Kiedy
my z Grześkiem kończyliśmy jeść nasze śniadanie, do restauracji
wkroczyła reszta siatkarzy. Oczywiście cała trójka naszych
przyjaciół, naburmuszona.
- Zbysiu, na czole zostało ci trochę pasty – zaśmiałam się.
- A tobie malinka na szyi – odgryzł się i zajął miejsce.
Zaśmiałam się cicho i wstałam od stołu, podobnie jak Kosa. Po drodze do naszych pokoi zebraliśmy ochrzan od trenera Kowala i od Ogonowskiego również. Czułam się trochę jak w szkole, ale co tam, warto było.
Kosa udał się do swojego pokoju, a ja do swojego. Ubrałam się, a resztę rzeczy spakowałam do torby. Zaścieliłam łóżko, na szczęście Piotr wstał z niego tak zgrabnie, że nigdzie nie było pasty do zębów.
Zamknęłam drzwi, a klucz zostawiłam w zamku, tak jak kazał trener Kowal. Z torbą w ręku doczłapałam do pokoju numer dziewięć. Zapukałam lekko i po tym jak usłyszałam „proszę”, weszłam cicho zostawiając torbę przy drzwiach.
- Mam przepraszać? - zapytałam wchodząc do pokoju, gdzie siedziała cała czwórka moich przyjaciół.
- Zrobisz jakieś dobre ciacho i pójdzie wszystko w niepamięć – uśmiechnął się Igła.
- Każdemu z osobna, oczywiście – dopowiedział Piotrek.
Uśmiechnęłam się i usadowiłam się pomiędzy Grześkiem a Bartmanem.
- A ty się na mnie gniewasz? - zapytałam patrząc na atakującego.
- Tylko to ciasto ma być bez pasty do zębów – zaśmiał się i lekko mnie objął.
- Obiecuję – uśmiechnęłam się.
- To co, żegnamy Gdańsk? - odezwał się libero.
Pokiwaliśmy głowami i razem z naszymi bagażami opuściliśmy pokój numer dziewięć.
Drogę powrotną spędziliśmy głównie na graniu w karty, rozmowie i śmianiu się.
Przez kolejne kilka dni chłopaki biegali na treningi, a ja dostałam od Grześka plan całej jego działki. Miałam sobie rozdzielić mniej więcej, co gdzie będzie rosło i tak dalej. Cieszyłam się, że dał mi wolną rękę. Tylko mój projekt ograniczał się do napisania nazw drzewek, czy roślin. Nie potrafiłam niczego narysować. Moja blokada twórcza, co do malowania trwała od jakiś pięciu lat, od czasu, kiedy umarł dziadek. Nie potrafiłam, tak jak wcześniej, zasiąść w fotelu, wziąć w ręce ołówek oraz szkicownik i po prostu czegoś narysować. Nie mogłam się przełamać.
Pierwszego grudnia odbył się mecz Rzeszowian z Indykpolem w Hali Urania w Olsztynie. Po ciężkim boju Resovia wygrała trzy do dwóch, a MVP spotkania zgarnął Lukas Tichacek.
Cztery dni po meczu pojechałam razem z Piotrkiem do Gdańska. Nie pytajcie jakim cudem zwolnił się z dwóch treningów, bo sama nie wiem, ale ponoć miłość może zdziałać wiele i na tym zakończmy.
Zauważyłam, nie tylko ja, że Piter się zakochał i to ze wzajemnością. Chodził uśmiechnięty od ucha do ucha, we wszystkim widział same pozytywy, a do tego ciągle towarzyszył mu telefon i numer Alki, oczywiście.
W Gdańsku dałam im kilka godzin, aby mogli spędzić je wspólnie, wykręcając się tym, że muszę załatwić jeszcze kilka ważnych spraw. Tak naprawdę nie miałam nic sensownego do roboty, więc kupiłam gorącą kawę z mlekiem, kilka bułek i poszłam na plażę.
Przez te wszystkie dni, a już szczególnie przez te dwie godziny, które spędziłam na karmieniu kaczek i łabędzi, walczyłam ze sobą. Grzesiek był jednocześnie tak blisko, a jednak tak daleko. Był przyjacielem, dobrym przyjacielem, ale ja chciałam czegoś więcej. Nie przeszło mi tak, jak myślałam wcześniej. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Gdybym powiedziała mu co czuję, rozpadłaby się nasza przyjaźń, czego nie chciałam strasznie.
Kiedy tylko jakaś dziewczyna, która wdzięczyła się do niego i ukazywała swoje wdzięki, brała mnie istna febra. Byłam zazdrosna, tyle sama wywnioskowałam. A to doprowadzało mnie do jeszcze większego zamętu w głowie.
Nie wiedziałam kompletnie, co mam robić. Przez ten miesiąc pokochałam go bardziej, niż przez dwa lata Jurka. Dziwne, ale prawdziwe. Właśnie, prawdziwe uczucie. Tylko nie do ujawnienia.
Westchnęłam zrezygnowana i klapnęłam na jakąś ławeczkę.
- Jak kocha, to wróci – usłyszałam głos starszej kobiety, która usiadła obok mnie. Widać było po niej, że wiele w życiu przeszła. Stare łachmany, niebyt czysta buzia.
Uśmiechnęła się lekko.
- Nie o to chodzi – mruknęłam.
- Ale pewnie o miłość tak – odparła pewnym tonem głosu.
- Taa.. - westchnęłam. - Co zrobić? Jesteśmy przyjaciółmi, ale ja czuję do niego coś więcej... - szkoda, że nie ugryzłam się w język. Obcej osobie opowiadać o swoich problemach i to jeszcze miłosnych, ale...
- No to mu o tym powiedz – poleciła staruszka jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
- A skoro on nie czuje tego samego w stosunku do mnie? - spojrzałam na nią z wielkim zapytaniem na twarzy.
- A pytałaś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie, ale...
- Nie ma żadnego „ale” - przerwała mi. - Po prostu nie wiesz... Spróbuj z nim porozmawiać.
- A co jeśli się boję? - zapytałam.
- Strach istnieje tylko w twojej podświadomości – uśmiechnęła się. - Sami go sobie wymyślamy, a potem wcielamy w życie, niestety.
- Co będzie jeśli on jednak nie czuje tego co ja? - spytałam nie spuszczając z niej wzroku.
- Powiem ci tak – chwyciła moją dłoń i uścisnęła ją lekko. - Za parę lat będziesz zastanawiać się co by było gdyby i tak dalej. Będziesz biła się w pierś, że nie spróbowałaś i po co ci to? - nie spuszczała ze mnie wzroku. - Widać, że wiele przeszłaś, ale widać też, że teraz schody podstawiasz sobie sama. Sama sobie komplikujesz życie...
- Czyli co, powiedzieć? - zapytałam.
- Zacznij z nim rozmawiać, a może sam pociągnie temat i to na twoją korzyść – uśmiechnęła się. - Powiem jeszcze jedno. Jest szczęściarzem.
Uśmiechnęłam się lekko na jej słowa.
- To do zobaczenia – podniosła się z ławki.
- Dziękuję – powiedziałam.
Kiwnęła głową z uśmiechem i ruszyła przed siebie, a ja odprowadziłam ją wzrokiem. Nieznana kobieta pomogła mi i nawet nie mogła wiedzieć jak bardzo. Tylko teraz pozostaje pytanie do samej siebie: czy dam radę?
Godzinę później byłam już w samochodzie razem z Piotrkiem. Trajkotał jak najęty przez całą drogę, jak nie on, a ja słuchałam go niezbyt uważnie, ponieważ w głowie ciągle siedziała mi staruszka i Grzesiek oczywiście...
Zaczynał się grudzień, więc trzeba było pomyśleć o prezentach bożonarodzeniowych. Przez kilka dni głowiłam się nad prezentami dla moich najbliższych. Jeden udało mi się rozwiązać ósmego grudnia, kiedy to Resovia na wyjeździe grała z Bełchatowem. Kupiłam piłkę i poprosiłam o podpisy wszystkich ze zwycięskiej drużyny, czyli SKRY. W tym spotkaniu Rzeszów został pokonany do zera, a MVP załatwił sobie serbski przyjmujący, Constantin Cupković.
W kolejnych dniach kupiłam prezenty dla rodziny z Bełchatowa i Ignaczaków, więc pozostały jeszcze prezenty dla Piotrka, Zbyszka i Grześka. Kompletnie nie wiedziałam, co mam im kupić.
Następny mecz, tym razem z Kędzierzynem odbył się na Podpromiu, a zwycięsko z tego starcia wyszła drużyna z Rzeszowa. Zawodnikiem meczu został Paul Lotman. Właśnie to był dzień, w którym miałam porozmawiać z Grześkiem. Weszłam do szatni i zapytałam, czy nikt nie widział Kosy, ale wszyscy powiedzieli, że już wyszedł. Podziękowałam za odpowiedź i opuściłam szatnię. Lekkim krokiem podeszłam do drzwi budynku.
Światło lamp padało centralnie na samochód Grześka obok, którego stał on i przytulał jakąś dziewczynę. W gardle urosła gula dużych rozmiarów, a oczy zaczęły mnie piec. Samotna łza spłynęła po policzku, kiedy środkowy pocałował dziewczynę czule w czoło.
Stojąc jak wmurowana w podłogę czekałam, aż wsiądą do alfy i odjadą z parkingu. Zamknęłam oczy, czym pozwoliłam na popłynięcie kilku łzom z moich oczu. Kiedy tylko samochód Kosy zniknął z pola mojego widzenia szarpnęłam za klamkę i wybiegłam z budynku wprost do mojego volva. Z całej siły zamknęłam drzwi i walnęłam głową w kierownicę. Miałam ochotę krzyczeć i płakać. To drugie akurat świetnie mi wyszło.
Cała mokra od łez odpaliłam volvo i wyjechałam dalej płacząc z parkingu z piskiem opon.
- A jej co? - zdziwił się Zbyszek wychodząc razem z Piotrkiem, Igłą i Achremem z hali.
- Pewnie chce się popisać przed Grześkiem – zaśmiał się Igła.
- To oni jeszcze ze sobą nie są? - zdziwił się kapitan.
- Widzisz Alek, to jest strasznie pogmatwane – wyjaśnił libero.
- Myślałem, że po tej akcji z pastą do zębów... - zaczął Białorusin.
- Każdy myślał, a tu dupa – odezwał się blondyn.
- Kosa niech się lepiej zachowa jak prawdziwy mężczyzna – powiedział Olieg. - Bo jeszcze mu ją ktoś sprzed nosa sprzątnie.
- Dobrze mówisz, przyjacielu – poklepał go po plecach Ignaczak.
- Tylko gdyby wbicie mu tego do głowy było takie proste – mruknął ZB9.
- Jeszcze się pomyśli nad tym, żeby on jej wreszcie powiedział, co do niej czuje – zarządził kapitan. - A teraz przepraszam, żona na mnie czeka – przeprosił i pożegnał się, po czym ruszył do kobiety czekającej już na niego w samochodzie.
- Piotrek, podrzucisz mnie? - zapytał Zbyszek.
- Jasne.
- To do jutra na treningu – pożegnał się Igła i wskoczył do swojego samochodu.
Środkowy i atakujący pożegnali się z libero i też zajęli miejsca w samochodzie, ale Nowakowskiego. Wtem rozległ się dzwonek telefonu Zibiego.
- Kosa – poinformował i nacisnął zieloną słuchawkę. - Halo?
- Zibi, nie widziałeś nigdzie w szatni moich słuchawek? - zapytał.
- Nie – pokręcił głową. - A co, muzyka Emilki nie ci nie pod pasowała? - spytał śmiejąc się.
- Zawsze mi pasuje, ale teraz jej ze mną nie ma...
- Nie? - zdziwił się lekko.
- No nie, więc widziałeś te słuchawki, czy nie?
Zbyszek powiedział, że nie i pożegnali się.
- Jedziemy do Emilki – zarządził Bartman.
- Po co? - zdziwił się środkowy.
- Nie jest z Grześkiem, a ten jej wyjazd coś mi nie pod pasował...
Dobra, macie kolejny epizod dzisiaj, a co mi tam! ;D Dostaniecie trzy pod rząd, bo jutro też dodam kolejny ;) A taki tam, wakacyjny prezencik :D
Dostałam kolejną pracę, za którą bardzo, bardzo dziękuję Ewie ;D Nawet nie wiecie ile radości mi to sprawia, i nawet słowo „dziękuję” nie jest w stanie wyrazić mojej wdzięczności :)
Kurde, w następnym meczu znowu nie zagra Grzesiu ;(
https://www.youtube.com/watch?v=eTJPQ4TW4Jw ależ mi się wkręciło, haha! ;D
Do jutra ;*
poziomkowa.
- Zbysiu, na czole zostało ci trochę pasty – zaśmiałam się.
- A tobie malinka na szyi – odgryzł się i zajął miejsce.
Zaśmiałam się cicho i wstałam od stołu, podobnie jak Kosa. Po drodze do naszych pokoi zebraliśmy ochrzan od trenera Kowala i od Ogonowskiego również. Czułam się trochę jak w szkole, ale co tam, warto było.
Kosa udał się do swojego pokoju, a ja do swojego. Ubrałam się, a resztę rzeczy spakowałam do torby. Zaścieliłam łóżko, na szczęście Piotr wstał z niego tak zgrabnie, że nigdzie nie było pasty do zębów.
Zamknęłam drzwi, a klucz zostawiłam w zamku, tak jak kazał trener Kowal. Z torbą w ręku doczłapałam do pokoju numer dziewięć. Zapukałam lekko i po tym jak usłyszałam „proszę”, weszłam cicho zostawiając torbę przy drzwiach.
- Mam przepraszać? - zapytałam wchodząc do pokoju, gdzie siedziała cała czwórka moich przyjaciół.
- Zrobisz jakieś dobre ciacho i pójdzie wszystko w niepamięć – uśmiechnął się Igła.
- Każdemu z osobna, oczywiście – dopowiedział Piotrek.
Uśmiechnęłam się i usadowiłam się pomiędzy Grześkiem a Bartmanem.
- A ty się na mnie gniewasz? - zapytałam patrząc na atakującego.
- Tylko to ciasto ma być bez pasty do zębów – zaśmiał się i lekko mnie objął.
- Obiecuję – uśmiechnęłam się.
- To co, żegnamy Gdańsk? - odezwał się libero.
Pokiwaliśmy głowami i razem z naszymi bagażami opuściliśmy pokój numer dziewięć.
Drogę powrotną spędziliśmy głównie na graniu w karty, rozmowie i śmianiu się.
Przez kolejne kilka dni chłopaki biegali na treningi, a ja dostałam od Grześka plan całej jego działki. Miałam sobie rozdzielić mniej więcej, co gdzie będzie rosło i tak dalej. Cieszyłam się, że dał mi wolną rękę. Tylko mój projekt ograniczał się do napisania nazw drzewek, czy roślin. Nie potrafiłam niczego narysować. Moja blokada twórcza, co do malowania trwała od jakiś pięciu lat, od czasu, kiedy umarł dziadek. Nie potrafiłam, tak jak wcześniej, zasiąść w fotelu, wziąć w ręce ołówek oraz szkicownik i po prostu czegoś narysować. Nie mogłam się przełamać.
Pierwszego grudnia odbył się mecz Rzeszowian z Indykpolem w Hali Urania w Olsztynie. Po ciężkim boju Resovia wygrała trzy do dwóch, a MVP spotkania zgarnął Lukas Tichacek.
Cztery dni po meczu pojechałam razem z Piotrkiem do Gdańska. Nie pytajcie jakim cudem zwolnił się z dwóch treningów, bo sama nie wiem, ale ponoć miłość może zdziałać wiele i na tym zakończmy.
Zauważyłam, nie tylko ja, że Piter się zakochał i to ze wzajemnością. Chodził uśmiechnięty od ucha do ucha, we wszystkim widział same pozytywy, a do tego ciągle towarzyszył mu telefon i numer Alki, oczywiście.
W Gdańsku dałam im kilka godzin, aby mogli spędzić je wspólnie, wykręcając się tym, że muszę załatwić jeszcze kilka ważnych spraw. Tak naprawdę nie miałam nic sensownego do roboty, więc kupiłam gorącą kawę z mlekiem, kilka bułek i poszłam na plażę.
Przez te wszystkie dni, a już szczególnie przez te dwie godziny, które spędziłam na karmieniu kaczek i łabędzi, walczyłam ze sobą. Grzesiek był jednocześnie tak blisko, a jednak tak daleko. Był przyjacielem, dobrym przyjacielem, ale ja chciałam czegoś więcej. Nie przeszło mi tak, jak myślałam wcześniej. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Gdybym powiedziała mu co czuję, rozpadłaby się nasza przyjaźń, czego nie chciałam strasznie.
Kiedy tylko jakaś dziewczyna, która wdzięczyła się do niego i ukazywała swoje wdzięki, brała mnie istna febra. Byłam zazdrosna, tyle sama wywnioskowałam. A to doprowadzało mnie do jeszcze większego zamętu w głowie.
Nie wiedziałam kompletnie, co mam robić. Przez ten miesiąc pokochałam go bardziej, niż przez dwa lata Jurka. Dziwne, ale prawdziwe. Właśnie, prawdziwe uczucie. Tylko nie do ujawnienia.
Westchnęłam zrezygnowana i klapnęłam na jakąś ławeczkę.
- Jak kocha, to wróci – usłyszałam głos starszej kobiety, która usiadła obok mnie. Widać było po niej, że wiele w życiu przeszła. Stare łachmany, niebyt czysta buzia.
Uśmiechnęła się lekko.
- Nie o to chodzi – mruknęłam.
- Ale pewnie o miłość tak – odparła pewnym tonem głosu.
- Taa.. - westchnęłam. - Co zrobić? Jesteśmy przyjaciółmi, ale ja czuję do niego coś więcej... - szkoda, że nie ugryzłam się w język. Obcej osobie opowiadać o swoich problemach i to jeszcze miłosnych, ale...
- No to mu o tym powiedz – poleciła staruszka jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
- A skoro on nie czuje tego samego w stosunku do mnie? - spojrzałam na nią z wielkim zapytaniem na twarzy.
- A pytałaś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie, ale...
- Nie ma żadnego „ale” - przerwała mi. - Po prostu nie wiesz... Spróbuj z nim porozmawiać.
- A co jeśli się boję? - zapytałam.
- Strach istnieje tylko w twojej podświadomości – uśmiechnęła się. - Sami go sobie wymyślamy, a potem wcielamy w życie, niestety.
- Co będzie jeśli on jednak nie czuje tego co ja? - spytałam nie spuszczając z niej wzroku.
- Powiem ci tak – chwyciła moją dłoń i uścisnęła ją lekko. - Za parę lat będziesz zastanawiać się co by było gdyby i tak dalej. Będziesz biła się w pierś, że nie spróbowałaś i po co ci to? - nie spuszczała ze mnie wzroku. - Widać, że wiele przeszłaś, ale widać też, że teraz schody podstawiasz sobie sama. Sama sobie komplikujesz życie...
- Czyli co, powiedzieć? - zapytałam.
- Zacznij z nim rozmawiać, a może sam pociągnie temat i to na twoją korzyść – uśmiechnęła się. - Powiem jeszcze jedno. Jest szczęściarzem.
Uśmiechnęłam się lekko na jej słowa.
- To do zobaczenia – podniosła się z ławki.
- Dziękuję – powiedziałam.
Kiwnęła głową z uśmiechem i ruszyła przed siebie, a ja odprowadziłam ją wzrokiem. Nieznana kobieta pomogła mi i nawet nie mogła wiedzieć jak bardzo. Tylko teraz pozostaje pytanie do samej siebie: czy dam radę?
Godzinę później byłam już w samochodzie razem z Piotrkiem. Trajkotał jak najęty przez całą drogę, jak nie on, a ja słuchałam go niezbyt uważnie, ponieważ w głowie ciągle siedziała mi staruszka i Grzesiek oczywiście...
Zaczynał się grudzień, więc trzeba było pomyśleć o prezentach bożonarodzeniowych. Przez kilka dni głowiłam się nad prezentami dla moich najbliższych. Jeden udało mi się rozwiązać ósmego grudnia, kiedy to Resovia na wyjeździe grała z Bełchatowem. Kupiłam piłkę i poprosiłam o podpisy wszystkich ze zwycięskiej drużyny, czyli SKRY. W tym spotkaniu Rzeszów został pokonany do zera, a MVP załatwił sobie serbski przyjmujący, Constantin Cupković.
W kolejnych dniach kupiłam prezenty dla rodziny z Bełchatowa i Ignaczaków, więc pozostały jeszcze prezenty dla Piotrka, Zbyszka i Grześka. Kompletnie nie wiedziałam, co mam im kupić.
Następny mecz, tym razem z Kędzierzynem odbył się na Podpromiu, a zwycięsko z tego starcia wyszła drużyna z Rzeszowa. Zawodnikiem meczu został Paul Lotman. Właśnie to był dzień, w którym miałam porozmawiać z Grześkiem. Weszłam do szatni i zapytałam, czy nikt nie widział Kosy, ale wszyscy powiedzieli, że już wyszedł. Podziękowałam za odpowiedź i opuściłam szatnię. Lekkim krokiem podeszłam do drzwi budynku.
Światło lamp padało centralnie na samochód Grześka obok, którego stał on i przytulał jakąś dziewczynę. W gardle urosła gula dużych rozmiarów, a oczy zaczęły mnie piec. Samotna łza spłynęła po policzku, kiedy środkowy pocałował dziewczynę czule w czoło.
Stojąc jak wmurowana w podłogę czekałam, aż wsiądą do alfy i odjadą z parkingu. Zamknęłam oczy, czym pozwoliłam na popłynięcie kilku łzom z moich oczu. Kiedy tylko samochód Kosy zniknął z pola mojego widzenia szarpnęłam za klamkę i wybiegłam z budynku wprost do mojego volva. Z całej siły zamknęłam drzwi i walnęłam głową w kierownicę. Miałam ochotę krzyczeć i płakać. To drugie akurat świetnie mi wyszło.
Cała mokra od łez odpaliłam volvo i wyjechałam dalej płacząc z parkingu z piskiem opon.
- A jej co? - zdziwił się Zbyszek wychodząc razem z Piotrkiem, Igłą i Achremem z hali.
- Pewnie chce się popisać przed Grześkiem – zaśmiał się Igła.
- To oni jeszcze ze sobą nie są? - zdziwił się kapitan.
- Widzisz Alek, to jest strasznie pogmatwane – wyjaśnił libero.
- Myślałem, że po tej akcji z pastą do zębów... - zaczął Białorusin.
- Każdy myślał, a tu dupa – odezwał się blondyn.
- Kosa niech się lepiej zachowa jak prawdziwy mężczyzna – powiedział Olieg. - Bo jeszcze mu ją ktoś sprzed nosa sprzątnie.
- Dobrze mówisz, przyjacielu – poklepał go po plecach Ignaczak.
- Tylko gdyby wbicie mu tego do głowy było takie proste – mruknął ZB9.
- Jeszcze się pomyśli nad tym, żeby on jej wreszcie powiedział, co do niej czuje – zarządził kapitan. - A teraz przepraszam, żona na mnie czeka – przeprosił i pożegnał się, po czym ruszył do kobiety czekającej już na niego w samochodzie.
- Piotrek, podrzucisz mnie? - zapytał Zbyszek.
- Jasne.
- To do jutra na treningu – pożegnał się Igła i wskoczył do swojego samochodu.
Środkowy i atakujący pożegnali się z libero i też zajęli miejsca w samochodzie, ale Nowakowskiego. Wtem rozległ się dzwonek telefonu Zibiego.
- Kosa – poinformował i nacisnął zieloną słuchawkę. - Halo?
- Zibi, nie widziałeś nigdzie w szatni moich słuchawek? - zapytał.
- Nie – pokręcił głową. - A co, muzyka Emilki nie ci nie pod pasowała? - spytał śmiejąc się.
- Zawsze mi pasuje, ale teraz jej ze mną nie ma...
- Nie? - zdziwił się lekko.
- No nie, więc widziałeś te słuchawki, czy nie?
Zbyszek powiedział, że nie i pożegnali się.
- Jedziemy do Emilki – zarządził Bartman.
- Po co? - zdziwił się środkowy.
- Nie jest z Grześkiem, a ten jej wyjazd coś mi nie pod pasował...
Dobra, macie kolejny epizod dzisiaj, a co mi tam! ;D Dostaniecie trzy pod rząd, bo jutro też dodam kolejny ;) A taki tam, wakacyjny prezencik :D
Dostałam kolejną pracę, za którą bardzo, bardzo dziękuję Ewie ;D Nawet nie wiecie ile radości mi to sprawia, i nawet słowo „dziękuję” nie jest w stanie wyrazić mojej wdzięczności :)
Kurde, w następnym meczu znowu nie zagra Grzesiu ;(
https://www.youtube.com/watch?v=eTJPQ4TW4Jw ależ mi się wkręciło, haha! ;D
Do jutra ;*
poziomkowa.
uwielbiam Cię noo :*
OdpowiedzUsuńhaha ;*
Usuńciekawe kto to jest ta dziewczyna z Grześkiem. biedna Em :( dobrze że jutro dodasz nowy rozdział :D Kinga
OdpowiedzUsuń;)
UsuńGrzesiek z jakąś kobietą?! Moze to jego siostra..
OdpowiedzUsuńCzekam na jutro! ;)
Pozdrawiam!:3
:)
UsuńPozdrawiam również! ;)
powiem krótko: <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Cieszę się, że Ci sie podoba ;D
UsuńPozdrawiam również ;)
Super rozdział ;-) tylko szkoda mi Emilki.
OdpowiedzUsuńA co do piosenki... Bardzo się cieszę, że ci się podoba, bo Enej to mój ulubiony zespół <3
Pozdrawiam, Werka ;-)
Cieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńJeden z moich ulubionych zespołów :D
Pozdrawiam również ;)
Wszystko szło ku dobremu, a tu jakaś dziewczyna się do Grześka lepi. No ja nie mogę! :P
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że jutro nowy rozdział :D
http://all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com/2013/06/rozdzia-13_26.html <-- zapraszam na nowy rozdział ;) Opowiadanie nie dorównuje twojemu to pięt, ale może zechcesz wyrazić o nim swoją opinię ;)
;)
Usuńjak znajdę czas, to zajrzę ;p
co to za dziewczyna przytulająca się do Grzesia ja się pytam ?! Jedyną dziewczyną u jego boku powinna być EM ! Jak Zibi dobrze kojarzy fakty i dobrze że pojadą do niej ją wspierać ! Kosa też powinien się zastanowić co robi..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam qwertyczka ;
;)
UsuńPozdrawiam również :)
:-(
OdpowiedzUsuń:(
UsuńRozdział jest świetny, tylko... ta akcja z tą dziewczyną. Rozumiem, że to jakaś jego rodzina, czy coś, ale... jak tak można?! W takim momencie!
OdpowiedzUsuńDo jutra :*
Cieszę się, że Ci się podoba ;D U mnie można wszystko ;p
UsuńDo jutra ;*
O nie, Grzesiu, co to za kobieta? :O Dobrze, że Zibi się zorientował, że coś jest nie tak i pojadą do Em.
OdpowiedzUsuńSuper, że jutro kolejny rozdział :))
Yeaa, pozdrawiam :*
;)
UsuńPozdrawiam również ;*
Ja dziś nie poszłam do szkoły i od samego rana oglądałam pamiętny odcinek Dzień Dobry czy Kawy i Herbaty w którym właśnie byli KOCHANI ŚRODKOWI i nasz SNAJPER i cały czas się śmiałam. I Grzeniu włoski i Piotrusia koszuleczka polo no cudo.
OdpowiedzUsuńBoże co ten Kosina biedny wyrabia ,tu już Em. się przełamuje a tu taka akcja. Cieszę się ,że jutro nowy rozdział i wszystko się wyjaśni.
Zapraszam do siebie na kissmeslowley.blogspot.com
oraz niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
Aa i jeszcze POZDRAAWIAM
Usuń:)
UsuńPozdrawiam również ;)
Super ,super,super!!! Kiedy w końcu Grzesiek powie Emilce o tym co czuję albo Emilka powie Grześkowi. Wszystko jedno byle w końcu byli razem ,czekam na next Patricia Williamson
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D A może wcale sobie nie wyznają uczuć? ;p
UsuńMoże to siostra, czy coś, jeju, byle nie dziewczyna, bo oni muszę być razem. XD
OdpowiedzUsuń;)
UsuńSzkoda, że przerwałaś akurat w tym momencie, ale skoro jutro będzie kolejny to nie focham :D
OdpowiedzUsuńOby to nie była dziewczyna Grzesia, bo on musi być z Emilką noooo... :)
Zapraszam do siebie ba kolejny rozdział http://dzis-jutro-wczoraj-zawsze-siatka.blogspot.com/
Pozdrawiam ^.^
;p
UsuńPozdrawiam również :)
Mam nadzieję, że Em nie zrobi nic głupiego... ;(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
;)
UsuńPozdrawiam również ;*
Piotrek sję zakochał - no wkońcu nie będzie sam jak palec :P
OdpowiedzUsuńEj, ej...co to za dziewczyna z Grześkiem?! ( mam swoją teorię ale jej nie zdradzę :P)
Rozdział cudny jak zwykle :D
Wczoraj pytałaś się dlaczego będę miała naganne zachowanie...a więc : Moja klasa założyła "DZIENNICZEK UWAG DLA NAUCZYCIELI" :D I chyba domyślasz się jakie rzeczy migły się w tym znajdować :D A co jest w tym wszystkim "najlepsze"? Że dyrektor jakimś cudem go znalazł i jest mega syf :D Ja tam nic nie pisałam ale inni tak :D Ja się tylko podpisałam :P Druga klasa technikum a takie coś. Od 20 lat w mojej szkole nie było takiej klasy jak moja :D
A Twitter...fajny sposób komunikowania się :D Elu :)
Pozdrawiam: Marta♥
;)
UsuńCiesze się, że Ci się podoba ;D
O kurde, nieźli jesteście! ;D Haha! ;p
Wolę facebooka, więc zapraszam ;) Linki do fanpage masz w innych epizodach, bo dzisiaj zapomniałam dodać ;p
Pozdrawiam również :)
zajebiście jest mieć takich przyjaciół jak Nowakowski,Bartman i Ignaczak . o nic ich Em nie prosiła a oni jadą do niej bo "jej wyjazd coś mi nie pod pasował." ;D
OdpowiedzUsuńi to niesamowite uczucie zobaczyć, że dodałaś nowy rozdział <3
;D
Usuńhah ;p
Twoje opowiadanie jest świetne!! czytam, czytam i ciągle mi mało. Czekam na następny rozdział :))))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba! ;D Zapraszam jutro ;p
UsuńMam nadzieję, że to była jakaś kuzynka Grześka. : )
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Em spotkała tą staruszkę, może teraz zdobędzie się na odwagę i mu powie. : )
Do jutra. ; )
Pozdrawiam.
;)
UsuńDo jutra ;)
Pozdrawiam również :)
takiej przyjaźni i przyjaciół tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńPit zakochany, no w końcu szczęście się uśmiechnęło do "cichego" środkowego :D
co za akcja, w końcu nadszedł dzień, kiedy Em się przełamała i chciała powiedzieć, a tu Grzesiek taka niespodzianka, no nie...
a swoją drogą ciekawe co to za dziewczyna, przypuszczam, że to ktoś z rodziny, ale czemu akurat Em musiała to widzieć.
Kurde no, niech w końcu Grzesiek spina poślady i pierwszy jej powie, w końcu jest mężczyzną czy nie?! :p
pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział http://serca-kolysanie.blogspot.com/2013/06/rozdzia-xxii.html
;D
Usuńpozdrawiam również :)
A co do za dziewczyna z Kosa? Biedna Em! Bartman zawsze wie kiedy ma się zjawić żeby pocieszyć przyjaciółkę, zna ja bardzo dobrze. Tyle łez biedna wyleje przez Grzesia a mogło być tak pięknie! :/ Mam nadzieje ze to się wyjaśni i ta Dziopa się okaże jego siostrzyczka!! :)
OdpowiedzUsuńDoo jutra, pozdrawiam :** /Malina
;)
UsuńDo jutra, pozdrawiam również ;*
Nooo nie było juz tak blisko!! Oczywiście wiadome, że to by było za łatwe, ale podejrzewam, że to pewnie jakaś kuzynka/siostra/przyjaciółka :P straszne nieporozumienie ;) Chłopaki muszą pomóc uratować sytuację!
OdpowiedzUsuń;)
UsuńA jednak dodałaś:D I znowu się wszystko popsuło, a było tak blisko...:/ Domyślam się, że to pewnie była jakaś siostra Kosy czy jakoś tak. To teraz sytuacja może się troszkę polepszyć, bo gdy Chłopaki wyciągną od Em, że kocha Grześka, a on powiedział to już Piterowi to jakoś wszystko się ułoży;D Mam nadzieję... :)
OdpowiedzUsuńJutro mecz! Musimy to wygrać :D
Pozdrawiam;*
A jednak ;D
Usuń:)
A jak! ♥
Pozdrawiam również ;*
Czy kobiety zawsze muszą reagować tak gwałtownie i bezpodstawnie? Histeria, płacz, krzyk i łzy... No tak, to my kobiety :D A jeszcze zakochane to kaplica xd
OdpowiedzUsuńPaściana zemsta - już nie wiem co jeszcze musiałabyś napisać, żeby to przebić ;) Z rozdziału na rozdział coraz większa wojna się rozkręca a jak tak dalej pójdzie to Emilka będzie musiała otworzyć cukiernię, żeby wszystkich ciastami poprzepraszać ;)
Mam nadzieję, że jutro sobie w końcu wszystko wyjaśnią, bo ta sprawa naprawdę zaczyna robić się dziwna. Kochają się, a odwalają jakieś głupie numery.
buźki ;*
Zakręcona ;)
Witamy w świecie kobiet ;D
Usuń;) Hehe ;p
buźki ;*
Może zobaczyła kogoś podobnego do Kosy ? Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Może ;p
UsuńPozdrawiam również :)
Tego bloga śledzę od początku.. Bardzo go lubię, mam nadzieję, że będzie trwał wiecznie. Już jutro mecz z Argentyną... Omomomom <3
OdpowiedzUsuńKim była ta dziewczyna? Oby nie Jego nowa dziewczyna, bo chyba bym się załamała, a Em... Współczuję Jej. ;c
Cieszę się, że Ci się podoba ;D
Usuń;p
podziwiam Cię , dziewczyno. Serio. Piszesz tak dużo, w tak krótkim czasie i bez błędów, a ja się w 2 tygodnie nie mogę wyrobić... Świetne opowiadanie i wiedz że czytam to regularnie Nawet jeśli nie komentuje :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńPowiedzmy tak, mam napisanych aktualnie 68 epizodów, więc jest co dodawać ;) A czy pisze dużo? W dzień potrafię sklecić nawet cztery epizody, to taki mój rekordzik mały ;p Cieszę się, że Ci się podoba ;D Pozdrawiam również! ;)
Usuńświetne opowiadanie. czytam od pierwszego rozdziału i nie mogę się nadziwić, że ktoś ma tak wspaniałą wyobraźnię :] tym rozdziałem mi pomogłaś, bo jestem (chyba...) w podobnej sytuacji co Em i Grzesiek i tak jakby podziałało to na mnie jak zimny prysznic ;] (wiem, że i tak nie będę tak odważna jak Em i nic nie zrobię, no ale... :D)
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. i pisz, dziewczyno, ile wlezie takich opowiadań! :D
cieszę się, że Ci sie podoba ;D Haha, moja popaprana wyobraźnia ;p życzę Ci, aby się wszystko ułożyło i może to rutyna, ale będzie dobrze Dziewczyno :)
Usuńto zapraszam jutro ;p heh na razie skończmy to, a potem sie zobaczy :D
jestes wielka
OdpowiedzUsuńnie, nie jestem wielka ;)
UsuńBardziej by pasowała piosenka Brzozowskiego- Tak blisko :P
OdpowiedzUsuńCzuję, że chłopaki jej wreszcie sami tom kiedyś powiedzą. Ja bym chyba nie mogła patrzeć na to jak Emilka i Grzesiek się męczą. Trzeba im pomóc! :) A ta dziewczyna to może ktoś z rodziny był?
Buziaki :*
Tę też lubię, ale ta akurat mi się strasznie wkręciła ;p
Usuń;)
Buziaki ;*
O lol, super prezent hahaha, nie rozumiem Grześka i oby tylko Em nic się nie stało jak prowadziła w takim stanie. Awwww jutro zakończenie, może wezmę się za próbę napisania swojego bloga. Buzioooleeeeee;* Emi:D
OdpowiedzUsuńhaha ;D
Usuń;p
Buziole ;*
Jak zawsze super ;D.
OdpowiedzUsuńCzekam do jutra ;]
I tak wiem,że to może być przyjaciółka lub siostra kosy :D
Maja.
Ciesze się, że Ci się podoba ;D
UsuńHah ;p
Nie no.. Nie.. Tak nie może być ;( oni muszą być razem jak najszybciej ;) pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńOni nic nie muszę, heh ;p Pozdrawiam również :D
Usuń