Nie
potrafię stwierdzić ile trwał nasz pocałunek. Chciałam myśleć,
że jak najkrócej.
Odepchnęłam od siebie siatkarza i aż wstałam z krzesła o mały włos go nie przewracając.
- Co to miało kurde być?! - ryknęłam na niego, a ludzie siedzący przy stolikach obok dziwnie na mnie popatrzyli. - Czy ty normalny jesteś?! - wytarłam usta wierzchem dłoni.
Jego wielkie, zielone oczy patrzyły na mnie przepraszającym wzrokiem. Reszta reprezentantów Asseco Resovi przeskakiwała wzrokiem, to ze mnie na Zbyszka, to ze Zbyszka na mnie.
- Odechciało mi się jeść!
Biegiem ruszyłam w stronę mojego samochodu. Nie słyszałam za sobą żadnych głosów, a może nie chciałam słyszeć? W głowie miałam te wielkie, zielone, bartmanowe oczy. A potem moment, kiedy jego usta spotkały moje. Szybko zaczęłam, kolejny raz, je wycierać.
Wyciągnęłam kluczyki z kieszeni i otworzyłam volvo. Wskoczyłam na fotel kierowcy i z hukiem zamknęłam drzwi. Walnęłam głową w kierownicę.
Kolejny raz to samo pytanie: „co to miało być, do jasnej Anielki?!”. To ja się staram zakopać ten nasz „topór wojenny”, jestem dla niego miła. No dobra miła może nie, ale wredna w sympatyczny sposób. Staram się, abyśmy zostali dobrymi przyjaciółmi, a ten wyjeżdża z pocałunkiem.
Zaklęłam pod nosem.
Kurde, co się stało to się nieodstanie, trza żyć dalej. Ale nawet ze świadomością, że usta Bartmana czekają, aby kolejny raz zaatakować twoje?
Jezu, pomóż, bo zaraz zwariuję!
Odpaliłam silnik i z prędkością, która była stanowczo za duża, pognałam do domu Ignaczaków.
- Ale ze mnie idiota – wydukał ZB9 wpatrzony w miejsce, w którym z oczu zniknęła mu blondynka.
- Coś ty sobie myślał? - zapytał zdenerwowany Krzysiek, a gdyby wzrok mógł zabijać, to Bartman leżałby już trupem.
Piotrek tempo wpatrywał się w swoją szklankę do połowy napełnioną pomarańczową cieczą. Grzesiek siedział wyprostowany i uporczywie wpatrywał się w swoje splecione dłonie.
- Przepraszam was chłopaki – atakujący podniósł się nie patrząc na kumpli i skierował swoje kroki w stronę mieszkania.
Co ja kurwa zrobiłem?! - krzyczało mu w głowie.
- No to się porobiło – szepnął blondyn, a w tym samym momencie kelnerka przyniosła potrawy, na które i tak żaden nie miał już ochoty.
Wpadłam do kuchni jak poparzona. Z lodówki wyciągnęłam kilka składników, ze spiżarki mąkę i zaczęłam piec ciasto. To był jeden z moich sposobów na wyładowanie złości lub radości, patrz: sernik dla Krzyśka i Bartmana w podzięce za znalezienie mi pracy.
Kurde! Znowu Bartman! Aż walnęłam pięścią w blat.
Rękami całymi uwalonymi mąką, wodą i jajkiem włączyłam telewizor. Nastawiłam jakąś muzyczną stację i zaczęłam śpiewać, aby tylko nie myśleć o tym, co się wydarzyło.
Godzinę później usłyszałam trzask drzwi i Krzyśka, który mnie wołał.
- W kuchni! - przekrzyczałam muzykę i wstawiłam blaszkę do piekarnika.
Pomieszczenie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado, dlatego nie zdziwiła mnie mina gospodarza domu.
- Czyli mega cie wkurzył – stwierdził Igła.
- Nawet mi nie przypominaj – pogroziłam mu palcem.
- Dobra, dobra – uniósł ręce w geście poddania. - Pomogę ci sprzątać. Za godzinę wraca przecież Iwona.
Zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się za doprowadzenie kuchni do stanu, który zburzyłam ja. Zajęło nam to jakieś piętnaście minut, po czym opadliśmy na kanapę. Przyciszyłam telewizor i utkwiłam wzrok w przyjacielu, jakby on był odpowiedzią na wszystkie pytania.
- Nie pytaj... Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił – popatrzył mi prosto w oczy.
- A szkoda... - westchnęłam. - Ale Krzysiu, tak szczerze... Dałam mu jakieś sygnały, czy coś?
- Znasz przysłowie „kto się czubi ten się lubi”, nie?
- Taa... Ale kurde, on mi się nawet nie podoba! - mało co nie krzyknęłam.
- To mu to powiedz – powiedział luźno libero.
- Łatwo powiedzieć... - przerwał mi dźwięk przychodzącego esemesa.
- Jadę po Iwonę – poinformował patrząc na telefon. - Pogadamy jeszcze jak wrócę.
- Dobra, leć – uśmiechnęłam się. - Nie wypada, żeby żona czekała.
Krzysiek wyszedł, a ja znowu zostałam sama. Poszłam sprawdzić jak się ma moje ciasto i zaczęłam szukać telefonu. Kilka nieodebranych połączeń. Nadawca: „Zibi :)”. Usunęłam wszystkie i wrzuciłam telefon do torby.
Zarzuciłam na siebie bluzę Igły i wyszłam z domu. Otworzyłam auto, a później bagażnik i wyciągnęłam z niego mój sprzęt. Przerzuciłam torbę przez ramię i wróciłam do domu. Odłożyłam wszystko na stół i zaczęłam szukać jakiejś kartki oraz długopisu. Po minucie szukania napisałam: „Idę do ZB9... Muszę to wszystko wyjaśnić. Dzięki za wszystko :) Ucałuj ode mnie Iwonę i dzieciaki, bo pewnie, kiedy wrócę będziecie już spać. Emilia”.
Zostawiłam kartkę na stole i nastawiłam piekarnik tak, aby sam wyłączył się po pewnym czasie. Zabrałam klucze, torebkę, założyłam swoją bluzę i opuściłam dom.
Kiedy siedziałam już w samochodzie zmieniłam płytę i z głośników poleciała piosenka „Seul” Garou. Wiem, stare, ale zawsze lubiłam tę piosenkę. I głos wokalisty. Podśpiewując sobie cichutko włączyłam się w ruch uliczny.
Zbyszek nie mieszkał zbyt daleko od Ignaczaków, więc po siedmiu minutach drogi byłam już pod jego blokiem. Nie byłam jeszcze u niego w mieszkaniu, ale adres zapisany miałam w swoim notesiku. „Tak na wszelki wypadek” przypomniały mi się słowa Bartmana, kiedy kreślił nazwę ulicy i numer mieszkania.
Wysiadłam z volva i ruszyłam w wyznaczonym przez siebie kierunku. Wbiegłam po pięciu schodkach, później wsiadłam do windy i nacisnęłam numer pięć. Winda szybko zawiozła mnie na wyznaczone piętro. Odszukałam numer mieszkania i lekko zastukałam w drzwi, wypuszczając z płuc powietrze.
Po chwili usłyszałam szczęk zamka, a później moje oczy ujrzały Zbyszka.
- Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Czekam aż mnie łaskawie wpuścisz – odpowiedziałam próbując patrzeć mu w oczy, ale uciekał wzrokiem.
Zawahał się przez chwilę, ale jednak odsunął się na tyle, że mogłam wejść. Przeszłam od razu do salonu, który wyglądał tak jak się spodziewałam. Jasne kolory, czarna skórzana kanapa i fotele, przezroczysta ława, kilka regałów z książkami, medalami i płytami.
- Przyszłaś mi powiedzieć, że jestem totalnym idiotą? - zapytał opierając się o ścianę łączącą przedpokój z salonem.
- Nie – pokręciłam głową i spojrzałam na niego. - Przyszłam wyjaśnić to wszystko... Słuchaj, ja naprawdę bardzo cię lubię, – uśmiechnęłam się lekko – ale nic więcej... Mogę być jedynie twoją przyjaciółką...
- Ale ja też nie chcę niczego więcej od ciebie – odparł patrząc mi w oczy.
- To dlaczego mnie pocałowałeś? - zapytałam zdziwiona.
- Pewnie uznasz, że to głupie – uśmiechnął się leciutko i podrapał po karku. - Ale wtedy zobaczyłem Gośkę...
Oho! Była dziewczyna! Wkraczamy na linię ognia!
- Chciałem się jakoś na niej zemścić...
- Chciałeś, żeby była zazdrosna – wtrąciłam.
- Taa... Nie zdążyłem nawet racjonalnie tego przemyśleć, a już trzymałem twoją twarz w dłoniach i... - urwał w pół zdania. - Wiem, że to był szczeniacki pomysł... I bardzo cie za to przepraszam.
Przełknęłam ślinę. Złość, która we mnie była, od tak wyparowała. Zrobiło mi się go szkoda. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam, jak przyjaciela.
- Czyli już się nie gniewasz? - zapytał cicho.
- Nie – odpowiedziałam jeszcze ciszej i poczułam jak jego ręce jeszcze mocnej mnie do niego przyciągają. - Gdybyś mi powiedział co jest na rzeczy, – kąciki moich ust zaczęły się podnosić – to Gośkę by skręciło z zazdrości. Bardziej bym się wczuła.
Bartman zaczął się śmiać, a po chwili do niego dołączyłam.
- Chyba muszę odszczekać to co powiedziałem w „Igłą Szyte” - wyszczerzył się.
- To o pozdrowieniach? – zadarłam do góry głowę i popatrzyłam na niego.
- Dokładnie – poczochrał mi włosy. - Jak się tylko nadarzy okazja, to wszystkie blondynki o ciemnoniebieskich oczach załatwią sobie pozdrowienia.
- Ale z ciebie lizus – pacnęłam go w ramię i usłyszeliśmy jak burczy mi w brzuchu, co wywołało kolejną fałdę śmiechu.
- Głodna? - zapytał kierując się w stronę kuchni.
- Jak wilk – wyszczerzyłam się i podążyłam za nim.
- Yyy... dużo ci zaproponować nie mogę – powiedział patrząc skrzywiony do lodówki.
- Pokaż co tam masz – odsunęłam go i zajrzałam do wnętrza urządzenia. - Uuu.. Panie Bartman odchudza się pan? - spytałam. Jego lodówka świeciła pustkami.
- Nie miałem kiedy zrobić zakupów – podrapał się po głowie.
- Dobra – zamknęłam lodówkę. - Jutro jedziemy na zakupy, a dzisiaj coś zamówimy – powiedziałam ściągając bluzę.
- To na co masz ochotę? - zapytał biorąc telefon do ręki. - Chińszczyzna?
- Ble – skrzywiłam się. - Zamów pizze i będzie po kłopocie.
- Jaką sobie życzysz? - zaczął szperać w komórce.
- Margarita, a drugą z szynką i pieczarkami – uśmiechnęłam się, kiedy palce siatkarza przestały błądzić po ekranie komórki.
- Tyle zjesz? - popatrzył na mnie uważnie.
- Czasami jeszcze więcej – wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu.
- Wow – wrócił do szukania numeru.
Tak, przyznaję się jestem żarłokiem. Lubię jeść i jem dużo. Nie jestem zwolenniczką dziewczyn chudych jak patyki. Mam trzy, czy czterokilogramową nadwagę, ale wcale ona mi nie przeszkadzała. Ktoś kiedyś nazwał to „seksowną nadwagą”, więc tego się trzymajmy.
Wróciłam do salonu i zaczęłam przeglądać „skarby” mojego przyjaciela. Doskonale widział, co robię; salon i kuchnię dzielił tylko trzymetrowy barek.
W czasie, kiedy zamawiał dla nas jedzenie, ja przeglądałam jego filmową kolekcję. Miał tego naprawdę sporo. Zaczynając od bajek, ciągnąc po fantastykę, a na melodramatach kończąc. Leciałam po tytułach, chciałam znaleźć coś ciekawego.
Wreszcie wyciągnęłam „Kac Vegas” i pomachałam Zbyszkowi pudełkiem przed oczami.
- Obejrzymy?
Miałam wielką ochotę pośmiać się z czegoś, a ta komedia była moim ratunkiem.
- Z tobą, zawsze – wyszczerzył się i schował telefon do tylnej kieszeni. - Napijesz się czegoś?
- Masz jakiś sok? - spytałam z nadzieją.
- Może być woda? - pokręciłam głową. - No to zostaje wódka, piwo lub whisky – westchnął patrząc do barku.
- Dawaj piwo.
Chwilę później trzymałam zimną butelkę w swoich dłoniach. Podobnie jak Bartman. Siedziałam po turecku na kanapie tak, że widziałam cały lewy profil atakującego.
- Powiesz mi dlaczego tak właściwie rozstałeś się z Gośką? - spytałam i wzięłam łyk alkoholu.
- Kochałem ją. Wierzyłem, że dla niej byłem w stanie osiągnąć wszystko... Chciałem spędzić z nią resztę swojego życia... I nagle, pewnego dnia wpada Kubiak i mówi, że Gośka mnie oszukuje, zdradza na prawo i lewo... Wyrzuciłem go wtedy z mieszkania, bo oczywiście w to nie wierzyłem...Minęło kilka dni; urwałem się wcześniej z treningu, żeby zrobić jej niespodziankę. Wszedłem do mieszkania i jedyne, co rzuciło mi się w oczy, to porozrzucane ubrania. Chyba ci nie muszę opowiadać, co zastałem w sypialni. Wtedy dostrzegłem, że Michał miał jednak rację. Wyrzuciłem Gośkę razem z jej kochankiem z mieszkania i pierwsze co zrobiłem, to poszedłem do Dzika. Nic nie mówił, nie żądał, żebym go przeprosi, po prostu przy mnie był. Jak prawdziwy przyjaciel – uśmiechnął się i pociągnął łyk piwa.
Po tej opowieści stwierdziłam, że nie lubię tej całej Gośki. Bartman przecież był świetnym facetem i nie mieściło mi się w głowie, jak można było go tak zranić.
- A z tobą i tym całym Jurkiem jak było? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Skąd o nim wiesz? - zdziwiłam się.
- Widziałem zdjęcie na twoim laptopie – wzruszył ramionami.
- Kiedy? - zmarszczyłam czoło.
- Jak zaprosiłaś nas na ciasto i wpadł też Grzesiek. Co Igła pokazywał mu twoje fotografie – wyjaśnił.
- Zobaczyliście to zdjęcie, kiedy mało co się nie zadławiłeś? - spytałam przypominając sobie tę sytuację i miny siatkarzy. Kiwnął głową. - Podobnie jak w twoim przypadku – wzruszyłam ramionami. - Jestem w stanie wybaczyć wiele rzeczy, ale nigdy zdrady – pokręciłam głową.
- I postanowiłaś przyjechać tutaj?
- Taa... Mimo tego że moje kontakty z Krzyśkiem przez te dwa lata, kiedy byłam z Jurkiem, się oziębiły, to przyjął mnie z otwartymi ramionami – uśmiechnęłam się.
- Wiesz co? - Zibi uniósł do góry lewą brew. - Mamy najlepszych przyjaciół na świecie – uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie.
- Nie mogę się nie zgodzić. To co, za ich zdrowie? - uniosłam butelkę ku górze, a Zbyszek uderzył o nią lekko swoją.
- Za najlepszych przyjaciół na calutkim świecie.
Przyłożyliśmy butelki do ust pozwoliliśmy, aby brązowy płyn wlał się do naszych organizmów.
Kiedy odstawiałam butelkę na ławę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Atakujący podniósł się z kanapy i poszedł po naszą kolację.
Słyszałam, jak dostawca poprosił go o autograf i uśmiechnęłam się promiennie.
Po minucie trzymałam już w dłoni kawałek pizzy. Jedliśmy, a właściwie pożeraliśmy posiłek, jakbyśmy nie jedli z co najmniej trzy dni. Aż uszy nam się trzęsły, więc co chwila wybuchaliśmy śmiechem.
Po tym, jak zjedliśmy po dwie pizze, Zbyszek włączył film. Usiadłam na kanapie, tak jak powinno się na niej siedzieć, a atakujący położył się, tak że jego kolana i kawałek uda służyły mi do podpierania się.
Po godzinie filmu zauważyłam, że śmieję się sama, więc popatrzyłam na twarz mojego przyjaciela. Spał jak zabity. Westchnęłam i pomału, aby go nie obudzić, wyswobodziłam się z kanapy, a potem wyłączyłam film. W sypialni znalazłam jakiś koc i przykryłam nim Bartmana.
Sprawdziłam, czy mieszkanie jest zamknięte i wzięłam do ręki swój telefon. Jedno nieodebrane połączenie od Krzyśka. Napisałam wiadomość, że zostaję u ZB9 na noc, zabrałam jeszcze pudełko tabletek i ruszyłam do jego sypialni. Wyciągnęłam z szafy jakiś T-shirt i włożyłam go na siebie.
Wsunęłam się pod bartmanową kołdrę i zamknęłam oczy. Natychmiast znalazłam się w objęciach Morfeusza, nie zdążając nawet przeanalizować dzisiejszego, a raczej wczorajszego już, dnia.
Odepchnęłam od siebie siatkarza i aż wstałam z krzesła o mały włos go nie przewracając.
- Co to miało kurde być?! - ryknęłam na niego, a ludzie siedzący przy stolikach obok dziwnie na mnie popatrzyli. - Czy ty normalny jesteś?! - wytarłam usta wierzchem dłoni.
Jego wielkie, zielone oczy patrzyły na mnie przepraszającym wzrokiem. Reszta reprezentantów Asseco Resovi przeskakiwała wzrokiem, to ze mnie na Zbyszka, to ze Zbyszka na mnie.
- Odechciało mi się jeść!
Biegiem ruszyłam w stronę mojego samochodu. Nie słyszałam za sobą żadnych głosów, a może nie chciałam słyszeć? W głowie miałam te wielkie, zielone, bartmanowe oczy. A potem moment, kiedy jego usta spotkały moje. Szybko zaczęłam, kolejny raz, je wycierać.
Wyciągnęłam kluczyki z kieszeni i otworzyłam volvo. Wskoczyłam na fotel kierowcy i z hukiem zamknęłam drzwi. Walnęłam głową w kierownicę.
Kolejny raz to samo pytanie: „co to miało być, do jasnej Anielki?!”. To ja się staram zakopać ten nasz „topór wojenny”, jestem dla niego miła. No dobra miła może nie, ale wredna w sympatyczny sposób. Staram się, abyśmy zostali dobrymi przyjaciółmi, a ten wyjeżdża z pocałunkiem.
Zaklęłam pod nosem.
Kurde, co się stało to się nieodstanie, trza żyć dalej. Ale nawet ze świadomością, że usta Bartmana czekają, aby kolejny raz zaatakować twoje?
Jezu, pomóż, bo zaraz zwariuję!
Odpaliłam silnik i z prędkością, która była stanowczo za duża, pognałam do domu Ignaczaków.
- Ale ze mnie idiota – wydukał ZB9 wpatrzony w miejsce, w którym z oczu zniknęła mu blondynka.
- Coś ty sobie myślał? - zapytał zdenerwowany Krzysiek, a gdyby wzrok mógł zabijać, to Bartman leżałby już trupem.
Piotrek tempo wpatrywał się w swoją szklankę do połowy napełnioną pomarańczową cieczą. Grzesiek siedział wyprostowany i uporczywie wpatrywał się w swoje splecione dłonie.
- Przepraszam was chłopaki – atakujący podniósł się nie patrząc na kumpli i skierował swoje kroki w stronę mieszkania.
Co ja kurwa zrobiłem?! - krzyczało mu w głowie.
- No to się porobiło – szepnął blondyn, a w tym samym momencie kelnerka przyniosła potrawy, na które i tak żaden nie miał już ochoty.
Wpadłam do kuchni jak poparzona. Z lodówki wyciągnęłam kilka składników, ze spiżarki mąkę i zaczęłam piec ciasto. To był jeden z moich sposobów na wyładowanie złości lub radości, patrz: sernik dla Krzyśka i Bartmana w podzięce za znalezienie mi pracy.
Kurde! Znowu Bartman! Aż walnęłam pięścią w blat.
Rękami całymi uwalonymi mąką, wodą i jajkiem włączyłam telewizor. Nastawiłam jakąś muzyczną stację i zaczęłam śpiewać, aby tylko nie myśleć o tym, co się wydarzyło.
Godzinę później usłyszałam trzask drzwi i Krzyśka, który mnie wołał.
- W kuchni! - przekrzyczałam muzykę i wstawiłam blaszkę do piekarnika.
Pomieszczenie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado, dlatego nie zdziwiła mnie mina gospodarza domu.
- Czyli mega cie wkurzył – stwierdził Igła.
- Nawet mi nie przypominaj – pogroziłam mu palcem.
- Dobra, dobra – uniósł ręce w geście poddania. - Pomogę ci sprzątać. Za godzinę wraca przecież Iwona.
Zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się za doprowadzenie kuchni do stanu, który zburzyłam ja. Zajęło nam to jakieś piętnaście minut, po czym opadliśmy na kanapę. Przyciszyłam telewizor i utkwiłam wzrok w przyjacielu, jakby on był odpowiedzią na wszystkie pytania.
- Nie pytaj... Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił – popatrzył mi prosto w oczy.
- A szkoda... - westchnęłam. - Ale Krzysiu, tak szczerze... Dałam mu jakieś sygnały, czy coś?
- Znasz przysłowie „kto się czubi ten się lubi”, nie?
- Taa... Ale kurde, on mi się nawet nie podoba! - mało co nie krzyknęłam.
- To mu to powiedz – powiedział luźno libero.
- Łatwo powiedzieć... - przerwał mi dźwięk przychodzącego esemesa.
- Jadę po Iwonę – poinformował patrząc na telefon. - Pogadamy jeszcze jak wrócę.
- Dobra, leć – uśmiechnęłam się. - Nie wypada, żeby żona czekała.
Krzysiek wyszedł, a ja znowu zostałam sama. Poszłam sprawdzić jak się ma moje ciasto i zaczęłam szukać telefonu. Kilka nieodebranych połączeń. Nadawca: „Zibi :)”. Usunęłam wszystkie i wrzuciłam telefon do torby.
Zarzuciłam na siebie bluzę Igły i wyszłam z domu. Otworzyłam auto, a później bagażnik i wyciągnęłam z niego mój sprzęt. Przerzuciłam torbę przez ramię i wróciłam do domu. Odłożyłam wszystko na stół i zaczęłam szukać jakiejś kartki oraz długopisu. Po minucie szukania napisałam: „Idę do ZB9... Muszę to wszystko wyjaśnić. Dzięki za wszystko :) Ucałuj ode mnie Iwonę i dzieciaki, bo pewnie, kiedy wrócę będziecie już spać. Emilia”.
Zostawiłam kartkę na stole i nastawiłam piekarnik tak, aby sam wyłączył się po pewnym czasie. Zabrałam klucze, torebkę, założyłam swoją bluzę i opuściłam dom.
Kiedy siedziałam już w samochodzie zmieniłam płytę i z głośników poleciała piosenka „Seul” Garou. Wiem, stare, ale zawsze lubiłam tę piosenkę. I głos wokalisty. Podśpiewując sobie cichutko włączyłam się w ruch uliczny.
Zbyszek nie mieszkał zbyt daleko od Ignaczaków, więc po siedmiu minutach drogi byłam już pod jego blokiem. Nie byłam jeszcze u niego w mieszkaniu, ale adres zapisany miałam w swoim notesiku. „Tak na wszelki wypadek” przypomniały mi się słowa Bartmana, kiedy kreślił nazwę ulicy i numer mieszkania.
Wysiadłam z volva i ruszyłam w wyznaczonym przez siebie kierunku. Wbiegłam po pięciu schodkach, później wsiadłam do windy i nacisnęłam numer pięć. Winda szybko zawiozła mnie na wyznaczone piętro. Odszukałam numer mieszkania i lekko zastukałam w drzwi, wypuszczając z płuc powietrze.
Po chwili usłyszałam szczęk zamka, a później moje oczy ujrzały Zbyszka.
- Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Czekam aż mnie łaskawie wpuścisz – odpowiedziałam próbując patrzeć mu w oczy, ale uciekał wzrokiem.
Zawahał się przez chwilę, ale jednak odsunął się na tyle, że mogłam wejść. Przeszłam od razu do salonu, który wyglądał tak jak się spodziewałam. Jasne kolory, czarna skórzana kanapa i fotele, przezroczysta ława, kilka regałów z książkami, medalami i płytami.
- Przyszłaś mi powiedzieć, że jestem totalnym idiotą? - zapytał opierając się o ścianę łączącą przedpokój z salonem.
- Nie – pokręciłam głową i spojrzałam na niego. - Przyszłam wyjaśnić to wszystko... Słuchaj, ja naprawdę bardzo cię lubię, – uśmiechnęłam się lekko – ale nic więcej... Mogę być jedynie twoją przyjaciółką...
- Ale ja też nie chcę niczego więcej od ciebie – odparł patrząc mi w oczy.
- To dlaczego mnie pocałowałeś? - zapytałam zdziwiona.
- Pewnie uznasz, że to głupie – uśmiechnął się leciutko i podrapał po karku. - Ale wtedy zobaczyłem Gośkę...
Oho! Była dziewczyna! Wkraczamy na linię ognia!
- Chciałem się jakoś na niej zemścić...
- Chciałeś, żeby była zazdrosna – wtrąciłam.
- Taa... Nie zdążyłem nawet racjonalnie tego przemyśleć, a już trzymałem twoją twarz w dłoniach i... - urwał w pół zdania. - Wiem, że to był szczeniacki pomysł... I bardzo cie za to przepraszam.
Przełknęłam ślinę. Złość, która we mnie była, od tak wyparowała. Zrobiło mi się go szkoda. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam, jak przyjaciela.
- Czyli już się nie gniewasz? - zapytał cicho.
- Nie – odpowiedziałam jeszcze ciszej i poczułam jak jego ręce jeszcze mocnej mnie do niego przyciągają. - Gdybyś mi powiedział co jest na rzeczy, – kąciki moich ust zaczęły się podnosić – to Gośkę by skręciło z zazdrości. Bardziej bym się wczuła.
Bartman zaczął się śmiać, a po chwili do niego dołączyłam.
- Chyba muszę odszczekać to co powiedziałem w „Igłą Szyte” - wyszczerzył się.
- To o pozdrowieniach? – zadarłam do góry głowę i popatrzyłam na niego.
- Dokładnie – poczochrał mi włosy. - Jak się tylko nadarzy okazja, to wszystkie blondynki o ciemnoniebieskich oczach załatwią sobie pozdrowienia.
- Ale z ciebie lizus – pacnęłam go w ramię i usłyszeliśmy jak burczy mi w brzuchu, co wywołało kolejną fałdę śmiechu.
- Głodna? - zapytał kierując się w stronę kuchni.
- Jak wilk – wyszczerzyłam się i podążyłam za nim.
- Yyy... dużo ci zaproponować nie mogę – powiedział patrząc skrzywiony do lodówki.
- Pokaż co tam masz – odsunęłam go i zajrzałam do wnętrza urządzenia. - Uuu.. Panie Bartman odchudza się pan? - spytałam. Jego lodówka świeciła pustkami.
- Nie miałem kiedy zrobić zakupów – podrapał się po głowie.
- Dobra – zamknęłam lodówkę. - Jutro jedziemy na zakupy, a dzisiaj coś zamówimy – powiedziałam ściągając bluzę.
- To na co masz ochotę? - zapytał biorąc telefon do ręki. - Chińszczyzna?
- Ble – skrzywiłam się. - Zamów pizze i będzie po kłopocie.
- Jaką sobie życzysz? - zaczął szperać w komórce.
- Margarita, a drugą z szynką i pieczarkami – uśmiechnęłam się, kiedy palce siatkarza przestały błądzić po ekranie komórki.
- Tyle zjesz? - popatrzył na mnie uważnie.
- Czasami jeszcze więcej – wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu.
- Wow – wrócił do szukania numeru.
Tak, przyznaję się jestem żarłokiem. Lubię jeść i jem dużo. Nie jestem zwolenniczką dziewczyn chudych jak patyki. Mam trzy, czy czterokilogramową nadwagę, ale wcale ona mi nie przeszkadzała. Ktoś kiedyś nazwał to „seksowną nadwagą”, więc tego się trzymajmy.
Wróciłam do salonu i zaczęłam przeglądać „skarby” mojego przyjaciela. Doskonale widział, co robię; salon i kuchnię dzielił tylko trzymetrowy barek.
W czasie, kiedy zamawiał dla nas jedzenie, ja przeglądałam jego filmową kolekcję. Miał tego naprawdę sporo. Zaczynając od bajek, ciągnąc po fantastykę, a na melodramatach kończąc. Leciałam po tytułach, chciałam znaleźć coś ciekawego.
Wreszcie wyciągnęłam „Kac Vegas” i pomachałam Zbyszkowi pudełkiem przed oczami.
- Obejrzymy?
Miałam wielką ochotę pośmiać się z czegoś, a ta komedia była moim ratunkiem.
- Z tobą, zawsze – wyszczerzył się i schował telefon do tylnej kieszeni. - Napijesz się czegoś?
- Masz jakiś sok? - spytałam z nadzieją.
- Może być woda? - pokręciłam głową. - No to zostaje wódka, piwo lub whisky – westchnął patrząc do barku.
- Dawaj piwo.
Chwilę później trzymałam zimną butelkę w swoich dłoniach. Podobnie jak Bartman. Siedziałam po turecku na kanapie tak, że widziałam cały lewy profil atakującego.
- Powiesz mi dlaczego tak właściwie rozstałeś się z Gośką? - spytałam i wzięłam łyk alkoholu.
- Kochałem ją. Wierzyłem, że dla niej byłem w stanie osiągnąć wszystko... Chciałem spędzić z nią resztę swojego życia... I nagle, pewnego dnia wpada Kubiak i mówi, że Gośka mnie oszukuje, zdradza na prawo i lewo... Wyrzuciłem go wtedy z mieszkania, bo oczywiście w to nie wierzyłem...Minęło kilka dni; urwałem się wcześniej z treningu, żeby zrobić jej niespodziankę. Wszedłem do mieszkania i jedyne, co rzuciło mi się w oczy, to porozrzucane ubrania. Chyba ci nie muszę opowiadać, co zastałem w sypialni. Wtedy dostrzegłem, że Michał miał jednak rację. Wyrzuciłem Gośkę razem z jej kochankiem z mieszkania i pierwsze co zrobiłem, to poszedłem do Dzika. Nic nie mówił, nie żądał, żebym go przeprosi, po prostu przy mnie był. Jak prawdziwy przyjaciel – uśmiechnął się i pociągnął łyk piwa.
Po tej opowieści stwierdziłam, że nie lubię tej całej Gośki. Bartman przecież był świetnym facetem i nie mieściło mi się w głowie, jak można było go tak zranić.
- A z tobą i tym całym Jurkiem jak było? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Skąd o nim wiesz? - zdziwiłam się.
- Widziałem zdjęcie na twoim laptopie – wzruszył ramionami.
- Kiedy? - zmarszczyłam czoło.
- Jak zaprosiłaś nas na ciasto i wpadł też Grzesiek. Co Igła pokazywał mu twoje fotografie – wyjaśnił.
- Zobaczyliście to zdjęcie, kiedy mało co się nie zadławiłeś? - spytałam przypominając sobie tę sytuację i miny siatkarzy. Kiwnął głową. - Podobnie jak w twoim przypadku – wzruszyłam ramionami. - Jestem w stanie wybaczyć wiele rzeczy, ale nigdy zdrady – pokręciłam głową.
- I postanowiłaś przyjechać tutaj?
- Taa... Mimo tego że moje kontakty z Krzyśkiem przez te dwa lata, kiedy byłam z Jurkiem, się oziębiły, to przyjął mnie z otwartymi ramionami – uśmiechnęłam się.
- Wiesz co? - Zibi uniósł do góry lewą brew. - Mamy najlepszych przyjaciół na świecie – uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie.
- Nie mogę się nie zgodzić. To co, za ich zdrowie? - uniosłam butelkę ku górze, a Zbyszek uderzył o nią lekko swoją.
- Za najlepszych przyjaciół na calutkim świecie.
Przyłożyliśmy butelki do ust pozwoliliśmy, aby brązowy płyn wlał się do naszych organizmów.
Kiedy odstawiałam butelkę na ławę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Atakujący podniósł się z kanapy i poszedł po naszą kolację.
Słyszałam, jak dostawca poprosił go o autograf i uśmiechnęłam się promiennie.
Po minucie trzymałam już w dłoni kawałek pizzy. Jedliśmy, a właściwie pożeraliśmy posiłek, jakbyśmy nie jedli z co najmniej trzy dni. Aż uszy nam się trzęsły, więc co chwila wybuchaliśmy śmiechem.
Po tym, jak zjedliśmy po dwie pizze, Zbyszek włączył film. Usiadłam na kanapie, tak jak powinno się na niej siedzieć, a atakujący położył się, tak że jego kolana i kawałek uda służyły mi do podpierania się.
Po godzinie filmu zauważyłam, że śmieję się sama, więc popatrzyłam na twarz mojego przyjaciela. Spał jak zabity. Westchnęłam i pomału, aby go nie obudzić, wyswobodziłam się z kanapy, a potem wyłączyłam film. W sypialni znalazłam jakiś koc i przykryłam nim Bartmana.
Sprawdziłam, czy mieszkanie jest zamknięte i wzięłam do ręki swój telefon. Jedno nieodebrane połączenie od Krzyśka. Napisałam wiadomość, że zostaję u ZB9 na noc, zabrałam jeszcze pudełko tabletek i ruszyłam do jego sypialni. Wyciągnęłam z szafy jakiś T-shirt i włożyłam go na siebie.
Wsunęłam się pod bartmanową kołdrę i zamknęłam oczy. Natychmiast znalazłam się w objęciach Morfeusza, nie zdążając nawet przeanalizować dzisiejszego, a raczej wczorajszego już, dnia.
No
to macie siódemkę ;) Mam nadzieję, że się spodoba ;p
Jak emocje po wczorajszym meczu? Mnie się jeszcze trzymają ;D Wczoraj ja ochrypłam, moja siostra ogłuchła ;D Popłakałam się ze szczęścia! Hahah! ;p GRZESIEK MVP – kolejny powód do łez szczęścia <3 Dowiedziałam się, że mam coś z głową, właśnie od mojej kochanej Siostrzyczki, ale to stwierdzone już niejednokrotnie ;p
Jutro ostatni dzień w szkole! Nareszcie! :D Wreszcie się wyśpię :)
Energia mnie dzisiaj po prostu roznosi, a jeszcze Igła dodał nowe filmiki! <3 http://networkedblogs.com/JDEXK <--- gdyby Ktoś jeszcze nie widział ;)
Zapraszam do czytania i komentowania oczywiście! ;)
Pozdrawiam Was cieplutko! Trzymajcie się!
Poziomkowa ;*
Jak emocje po wczorajszym meczu? Mnie się jeszcze trzymają ;D Wczoraj ja ochrypłam, moja siostra ogłuchła ;D Popłakałam się ze szczęścia! Hahah! ;p GRZESIEK MVP – kolejny powód do łez szczęścia <3 Dowiedziałam się, że mam coś z głową, właśnie od mojej kochanej Siostrzyczki, ale to stwierdzone już niejednokrotnie ;p
Jutro ostatni dzień w szkole! Nareszcie! :D Wreszcie się wyśpię :)
Energia mnie dzisiaj po prostu roznosi, a jeszcze Igła dodał nowe filmiki! <3 http://networkedblogs.com/JDEXK <--- gdyby Ktoś jeszcze nie widział ;)
Zapraszam do czytania i komentowania oczywiście! ;)
Pozdrawiam Was cieplutko! Trzymajcie się!
Poziomkowa ;*
Nareszcie wpis! (I nareszcie wolne w szkole) ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały, jak zwykle za szybko się skończył, ale ja to ja ;)
Wczorajszy mecz to było COŚ. Myślałam, że mnie nerwy rozniosą, zwłaszcza w 3 i 4 secie, ale późniejsza euforia to było to :D
Cieszę się, że wygrali i dzięki temu mają więcej czasu do świętowania :D
Pozdrawiam ;*
WOLNE! ;d
UsuńNastępny jest trochę dłuży ;)
Mecz był niesamowity ;D A jak jeszcze zgasło światło to w ogóle! ;p
Pozdrawiam ;*
Nie spodziewałam się, że Zibi to aż taki mózgowiec. Myślałam, że ... Właściwie to nie wiem co myślałam na temat tego pocałunku. A tu proszę. Bartman chciał tylko, żeby jego była była zazdrosna. :)
OdpowiedzUsuńJednak dobrze, że Emi postanowiła pogadać ze Zbyszkiem i wszystko sobie od razu wyjaśnili. :)
Ciekawa jestem jak smakuje ciasto Emilki. Jeśli gotuje/ piecze gdy jest zła.
Ja bym na przykład poszła pobiegać.
Czekam z niecierpliwością na kolejny. :*
Pozdrawiam
Ps. Ja nie wiem jak Zbyszek mógł zasnąć na kanapie przed telewizorem. Dla mnie jest to nie możliwe. :O
UsuńW twoim opowiadaniu ma u mnie szacun w tej kwestii. :D
Ps 2. Nie dało by się coś zrobić z tym kodem? Jakoś wysłać go tam gdzie rosną banany albo jeszcze dalej?
:)
UsuńA ja nie przepadam za bieganiem ;p
Niemożliwe? ;p Ja nie mam z tym problemu ;)
Nie mam pojęcia co z tym kodem. Mnie on też doprowadza do białej gorączki, ale ja na to wpływu niestety nie mam ;/
Super, czekam na kolejny rozdział, mogą być dłuższe, nie obrażę się ;D
OdpowiedzUsuńA wczorajszy mecz przyprawił mnie o kolejny stan przedzawałowy, ale za to kocham Sovię ;D pozdrawiam
Następny jest dłuższy ;)
UsuńSovia! <3
pozdrawiam również ;p
Super rozdział i bardzo ciekawie pisany blog :) Kiedy nowy rozdział? :) Pozdro :P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba! ;D W piątek ;p Pozdrawiam ;)
UsuńŚwietny rozdział :D Kurcze, nurtuje mnie pytanie czy Emilka będzie z ZB9 czy Kosokiem ? :> No bo powiedzmy sobie szczerze, że to gadanie o przyjaźni jakoś nie jest do końca przekonywujące ;p
OdpowiedzUsuńMecz był świetny ! Też płakałam ze szczęścia już w 3 secie :) Sovia pokazała na co ich stać ! :D Jestem mega szczęśliwa ^^ Teraz jeszcze tylko czekać, aż JW znajdze się w finale i będzie pięknie ! :))
Pozdrawiam ;)
:D
UsuńSovia, Sovia, Sovia! ;D A jak dla mnie, to bez różnicy czy JSW czy ZAKSA ;D Obie drużyny uwielbiam i nie potrafię wybrać ;/ ;p
Pozdrawiam ;)
Nie... Nie spodziewałam się, że Zbyszek jest zdolny do takiego zachowania... Na szczęście wszystko sobie wyjaśnili:D Zastanawiam się jaka będzie jego rekacja gdy zobaczy Emilię rano w swoim łóżku ;) Stwierdzenie, że Em jest "wredna w sympatyczny sposób" rozwaliło mnie na łopatki normalnie :D Kocham Twojego bloga!
OdpowiedzUsuńCo do wczorajszego dnia to u mnie podobnie była totalna masakra. Od początku czwartego seta miałam łzy w oczach, a jak już sędzia odgwizdał koniec spotkania to poryczałam się po całości. Moja kochana Siostrzyczka także poinformowała mnie, że powinnam się leczyć, ale co tam :D Resovia jest w finale i tylko to się liczy! <3 Grzesiu jak najbardziej zasłużenie MVP, chociaż gdyby było więcej tych statuetek to dałabym też el'capitano Asseco no i oczywiście Lotmanowi :D W ogóle to wszyscy powinni dostać nagrody za piękną walkę! Teraz czekam tylko na to, aby Jastrzębianie dokopali Zaksie i także awansowali do finału. Taki finał mi się właśnie marzy Sovia i Jastrzębski! Dobrze, że przed Resovią już tylko mecze finałowe, bo obawiam się, że moje serducho więcej emocji w tym sezonie by nie wytrzymało i w końcu zeszłabym na ten zawał jak nic :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie.
P.s.
Chyba muszę przeprosić sąsiadów za wczorajsze wrzaski podczas meczu, bo dzisiaj od rana gdy mnie tylko gdzieś spotkają to dziwnie na mnie patrzą hehe ;D
No i zapomniałam Ci napisać, że u mnie pojawił się rozdział 30. Zapraszam serdecznie :)
Usuńhttp://szczescierodzinamiloscwygrana.blogspot.com/2013/03/rozdzia-30.html
No jest wredna ;p W sympatyczny sposób ;p
Usuń;D
Równiez pozdrawiam ;p
No ja na szczęście nikogo przepraszać nie muszę, bo do sąsiadów tyćkę mam ;p
Jak możesz to zostawiaj to w zakładce "wasze cosie" ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSovia <3
OdpowiedzUsuńZibi jest tu takisłodki, że o matko! :3
Bardzo przyjemny rozdział ;)
pozdrawiam :>
Mam nadzieję, ze go nie przesłodzę! ;p
UsuńPozdrawiam również ;>
ciekawa jestem reakcji Igły na ten sms, że Emi zostaje u Zibiego na noc :)
OdpowiedzUsuńhaha, u mnie jest tak jak w Twoim przypadku, tyle że za siostrę robi mi starszy brat, który niestety jeszcze nie ogłuchł... xd
;D
UsuńTo krzycz głośniej i z większym zapałem, moze pomoże ;D
spróbuję :D
UsuńNo to powodzenia życzę ;D Dzisiaj na podczas meczu ZAKSY z JSW będziesz miała okazję, oczywiście jeśli będziesz oglądać ;)
UsuńDobrze, że sobie wszystko wyjaśnili.Mam w głowie jedno pytanie z kim Emilia będzie ze Zbyszkiem czy Kosokiem? No cóż jak to się mówi wyjdzie w praniu. ;)) Dodaj szybko kolejny.
OdpowiedzUsuńWyjdzie, wyjdzie ;D
UsuńPiętek ;p
Super rozdział jesteś świetna *.*
OdpowiedzUsuńW wolnych chwilach zapraszam do mnie :
- http://ty-i-ja-i-siatkowka.blogspot.com/
- http://gdyby-nie-on-nie-byloby-nas.blogspot.com/
Miło, ze tak sądzisz ;)
UsuńŚwietnie :) Dobrze, że sobie wszystko wyjaśnili :P Krzysiek może sobie coś pomyśleć skoro nie wróci na noc do domu :D
OdpowiedzUsuń.
A IGŁĄ SZYTE to ja na lekcji prawa oglądałam 10 minut po dodaniu :D Tak się śmiałam, że prawie uwagę dostałam i musiałam usiąść osobno :D Ale warto było :D
.
Delecta miała wygrać!!! :):) Ale gratuluję Resovi:) Teraz czekam na wygraną JSW ;)
Pozdro :) Czekam na kolejny ( obym nie musiała długo czekać :P)
Marta♥
;D
UsuńNo mnie też rozwaliło ;p
Pozdrawiam również ;D
Tak więz szykuje się romans. Dobrze, że Bartman wszystko wytłumaczył ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. Pozdrawiam i jak zawsze zapraszam do mnie:
http://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
;)
UsuńPozdrawiam również ;>
bardzo pozytywnie. wszystko się na szczęście wyjaśniło :) kocham ten rozdział ;D
OdpowiedzUsuń:d
UsuńZapraszałaś to jestem :) Fajnie, że wszystko się już wyjaśniło i jest dobrze :)Ale chciałabym teraz żeby coś z Grzesiem wyszło. Eh..ja też wczoraj płakałam :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział do siebie z-obu-stron-siatki.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Cieszę się :D
UsuńPozdrawiam ;)
Ja może nie płakałam, ale darłam się jak dzika na początku na cały dom, a potem koleżance przez telefon :p Humor od razu mi się poprawili :D DZIĘKUJEMY! Tak Jastrzębski w finale razem z Sovią to też moje marzenie, może bardziej będę za Rzeszowem, ale jak JW wygra to też się będę cieszyć :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to świetny. Strasznie lubię czytać twojego bloga :) Dobrze, że z Zibim sobie wszystko wyjaśnili, ale myślę, że między nimi to coś więcej niedługo będzie :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na piąteczkę :P
Resovia Mistrzem Polski <--- moje marzenie! ;D
UsuńCieszę się, że sie podoba ;D
Pozdrawiam :D
Super! Kurczę.. Biedny Zibi.. Trochę mi się go szkoda zrobiło. Fajnie, że Ema puściła to w niepamięć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :D
:)
UsuńPozdrawiam ;)
haha tak myślałam że ten pocałunek to na złość komuś;d ale dobrze ze sobie to wyjaśnili;d oj bedzie zdziwko jak Bartman się obudzi;d dobrze ze nie śpią w jednym łózku;d a może w nocy do niej przyjdzie;>
OdpowiedzUsuńCieszę się że od jutra będziesz miała wolne;d ja już wypoczytam od piatku;d jest cudownie:) jeszcze gdyby ten śnieg znikł i było cieplej;d czekam z niecierpliwością na następny rozdział :) pozdrawiam i buziaki:** :)
;D Może ;p
UsuńWreszcie wolne! ;D
Pozdrawiam również ;*
No to wszystko jasne! Chyba muszę przeprosić z tego miejsca Zbigniewa za to, że ostatnio w swojej głowie zwyzywałam go od najgorszych. Chociaż tak sobie myślę, że może z czasem jakiś romansik się między nimi skroi? :) Fakt, mają najlepszych przyjaciół na świecie. No, no! Ma dziewczyna apetyt ;)
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz, jeżeli chodzi o ferie! :) Ja od czwartku lenię się tyłkiem do góry i jest mi z tym bardzo dobrze. We wczorajszym meczu najbardziej podobał mi się punkt zdobyty główką przez Wronę ;) Mam nadzieję, że JW teraz pociśnie Zaksę! Pozdrawiam :)
Może ;) No ma, ma ;p
UsuńNareszcie wolne ;D
Ta akcja była boska musze przyznać ;D
Pozdrawiam również :)
To mnie zaskoczyłaś;) ja myślałam że Zibi na nią leci;D
OdpowiedzUsuńHaha ;p
UsuńO matko, a ja już na Zbysia zwyzywałam :D
OdpowiedzUsuńAle tak czy inaczej, ja czekam na wątek z Grzesiem, bo taki MUSI być :P
Mam nadzieję, że następny rozdział już niedługo.
+ www.miloscisiatkowka.blogspot.com - u mnie też nowy : )
;p
UsuńGRZEGORZ, hmmm...! ;D
W piątek ;p
Już miałam pisać najgorsze epitety po tym co zrobił, ale na całe szczęście sobie to wyjaśnili no! :D Em zostająca na noc u Zbycha? LUBIĘ TO :D
OdpowiedzUsuńHaha! ;D
UsuńNo to wszystko wyjaśnione! Ten pocałunek to była zemsta, no popatrz... :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały. :D
Gorąco pozdrawiam, zapraszam na mój blog i liczę na twoją opinię. ----> http://bo-w-oczach-tkwi-sila-duszy.blogspot.com/
:)
UsuńDzieki ;D
Również pozdrawiam ;p
Cieszę się,że sobie wszystko wyjaśnili ;D
OdpowiedzUsuńAż się ucieszyłam,gdy powiedział,że to tylko było w ramach zemsty na Gośce ;)
Czekam na następny, Pozdrawiam :*
Maja.
:)
UsuńPozdrawiam również ;*
Kurde trochę mnie nie było a tu TAKIE zmiany...SZOK!!!!!!ale pozytywny, pozytywny! :)
OdpowiedzUsuńCzyżby rodziło się jakieś uczucie między Emilką a Kosokiem? Bardzo by mnie to ucieszyło :P Ciągle nie wiem na co ona bierze te tabletki, pisałaś gdzieś? Bo ja nigdzie tego nie widzę chyba.....Nie przeoczyłam raczej nic. Fajnie, że Em dostałą te pracę, może się spełniać robiąc to, co lubi. Czekam na dalszy rozwój akcji z niecierpliwością!
pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie na 26 rozdział :)
http://volleyball-always-in-my-head.blogspot.com/
In my head :*
;D
UsuńMoże ;p Yyy... nie pisałam ;)
Pozdrawiam również :)
Dopiero nadrobiłam, za co przepraszam :).
OdpowiedzUsuńNo, no! Rzeczywiście się porobiło! Podsumowując zachowanie Zbyszka jednym zdaniem - faceci i ich tok myślenia :P. Dobrze, że wszystko sobie wyjaśnili. Ba, zrobili nawet więcej dzięki takiej szczerej rozmowy :)
Nic się nie stało :)
Usuń;D
Nadrobiłam:D:D Jak zaczęłam czytać to nie skończyłam puki nie przeczytałam ostatniego dodanego posta:) Strasznie mi się podoba. Coś mi się wydaje że Emilia zacznie kręcić z Grzesiem;) Pozdrawiam;** ps. Nominowałam Cię do zabawy z Varsatile Blogger. Więcej szczegółów u mnie na blogu:**
OdpowiedzUsuńFajnie, że się podoba! ;D
UsuńPozdrawiam i dziękuję ;*
Dobra, nadrobiłam! :D
OdpowiedzUsuńOj Zbysiu, Zbysiu, ale se to wykombinowałeś! Dobrze, że sobie to wyjaśnili. No, ale faceci to czasem dziwnie rozumują :D Co zrobić...
Ferie, ferie, ferie... Czy tylko w mojej szkole idzie się jeszcze jutro? D: No nic, przecierpię i będę zazdrościć ;D
Pozdrawiam ;)
;D
UsuńŁoo... to współczuję jeszcze jednego dnia w szkole.
Pozdrawiam również ;)
Świetny blog :D Zakochałaam się a naprawdę jestem wybredna w opowiadaniach o Zbyszkach :D Pozdrawiam i pytanie: Będziesz mnie informować o nowych postach ?
OdpowiedzUsuńNo to cieszę się, że się spodobało :D
UsuńPozdrawiam i odpowiadam: nie ma sprawy ;)
Zawsze chciałam wejść do mieszkania Bartmana i czuć się jak u siebie xd
OdpowiedzUsuńNa początku chciałam znaleźć Zbyszka i wyszarpać go, ewentualnie zabić (chociaż i tak bym nie dała rady) xd ale potem się ogarnęłam tak jak Emilia ;)
Buźki ;* I życzę Wesołych Świąt i chyba suchego lejka zważając na pogodę za oknem ;)
Przypominam o poniedziałkowym rozdziale ;) http://ona-on-siatkowka.blogspot.com/
dziękuję, że wpadasz tam czasem ;)
Zakręcona ;)
;D
UsuńBuźki ;) Ja również życzę wesołych świąt! ;D No pogoda za oknem pozostawia wiele do życzenia ;/
Wpadnę ;)
Twoj blog jest bardzo interesujacy.!:) Nie moge sie doczekac osemki :D
OdpowiedzUsuńFajnie, ze Cię zainteresował! ;D To już jutro ;p
Usuńczekam na nowy :D
OdpowiedzUsuńTo dzisiaj tylko jeszcze nie wiem, o której ;)
UsuńBardzo mi się podoba :) :) :)
OdpowiedzUsuń;D
Usuń