że Ci się podoba :D
UsuńNie masz za co ;p
Zobaczymy, co da się zrobić :)
mozesz screena zrobic ewentualnie z https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=O7hT9_YSoY4
OdpowiedzUsuńdzięki! ;)
Usuńhttp://bi.gazeta.pl/im/b4/bc/e7/z15187124Q.jpg
OdpowiedzUsuńdzięki! :)
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=WyV_bYpd6Bk&feature=player_embedded ;3333
OdpowiedzUsuńtu Grzesiu bez garnituru xD ale jego miny są tutaj prze genialne :D dzięki ;p
UsuńUlala teraz czas na male kosaczontka
OdpowiedzUsuńZobaczymy :)
UsuńJak mi ię to podoba no po prostu masakra . więcej chcę ich upojną noc też chcę ;D
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to :D Hahaha, oj uwierz, nie chcesz tego czytać, gdybym w ogóle to nabazgrała xD
UsuńNo i w końcu długo oczekiwany ślub <3 Szkoda, ze tak krótko opisałaś, ale i tak rozdział swietny. Fakt, że Zbyszek i Gośka wzięli ślub, to mnie nieźle zaskoczył :O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
P.S.
Zostałaś nominowana do LBA (http://volleyball-and-love.blogspot.com/2013/12/lba.html)
:D Tak jakoś mi wyszło xD Cieszę się, że Ci się spodobał ;D To je Zbysław i Małgorzata xD
UsuńPozdrawiam również ;)
Dziekuję! ;)
to jest akurat film: http://vimeo.com/47505868 nie widać Grześka długo, ale jak uważnie się ogląda to się znajdzie : ) 2:28 - po lewej stronie ( tj.pod ścianą) , 2:58 - przy stole, 3:37 - tańczy poleczkę ;D No i jest cały czas w garniaku .
OdpowiedzUsuńjejku, dziekuję Ci bardzo! :D kiedyś znalazłam ten filmik, a później go przesiałam i nie mogłam znaleźć! DZIEKI WIELKIE! :D
UsuńNa ten ślub to od początku bliższych relacji Kosy z Em czekałam;) Bo ślubu Zibiego to się jeszcze nie spodziewałam ;) To teraz czekać na kosiątka ;D
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to przeczytałam dzisiaj całe Twoje poprzednie opowiadanie;) Bardzo przyjemnie się czytało;> W moim przypadku lektura na 3.5h. Żałuję, że tak późno tam trafiłam.;p
Pozdrawiam;*
:) A widzisz, poziomkowa czasem potrafi zaskoczyć xD
UsuńTo poprzednie?! Jejku, przepraszam za nie! Ono jest beznadziejne... Żałujesz, ze tak późno?! Ty nie wiesz, co mówisz.. Ono jest naprawdę beznadziejne i to tak totalnie..
Pozdrawiam również ;*
Co ty gadasz?? ;o Fajne było;)
UsuńPrawdę mówię :D Nie, w ogóle masa błędów, dziwne długości rozdziałów, takie to to jakieś było dziwne...
UsuńWeź... Chciałabym zagościć na takic oczepinach. :D Proszę o dłuże rozdziały! :*
OdpowiedzUsuńHehe :) Zobaczę, co da się zrobić ;)
Usuńw ktorym rozdziale byl 1 taniec?
OdpowiedzUsuńW piętnastce ;) na imprezie urodzinowej Kurasia ;)
UsuńTo samo zdjecie chcialan przeslac co kolezanka wyzej.
OdpowiedzUsuńPowiem, ze genialny, ale to jakos malo i nie oddaje tego co czuje.
Pozdrawiam serdecznie pytajac czy list doszedl bo dwa razy byl cofniety.
Pozdrawiam
;p
UsuńCieszę się, że mimo wszystko Ci się spodobał ;D
Pozdrawiam również odpowiadając, iż dzisiaj nie byłam w skrzynce, ale jutro pójdę i dam znać ;)
to ich wszystkich Zbychu zadziwił ^^
OdpowiedzUsuńślub, wesele z siatkarzami - marzenie <3
a jak xD
Usuńpiękne marzenie ♥
aaaa piękneee aż sie wzruszyłam serio :D :D cudne takie wesele zwłasza z siatkarzami marzenieee a tak przy okazji zatkało mnie jak zibi z gośką powiedzieli ze wzieli ślub normalnie odjeło mi mowe ale niech bd szczęśliwi :D
OdpowiedzUsuńhttp://www.google.pl/imgres?client=firefox-a&hs=33Q&sa=X&rls=org.mozilla:pl:official&biw=1280&bih=848&tbm=isch&tbnid=PIBd1odKMkDVXM:&imgrefurl=http://www.ciacha.net/ciacha/0,86990.html%3Ftag%3Dasseco%2Bresovia%2Brzesz%25F3w&docid=HfzHFtJ7K_IiYM&imgurl=http://bi.gazeta.pl/im/b4/bc/e7/z15187124Q,Siatkarze-Resovii-na-wigilijnej-kolacji.jpg&w=620&h=369&ei=WOHBUo6vDubJygPU9YDQDA&zoom=1&ved=1t:3588,r:23,s:0,i:159&iact=rc&page=2&tbnh=158&tbnw=266&start=20&ndsp=26&tx=104&ty=87 akurat z wesela Kinga:D
:D zaskoczyli wszystkich xD
UsuńTo jest zdjęcie z Wigilii :D ale dziękuję za fatygę! :D
slub! *.* wiesz, ze Cie uwielbiam? A moze z tego pozniej powstałoby małe Kosiątko? ^^ jak ja sie cieszę tylko teraz Kosa juz zaobrączkowany haha xd ciekawe czy Ala złapała bukiet ;) a Pit krawat? Fajnie ze sa po slubie ;D cos mi sie wydaje ze Zibi i Goska nie będą długo szczęsliwi i ktos im w tym zaszkodzi ;D to pozycz i jednymi drugim Nowozencom szczęscia na nowej drodze zycia ;D udanego Sylwestra i oby ten 2014 był duzo lepszy niz 13 ;)/pozdrawiam, bobru
OdpowiedzUsuń:D daj spokój, wcale nie mnie uwielbiasz! Może, kto wie... xD haha :D przekonamy się, co z tym Zbysławem i Małgorzatą :D haha :D dziękuję Ci bardzo! ;) pozdrawiam również :)
Usuń