- A co będzie, jeśli jednak
nas nie polubią? - zapytał wczoraj wieczorem, kiedy wpadł do
mojego mieszkania.
- To będziemy mieli przerąbane – klapnęłam na łóżku.
- Nawet tak nie mów!
- Sam zacząłeś – popatrzyłam na niego z wyrzutem.
- Oni nas wywalą z tego domu, jak się będziemy tak zachowywać – skrzywił się i usiadł obok mnie.
- Umawiamy się, żadnych żartów i przekomarzania – wyciągnęłam dłoń. - I nie ma Serniczka.
Kiwnął głową i uścisnął lekko moją dłoń.
- Boisz się? - spytał patrząc mi w oczy.
- Trochę, a ty? - spojrzałam mu prosto w oczy.
Kiwnął tylko głową.
Przez całą drogę do Katowic, siedziałam jak na szpilkach, a Grzesiek co chwilę posyłał mi uśmiech i mówił, abym się nie denerwowała, przecież jego rodzicie mnie polubili.
Tylko byli ze mną kilka godzin, a nie cztery dni, cisnęło mi się na usta, ale nic takiego nie mówiłam.
Babcia Róża zrozumiała, że święta spędzę z rodziną Grześka. Powiedziała, że jak oni poznali środkowego, tak teraz jego rodzina powinna poznać mnie. Wszystko ładnie, pięknie, ale nie zmienia to faktu, że się nie bałam. Jeszcze z Bartmanem pod jednym dachem.
Około godziny jedenastej parkowaliśmy już pod rodzinnym domem Kosoków. Wyłączyłam radio i wyskoczyłam z alfy. Od razu napotkałam wzrok Zbyszka. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był aż tak przerażony. Uśmiechnęłam się do niego tylko przyjaźnie i pomogłam Grześkowi w wyciągnięciu dwóch walizek, które ze sobą przywieźliśmy.
- Jak dobrze, że już jesteście! - usłyszałam głos mamy środkowego i odwróciłam się w jej stronę. - Nie mieliście żadnych problemów z dojazdem, prawda? - spytała i przytuliła swoją córkę, a po chwili też i Zbyszka, któremu już nerwy trochę odpuściły. - Zrobiłam już herbatę, kawę, więc zapraszam – uśmiechnęła się i podeszła do mnie, po czym przytuliła. Kiedy już oderwała się ode mnie, dopadła swojego syna, który zaśmiał się tylko i równie mocno ją objął.
Weszliśmy do domu, gdzie przywitał nas tata Grześka. Bartman postawił nosidełko z małą Julką na stole i w tej sytuacji Kamila nie doszła do swojego dziecka, ponieważ zajęli się nim dziadkowie. Siostra Grześka zarządziła, że przyniesie coś do picia, a my ze Zbyszkiem mamy usiąść na kanapie. Chciałam już coś wtrącić, ale mnie powstrzymała, więc posłusznie spełniłam jej życzenie.
- I co, dalej się boisz? - spytałam cicho Bartmana.
Gdzie jest Grzesiek?
Atakujący pokręcił przecząco głową i zapytał:
- A ty?
- Już nie, ale gdzie jest Grzesiek? - spytałam.
- A wchodził w ogóle z nami?
- No właśnie nie wiem – podniosłam się z kanapy. - Pójdę go poszukać.
Mama Kosoków powiedziała, abym sprawdziła na górze, więc udałam się właśnie tam. Pukałam do każdego z pokoi i zaglądałam przez szparkę w drzwiach, ale nigdzie nie znalazłam środkowego. Zeszłam na dół.
- Zaraz wracam – powiedziałam i drapnęłam kurtkę z wieszaka, po czym wyszłam z domu.
Rozejrzałam się po okolicy, nigdzie nie widać Grześka. Po prawej stronie była wyłożona kamieniami ścieżka, więc postanowiłam nią ruszyć. Prowadziła ona do ogródka z tyłu domu. Nie był on zbyt duży, ale w lewym kącie stało wielkie drzewo, którego nie dało się nie zauważyć. Przebiegłam przez cały ogród i zatrzymałam się pod drzewem. Domku, który tam był nie sposób było zauważyć z odległości, dopiero kiedy się podeszło zauważało się nieduży, drewniany domek.
- Grzesiek?
Popatrzyłam w górę.
- Kurwa – usłyszałam jak cicho powiedział i coś poturlało się po podłodze.
- Co ty tam robisz? - zapytałam głośno dalej patrząc w górę.
Wyjrzał przez drzwi i uśmiechnął się do mnie lekko.
- Wejdź po drabince – wskazał umocowane do pnia drzewa szczebelki.
Pokręciłam tylko głową i zaczęłam się wspinać. Kiedy byłam już przy końcu swojej „wędrówki”, Grzesiek wyciągnął do mnie dłoń, którą ujęłam i chwilę później siedziałam już w domku.
- Chyba jesteś trochę za duży – zaśmiałam się widząc jak siedzi po turecku i brakuje paru centymetrów, aby nie dotknął sufitu.
Stwierdziłam, że lepiej będzie również usiąść, więc tak też zrobiłam i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Na ścianach, w niektórych miejscach, wisiały dziecięce obrazki. Po podłodze walały się porozwalane zabawki, takie jak klocki, proce wykonane pewnie przez dzieciaki, jakieś kredki i miśki.
- Strzelałeś do niewygodnych sąsiadów, czy jak? - zapytałam trzymając w ręku jedną z proce i śmiejąc się przy okazji.
- Strzelałem do dziewczyn – zaśmiał się.
- Jak to do dziewczyn? - spojrzałam na niego unosząc od góry brwi.
- Żartuję przecież – uśmiechnął się. - Bawiłem się z kolegami w wojnę i różne takie.
- A to, do czego służyło? - zapytałam podnosząc z ziemi kawałek wygładzonego drewna, które przypominało długi prostokąt.
- Nóż – wyszczerzył się Grzesiek.
- Nóż? - wybuchnęłam śmiechem.
- No i z czego się śmiejesz? - zabrał mi kawałek drewna, nazywane przez niego nożem. - Mama nam zabrała prawdziwe – sam się zaśmiał.
- Też bym zabrała. Daj dzieciakom ostre narzędzia, przecież się mogą nawzajem pozabijać – zauważyłam.
- My byliśmy odpowiedzialni – bronił się.
- Jasne! - zaczęłam się śmiać i przy okazji oparłam o drewnianą ścianę.
- Chcesz się kłócić? - ze złowieszczym uśmiechem przybliżył swoją twarz do mojej.
- Ja tylko stwierdziłam fakt – wyszczerzyłam się nie spuszczając z jego oczu swojego wzroku.
- Fakt? - uniósł do góry brew. - Mogę też stwierdzić jeden?
Kiwnęłam głową z uśmiechem.
- Jeśli zacznę cię gilgotać, zaczniesz się śmiać – wyszczerzył się i nim zdążyłam zaprotestować, jego długie palce już błądziły po moim brzuchu okrytym tylko bluzką, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Prze... prze.. stań – zdołałam wydukać pomiędzy śmiechem.
- Ej, co wy tam robicie?! - usłyszeliśmy z dołu głos Bartmana; palce Grześka przestały mnie gilgotać, a ja przestałam śmiać.
- Nic! - odkrzyknęłam kręcąc głową.
- Jasne! - krzyknęła Kamila.
Wyjrzeliśmy przez wejście do domku na stojącą pod drzewem parę, która patrzyła w naszą stronę.
- Patrz jaka czerwona! - zaśmiał się Zbyszek. - I ta podwinięta koszulka – gwizdnął, a mój wzrok od razu powędrował na brzuch. Szybko naciągnęłam koszulkę.
- Wcale czerwona nie jesteś – mruknął mi do ucha Grzesiek.
- Ustalacie wersję wydarzeń? - zaśmiała się Kamila.
Brat zmierzył ją wzrokiem, co tylko wywołało jej kolejny śmiech oraz śmiech Zbyszka.
- Mama wołała na obiad, więc ruszcie tyłki z góry i chodźcie – przypomniało się Kamili, co tak naprawdę od nas chciała.
- Już idziemy, idziemy – mruknął pod nosem Grzesiek i schował się w domku.
- Mam schodzić pierwsza? - spytałam odwracając się w jego stronę.
Usłyszałam jak Kamila z Bartmanem oddalają się rozmawiając.
- Panie przodem – wyszczerzył się i wskazał szczebelki.
Uniosłam tylko kciuk do góry i jakimś cudem nie poleciałam wychodząc z domku, aby złapać się szczebelków. Po dłuższej chwili byłam już na dole i patrzyłam jak Grzesiek zwinnie schodzi z drzewa. Kiedy był już na ziemi, chwyciłam go za rękę i wróciliśmy do domu, gdzie reszta siedziała już przy stole.
Nie było tak strasznie jak razem ze Zbyszkiem sądziliśmy.
- To będziemy mieli przerąbane – klapnęłam na łóżku.
- Nawet tak nie mów!
- Sam zacząłeś – popatrzyłam na niego z wyrzutem.
- Oni nas wywalą z tego domu, jak się będziemy tak zachowywać – skrzywił się i usiadł obok mnie.
- Umawiamy się, żadnych żartów i przekomarzania – wyciągnęłam dłoń. - I nie ma Serniczka.
Kiwnął głową i uścisnął lekko moją dłoń.
- Boisz się? - spytał patrząc mi w oczy.
- Trochę, a ty? - spojrzałam mu prosto w oczy.
Kiwnął tylko głową.
Przez całą drogę do Katowic, siedziałam jak na szpilkach, a Grzesiek co chwilę posyłał mi uśmiech i mówił, abym się nie denerwowała, przecież jego rodzicie mnie polubili.
Tylko byli ze mną kilka godzin, a nie cztery dni, cisnęło mi się na usta, ale nic takiego nie mówiłam.
Babcia Róża zrozumiała, że święta spędzę z rodziną Grześka. Powiedziała, że jak oni poznali środkowego, tak teraz jego rodzina powinna poznać mnie. Wszystko ładnie, pięknie, ale nie zmienia to faktu, że się nie bałam. Jeszcze z Bartmanem pod jednym dachem.
Około godziny jedenastej parkowaliśmy już pod rodzinnym domem Kosoków. Wyłączyłam radio i wyskoczyłam z alfy. Od razu napotkałam wzrok Zbyszka. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był aż tak przerażony. Uśmiechnęłam się do niego tylko przyjaźnie i pomogłam Grześkowi w wyciągnięciu dwóch walizek, które ze sobą przywieźliśmy.
- Jak dobrze, że już jesteście! - usłyszałam głos mamy środkowego i odwróciłam się w jej stronę. - Nie mieliście żadnych problemów z dojazdem, prawda? - spytała i przytuliła swoją córkę, a po chwili też i Zbyszka, któremu już nerwy trochę odpuściły. - Zrobiłam już herbatę, kawę, więc zapraszam – uśmiechnęła się i podeszła do mnie, po czym przytuliła. Kiedy już oderwała się ode mnie, dopadła swojego syna, który zaśmiał się tylko i równie mocno ją objął.
Weszliśmy do domu, gdzie przywitał nas tata Grześka. Bartman postawił nosidełko z małą Julką na stole i w tej sytuacji Kamila nie doszła do swojego dziecka, ponieważ zajęli się nim dziadkowie. Siostra Grześka zarządziła, że przyniesie coś do picia, a my ze Zbyszkiem mamy usiąść na kanapie. Chciałam już coś wtrącić, ale mnie powstrzymała, więc posłusznie spełniłam jej życzenie.
- I co, dalej się boisz? - spytałam cicho Bartmana.
Gdzie jest Grzesiek?
Atakujący pokręcił przecząco głową i zapytał:
- A ty?
- Już nie, ale gdzie jest Grzesiek? - spytałam.
- A wchodził w ogóle z nami?
- No właśnie nie wiem – podniosłam się z kanapy. - Pójdę go poszukać.
Mama Kosoków powiedziała, abym sprawdziła na górze, więc udałam się właśnie tam. Pukałam do każdego z pokoi i zaglądałam przez szparkę w drzwiach, ale nigdzie nie znalazłam środkowego. Zeszłam na dół.
- Zaraz wracam – powiedziałam i drapnęłam kurtkę z wieszaka, po czym wyszłam z domu.
Rozejrzałam się po okolicy, nigdzie nie widać Grześka. Po prawej stronie była wyłożona kamieniami ścieżka, więc postanowiłam nią ruszyć. Prowadziła ona do ogródka z tyłu domu. Nie był on zbyt duży, ale w lewym kącie stało wielkie drzewo, którego nie dało się nie zauważyć. Przebiegłam przez cały ogród i zatrzymałam się pod drzewem. Domku, który tam był nie sposób było zauważyć z odległości, dopiero kiedy się podeszło zauważało się nieduży, drewniany domek.
- Grzesiek?
Popatrzyłam w górę.
- Kurwa – usłyszałam jak cicho powiedział i coś poturlało się po podłodze.
- Co ty tam robisz? - zapytałam głośno dalej patrząc w górę.
Wyjrzał przez drzwi i uśmiechnął się do mnie lekko.
- Wejdź po drabince – wskazał umocowane do pnia drzewa szczebelki.
Pokręciłam tylko głową i zaczęłam się wspinać. Kiedy byłam już przy końcu swojej „wędrówki”, Grzesiek wyciągnął do mnie dłoń, którą ujęłam i chwilę później siedziałam już w domku.
- Chyba jesteś trochę za duży – zaśmiałam się widząc jak siedzi po turecku i brakuje paru centymetrów, aby nie dotknął sufitu.
Stwierdziłam, że lepiej będzie również usiąść, więc tak też zrobiłam i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Na ścianach, w niektórych miejscach, wisiały dziecięce obrazki. Po podłodze walały się porozwalane zabawki, takie jak klocki, proce wykonane pewnie przez dzieciaki, jakieś kredki i miśki.
- Strzelałeś do niewygodnych sąsiadów, czy jak? - zapytałam trzymając w ręku jedną z proce i śmiejąc się przy okazji.
- Strzelałem do dziewczyn – zaśmiał się.
- Jak to do dziewczyn? - spojrzałam na niego unosząc od góry brwi.
- Żartuję przecież – uśmiechnął się. - Bawiłem się z kolegami w wojnę i różne takie.
- A to, do czego służyło? - zapytałam podnosząc z ziemi kawałek wygładzonego drewna, które przypominało długi prostokąt.
- Nóż – wyszczerzył się Grzesiek.
- Nóż? - wybuchnęłam śmiechem.
- No i z czego się śmiejesz? - zabrał mi kawałek drewna, nazywane przez niego nożem. - Mama nam zabrała prawdziwe – sam się zaśmiał.
- Też bym zabrała. Daj dzieciakom ostre narzędzia, przecież się mogą nawzajem pozabijać – zauważyłam.
- My byliśmy odpowiedzialni – bronił się.
- Jasne! - zaczęłam się śmiać i przy okazji oparłam o drewnianą ścianę.
- Chcesz się kłócić? - ze złowieszczym uśmiechem przybliżył swoją twarz do mojej.
- Ja tylko stwierdziłam fakt – wyszczerzyłam się nie spuszczając z jego oczu swojego wzroku.
- Fakt? - uniósł do góry brew. - Mogę też stwierdzić jeden?
Kiwnęłam głową z uśmiechem.
- Jeśli zacznę cię gilgotać, zaczniesz się śmiać – wyszczerzył się i nim zdążyłam zaprotestować, jego długie palce już błądziły po moim brzuchu okrytym tylko bluzką, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Prze... prze.. stań – zdołałam wydukać pomiędzy śmiechem.
- Ej, co wy tam robicie?! - usłyszeliśmy z dołu głos Bartmana; palce Grześka przestały mnie gilgotać, a ja przestałam śmiać.
- Nic! - odkrzyknęłam kręcąc głową.
- Jasne! - krzyknęła Kamila.
Wyjrzeliśmy przez wejście do domku na stojącą pod drzewem parę, która patrzyła w naszą stronę.
- Patrz jaka czerwona! - zaśmiał się Zbyszek. - I ta podwinięta koszulka – gwizdnął, a mój wzrok od razu powędrował na brzuch. Szybko naciągnęłam koszulkę.
- Wcale czerwona nie jesteś – mruknął mi do ucha Grzesiek.
- Ustalacie wersję wydarzeń? - zaśmiała się Kamila.
Brat zmierzył ją wzrokiem, co tylko wywołało jej kolejny śmiech oraz śmiech Zbyszka.
- Mama wołała na obiad, więc ruszcie tyłki z góry i chodźcie – przypomniało się Kamili, co tak naprawdę od nas chciała.
- Już idziemy, idziemy – mruknął pod nosem Grzesiek i schował się w domku.
- Mam schodzić pierwsza? - spytałam odwracając się w jego stronę.
Usłyszałam jak Kamila z Bartmanem oddalają się rozmawiając.
- Panie przodem – wyszczerzył się i wskazał szczebelki.
Uniosłam tylko kciuk do góry i jakimś cudem nie poleciałam wychodząc z domku, aby złapać się szczebelków. Po dłuższej chwili byłam już na dole i patrzyłam jak Grzesiek zwinnie schodzi z drzewa. Kiedy był już na ziemi, chwyciłam go za rękę i wróciliśmy do domu, gdzie reszta siedziała już przy stole.
Nie było tak strasznie jak razem ze Zbyszkiem sądziliśmy.
Bardzo radosny rozdział :) Czytałam z uśmiechem na twarzy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
:)
UsuńPozdrawiam również ;*
Widzę, że kłótnie nie są przeznaczone dla naszych zakochańców. I bardzo dobrze! :)
OdpowiedzUsuńZarówno Em jak i Zbyszek zostali dobrze przyjęci u teściów, więc nie ma się czym przejmować. Sama ostatnio to przeżywałam, też zupełnie niepotrzebnie :D
miłej, ostatniej sierpniowej niedzieli :*
:) Skoro przezywałaś, to życzę szczęścia i wytrwałości z tym szczęściarzem! ;D
Usuńdzieki i nawzajem ;*
Dziękuję! :**
Usuń;*
UsuńDomek na drzewie - też chcę, pomimo, że nie jestem już dzieckiem, ale nadal chcę. Hahha. : )
OdpowiedzUsuńFajny rozdział.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.
Ps. Czuję, że może niedługo coś ciekawego się wydarzyć między Em a Grześkiem. : )
Ja też ;p
UsuńCiesze się, że Ci się spodobał ;D
Pozdrawiam również :)
Bardzo fajny rozdział, taki radosny. :D Super. ;))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńCoraz bardziej mi się podoba:) Nie wyobrażam sobie Grześka w takim domku cud, że się nie załamał. Widać, że rodzice Grześka chyba polubili Em oraz Zbyszka. Jestem ciekawa co jeszcze się wydarzy podczas ich pobytu u ich rodziców.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ;D Hehe ;p
UsuńChyba każdy zawsze marzył o takim domku ;)
OdpowiedzUsuńZestresowany Bartman? chciałabym to widzieć! :D
Rozdział świetny ;)
Dobrej zabawy na dożynkach ;)
Ziomek? Chcę tam! :D
Pozdrawiam, Klaudia.
Ja marzę do teraz ;p
UsuńHehe ;)
Cieszę się, że Ci się spodobał ;D
Dzięki ;)
Ja też! :D
Pozdrawiam również :)
Hah rozwaliło mnie to zdjęcie XD
OdpowiedzUsuńoo, bardzo ciekawy rozdział! haha, sytuacja z podwiniętą bluzką mnie rozwaliła:)
Mnie za każdym razem ono rozwala ;D
UsuńHehe ;p
Świetny rozdział;D Super zdjęcie;)
OdpowiedzUsuńKinia
Ciesze się, że Ci się podoba ;D Nie mogę sie nie zgodzić ;)
UsuńEj ja też idę na dożynki. Dożynki świetna sprawa tak czy siak.
OdpowiedzUsuńHaha Grzesiu i domek na drzewie, ja też chce tam iść, wejść, posiedzieć.
No i akcja z gilgotkami i głupimi domysłami Zbyszka.
Zapraszam na pierwszy rozdział o zwariowanym Kubiaku i cichej Lilce pod tytułem 'Chce być szczęśliwa'
ciszamoimswiatem.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Super mega zajebista ;D
Usuń:)
Pozdrawiam również :)
Grzesinek zyskuje w moich oczach z każdym rozdziałem ;) jeszcze kilka takich i się w nim zakocham :P
OdpowiedzUsuńa tak poważnie - nie taki diabeł straszny jak go malują - Em i Zbyszek chyba dobrze się będą czuć u rodziców Grześka i Kamili ;)
Hehe ;D
Usuń:)
Wreszcie udało mi się wszystko nadrobić. :)
OdpowiedzUsuńNa wstępie chciałam przeprosić za tak długą moją nieobecność. Miałam problemy rodzinne i tak jakoś wyszło, że nie miałam siły zaglądać na jakikolwiek blog. Teraz już regularnie będę tu zaglądać, obiecuję! ;D
Co do rozdziału kurde, super! Wspólne święta Bartmanów i Kosoków. Ahh... Jak napisałaś o tym, że Zibi postawił fotelik z małą na stole to to sobie wyobraziłam i tak jakoś się rozpłynęłam. Taki wielkolud i taka malutka kruszynka. Słodko.. ^_^ Tak jak ten domek na drzewie, także mnie rozczulił. Grzesio taki duży i na taki domek mu się chciało wchodzić. Proce... Skąd ja to znam? Może nie miałam takiego domku na drzewie, ale takie coś jak proca to bardzo dobrze znam, mimo że jestem dziewczyną. ;p
Wioska Ziomek. Ja tam chcę! Jedziemy? ^_^
A i udanej zabawy życzę na dożynkach! ;)
Pozdrawiam w te ostatnie dni wakacji... :/ :*
Patricia
:)
UsuńNie ma za co ;) Rozumiem... Trzymam za słowo ;D
Cieszę się, że Ci się podoba ;D Procę też dobrze znam, także żółwik! ;p
Jedziemy! ;D
Była fantastyczna! ;)
Pozdrawiam również ;*
hahaha.. dobre foto :D
OdpowiedzUsuńzgadzam się! ;D
Usuńuhuhuhuhu!! super pomysł z tym domkiem:)) I liczę na piękny koniec:)) z parapetówką!!;p
OdpowiedzUsuńPrzez cały rozdział miałam banana na twarzy ! :D Dziękuję ;* Coś czuję, że to będą piękne, magiczne i rodzinne święta *.* Całuję ;* ~Nadzieja
OdpowiedzUsuńWelcome ;*
Usuń:) Całuję ;*
Święta z teściami;) Jak to przeżyją, to potem będzie już z górki;)
OdpowiedzUsuńBuź;*
Może wcale nie będą Emilki ani Zbyszka teściami? ;p Hehe ;)
UsuńBuź ;*
Siemaaaanoo sorki, że nie komentowałam bo byłam na wakacjach nad morzem a tam niet internet no i musiałam nadrabiać ale jestem i mam nadzieję, że będę a co do rozdział super :* i ta pierwsza kłótnia w związku XD
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na 7 http://estella-gwiazda.blogspot.com/2013/08/siodmy_25.html
Pozdro :* Mania
Siemano ;D Nic się nie stało, rozumie w stu procentach! ;D Cieszę się, że Ci się spodobał ;D Hehe ;p
UsuńPozdrawiam również ;*
kuuurde! a też miałam jechać na dożynki :/
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle świetny! :)
pozdrawiam! Nat :*
;/
Usuńcieszę się, że Ci się spodobał ;D
pozdrawiam również ;*
gdzie sie na te dozynki wybierasx?;p u nas dopiero w niedziele ;) domek na drzewie *,* a Bartman tylko o jednym nieładnie Zbysiu niełaadnie. A ja dalej jaram sie sklepem „zibi” :D juz niedługo sparingi z Serbia ciekawe czy beda w tv pfff musza byc. Miłej nocki zycze, bobru
OdpowiedzUsuńa i male Ude Kojpciątko na swiecie to znaxzy Kacerek Jarosz *.* Śliczne imie Kuba i Aga wybrali, no to zeby poszedł w slady taty i dziadka ;D a no i farta mieli bo Kuba był przy porodzie ;) Gratulacje dla nich ;))/Bobru
UsuńDo Tyńca, takie wieśparty ;D zajebiste wieśparty trzeba dodać! ;D Hehe ;p No właśnie chyba nie, kurde! ;/
UsuńWiem! I sie jaram jak pochodnia, haha! ;D Oby poszedł! ;p No ;p Dołączam się do gratulacji ;)
dożynki w poniedziałek ?
OdpowiedzUsuńepizod dodawany był w niedzielę ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam, mam dla Ciebie miłą wiadomość;)! Mianowicie zajęłaś 2. miejsce w 2. etapie konkursu i tym samym przechodzisz do ostatniego etapu! Przeczytaj: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/ostatni-etap-przed-nami.html
OdpowiedzUsuńWitam :) Hehe, same dwójki ;p Dzięki! ;D
Usuńco do starszego wpisu cieszę się, że się pogodzili :D
OdpowiedzUsuńpraca przy wspólnym domu wre, no i dobrze! niedługo zamieszkają już razem, mam nadzieję :D ! aj Zbysiu,a Tobie tylko jedno w głowie :p
pozdrawiam :*
:)
Usuńpozdrawiam również ;*
kiedy będzie następny?
OdpowiedzUsuńpostaram sie jeszcze dzisiaj, ale nic nie obiecuję ;)
Usuńboże, czytam regularnie, ale na komentowanie nie mam czasu -,-
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: i tak wiedziałam, że ta kłotnia to lipa. ONI MUSZĄ BYĆ ZAWSZE RAZEM! ;D
Po drugie:Zbysiula nie ma co się martwić, teście miłe są! XD
Po trzecie: McGregor WRÓCIŁ!
Po czwarte: na świat przyszedł Mały Rudzielec! Kacper Jarosz ajsgrhjdwbjsx ♥ XD
Po piąte: postaram się komentować częściej!
po szóste: DOŻYNKI SĄ ZAJEBISTE! JA MAM ZA TYDZIEŃ I BĘDZIE BIBAAAA! XD
DOBRA NIE PRZYNUDZAM JUŻ ;D
POZDRAWIAM I DO NASTĘPNEGO ;*
luzik ;)
Usuń1. Hehe, wcale nie muszą! ;p
2. Jeszcze nie teście i może nie będą? ;p
3. Wiem! ;p
4. Jaram sie jak pochodnia, a co! ;D
5. Trzymam za słowo ;D
6. SĄ MEGA ZAJEBISTE W CHUJ! ;D
Pozdrawiam również, do następnego ;*
Rozdział jak zawsze świetny :) Czekam na następny. Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci sie spodobał ;D Pozdrawiam również ;*
Usuńdodałaś rozdział 80, a on się nie wyświetla... dlaczego? :c
OdpowiedzUsuńproblemy z internetem, przepraszam...
Usuń