-
Nie wierzę – odparł mężczyzna podtrzymując mnie za rękę. -
Emilia Sławska we własnej osobie – uśmiechnął się szeroko. -
Tylko w rudych włosach – zaśmiał się cicho.
- Adrian Pietrzak – uśmiechnęłam się również po wypowiedzeniu imienia i nazwiska mojej wielkiej miłości ze szkolnych lat.
- Co ty tu robisz? - zapytał puszczając moją rękę. - O ile wiem, to już nie mieszkasz w Wałbrzychu..
- Wpadłam na chwilę – odparłam uśmiechając się. - A ty, ciągle tutaj? - spytałam nie spuszczając z niego wzroku. W ogóle się nie zmienił. Te same zielone oczy, kilka piegów na twarzy, blond czupryna. Tylko, że teraz zamiast w podartych spodni i zwykłego podkoszulka miał na sobie dopasowany, czarny płaszcz, szalik oraz skórzane rękawiczki.
- W zasadzie, to tak – odpowiedział ciągle się uśmiechając. - Może pójdziemy na gorącą czekoladę? - zapytał. - Mam nadzieję, że ciągle ją uwielbiasz.
- W tej sprawie nic się nie zmieniło – oznajmiłam.
Ruszyliśmy do naszej, starej ulubionej knajpki, która znajdowała się kilka metrów dalej.
- To, co u ciebie? - spytał. - Słyszałem, że poszłaś w fotografię.
Kiwnęłam głową.
- Pracuję jako fotograf Asseco Resovii, klub, w którym gra Krzysiek – wyjaśniłam.
- No to gratuluję – uśmiechnął się i otworzył drzwi, przez które weszłam.
Uśmiechnęłam się szeroko czując ciepłe powietrze i zapach gorącej czekolady. Tak samo jak kilka lat temu.
- A Ty, co robisz? - zapytałam, kiedy już usadowiłam się na jednym z krzeseł przy stoliku.
- Otworzyłem własną firmę deweloperską – odpowiedział ściągając rękawiczki. Na jego palcu widniała klasyczna, złota obrączka.
- Znam ją? - zapytałam szczerząc się i wskazując na jego palec.
- Raczej nie – oznajmił z uśmiechem i zajął miejsce naprzeciw mnie. - Alina jest ze Szczecina.
- Aaa... - uśmiechnęłam się.
- A ty, związana jesteś z kimś, bo obrączki nie widzę?
- Nie – odparłam tylko z lekkim uśmiechem.
- Co dla państwa? - zapytała kelnerka, która nagle pojawiła się przy naszym stoliku.
- Dwie gorące czekolady z bitą śmietaną – poprosił Adrian, a kelnerka zapisała zamówienie na karteczce, po czym zniknęła z pola naszego widzenia.
- Nie wierzę, ty singielką? - uśmiechnął się.
- A widzisz, zaskakuję – odparłam. - Może to przez ten kolor? - skrzywiłam się.
- Nieudany eksperyment? - uniósł lewą brew.
- Raczej życzliwa fryzjerka, która pomyliła farby – westchnęłam. - Ale chyba nie będziemy gadać o moich włosach, co? - spytałam. - To, żonę masz, a dzieci? - zmieniłam temat.
- Pierwsze w drodze – oznajmił dumnie.
- To gratuluję – wyszczerzyłam się.
- A dziękuję – odwzajemnił uśmiech.
Zaczęła się rozmowa, a raczej wspominanie przeżytych wspólnie chwil. Śmialiśmy się jak wariaci, dwa razy nawet jedna starsza pani zwróciła nam uwagę mówiąc, że zachowujemy się jak dzieci. Ani mnie, ani Adrianowi wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
Przesiedzieliśmy tak dwie godziny i wypiliśmy po trzy gorące czekolady oraz zjedliśmy po jednym deserze lodowym.
Kiedy wreszcie zorientowałam się, że powinnam wracać do domu, wymieniliśmy się numerami telefonu, Adrian zapłacił nasz rachunek i wyszliśmy na świeże powietrze.
- Gdybyś była, kiedyś w Wałbrzychu, daj znać – uśmiechnął się.
- A ty, gdybyś był w Rzeszowie – wyszczerzyłam się.
- Mam pomysł – powiedział nagle. - Co ty na to, aby zorganizować spotkanie klasowe? - spytał patrząc na mnie uważnie.
- Czemu nie? - odpowiedziałam.
W sumie, był to bardzo dobry pomysł. Chciałam zobaczyć ludzi, z którymi chodziłam do szkoły średniej. Czy się zmienili, a nawet czy niektórzy dorośli. Z nikim nie utrzymywałam kontaktu, ale w notesie miałam zapisane adresy i telefony kolegów i koleżanek z klasy. Trzeba by było tylko sprawdzić, czy wszystko jest aktualne i można organizować spotkanie klasowe.
- Do kiedy zostajesz? - zapytał Adrian.
- Wyjeżdżam jutro w nocy – odpowiedziałam.
- Kurcze – skrzywił się trochę. - Ale zgadamy się jakoś przez telefon albo skaypa, okej? - spytał.
- Jasne – pokiwałam głową. - To do szybkiego zobaczenia – powiedziałam.
- Szybkiego zobaczenia – uśmiechnął się mocno mnie przytulił.
- Fajnie było cię zobaczyć – powiedziałam patrząc mu prosto w zielone tęczówki.
- Ciebie też – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- No, a teraz idź, niech żona nie czeka – wyszczerzyłam się.
- Zadzwonię – obiecał, uśmiechnął się ostatni raz i ruszył przed siebie, a ja w drugą stronę.
Przez całą drogę do domu z mojej twarzy uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Kiedy dotarłam do domu, dostałam niezłą burę od babci, ale wytłumaczyłam jej wszystko i trochę się uspokoiła. Zrobiłam herbatę i zasiadłam ze staruszką w kuchni. Powspominałyśmy trochę moich rodziców, a po dwóch kolejnych godzinach rozmowy, miałam ochotę położyć się tylko i zasnąć. Stało się to bardzo szybko rzeczywistością. Po krótkim prysznicu, opatuliłam się szczelnie kołdrą i zamknęłam oczy. Natychmiast przywitały mnie bramy krainy Morfeusza.
Następny dzień zleciał bardzo szybko. Pogoda, jak to we Wszystkich Świętych, pada, wieje i jakoś tak szarawo. Ludzi na cmentarzu jak zwykle pełno. Gdzieś krzyczy jakieś dziecko, ktoś obok mnie przeklina zapałkę, która zgasła pod wpływem podmuchu wiatru. A jeszcze zupełnie ktoś inny patrzy tępo w nagrobek i nie wierzy w to co widzi. Do tych ostatnich zaliczałam się ja.
Stałam przez dobre dziesięć minut i nic nie mówiłam. Przez głowę przeleciał obraz tego pamiętnego wieczoru dnia dwunastego października.
Siedzę sobie spokojnie z babcią w domu i dyskutujemy na temat jakiegoś przepisu, kiedy do drzwi ktoś puka. Idę otworzyć, a za drzwiami stoją dwaj policjanci ze współczującymi wyrazami twarzy. I już wtedy pojawia się zdanie, który krzyczy ci w głowie: coś musiało się stać!
- O co chodzi? - pytam.
- Możemy wejść? - odpowiada pytaniem na pytanie starszy z policjantów.
- Tak, proszę – mówię i wpuszczam funkcjonariuszy do domu.
- Em, kto przyszedł? - pyta babcia, która wchodzi do przedpokoju i staje jak wryta w ziemię, kiedy widzi mężczyzn ubranych w niebieskie mundury. - O co chodzi? - kolejny raz zadaje pytanie.
- Pani Róża Sławska? - pyta tym razem młodszy mężczyzna.
Babcia kiwa głową.
- Bardzo nam przykro... - zaczął młodszy, ale nie głos uwiązł mu w gardle.
Moje serce przyspieszyło.
- Bardzo nam przykro, ale pani syn i jego żona zginęli w wypadku samochodowym... - dokończa niewyraźnym głosem starszy policjant.
- Co pan wygaduje?! - krzyczę na policjanta. - Moi rodzice są na imprezie urodzinowej – sięgam po telefon i wykręcam numer do mamy.
W oczach pojawiają się łzy, kiedy nikt nie odpowiada, a już kiedy tato nie odbiera telefonu, łzy płynął szybko po policzkach.
Nie, to nie może być prawda, krzyczę w myślach.
- Niech pani zabierze wnuczkę – słyszę głos młodego policjanta.
- Nie, to nie prawda! - krzyczę i opieram się o ścianę, a po sekundzie osuwam się po niej bezsilnie i siadam na podłodze. - Nie prawda – teraz już mój głos traci na sile.
Babcia próbuje podnieść mnie z podłogi, ale odpycham ją. Szybko wstaje i wybiegam na ulicę. Siadam bezwładnie na krawężniku, płaczę, wmawiam sobie, że to niemożliwe, a strumienie deszczu leją się po mojej głowie, placach, ale mam to gdzieś. Moi rodzice... nie żyją.
Z moje gardła wydobywa się głośny szloch, a po chwili czuję mocne ręce, które podnoszą mnie z chodnika.
- Zostaw mnie! - krzyczę i szarpię, ale to na nic. Ręce mojego brata są o wiele silniejsze, a jego ramiona w mgnieniu oka opatulają moją osobę. - Oni...
- Cii... - uspokaja mnie i głaszcze po głowie.
Zaciskam powieki i w duchu proszę, aby jakaś zbłąkana łza nie popłynęła po policzku. Z późniejszych wydarzeń dużo nie pamiętam, ponieważ brałam środki na uspokojenie i środki nasenne, a do tego chodziły jeszcze leki, które musiałam przyjmować, aby przeszczep się nie odrzucił.
- Idziesz? - zapytała babcia dotykając lekko mojego ramienia.
Pokiwałam głową, szepnęłam w stronę grobu „kocham was” i chwyciłam babcię pod ramię, po czym skierowaliśmy się wszyscy (Karol, Anka, Kornelia, Kacper i rodzina Ignaczaków) w stronę zaparkowanych przed cmentarzem aut...
Dobra a teraz tłumaczę dlaczego epizod również dzisiaj :) Kiedyś już Wam wspomniałam o tym, że wygrałam warsztaty dziennikarskie i właśnie jutro na nie wyjeżdżam, a wracam jakoś w piątek w nocy, z czego zbytnio zadowolona nie jestem, bo nie mam zielonego pojęcia czy obejrzę mecz naszych Polaków ;/ Miejmy nadzieję, że tato zdąży mnie przywieść, bo się chyba powieszę na suchej gałęzi... ;p Co do kolejnego epizodu, to pojawi się najprawdopodobniej dopiero w sobotę, bo wątpię, abym po przyjeździe miała jeszcze siłę go tu wrzucać ;p
Co do listów, to zapiszcie sobie gdzieś mój adres, bo będę go musiała stąd usunąć, gdyż niektórzy źle zinterpretowali moje zamiary i mają jakieś wąty...
A, z tego co mi wiadomo, to Zibi kolejny sezon będzie grał we Włoszech w Casa Modena. Wolałabym Go zdecydowanie w Rzeszowie. A Paweł Woicki opuszcza Skrę.
- Adrian Pietrzak – uśmiechnęłam się również po wypowiedzeniu imienia i nazwiska mojej wielkiej miłości ze szkolnych lat.
- Co ty tu robisz? - zapytał puszczając moją rękę. - O ile wiem, to już nie mieszkasz w Wałbrzychu..
- Wpadłam na chwilę – odparłam uśmiechając się. - A ty, ciągle tutaj? - spytałam nie spuszczając z niego wzroku. W ogóle się nie zmienił. Te same zielone oczy, kilka piegów na twarzy, blond czupryna. Tylko, że teraz zamiast w podartych spodni i zwykłego podkoszulka miał na sobie dopasowany, czarny płaszcz, szalik oraz skórzane rękawiczki.
- W zasadzie, to tak – odpowiedział ciągle się uśmiechając. - Może pójdziemy na gorącą czekoladę? - zapytał. - Mam nadzieję, że ciągle ją uwielbiasz.
- W tej sprawie nic się nie zmieniło – oznajmiłam.
Ruszyliśmy do naszej, starej ulubionej knajpki, która znajdowała się kilka metrów dalej.
- To, co u ciebie? - spytał. - Słyszałem, że poszłaś w fotografię.
Kiwnęłam głową.
- Pracuję jako fotograf Asseco Resovii, klub, w którym gra Krzysiek – wyjaśniłam.
- No to gratuluję – uśmiechnął się i otworzył drzwi, przez które weszłam.
Uśmiechnęłam się szeroko czując ciepłe powietrze i zapach gorącej czekolady. Tak samo jak kilka lat temu.
- A Ty, co robisz? - zapytałam, kiedy już usadowiłam się na jednym z krzeseł przy stoliku.
- Otworzyłem własną firmę deweloperską – odpowiedział ściągając rękawiczki. Na jego palcu widniała klasyczna, złota obrączka.
- Znam ją? - zapytałam szczerząc się i wskazując na jego palec.
- Raczej nie – oznajmił z uśmiechem i zajął miejsce naprzeciw mnie. - Alina jest ze Szczecina.
- Aaa... - uśmiechnęłam się.
- A ty, związana jesteś z kimś, bo obrączki nie widzę?
- Nie – odparłam tylko z lekkim uśmiechem.
- Co dla państwa? - zapytała kelnerka, która nagle pojawiła się przy naszym stoliku.
- Dwie gorące czekolady z bitą śmietaną – poprosił Adrian, a kelnerka zapisała zamówienie na karteczce, po czym zniknęła z pola naszego widzenia.
- Nie wierzę, ty singielką? - uśmiechnął się.
- A widzisz, zaskakuję – odparłam. - Może to przez ten kolor? - skrzywiłam się.
- Nieudany eksperyment? - uniósł lewą brew.
- Raczej życzliwa fryzjerka, która pomyliła farby – westchnęłam. - Ale chyba nie będziemy gadać o moich włosach, co? - spytałam. - To, żonę masz, a dzieci? - zmieniłam temat.
- Pierwsze w drodze – oznajmił dumnie.
- To gratuluję – wyszczerzyłam się.
- A dziękuję – odwzajemnił uśmiech.
Zaczęła się rozmowa, a raczej wspominanie przeżytych wspólnie chwil. Śmialiśmy się jak wariaci, dwa razy nawet jedna starsza pani zwróciła nam uwagę mówiąc, że zachowujemy się jak dzieci. Ani mnie, ani Adrianowi wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
Przesiedzieliśmy tak dwie godziny i wypiliśmy po trzy gorące czekolady oraz zjedliśmy po jednym deserze lodowym.
Kiedy wreszcie zorientowałam się, że powinnam wracać do domu, wymieniliśmy się numerami telefonu, Adrian zapłacił nasz rachunek i wyszliśmy na świeże powietrze.
- Gdybyś była, kiedyś w Wałbrzychu, daj znać – uśmiechnął się.
- A ty, gdybyś był w Rzeszowie – wyszczerzyłam się.
- Mam pomysł – powiedział nagle. - Co ty na to, aby zorganizować spotkanie klasowe? - spytał patrząc na mnie uważnie.
- Czemu nie? - odpowiedziałam.
W sumie, był to bardzo dobry pomysł. Chciałam zobaczyć ludzi, z którymi chodziłam do szkoły średniej. Czy się zmienili, a nawet czy niektórzy dorośli. Z nikim nie utrzymywałam kontaktu, ale w notesie miałam zapisane adresy i telefony kolegów i koleżanek z klasy. Trzeba by było tylko sprawdzić, czy wszystko jest aktualne i można organizować spotkanie klasowe.
- Do kiedy zostajesz? - zapytał Adrian.
- Wyjeżdżam jutro w nocy – odpowiedziałam.
- Kurcze – skrzywił się trochę. - Ale zgadamy się jakoś przez telefon albo skaypa, okej? - spytał.
- Jasne – pokiwałam głową. - To do szybkiego zobaczenia – powiedziałam.
- Szybkiego zobaczenia – uśmiechnął się mocno mnie przytulił.
- Fajnie było cię zobaczyć – powiedziałam patrząc mu prosto w zielone tęczówki.
- Ciebie też – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- No, a teraz idź, niech żona nie czeka – wyszczerzyłam się.
- Zadzwonię – obiecał, uśmiechnął się ostatni raz i ruszył przed siebie, a ja w drugą stronę.
Przez całą drogę do domu z mojej twarzy uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Kiedy dotarłam do domu, dostałam niezłą burę od babci, ale wytłumaczyłam jej wszystko i trochę się uspokoiła. Zrobiłam herbatę i zasiadłam ze staruszką w kuchni. Powspominałyśmy trochę moich rodziców, a po dwóch kolejnych godzinach rozmowy, miałam ochotę położyć się tylko i zasnąć. Stało się to bardzo szybko rzeczywistością. Po krótkim prysznicu, opatuliłam się szczelnie kołdrą i zamknęłam oczy. Natychmiast przywitały mnie bramy krainy Morfeusza.
Następny dzień zleciał bardzo szybko. Pogoda, jak to we Wszystkich Świętych, pada, wieje i jakoś tak szarawo. Ludzi na cmentarzu jak zwykle pełno. Gdzieś krzyczy jakieś dziecko, ktoś obok mnie przeklina zapałkę, która zgasła pod wpływem podmuchu wiatru. A jeszcze zupełnie ktoś inny patrzy tępo w nagrobek i nie wierzy w to co widzi. Do tych ostatnich zaliczałam się ja.
Stałam przez dobre dziesięć minut i nic nie mówiłam. Przez głowę przeleciał obraz tego pamiętnego wieczoru dnia dwunastego października.
Siedzę sobie spokojnie z babcią w domu i dyskutujemy na temat jakiegoś przepisu, kiedy do drzwi ktoś puka. Idę otworzyć, a za drzwiami stoją dwaj policjanci ze współczującymi wyrazami twarzy. I już wtedy pojawia się zdanie, który krzyczy ci w głowie: coś musiało się stać!
- O co chodzi? - pytam.
- Możemy wejść? - odpowiada pytaniem na pytanie starszy z policjantów.
- Tak, proszę – mówię i wpuszczam funkcjonariuszy do domu.
- Em, kto przyszedł? - pyta babcia, która wchodzi do przedpokoju i staje jak wryta w ziemię, kiedy widzi mężczyzn ubranych w niebieskie mundury. - O co chodzi? - kolejny raz zadaje pytanie.
- Pani Róża Sławska? - pyta tym razem młodszy mężczyzna.
Babcia kiwa głową.
- Bardzo nam przykro... - zaczął młodszy, ale nie głos uwiązł mu w gardle.
Moje serce przyspieszyło.
- Bardzo nam przykro, ale pani syn i jego żona zginęli w wypadku samochodowym... - dokończa niewyraźnym głosem starszy policjant.
- Co pan wygaduje?! - krzyczę na policjanta. - Moi rodzice są na imprezie urodzinowej – sięgam po telefon i wykręcam numer do mamy.
W oczach pojawiają się łzy, kiedy nikt nie odpowiada, a już kiedy tato nie odbiera telefonu, łzy płynął szybko po policzkach.
Nie, to nie może być prawda, krzyczę w myślach.
- Niech pani zabierze wnuczkę – słyszę głos młodego policjanta.
- Nie, to nie prawda! - krzyczę i opieram się o ścianę, a po sekundzie osuwam się po niej bezsilnie i siadam na podłodze. - Nie prawda – teraz już mój głos traci na sile.
Babcia próbuje podnieść mnie z podłogi, ale odpycham ją. Szybko wstaje i wybiegam na ulicę. Siadam bezwładnie na krawężniku, płaczę, wmawiam sobie, że to niemożliwe, a strumienie deszczu leją się po mojej głowie, placach, ale mam to gdzieś. Moi rodzice... nie żyją.
Z moje gardła wydobywa się głośny szloch, a po chwili czuję mocne ręce, które podnoszą mnie z chodnika.
- Zostaw mnie! - krzyczę i szarpię, ale to na nic. Ręce mojego brata są o wiele silniejsze, a jego ramiona w mgnieniu oka opatulają moją osobę. - Oni...
- Cii... - uspokaja mnie i głaszcze po głowie.
Zaciskam powieki i w duchu proszę, aby jakaś zbłąkana łza nie popłynęła po policzku. Z późniejszych wydarzeń dużo nie pamiętam, ponieważ brałam środki na uspokojenie i środki nasenne, a do tego chodziły jeszcze leki, które musiałam przyjmować, aby przeszczep się nie odrzucił.
- Idziesz? - zapytała babcia dotykając lekko mojego ramienia.
Pokiwałam głową, szepnęłam w stronę grobu „kocham was” i chwyciłam babcię pod ramię, po czym skierowaliśmy się wszyscy (Karol, Anka, Kornelia, Kacper i rodzina Ignaczaków) w stronę zaparkowanych przed cmentarzem aut...
Dobra a teraz tłumaczę dlaczego epizod również dzisiaj :) Kiedyś już Wam wspomniałam o tym, że wygrałam warsztaty dziennikarskie i właśnie jutro na nie wyjeżdżam, a wracam jakoś w piątek w nocy, z czego zbytnio zadowolona nie jestem, bo nie mam zielonego pojęcia czy obejrzę mecz naszych Polaków ;/ Miejmy nadzieję, że tato zdąży mnie przywieść, bo się chyba powieszę na suchej gałęzi... ;p Co do kolejnego epizodu, to pojawi się najprawdopodobniej dopiero w sobotę, bo wątpię, abym po przyjeździe miała jeszcze siłę go tu wrzucać ;p
Co do listów, to zapiszcie sobie gdzieś mój adres, bo będę go musiała stąd usunąć, gdyż niektórzy źle zinterpretowali moje zamiary i mają jakieś wąty...
A, z tego co mi wiadomo, to Zibi kolejny sezon będzie grał we Włoszech w Casa Modena. Wolałabym Go zdecydowanie w Rzeszowie. A Paweł Woicki opuszcza Skrę.
To co, ja
Wam życzę, aby szybko zleciały te dni, które zostały do
pierwszego meczu Polaków na LŚ ;D Podejrzewam, że każdy z Was
żyje „oby do piątku!” ;D Więc, oby szybko zleciało ;)
Was zostawiam z takim epizodem, komentowaniem i Grzegorzem oraz Jego uśmiechem, przez który miękną mi kolana... ;D
poziomkowa ;*
https://www.facebook.com/poziomkowa.opowiesci
Was zostawiam z takim epizodem, komentowaniem i Grzegorzem oraz Jego uśmiechem, przez który miękną mi kolana... ;D
poziomkowa ;*
https://www.facebook.com/poziomkowa.opowiesci
Pierwsza? :D
OdpowiedzUsuńTo teraz kontynuję :d
UsuńW tym epizodzie duzo sie wydarzylo, poczatek wesoly, natomias koniec smutny.
W takim razie czekam do soboty! ;)
A zdjecie Grzeska... brak słów.
Pozdrawiam :3
Pierwsza, pierwsza ;p
Usuń;D
Pozdrawiam również :)
cuudo cuudo cuudo <3
OdpowiedzUsuńcieszę sie, że Ci sie podoba ;D
UsuńSuper rozdział ;-)
OdpowiedzUsuńcieszę sie, że Ci sie spodobał ;D
UsuńOoo tyle czekać na nstępny rozdział? to będą męki, tak samo jak czekanie na pierwszy mecz, który też nie wiem czy będę miała jak oglądać:( ale trzymam kciuki, zżeby i u Ciebie i u mnie dobrze się ułożyło i żebyśmy obie mogły oglądać meczyk;D pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale obiecuję, że Wam to wynagrodzę ;D To ja też trzymam kciuki! ;D pozdrawiam również ;)
UsuńHmm... Adrian... Spotkanie, którego nikt się nie spodziewał. :) Na końcu zrobiło się smutno... :(
OdpowiedzUsuńCzekam do soboty, a Tobie życzę udanych warsztatów ;p
A i jeszcze... Nie zabijaj się, jeżeli nie zobaczysz meczu siatkarzy... Bo kto będzie pisał tego światnego bloga?? ^^
Zapraszam do siebie:
milosc-mimo-wszystko.blogspot.com
lub:
my-love-volleyball.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
;)
UsuńA dziękuję ;)
Haha, powiedzmy, że mnie przekonałaś ;p
pozdrawiam również ;*
Gratuluję warsztatów i świetnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńJa niestety jestem przez cały weekend poza domem, więc nie mam szansy obejrzeć zmagań 'na żywo'. Mam nadzieje, że Tobie się uda :)
Pozdrawiam i do zobaczenia ;*
Dziękuję i cieszę się, że Ci się spodobał ;D
UsuńWspółczuję.. Dzięki ;)
Pozdrawiam również i do zobaczenia ;*
Alina jest ze Szczecina - ale ci się zrymowało. :)
OdpowiedzUsuńfajnie, że spotkała swoją szkolną miłość, wiesz, już myślałam, że tam w Rzeszowie Grzesiek może zacząć być zazdrosny, ale jak się okazało, facet ma żonę i dziecko - będzie trzymał ręce od Emi z daleka, chyba. :)
ze szklistymi oczami czytałam ostatnie akapity rozdziału. :( to najgorsze, że ukochane osoby odchodzą. :<
życzę udanych warsztatów. :P
pozdrawiam :*
Żyję chwilą.
Ja dzisiaj dopiero w szkole jak analizowałam ten dzisiejszy rozdział, to na to wpadłam :)
Usuń:)
dziękuję ;p
pozdrawiam również ;*
jak zawsze fajny czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
cieszę się, że Ci się spodobał ;D
UsuńPozdrawiam również ;p
Cóż za niespodziewane spotkanie nie spodziewałam się,na koniec trochę smutno ale ogólnie cudny rozdział;) życzę udanych warsztatów, ja juz nie mogę się doczekać w piątek rano kilka godzin pociągiem i nareszcie długo wyczekany mecz;) czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Cieszę się, że Ci się spodobał ;D Dziękuję ;) No to w takim razie miłej podróży pociągiem ;p
Usuńpozdrawiam również ;)
no tego to ja się nie spodziewałam! nawet Bartmana obstawiałam, że będzie śledził Em. a tu dawna miłość.. ale żonaty, to się nie liczy! ;)i będzie impreza klasowa! ładnie! a na takich imprezach się dzieje, oj dzieje... ;p
OdpowiedzUsuńkońcówka smutna, melancholijna.. ale wspaniała. jak zawsze! ;)
znowu nie ma Grzesia... smutam ;C ale zdjęcie zajekurdebiste! <3 życzę udanych warsztatów i trzymam kciuki za rajdowe wcielenie Twojego taty ;) musi zdążyć, mecz rzecz święta! ;p
pozdrawiam, Duśka ;*
:)
UsuńCieszę się, że Ci się spodobała ;D
Za to, że nie było Grzesia dostaliście moją tapetę telefoniczną ;p Dzięki ;D Dokładnie, rzecz święta! ;p
Pozdrawiam również ;*
Dzisiejszy epizod idealnie pasuje do dzisiejszego dnia. Jak pewnie większość wie, dzisiaj przypada rocznica śmierci Agaty Mróz:( A teraz ciekawostka:D Dzisiaj moja Mama kupiła jak zawsze Tele Tydzień. Wzięłam go do swojego pokoju, żeby go przeczytać. Chwilę później przyszedł mój młodszy brat (8 lat) i zaczął go przeglądać. Nagle mówi (a wręcz krzyczy) -O! Siatkarze! - naturalnie od razu do niego podbiegłam, zagrałam gazetę i "wyprosiłam" z pokoju. Patrzę, a tam artykuł o naszych Siatkarzach, praktycznie na całą stronę (no oczywiście o piłkarzach też musiało u dołu być, bo przecież piłka nożna to nasz sport narodowy;/) pt. "Znowu będzie złoto?" Zdjęcie jest cudowne :D Grzesiek wyszedł tu całkowicie nie podobny do wizerunku, do którego byłam przyzwyczajona. No i oczywiście życzę powodzenia na warsztatach dziennikarskich ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńWiem, ale byłam tak zamotana, ze zapisałam wpisać to do posta... ;/ Ja widziałam w starym jakiś krótki artykuł ;p No to jak Tele Tydzień, to po warsztatach lecę do babci, bo ona zawsze tę gazetę kupuje ;D Dzięki ;) Pozdrawiam również ;*
UsuńŻonaty, nie liczy się. Na początku wesoło, potem smutno. eh.
OdpowiedzUsuń;)
Usuńcudowny, mimo tej smutnej atmosfery na końcu epizodu,ale no cóż takie już bywają święta zmarłych i ich atmosfera ;) Czekam na następny epizod z niecierpliwością i gratuluję wygranej w tym konkursie ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Ci się spodobał ;D Dzięki ;)
Usuńzgadłam,zgadłam,zgadłam ! że to dawna miłość Emilki ;D
OdpowiedzUsuńsmutny rozdział ale i smutna tematyka... każdy kto traci kogoś bardzo bliskiego nie zareagowałby inaczej niż Em.
jakoś musimy przetrwać ten czas do soboty. rozpieściłaś nas, nie powiem tym częstym dodawaniem rozdziałów ;D
na suchej gałęzi ? dziewczyno gdzie ty chcesz takiej szukać ;p u mnie same mokre -.-
:)
Usuńwynagrodzę Wam to, może jakimś krótkim maratonem? ;p
no w sumie u mnie też same mokre ;/
Zaskakujące :) i oczywiście świetne :)
OdpowiedzUsuńUdanego pobytu na warsztatach :)
Jak znajdziesz trochę czasu to zajrzyj: http://pasio-passione.blogspot.com/ :)
Cieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńDzięki :)
tylko nie usuwaj za szybko bo muszę sobie zapisać ten Twój adres:)
OdpowiedzUsuńno masz szczęście że to tylko jeden mecz, przecież będzie jeszcze drugi w niedzielę, więc nie ma co się smucić! a warsztaty zawsze spoko;) powodzenia!
hehehe, nie wiedziałam że ze swoją była miłościa można się tak świetnie bawić XD
niestety ja muszę przejść "byle do piątku" przez wyboistą drogę, która składa się z mnóstwa sprawdzianów, kartkówek i wgl- szkoła;/ dobrze przynajmniej że potem, w trakcie meczu będzie wszystko z głowy!
pozdrawiam
(i tak wgl, wpadnij i zobacz jaki mam zarąbisty szablon na blogu XD http://siatkowkatonietylkosport.blogspot.com/ sorry, że się tak reklamuję i chwalę jak małe dziecko, ale przyznaj- szablon ładny, nie?:D)
okej, okej ;)
Usuńdziękuję! ;p
:)
No to współczuję... No to miłej nauki! ;)
pozdrawiam również :)
a no ;D
oj szkoda ze wyjeżdżasz ale super że wygrałaś te warszaty :D
OdpowiedzUsuńoj szkoda ze Zibi idzie do Włoszech. Byle do piątku ♥ Kinga
ale wracam, na sto procent ;D
UsuńNo, zdecydowanie wolałabym Go w pasiaku i w Rzeszowie.
Fascynujace troche smutasne pod koniec ale sie nie dziwie bo stracic dwie osoby ktore sie tak bardzo kocha to jest to okropne. Fajnie ze Em spotkala swoja dawna milosc.
OdpowiedzUsuńGratulacje ze wygralas te warsztaty napewno przydadza sie na przyszlosc.
lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com
Pozdrawiam i do piatku :**
;)
UsuńDzięki ;)
Pozdrawiam również ;*
Wszystkich Świętych? Nie wiem czy jest osoba, która lubi ten dzień... Daje on dużo do myślenia. Myślenia o tych, którzy odeszli i nigdy nie wrócą do nas... Co najwyżej to my możemy dołączyć do nich.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem drugiego rozgrywającego w Skrze! ;)
Udanego wyjazdu! :*
Taa... taki dzień zadumy...
UsuńNo ja też! ;)
Dziękuję! ;*
Moje przypuszczenia się nie sprawdziły co do osobnika z zielonymi tęczówkami.
OdpowiedzUsuńRozdział troszkę smutny, nawet łzy w oczach miałam czytając go, ale świetny.
Pozdrawiam.
Ps. Niech ten piątek przyjdzie jak najszybciej, bo mam dość tej całej nauki, cały tydzień zawalony sprawdzianami z których ocena w dużej mierze zaważy o tej ocenie końcowej.
;) Cieszę się, że Ci się podobał ;D
UsuńPozdrawiam również :)
Życzę Ci żebyś wszystko zdała na pięć i miłej nauki! ;p
Uuuu... Miłość z szkolnych lat. Ten już ma żonę, dziecko w drodze, a nasza Em? Nie ma nic z tych wymienionych rzeczy, w sumie to osób. Ale jeszcze trochę, a będzie z okrągłym brzuszkiem chodzić. ^_^ Tylko jeszcze kandydata, który ją zapłodni, musi znaleźć, a na pewno nie będzie musiała daleko szukać, i będzie git majonez! ;p
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału jak zwykle super! ;)
Pozdrawiam ciepło
Patricia ;*
http://bo-w-oczach-tkwi-sila-duszy.blogspot.com/
;) Haha ;D
UsuńCieszę się, że Ci sie spodobał ;D
Pozdrawiam również ;*
Ej, na prawdę świetne. :) Podoba mi się wątek miłości sprzed lat, to może być na prawdę ciekawe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na http://trzeci-wymiar1990.blogspot.com/
Ciesze się bardzo ;D
UsuńPozdrawiam również :)
OH, DOPIERO W SOBOTĘ ? :d.
OdpowiedzUsuńNO NIC POCZEKAM : )
POZDRAWIAM, MAJA :)
A no ;p
UsuńPozdrawiam również :)
Liczyłam jednak, że to Jurek z przeszczepioną twarzą :c
OdpowiedzUsuńNo nic, miłość szkolna- nie dla mnie :D
Warsztaty? No to powodzenia, ja miałam pojechac na teatralne, ale niestety wygrały narty :D
pozdrawiam i zapraszam do siebie!
lubiszsiatkowke.blogspot.com
;)
UsuńDzięki ;p
pozdrawiam również :)
Tak, tak, tak ja chce spotkanie klasowe:D Pewnie dużo sę z niego dowiemy o przeszłości Em:D Końcówka smutna, bardzo smutna. Buź;*
OdpowiedzUsuń;)
UsuńBuźki ;*
nie mogę doczekać się kolejnego wpisu tak mnie wciągło a dopiero dwa dni temu znalazłam ten blog i zaczęłam czytać ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się bardzo, że znalazłaś i dołączyłaś do grona Czytelników ;p
UsuńAch te spotkania klasowe :D każdy się zmienia ;)
OdpowiedzUsuńMiłość sprzed lat... szybciej zabiło serce, bo Emilka jest Grześka amen. Ale uspokoiła mnie ta obrączka :D
buźki ;*
Zakręcona ;)
Jeśli będziesz miała chwilę czasu to zapraszam: http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/
;)
Usuńbuźki ;*
świetne to jeest! <3 wciągnełam się bardzo! a tak z ciekawości-w jakim konkursie wygralaś te warsztaty?
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Ci sie podoba ;D Była taka kampania "Nie jesteś wyspą" i sie jakoś udało ;D
UsuńZ tym wieszaniem się na suchej gałęzi to raczej nie jest dobry pomysł :P
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to trochę smutne zakończenie, ale wiadomo, że taki dzień nigdy wesoły nie jest. Fajnie, że spotkała kolegę z klasy po latach. No i liczę na to, że uda im się zorganizować spotkanie klasowe. Czekam na kolejny rozdział. Baw się dobrze, na tych warsztatach, pozdrawiam :)
;)
UsuńA bawiłam sie bardziej niż dobrze! ;D pozdrawiam również :)
Powodzenia na warsztatach.
OdpowiedzUsuńJednak zielonookim nie okazał się Zbynio a stary przyjaciel.
Oj trochę w sumie smutny ten rozdział ,ale po każdej burzy wychodzi piękne słońce.
Zapraszam do siebie niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
A przydało się, dzieki ;p
Usuń;)
Pozdrawiam również :)
Znowu zaległości... Tym razem nie w czytaniu, ale w komentowaniu. Na telefonie nie lubię ;/ Przepraszam :)
OdpowiedzUsuńSmutna końcówka. Pewnie jeszcze nie raz do Emilki będą wracać te wspomnienia. Od nich nie ucieknie. A spotkanie klasowe zapowiada się ciekawie :)))
Zapraszam na nowy rozdział na http://zaslugujesz-na-wiecej.blogspot.com/ pozdrawiam :)
Jeśli możesz mnie informować to bym prosiła :)
Nie masz za co ;)
Usuń:) pozdrawiam również :]
Nie ma problemu ;p
Trafiłam przypadkiem tu i muszę przyznać, że mi się podoba. ; )
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo z tego powodu ;D
UsuńAdrian to ładne imię ^^
OdpowiedzUsuńkońcówka smutna, ale piękna <3
{http://naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com/}
Też mi się podoba ;D
Usuń;)
Zapraszam na nowy blog!
OdpowiedzUsuńOd razu zaznaczam, że nie jest to historia dwóch zakochanych osób. Jest dramaturgia, nie ma co :D Po krótkim prologu ocenisz, czy watro czytać :)
http://przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com/
Twoje opowiadania są świetne.
pozdrawiam, camilla. ;*
Od takich informowań jest zakładka :)
UsuńFajnie, że Ci się podobają ;D
Pozdrawiam również ;*