Z
Ignaczakami oraz Piotrkiem i Alą przenieśliśmy się do domu. Po
niecałej godzinie Sebastian chrapał już sobie na kanapie, a
Dominika oblegała fotel.
- To kiedy możemy wpaść z jakimiś prezentami? - zapytała wesoło Iwonka.
- Dajcie spokój – machnęłam ręką.
- O nie, nie – Ala pomachała palcem. - Od tego się nie wywiniecie – uśmiechnęła się. - Gdybyśmy wiedzieli, to już dzisiaj byśmy coś sprezentowali, a tak zrobiliście nam niespodziankę, a do nowego domu nie należy przychodzić bez jakiegoś upominku, tak zawsze mówiła moja mama.
- Zgadzam się w stu procentach – poparła młodszą przyjaciółkę żona Krzyśka. - Więc, co wam się przyda? - wbiła wzrok we mnie i Grześka.
Wzruszyłam ramionami, podobnie jak i brązowooki.
- Już my coś wymyślimy – wyszczerzył się Igła i cmoknął Iwonę w policzek.
- My tak samo – uśmiechnął się szeroko Piotrek.
Pokręciłam tylko głową z uśmiechem.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się do godziny drugiej nad ranem. Nawet nie wiedziałam, kiedy to wszystko minęło. No, ale przecież czas w doborowym towarzystwie płynie niesamowicie szybko.
- Wiecie jak dojechać z powrotem do Rzeszowa? - zapytałam, kiedy pakowali się do swoich aut.
- Jasne! - uśmiechnął się Igła.
- Dzięki za świetną imprezę! - Krzyknął Piotrek zajmując siedzenie pasażera.
Na kierowce, to on w takim stanie się nie nadawał.
- Nie krzycz tak – zaśmiała się Ala.
- Jesteśmy na zadupiu – powiedział Piotruś. - Na bardzo ładnym zadupiu – uniósł kciuk skierowany w górę.
Zaśmialiśmy się razem z Grześkiem i Iwoną.
- Piękne to wasze zadupie – westchnął Krzysiu opierając się o drzwi samochodu.
- Dzięki – powiedzieliśmy wspólnie z brunetem.
- Imprezy tutaj będą niezapomniane! - Wydarł się Nowakowski.
- Dla ciebie szczególnie – zaśmiała się jego dziewczyna. - Jeszcze raz dzięki – uśmiechnęła się w naszą stronę. - Trzymajcie się – pomachała i wsiadła za kółko.
- Wy też – odmachaliśmy jej razem z Grzesiem.
- My też dziękujemy – uśmiechnęła się Iwona.
- I to tak na maksa – wyszczerzył się Krzysiu i uniósł kciuk do góry.
Zaśmiałam się cicho.
- Cześć.
Zamknęły się drzwi każdego pojazdu, a po chwili do życia obudziły się silniki. Pomachaliśmy jeszcze raz na pożegnanie odjeżdżającym i ruszyliśmy w stronę domu.
Byłam niesamowicie wdzięczna Iwonie i Ali, że pomogły mi ogarnąć ze stołu, bo teraz nie miałam na to siły, ani najmniejszej ochoty. Grzesiek zamknął drzwi na klucz, a ja zgasiłam światła na dole i razem poszliśmy na górę. Drapnęłam czystą koszulkę Grześka oraz swoje spodenki i wpadłam do łazienki, gdzie spędziłam całe pięć minut.
Kiedy zajrzałam do sypialni, środkowego nie było. Założyłam skarpetki i wyszłam w pokoju.
- Grzesiek?
- Na balkonie! - usłyszałam jego wyraźny głos.
Otworzyłam drzwi, które były naprzeciw drzwi sypialnianych i ruszyłam na balkon.
- Co cię tu przywiało? - zapytałam siadając po turecku na zimnym betonie obok siatkarza.
- Przeziębisz się... - westchnął i przygarnął mnie do siebie.
- Daj spokój – machnęłam ręką i uśmiechnęłam się. - Odpowiesz mi na pytanie? - zapytałam.
- Musiałem pobyć chwilę na świeżym powietrzu – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. - I też popatrzeć w niebo.
Uniosłam głowę do góry, aby spojrzeć na rozgwieżdżone, bezchmurne niebo.
- Zawsze patrzenie na gwiazdy mnie uspokajało – uśmiechnął się patrząc w górę.
- Znasz się na astrologii?
- W liceum trochę się tym interesowałem i to by było na tyle – powiedział.
- Laski na to leciały? - spytałam śmiejąc się cicho.
- Poleciała jedna – również się zaśmiał.
- No co ty – dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. - Żadnej innej nie kręciło patrzenie w gwiazdy z chłopakiem?
- Najwidoczniej nie.
- Dziwne miałeś dziewczyny w szkole – stwierdziłam i mocniej wtuliłam się w jego pierś. - Mnie się to podoba – uśmiechnęłam się.
- Szczególnie w zimną, kwietniową noc – pocałował mnie w czubek głowy.
- Oj tam, to nieważne – uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy.
Nagle Grzesiek wstał.
- Ej, gdzie idziesz? - zapytałam otwierając oczy.
Wyciągnął dłoń, którą ujęłam.
- Nie chcę się przeziębić – uśmiechnął się i wprowadził mnie do pustego jeszcze pokoju, po czym zamknął drzwi balkonowe. - A poza tym obiecałaś mi, że się do mnie uśmiechniesz... - popatrzył na mnie i uśmiechnął się zawadiacko.
Zaczęłam się śmiać.
- Miał być uśmiech, a nie śmiech – przybliżył się do mnie.
- Taki ci pasuje? - uśmiechnęłam się, lekko uwidaczniając zęby.
- W zupełności – odwzajemnił uśmiech i po chwili jego usta złączyły się z moimi...
Następnego ranka, kiedy zadzwonił mój budzik, Grześka nie było w łóżku, ale na poduszce leżała zostawiona karteczka i mała stokrotka.
„Wrócę po pierwszej, nie martw się. Kocham cię!” - głosił napis na karteczce.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się lekko. Obudziłam się we własnym domu, nieprawdopodobne... Wsparłam się na łokciach i zaczęłam rozglądać się po sypialni. Wszystko tak jak zaplanowaliśmy, no prawie. Brakowało jeszcze kilku drobiazgów, ale to nie było ważne.
Ziewnęłam przeciągle i rozprostowałam ręce, po czym wyskoczyłam z łóżka. Z szafeczki nocnej drapnęłam tabletki i połknęłam dwie popijając je ostatkiem soku, który jakimś cudem stał obok łóżka.
Ubrałam się i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie po czym zabrałam się za sprzątanie. Nie miałam pojęcia przez ile dni będę musiała ścierać kurz codziennie. Zmyłam jeszcze podłogę w salonie oraz kuchni i wyszłam na taras. Usiadłam na jednym z krzeseł i wykręciłam numer do Zbyszka.
- Cześć, Em – usłyszałam jego głos po trzech sygnałach.
- Witaj Zbyszku – przywitałam się cicho się śmiejąc.
- Jak się spało w nowym domku? - zapytał.
- Super – uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy wystawiając twarz do słońca. - A jak z Kamilą? - spytałam poważnie.
- Dobrze. Sama wczoraj zaczęła rozmowę i wszystko jest na dobrej drodze.
- To świetnie – uśmiechnęłam się lekko.
- Obiecała, że nigdy więcej mi Gośki nie wypomni i mam nadzieję, że tak się stanie – westchnął. - Muszę ci coś powiedzieć...
- Zamieniam się w słuch.
- Dzwoniłem do niej dzisiaj...
- Do kogo? Do Gośki? - zapytałam.
- Ta... - westchnął.
- Zbyszek... Ty coś jeszcze do niej czujesz? - spytałam opierając głowę na otwartej dłoni.
- Nie... - mruknął. - Ale ona zawsze będzie w jakiejś części dla mnie ważna... - westchnął zrezygnowany. - Ja po prostu po tym liście trochę się martwiłem o nią, jak o... przyjaciela? - zabrzmiało to jak pytanie.
- Nie wiem, Zbysiu. Przeszła cała złość, a przyszła myśli zastanawiająca się...
- Co robi dana osoba – dokończył za mnie.
- Dokładnie – mruknęłam. - Każde z nas kogoś kocha i to nad życie, ale tych lat, które przeżyliśmy, ja z Jurkiem, a ty z Gośką nie da się od tak wymazać – westchnęłam. - Przecież byli przez jakiś czas częścią naszego życia.
- Wiesz co mi powiedziała? - zapytał. - Powiedziała, że mnie przeprasza. Przeprasza za wszystko i chce, abym zapamiętał wyraźniej te chwile, w których byliśmy szczęśliwi.
- I ma racje – powiedziałam. - Zbyszek, oboje otworzyliśmy nowy rozdział w życiu, Gośka najwidoczniej też.
- Ja nie chcę, żeby pomiędzy mną a Kamilą coś zmieniło.
- Ja też. I nie chcę, aby zmieniło się też coś w mojej relacji z Grześkiem. Za bardzo go kocham.
- Wiem... - westchnął. - Dobra, bo jakoś smutno się zrobiło – zaśmiał się.
- Leć do Kamili – uśmiechnęłam się.
- To co, trzymaj się – wiedziałam, że się uśmiechnął.
- Ty też – uśmiechnęłam się.
- Dzięki za telefon. Papa – pożegnał się.
Zakończyłam połączenie i zamyśliłam się przez chwilę. Oboje zakończyliśmy tamten rozdział. I na tym najlepiej zakończyć.
- To kiedy możemy wpaść z jakimiś prezentami? - zapytała wesoło Iwonka.
- Dajcie spokój – machnęłam ręką.
- O nie, nie – Ala pomachała palcem. - Od tego się nie wywiniecie – uśmiechnęła się. - Gdybyśmy wiedzieli, to już dzisiaj byśmy coś sprezentowali, a tak zrobiliście nam niespodziankę, a do nowego domu nie należy przychodzić bez jakiegoś upominku, tak zawsze mówiła moja mama.
- Zgadzam się w stu procentach – poparła młodszą przyjaciółkę żona Krzyśka. - Więc, co wam się przyda? - wbiła wzrok we mnie i Grześka.
Wzruszyłam ramionami, podobnie jak i brązowooki.
- Już my coś wymyślimy – wyszczerzył się Igła i cmoknął Iwonę w policzek.
- My tak samo – uśmiechnął się szeroko Piotrek.
Pokręciłam tylko głową z uśmiechem.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się do godziny drugiej nad ranem. Nawet nie wiedziałam, kiedy to wszystko minęło. No, ale przecież czas w doborowym towarzystwie płynie niesamowicie szybko.
- Wiecie jak dojechać z powrotem do Rzeszowa? - zapytałam, kiedy pakowali się do swoich aut.
- Jasne! - uśmiechnął się Igła.
- Dzięki za świetną imprezę! - Krzyknął Piotrek zajmując siedzenie pasażera.
Na kierowce, to on w takim stanie się nie nadawał.
- Nie krzycz tak – zaśmiała się Ala.
- Jesteśmy na zadupiu – powiedział Piotruś. - Na bardzo ładnym zadupiu – uniósł kciuk skierowany w górę.
Zaśmialiśmy się razem z Grześkiem i Iwoną.
- Piękne to wasze zadupie – westchnął Krzysiu opierając się o drzwi samochodu.
- Dzięki – powiedzieliśmy wspólnie z brunetem.
- Imprezy tutaj będą niezapomniane! - Wydarł się Nowakowski.
- Dla ciebie szczególnie – zaśmiała się jego dziewczyna. - Jeszcze raz dzięki – uśmiechnęła się w naszą stronę. - Trzymajcie się – pomachała i wsiadła za kółko.
- Wy też – odmachaliśmy jej razem z Grzesiem.
- My też dziękujemy – uśmiechnęła się Iwona.
- I to tak na maksa – wyszczerzył się Krzysiu i uniósł kciuk do góry.
Zaśmiałam się cicho.
- Cześć.
Zamknęły się drzwi każdego pojazdu, a po chwili do życia obudziły się silniki. Pomachaliśmy jeszcze raz na pożegnanie odjeżdżającym i ruszyliśmy w stronę domu.
Byłam niesamowicie wdzięczna Iwonie i Ali, że pomogły mi ogarnąć ze stołu, bo teraz nie miałam na to siły, ani najmniejszej ochoty. Grzesiek zamknął drzwi na klucz, a ja zgasiłam światła na dole i razem poszliśmy na górę. Drapnęłam czystą koszulkę Grześka oraz swoje spodenki i wpadłam do łazienki, gdzie spędziłam całe pięć minut.
Kiedy zajrzałam do sypialni, środkowego nie było. Założyłam skarpetki i wyszłam w pokoju.
- Grzesiek?
- Na balkonie! - usłyszałam jego wyraźny głos.
Otworzyłam drzwi, które były naprzeciw drzwi sypialnianych i ruszyłam na balkon.
- Co cię tu przywiało? - zapytałam siadając po turecku na zimnym betonie obok siatkarza.
- Przeziębisz się... - westchnął i przygarnął mnie do siebie.
- Daj spokój – machnęłam ręką i uśmiechnęłam się. - Odpowiesz mi na pytanie? - zapytałam.
- Musiałem pobyć chwilę na świeżym powietrzu – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. - I też popatrzeć w niebo.
Uniosłam głowę do góry, aby spojrzeć na rozgwieżdżone, bezchmurne niebo.
- Zawsze patrzenie na gwiazdy mnie uspokajało – uśmiechnął się patrząc w górę.
- Znasz się na astrologii?
- W liceum trochę się tym interesowałem i to by było na tyle – powiedział.
- Laski na to leciały? - spytałam śmiejąc się cicho.
- Poleciała jedna – również się zaśmiał.
- No co ty – dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. - Żadnej innej nie kręciło patrzenie w gwiazdy z chłopakiem?
- Najwidoczniej nie.
- Dziwne miałeś dziewczyny w szkole – stwierdziłam i mocniej wtuliłam się w jego pierś. - Mnie się to podoba – uśmiechnęłam się.
- Szczególnie w zimną, kwietniową noc – pocałował mnie w czubek głowy.
- Oj tam, to nieważne – uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy.
Nagle Grzesiek wstał.
- Ej, gdzie idziesz? - zapytałam otwierając oczy.
Wyciągnął dłoń, którą ujęłam.
- Nie chcę się przeziębić – uśmiechnął się i wprowadził mnie do pustego jeszcze pokoju, po czym zamknął drzwi balkonowe. - A poza tym obiecałaś mi, że się do mnie uśmiechniesz... - popatrzył na mnie i uśmiechnął się zawadiacko.
Zaczęłam się śmiać.
- Miał być uśmiech, a nie śmiech – przybliżył się do mnie.
- Taki ci pasuje? - uśmiechnęłam się, lekko uwidaczniając zęby.
- W zupełności – odwzajemnił uśmiech i po chwili jego usta złączyły się z moimi...
Następnego ranka, kiedy zadzwonił mój budzik, Grześka nie było w łóżku, ale na poduszce leżała zostawiona karteczka i mała stokrotka.
„Wrócę po pierwszej, nie martw się. Kocham cię!” - głosił napis na karteczce.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się lekko. Obudziłam się we własnym domu, nieprawdopodobne... Wsparłam się na łokciach i zaczęłam rozglądać się po sypialni. Wszystko tak jak zaplanowaliśmy, no prawie. Brakowało jeszcze kilku drobiazgów, ale to nie było ważne.
Ziewnęłam przeciągle i rozprostowałam ręce, po czym wyskoczyłam z łóżka. Z szafeczki nocnej drapnęłam tabletki i połknęłam dwie popijając je ostatkiem soku, który jakimś cudem stał obok łóżka.
Ubrałam się i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie po czym zabrałam się za sprzątanie. Nie miałam pojęcia przez ile dni będę musiała ścierać kurz codziennie. Zmyłam jeszcze podłogę w salonie oraz kuchni i wyszłam na taras. Usiadłam na jednym z krzeseł i wykręciłam numer do Zbyszka.
- Cześć, Em – usłyszałam jego głos po trzech sygnałach.
- Witaj Zbyszku – przywitałam się cicho się śmiejąc.
- Jak się spało w nowym domku? - zapytał.
- Super – uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy wystawiając twarz do słońca. - A jak z Kamilą? - spytałam poważnie.
- Dobrze. Sama wczoraj zaczęła rozmowę i wszystko jest na dobrej drodze.
- To świetnie – uśmiechnęłam się lekko.
- Obiecała, że nigdy więcej mi Gośki nie wypomni i mam nadzieję, że tak się stanie – westchnął. - Muszę ci coś powiedzieć...
- Zamieniam się w słuch.
- Dzwoniłem do niej dzisiaj...
- Do kogo? Do Gośki? - zapytałam.
- Ta... - westchnął.
- Zbyszek... Ty coś jeszcze do niej czujesz? - spytałam opierając głowę na otwartej dłoni.
- Nie... - mruknął. - Ale ona zawsze będzie w jakiejś części dla mnie ważna... - westchnął zrezygnowany. - Ja po prostu po tym liście trochę się martwiłem o nią, jak o... przyjaciela? - zabrzmiało to jak pytanie.
- Nie wiem, Zbysiu. Przeszła cała złość, a przyszła myśli zastanawiająca się...
- Co robi dana osoba – dokończył za mnie.
- Dokładnie – mruknęłam. - Każde z nas kogoś kocha i to nad życie, ale tych lat, które przeżyliśmy, ja z Jurkiem, a ty z Gośką nie da się od tak wymazać – westchnęłam. - Przecież byli przez jakiś czas częścią naszego życia.
- Wiesz co mi powiedziała? - zapytał. - Powiedziała, że mnie przeprasza. Przeprasza za wszystko i chce, abym zapamiętał wyraźniej te chwile, w których byliśmy szczęśliwi.
- I ma racje – powiedziałam. - Zbyszek, oboje otworzyliśmy nowy rozdział w życiu, Gośka najwidoczniej też.
- Ja nie chcę, żeby pomiędzy mną a Kamilą coś zmieniło.
- Ja też. I nie chcę, aby zmieniło się też coś w mojej relacji z Grześkiem. Za bardzo go kocham.
- Wiem... - westchnął. - Dobra, bo jakoś smutno się zrobiło – zaśmiał się.
- Leć do Kamili – uśmiechnęłam się.
- To co, trzymaj się – wiedziałam, że się uśmiechnął.
- Ty też – uśmiechnęłam się.
- Dzięki za telefon. Papa – pożegnał się.
Zakończyłam połączenie i zamyśliłam się przez chwilę. Oboje zakończyliśmy tamten rozdział. I na tym najlepiej zakończyć.
Do
godziny dwunastej siedziałam na ogródku i zastanawiałam się nad
tym, czy wszystko dobrze zaprojektowałam. Gdy wszystko już mi się
zgadzało, wróciłam do domu i zabrałam się za robienie obiadu.
Kroiłam właśnie paprykę, kiedy usłyszałam trzask zamykanych
drzwi.
- Grzesiek, to ty?! - krzyknęłam.
- A spodziewasz się kogoś innego? - zapytał wchodząc do kuchni.
- Wiesz, kochanek miał wpaść – zaśmiałam się, a siatkarz mocno mnie objął. - Co to? - spytałam wskazując na dużą, prostokątną kopertę w jego prawej dłoni.
- Prezent – odpowiedział z uśmiechem.
- Nie przypominam sobie, żeby ktoś miał teraz urodziny...
- To prezent dla nas – zaśmiał się i cmoknął mnie w policzek.
- Od kiedy to robi się prezenty samym sobie? - uniosłam brwi do góry.
- Od dzisiaj – pocałował mnie lekko w usta. - Otwórz – polecił i podał mi kopertę.
Z uśmiechem i zaciekawieniem na twarzy otworzyłam kopertę. Wyciągnęłam dwie podłużne kartki, które okazały się biletami, i to gdzie? Do Barcelony!
Otworzyłam ze zdziwienia usta.
- Podoba się? - zapytał Grześ.
- Czy mi się podoba?! - krzyknęłam. - Jeszcze pytasz! - rzuciłam się mu na szyję. - Zawsze chciałam tam pojechać! - pocałowałam go mocno w usta.
- Aż takiej radości, to się nie spodziewałem – zaśmiał się, ale nie długo, ponieważ kolejny raz go pocałowałam. - To co, pakujemy się? - spytał nie wypuszczając mnie ze swoich objęć.
Nawet nie spojrzałam na datę wylotu, więc szybko przeniosłam wzrok z wesołych tęczówek siatkarza, na bilet. Lot mieliśmy na jutro i to na szóstą rano!
- Tak szybko? - zapytałam lekko spanikowanym głosem. - Przecież nie zdążę kupić sobie stroju i sandałów!
- Jak dla mnie możesz chodzić w samej bieliźnie – uśmiechnął się figlarnie i zbliżył swoją twarz do mojej. - A nawet bez – mruknął mi wprost do ucha.
Zaśmiałam się cicho i powiedziałam:
- Bardzo kusząca propozycja, ale o ile wiem, to nie będziemy tam sami...
- O! Co racja to racja! - mało co nie krzyknął. - Jemy i jedziemy na zakupy – zarządził.
Zjedliśmy więc szybko obiad i wskoczyliśmy do czarnej alfy. Przez cały obiad i jazdę samochodem, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Zawsze chciałam pojechać do Hiszpanii, ale Jurek stanowczo się na to nie zgadzał, mówiąc, że nie ma tam nic, co warte byłoby uwagi. Jak dla mnie, czyste kłamstwo, ale wtedy jakoś uwagi na to nie zwracałam.
Tylu stroi kąpielowych jeszcze chyba nigdy w życiu nie przymierzyłam. Grzesiek latał po sklepie z wieszakami, na których wisiały tylko dwuczęściowe stroje. Dopiero po godzinie przymierzania stwierdził, że bierzemy strój w błękitnym kolorze, którego góra wiązana była tylko na plecach. Czułam się w nim swobodnie, więc przystałam na propozycję środkowego.
Jeszcze ponad półtorej godziny spędziliśmy łażąc po sklepach. Każdy z nas potrzebował kilku rzeczy, którymi musiał uzupełnić swoją garderobę oraz kosmetyczkę. Nie lubiłam robić zakupów, więc kiedy Grzesiek stwierdził, że on już wszystko ma, byłam w siódmym niebie.
- Chyba, że ty jeszcze czegoś potrzebujesz? - zapytał, gdy byliśmy na ruchomych schodach.
- Mam wszystko, czego mi potrzeba – uśmiechnęłam się do niego. - A teraz, do domu! - pociągnęłam go za rękę i zbiegliśmy ze schodów. - Trzeba się spakować!
- Grzesiek, to ty?! - krzyknęłam.
- A spodziewasz się kogoś innego? - zapytał wchodząc do kuchni.
- Wiesz, kochanek miał wpaść – zaśmiałam się, a siatkarz mocno mnie objął. - Co to? - spytałam wskazując na dużą, prostokątną kopertę w jego prawej dłoni.
- Prezent – odpowiedział z uśmiechem.
- Nie przypominam sobie, żeby ktoś miał teraz urodziny...
- To prezent dla nas – zaśmiał się i cmoknął mnie w policzek.
- Od kiedy to robi się prezenty samym sobie? - uniosłam brwi do góry.
- Od dzisiaj – pocałował mnie lekko w usta. - Otwórz – polecił i podał mi kopertę.
Z uśmiechem i zaciekawieniem na twarzy otworzyłam kopertę. Wyciągnęłam dwie podłużne kartki, które okazały się biletami, i to gdzie? Do Barcelony!
Otworzyłam ze zdziwienia usta.
- Podoba się? - zapytał Grześ.
- Czy mi się podoba?! - krzyknęłam. - Jeszcze pytasz! - rzuciłam się mu na szyję. - Zawsze chciałam tam pojechać! - pocałowałam go mocno w usta.
- Aż takiej radości, to się nie spodziewałem – zaśmiał się, ale nie długo, ponieważ kolejny raz go pocałowałam. - To co, pakujemy się? - spytał nie wypuszczając mnie ze swoich objęć.
Nawet nie spojrzałam na datę wylotu, więc szybko przeniosłam wzrok z wesołych tęczówek siatkarza, na bilet. Lot mieliśmy na jutro i to na szóstą rano!
- Tak szybko? - zapytałam lekko spanikowanym głosem. - Przecież nie zdążę kupić sobie stroju i sandałów!
- Jak dla mnie możesz chodzić w samej bieliźnie – uśmiechnął się figlarnie i zbliżył swoją twarz do mojej. - A nawet bez – mruknął mi wprost do ucha.
Zaśmiałam się cicho i powiedziałam:
- Bardzo kusząca propozycja, ale o ile wiem, to nie będziemy tam sami...
- O! Co racja to racja! - mało co nie krzyknął. - Jemy i jedziemy na zakupy – zarządził.
Zjedliśmy więc szybko obiad i wskoczyliśmy do czarnej alfy. Przez cały obiad i jazdę samochodem, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Zawsze chciałam pojechać do Hiszpanii, ale Jurek stanowczo się na to nie zgadzał, mówiąc, że nie ma tam nic, co warte byłoby uwagi. Jak dla mnie, czyste kłamstwo, ale wtedy jakoś uwagi na to nie zwracałam.
Tylu stroi kąpielowych jeszcze chyba nigdy w życiu nie przymierzyłam. Grzesiek latał po sklepie z wieszakami, na których wisiały tylko dwuczęściowe stroje. Dopiero po godzinie przymierzania stwierdził, że bierzemy strój w błękitnym kolorze, którego góra wiązana była tylko na plecach. Czułam się w nim swobodnie, więc przystałam na propozycję środkowego.
Jeszcze ponad półtorej godziny spędziliśmy łażąc po sklepach. Każdy z nas potrzebował kilku rzeczy, którymi musiał uzupełnić swoją garderobę oraz kosmetyczkę. Nie lubiłam robić zakupów, więc kiedy Grzesiek stwierdził, że on już wszystko ma, byłam w siódmym niebie.
- Chyba, że ty jeszcze czegoś potrzebujesz? - zapytał, gdy byliśmy na ruchomych schodach.
- Mam wszystko, czego mi potrzeba – uśmiechnęłam się do niego. - A teraz, do domu! - pociągnęłam go za rękę i zbiegliśmy ze schodów. - Trzeba się spakować!
I mamy weekend ;D To nic, że na dworze pada, zawsze można wyjść na spacer – tak, jestem nieźle walnięta, ale co tam ;p
Mam do Was takie pytanie, nie macie jeszcze dość tego opowiadania?
6 DNI DO MISTRZOSTW EUROPY! ♥
http://www.tekstowo.pl/piosenka,the_wanted,show_me_love.html piękna piosenka ♥
Dobrze wykorzystanego czasu w
ten weekend! ;*
Super;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział odzawsznazawsze.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCieszę sie, że Ci się podoba ;D Pozdrawiam również :)
Usuńnigdy dość! codziennie z niecierpliwieniem czekam na nowy rozdział:D więc nie kończ go ani nic:D niech ci to nawet do głowy nie przychodzi:D
OdpowiedzUsuńuff... ;p haha, kiedyś będę musiała to zrobić ;p
UsuńO jaaa :) Blog rozwija się świetnie, uwielbiam Go czytać. A wczoraj byłam na Sparingu Sovii więc ten rozdział jest dopełnieniem świetnego weekendu. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Ci się podoba ;D Zazdroszczę! ;p Nie ma za co :)
UsuńCzy mam dość tego opowiadania? A nigdy w życiu.:D
OdpowiedzUsuńJest świetne zawsze nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)
Pozdrawiam Iwona.:*
Uff... ;p
UsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D
Pozdrawiam również :)
Bardzo mi się to podoba. I ryjesz mi banie tekstami Piotrka.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się to podoba. ale to już mówiła,. Nieee nie mamy dość tego opowadania. Kuźdę jeszcze 6 dni, boże ja chce już.
Serdecznie zapraszam na NAIWNOŚĆ DRUGĄ- Tę dwójkę przyciąga do siebie dziwna siła. Czyżby okazała się ona kiedyś miłością ? A może to strach przed samotnością stawia ich na swojej drodze? Drugie spotkanie i pierwsze wyznania przeczytasz w rozdziale.
heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam Annie.
Cieszy mnie to ;D haha :)
UsuńUff... ;p
Ja też! :)
Pozdrawiam również :)
opowiadanie bardzo się podoba nie mam go dość cały czas czekam na nowe epizody ;)
OdpowiedzUsuńA myślałam, że opowiadanie czytają same dziewczyny! Jaka miła niespodzianka, dziękuję! :) Cieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńNie mam dość tego opowiadania. potrafisz zaskoczyć tym co napiszesz. Dobrze, że impreza była udana. Oby między nimi nic już się nie zepsuło. Wszyscy świetnie się bawili. Czekać teraz na wizytę rodzinę Em oraz Grześka. Grzesiek nie zła niespodziankę zrobił dla Em.
OdpowiedzUsuńUff... ;p
Usuń:)
ja nie mam dość jak dla mnie to mogłoby byś nawet 200 rozdziałów :D.. pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńaż do tylu, to chyba nie dociągnę ;p
Usuńpozdrawiam również :)
Ty chyba sobie z nas żartujesz ! O.O Oczywiście że nie mamy go dość my chcemy WIĘCEJ !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Nie żartuję! ;p Uff.. :)
UsuńPozdrawiam również :)
Słodko, słodko, słodko! *.* Też nie lubię zakupów zbytnio..:p
OdpowiedzUsuńBarcelona! :D Jeeeeej, pakuje się z nimi! :)
Dość? Żartujesz sobie, tak? Jak dla mnie może to trwać do konca mojego życia! ;) i jeszcze dłużej!
Czekam na coś nowego ;)
Klaudia
:)
UsuńNie, pytałam całkowicie poważnie :) hahaha ;)
Jeśli pytasz poważnie, to teraz moge Ci poważnie odpowiedzieć... nie, nie mam dość tego opowiadania, i na razie nie zanosi się na to :P
UsuńUff... :)
UsuńTy dziewczyno nawet nie miej takich myśli żeby przestać pisać bo my mówimy stanowczo NIE! :) Każdego dnia z niecierpliwieniem czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńUff.. :)
UsuńJak można mieć dość tak świetnego opowiadania? ;) Ja chcę tylko więcej i więcej ;D Nie mogę się doczekać wyprawy Grześka i Em do Barcelony. Mam nadzieję, że ta wycieczka jeszcze bardziej pogłębi ich uczucie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
http://painandtroublebutafterislove.blogspot.com/
Hehe ;p
Usuń:)
Pozdrawiam również :)
My dość Twojego bloga?! Nigdyyyy!!!
OdpowiedzUsuńWidać, że niezła biba była ;D Ale Grzesiek sprawił Em cudowną niespodziankę :) Ciekawe co tam się wydarzy... ;)
O tak, Mistrzostwa Europy za 6 dni... Jak pięknie to brzmi :D Coś czuję, że ten tydzień zleci mi niesamowicie szybko ;)
Pozdrawiam ;*
Uff.... ;D
UsuńA jak! :D
Ja też :) I oby tak faktycznie sie stało :)
Pozdrawiam również :)
Grzesiek sprawił wspaniałą niespodziankę Emilce :) Jestem ciekawa czym zaskoczysz nas gdy gdy będą już w tej Hiszpanii :)
OdpowiedzUsuńDość Twojego opowiadania ?? Nigdy !!!!!!!!!!!!!! Jak skończysz, je to przeczytam je raz jeszcze od początku :D Kocham je <3 :D
6 dni do ME !! Myślę, że ten tydzień będzie dla mnie krótki :D
Całuski ;*
:)
UsuńUfff.. :) Haha! ;D
Ja też, i oby faktycznie tak sie stało :)
jest moc ! :D
OdpowiedzUsuńdosyć ? no coś ty, nigdy. :D
;D
Usuńuff..! :)
dość?! żartujesz??? to opowiadanie jest zajebiste! ;)
OdpowiedzUsuńnajlepsze jakie kiedykolwiek czytałam ;)
piosenką świetna <3
ME! <3 <3 <3 jaram sie *.*
pytałam całkiem serio ;) cieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńUwielbiam ją ♥
ME - nadchodźcie jak najszybciej! ;D
super ze między Kamila a Zbyszkiem wszystko jest ok a ta niespodzianka z wyjazdem do Barcelony cudna też bym chciała tam pojechac ahh. niee no co ty ja nie mam dość opowiadania jest suuuper :D już się nie moge doczekać ME kinga
OdpowiedzUsuń:) uff.. :) ja tak samo ;D
UsuńOczywiście, że nie mamy dość. Opowiadanie jest super. ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Uf.. Ciesze się, że się podoba ;D
UsuńPozdrawiam również :)
Ooo, wyjazd do Barcelony. Też bym chciała taką niespodziankę :) Jestem ciekawa, co zdarzy sie na tym wyjeździe. Chyba, że szykuje sie spokojny bez wrażeń? Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
[faith-hope-volleyball.blogspot.com]
Ja też.. :) Pożyjemy - zobaczymy ;)
UsuńPozdrawiam również ;p
No wreszcie wszystko tak zwanie ''bangla'' :D Super ja zwykle ;) Zapraszam do siebie ;) nadziejabywazludnymkompanem.blogspot.com Całuję ;* ~Nadzieja
OdpowiedzUsuń:) Cieszę się, ze Ci się podoba ;D
Usuńjuz sobie ich wyobrazam xD gruba biba była ;D Dosc no co ty?! Spacer w deszczu i like it ;) kiedy kolejny? Pozdrawiam, bobru
OdpowiedzUsuń:)
Usuńjakoś we wtorek, czy coś ;p Pozdrawiam również :)
Dzis taki szczegolny dzien, ze musialam napisac inaczej nie moglam. Wiem, ze to zrozumiesz. „Do bloku skoczyl najwyzej jak mogl, a za rece zlapal go sam Bog” niewyobrazam sobie co w taki dzien czuje Jego rodzina i przyjaciele z Igla na czele.... / Bobru, filmiki na yt o Arku sa tak piekne, ze ryczalam jak bobr...
UsuńRozumiem... i kurde aż mi ręce teraz drżą... mi też dzisiaj kilka łęz poleciało po policzkach, nawet w szkole...
UsuńAni mi się waż kończyć to opowiadanie mało osób ma takie zdolności pisarskie jak ty (ja jestem przykładem :D )
OdpowiedzUsuńRozdział super już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału
Zapraszam do mnie http://estella-gwiazda.blogspot.com/2013/09/dziesiaty.html
pozdro :* Mania
Haha! ;D nie przesadzaj ;p
UsuńCieszę się, że Ci sie spodobał ;D
Pozdrawiam również :)
Świetny!! To jest chyba mój najulubieńszy blog :D :D A co do tego wyjazdu to myśle że Grzesiu się ośwaidczy ^^ :D :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D Zobaczymy ;)
UsuńGenialny rozdział:) Jak ja tu długo nie komentowałam ale wybacz awaria komputera i uziemienie na tydzień:\ Masakra jak ja to przeżyłam to nie wiem. Dość prywaty wracam do rozdziału;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten wyjazd będzie dla nich niezapomniany:) Pewnie nas nie raz zaskoczysz;D Gdzieś tam z tyłu głowy chodzi mi myśl, że Gośka jeszcze tu wróci? Ale się rozpisałam jak nigdy :D
Pozdrawiam Kinia
Cieszę się, że Ci się spodobał ;D Nie mam czego wybaczać ;)
Usuń:)
Pozdrawiam również ;)
Hm, Barcelona? Moim zdaniem cudowne miejsce na zaręczyny :) A zwłaszcza w Parku Gaudiego przy zachodzie słońca :D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej !
P.S.
Twoje opowiadanie jest cudowne i mam nadzieję, że twoje opowiadanie nie będzie nigdy miało końca !
Zobaczymy :)
UsuńPS
Cieszę się, że Ci się podoba!
mega piekna piosenka! :)
OdpowiedzUsuńa opowiadania nigdy dosc :)
pozdrawiam!
nie mogę się nie zgodzić ;D
Usuńhehe ;p
pozdrawiam również :)
powiem tyle, że TW i siatkówka doskonale się uzupełniają:D
UsuńChociaż uzupełniają to nie jest do końca to co chciałam przekazać:p
Wiem chyba o co Ci chodzi ;D Uważam podobnie ;p
Usuńkiedy dodasz następny rozdział?:D
OdpowiedzUsuńJA CHCĘ JUŻ KOLEJNY CZYTAĆ*.* TWÓJ BLOG UZALEŻNIA *.*
jutro się postaram, ale to nie jest pewne na 100%
Usuńhehe ;D
przepraszam za nieobecność, ale jakiś czas mnie nie było a teraz musiałam nadrobić chyba 4 rozdziały, ale już jestem i mogę w końcu skomentować! :) :D
OdpowiedzUsuńcieszę się, że już skończyli mieszkanie i mogą w nim razem mieszkać. Zrobili niezłą niespodziankę przyjaciołom i już wyobrażam sobie ich miny :D !
Grześ... Grześ to zaskakuje mnie za każdym razem, powtórzę się, ale serio on jest tutaj taki kochany ! :)
dość tego opowiadania? no proszę Cię, jasne że nie!
pozdrawiam :***
nie ma za co :)
Usuń;D
uff.. ;p
pozdrawiam również :)
tak więc jutro jest dziś, więc... dodasz rozdział? *.*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze nie dodalam wczoraj, ale sie po prostu nie wyrobilam ;/
UsuńTaaak więc przepraszam za spam.
OdpowiedzUsuńpojawiła sie trzynastka oby nie pechowa :c
http://lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com/2013/09/rozdzia-13.html
Pozdrawiam, buziaki :**
P.S. Czekam na recenzje :**
Nie przepraszaj, tylko gdyby coś, to jest coś takiego jak zakładka.
Usuń