-
Wszystko zaczęło się, kiedy miałam szesnaście lat. Pod koniec
sierpnia odbywały się mistrzostwa Polski w tenisie ziemnym
Juniorów. Wszyscy mówili, że wygraną mam w kieszeni, a ja nawet
nie rozpoczęłam meczu. Weszłam na kort uśmiechnięta, a po chwili
byłam wynoszona z niego na noszach. Zemdlałam i obudziłam się
dopiero w szpitalu podłączona do jakiś kabelków, a w tle pikało
urządzenie, które doprowadzało mnie do szału. Zresztą do teraz
działa mi ono na nerwy – skrzywiłam się. - Wracając... W sali
byli moi rodzice, Karol razem z Anką, jego żoną, Krzysiek razem z
Iwoną, którzy nie mieli za ciekawych min. Nie chcieli mi powiedzieć
o co chodzi, co strasznie doprowadzało mnie do szału, a dochodził
do tego jeszcze gniew, że musiałam trafić tutaj właśnie w tym
samym czasie, w którym trwał ostatni mecz mistrzostw. Miałam grać
wtedy z moim największym wrogiem. Znałyśmy się jak łyse konie,
ale też nienawidziłyśmy się. Trochę podzielił nas sport, ale to
nie był główny powód. Milenie umarła mama, a ona razem z jej
ojcem oskarżali o to moją mamę. Moja mama razem z panią Grażyną
jechały wtedy razem samochodem, ale to nie moja rodzicielka
prowadziła auto. Pan Jan mówił, że to moja mama zagadała Grażynę
i dlatego tamta spowodowała wypadek, co wcale prawdą nie było.
Byłam na siebie wściekła, że pozwoliłam odebrać Milenie to
mistrzostwo. To chyba moja największa porażka w całym życiu. No
bo przecież nie ma nic gorszego dla sportowca, jak zawiedzenie
samego siebie w meczu o mistrzostwo Polski. Znieśli mnie na noszach
z kortu, co było dla mnie upokorzeniem. Oczywiście Milena
powiedziała, że bardzo, ale to bardzo mi współczuje i życzy mi
powrotu do zdrowia, ale ja od razu poznałam, że mówi, to tylko pod
publikę. Mało co nie wyrzuciłam telewizora z szpitalnego pokoju,
kiedy widziałam jak się szczerzy do kamery i stoi z pucharem dumna
z siebie. Ale wracając do szpitala... Lekarze zrobili mi masę badań
i okazało się, że mam chore serce... - przełknęłam ślinę
patrząc ciągle na Grześka. Słuchał mnie w skupieniu, ale kiedy
usłyszał ostatnie słowa, spojrzał na mnie niedowierzającym
wzrokiem. - Okazało się, że potrzebne jest nowe serce, bo
inaczej... - głos na chwilę mi się zawahał. - bo inaczej umrę...
Pamiętam moją pierwszą reakcję; niedowierzanie, złość i
zadawane sobie po milion razy pytania: dlaczego właśnie ja? Co ja
takiego zrobiłam? Dlaczego? Później pojawiły się łzy i nikogo
nie chciałam widzieć. Kiedy tylko w drzwiach pojawiał się ktoś z
rodziny albo Krzysiek lub Iwona, odwracałam wzrok i prosiłam, aby
wyszli. Nikogo z nich nie dopuszczałam do słowa. Nie mogłam
pogodzić się z tym, że ktoś musi zginąć, abym ja mogła żyć.
Byłam w szpitalu przez dwa tygodnie. Przez ten czas nie przespałam
w całości żadnej nocy. Co noc, ten sam sen. Zabijam kogoś i
wyrywam z jego piersi serce, aby przeżyć. Budziłam się przeważnie
o trzeciej i nie mogłam zasnąć, bo kiedy tylko zamknęłam oczy,
pojawiał się obraz ze snu. Przez piętnaście miesięcy budzisz
się z nadzieją, że to jednak nie jest prawda. Nie ma żadnej
choroby niedokrewnej serca, a ty jesteś w pełni zdrowa i zadowolona
z życia – czułam jak moje oczy zaczynają wilgotnieć. -
Dwudziestego marca dowiedziałam się, że przeszczep jest możliwy,
bo znalazł się dawca. Moja matka płakała ze szczęścia, a ja z
rozpaczy. Ktoś jednak poświęcił swoje życie, aby ratować inne,
moje... - przełknęłam ślinę i zamrugałam szybko powiekami, aby
jakoś powstrzymać łzy, które już napływały do moich oczu. -
Dochodził jeszcze strach związany z tym, że operacja przecież
mogła się nie udać, ale wszystko się jednak udało. Rodzice,
Karol, Krzysiek z Iwoną byli szczęśliwi, a ja miałam wyrzuty
sumienia. Już w pierwszą noc po przeszczepie, chciałam
skontaktować się z rodziną osoby, od której dostałam serce.
Lekarze nie chcieli podać mi adresu, ani nawet danych. Nie
wiedziałam nawet, czy serce dostałam od mężczyzny czy od kobiety.
Powiedziałam o tym Krzyśkowi, a on, nie wiadomo skąd, dostał
adres siostry chłopaka, którego serce teraz we mnie bije. Napisałam
list, krótki. „Przepraszam i dziękuję...” tylko to zdołałam
napisać. Dopiero, kiedy koperta z listem znalazła się w skrzynce,
zrozumiałam, że przecież ta dziewczyna może nie życzyć sobie
takich rzeczy, ale było już za późno. Odpowiedź przyszła po
dwóch tygodniach, w ten sam dzień, w którym wychodziłam ze
szpitala. Nie spodziewałam się odpowiedzi, a co dopiero tak
długiej. W kopercie było zapisanych pięć kartek, a do tego
zdjęcie chłopaka, który oddał mi swoje serce. To jego fotografia
jest w moim portfelu – wyznałam prawdę. - Przypomina mi zawsze,
żebym się nie poddawała, walczyła o każdy dzień. To właśnie
przez list, który dostałam od siostry Przemka, pokochałam
motoryzację. Chłopak kochał motory, a ja chciałam, aby jego serce
wciąż znajdowało się przy czymś, co kocha. Nie przypuszczałam,
że aż tak bardzo mnie to zafascynuje. Jego siostra opisała mi
chyba całe jego życie, a ja czytałam te kartki tyle razy, że znam
je na pamięć. Napisała mi także, żebym nie miała żadnych
wyrzutów sumienia i, że nie mam za co przepraszać. Na końcu listu
napisała, abym cieszyła się każdym nowym dniem, tak jak robił to
Przemek. Prosiła, żebym go nie zawiodła. Właśnie wtedy zaczęłam
uśmiechać się na nowo, prowadzić normalne rozmowy, a nawet
koszmary odeszły. Od dziewięciu lat zdjęcie Przemka jest blisko
mnie i mi pomaga. Pomaga wierzyć, że każdy dzień jest małym
życiem i trzeba przeżyć go jak najlepiej się potrafi –
westchnęłam. - A te wszystkie leki... Muszę je brać codziennie, o
wyznaczonej porze już do końca życia, bo mój organizm może
odrzucić przeszczep... Ja pogodziłam się z chorobą, ale to tylko
dzięki siostrze Przemka...
Zakończyłam swoją wypowiedź i spojrzałam na Grześka, który siedział wpatrzony we mnie. W jego oczach ciągle czaiło się niedowierzanie, a teraz także i ból. Objął mnie opiekuńczo ramieniem, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Cieszę się, że mam takiego przyjaciela jak ty – powiedziałam.
- Mogłaś mi powiedzieć od razu, bardziej bym uważał – westchnął, a ja popatrzyłam na niego.
- Z czym? - zapytałam.
- Z tymi rowerami – kiwnął głową na stojące pojazdy – jeszcze w taką pogodę jak dzisiaj.
- Nie ma przeciwwskazań, żebym mogła uprawiać jakiś sport – oznajmiłam patrząc prosto w czekoladowe tęczówki, w których czaił się ból.
- Ale aż tak się wysilać nie powinnaś – powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Mówisz jak Karol – westchnęłam zrezygnowana. - Ja nie chcę się w jakikolwiek sposób ograniczać – wyznałam. - Ja chcę normalnie żyć.
- Ja to rozumiem, ale...
- Nie ma żadnego „ale” - przerwałam mu. - A poza tym, obiecałeś mi coś, pamiętasz? - uśmiechnęłam się lekko.
- Pamiętam – skrzywił się lekko. - Tylko gdybym wiedział co obiecuję, to nie wiem, czy bym zrobił to jeszcze raz... - westchnął.
- Ale obiecałeś – uśmiechnęłam się. - Ej, nie powiedziałam ci tego, żebyś teraz był smutny – szturchnęłam go łokciem w żebra. - Jeszcze na tamten świat się nie wybieram – uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam z ziemi. - Wstawaj – wyciągnęłam przed siebie rękę. - Już ci powiedziałam, że chcę żyć jak każdy inny człowiek. Nie utrudniaj mi tego – popatrzyłam w czekoladowe tęczówki.
Zamachałam otwartą dłonią, którą po chwili ujął i jakimś cudem, pomogłam mu wstać.
- Nie smucimy się, panie Kosok – uśmiechnęłam się i zabrałam mu okulary, które wisiały na jego białej koszulce. - Trzeba żyć! - włożyłam okulary i ruszyłam w stronę roweru.
Cieszyłam się, że wreszcie powiedziałam mu o wszystkim. Gdzieś głęboko poczułam jakąś ulgę. Przynajmniej nie będę już go w żaden sposób okłamywać. Jeszcze tylko trzeba powiedzieć o tym Piotrkowi i Zbyszkowi. Oni też nie zasługują na to, aby ich okłamywać.
- To co, jakiś obiad? - zapytałam wsiadając na rower.
- Jasne – Grzesiek wreszcie odwzajemnił uśmiech, z czego byłam bardzo zadowolona.
Przez całą drogę Emilka gadała jak najęta, a Grzesiek wpatrywał się w nią z podziwem. Przeszła przeszczep serca, śmierć rodziców, a jednak uśmiecha się i walczy o każdy dzień. Powiedziała, że każdy dzień jest małym życiem.
Coś w tym jest, pomyślał Kosa.
Kolejny raz utwierdził się w przekonaniu, że ta dziewczyna zwyczajna nie jest. Przeszła tyle, a jednak dalej potrafi żyć. I chce przeżyć życie jak najlepiej. Czytał gdzieś, że osoby, które otarły się w jakiś sposób o śmierć, bardziej doceniają swoje życie. Jeszcze parę minut temu by zgodził się z tym w stu procentach, ale teraz nie. Emilia obudziła w nim jakąś cząstkę tego, aby cieszyć się każdym dniem, nie ważne jaki jest. Sprawiła, że bardziej zaczął doceniać swoje życie. Bo przecież mogło go nie być tutaj, teraz, właśnie z nią. Przecież mógł nie grać w siatkówkę, nie miałby tylu medali i osiągnięć. Utwierdził się też w przekonaniu, że kilka sekund potrafi zmienić życie człowieka. I jego się zmieniło. Zmieniło się na lepsze, bo zaczął dostrzegać rzeczy, które wcześniej uważał za zwykłe błahostki. Wszystko to było zasługą malutkiej wzrostem, wielgaśnej sercem, blondynki.
Wiedział, że będzie jej wdzięczny za to do końca życia.
Ciągle przez jego głowę przelatywało pytanie: dlaczego właśnie Emilka musiała zmierzyć się z takim losem? Przecież była miłą, sympatyczną osóbką, której nie dało się nie lubić. Miał żal do Boga, że akurat tak musiał rozdać swoje karty i jej wlepić tę chorobę.
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, przemknęło mu przez głowę.
Emilka pogodziła się z chorobą, ale czy on będzie wstanie się z tym pogodzić? Zależało mu przecież na niej i wiedział, że nie może pozwolić na to, aby ktoś jeszcze kiedyś ją skrzywdził albo, żeby coś jej się stało. Właśnie wtedy obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby życie blondynki było takie jak chciała ona...
Zakończyłam swoją wypowiedź i spojrzałam na Grześka, który siedział wpatrzony we mnie. W jego oczach ciągle czaiło się niedowierzanie, a teraz także i ból. Objął mnie opiekuńczo ramieniem, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Cieszę się, że mam takiego przyjaciela jak ty – powiedziałam.
- Mogłaś mi powiedzieć od razu, bardziej bym uważał – westchnął, a ja popatrzyłam na niego.
- Z czym? - zapytałam.
- Z tymi rowerami – kiwnął głową na stojące pojazdy – jeszcze w taką pogodę jak dzisiaj.
- Nie ma przeciwwskazań, żebym mogła uprawiać jakiś sport – oznajmiłam patrząc prosto w czekoladowe tęczówki, w których czaił się ból.
- Ale aż tak się wysilać nie powinnaś – powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Mówisz jak Karol – westchnęłam zrezygnowana. - Ja nie chcę się w jakikolwiek sposób ograniczać – wyznałam. - Ja chcę normalnie żyć.
- Ja to rozumiem, ale...
- Nie ma żadnego „ale” - przerwałam mu. - A poza tym, obiecałeś mi coś, pamiętasz? - uśmiechnęłam się lekko.
- Pamiętam – skrzywił się lekko. - Tylko gdybym wiedział co obiecuję, to nie wiem, czy bym zrobił to jeszcze raz... - westchnął.
- Ale obiecałeś – uśmiechnęłam się. - Ej, nie powiedziałam ci tego, żebyś teraz był smutny – szturchnęłam go łokciem w żebra. - Jeszcze na tamten świat się nie wybieram – uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam z ziemi. - Wstawaj – wyciągnęłam przed siebie rękę. - Już ci powiedziałam, że chcę żyć jak każdy inny człowiek. Nie utrudniaj mi tego – popatrzyłam w czekoladowe tęczówki.
Zamachałam otwartą dłonią, którą po chwili ujął i jakimś cudem, pomogłam mu wstać.
- Nie smucimy się, panie Kosok – uśmiechnęłam się i zabrałam mu okulary, które wisiały na jego białej koszulce. - Trzeba żyć! - włożyłam okulary i ruszyłam w stronę roweru.
Cieszyłam się, że wreszcie powiedziałam mu o wszystkim. Gdzieś głęboko poczułam jakąś ulgę. Przynajmniej nie będę już go w żaden sposób okłamywać. Jeszcze tylko trzeba powiedzieć o tym Piotrkowi i Zbyszkowi. Oni też nie zasługują na to, aby ich okłamywać.
- To co, jakiś obiad? - zapytałam wsiadając na rower.
- Jasne – Grzesiek wreszcie odwzajemnił uśmiech, z czego byłam bardzo zadowolona.
Przez całą drogę Emilka gadała jak najęta, a Grzesiek wpatrywał się w nią z podziwem. Przeszła przeszczep serca, śmierć rodziców, a jednak uśmiecha się i walczy o każdy dzień. Powiedziała, że każdy dzień jest małym życiem.
Coś w tym jest, pomyślał Kosa.
Kolejny raz utwierdził się w przekonaniu, że ta dziewczyna zwyczajna nie jest. Przeszła tyle, a jednak dalej potrafi żyć. I chce przeżyć życie jak najlepiej. Czytał gdzieś, że osoby, które otarły się w jakiś sposób o śmierć, bardziej doceniają swoje życie. Jeszcze parę minut temu by zgodził się z tym w stu procentach, ale teraz nie. Emilia obudziła w nim jakąś cząstkę tego, aby cieszyć się każdym dniem, nie ważne jaki jest. Sprawiła, że bardziej zaczął doceniać swoje życie. Bo przecież mogło go nie być tutaj, teraz, właśnie z nią. Przecież mógł nie grać w siatkówkę, nie miałby tylu medali i osiągnięć. Utwierdził się też w przekonaniu, że kilka sekund potrafi zmienić życie człowieka. I jego się zmieniło. Zmieniło się na lepsze, bo zaczął dostrzegać rzeczy, które wcześniej uważał za zwykłe błahostki. Wszystko to było zasługą malutkiej wzrostem, wielgaśnej sercem, blondynki.
Wiedział, że będzie jej wdzięczny za to do końca życia.
Ciągle przez jego głowę przelatywało pytanie: dlaczego właśnie Emilka musiała zmierzyć się z takim losem? Przecież była miłą, sympatyczną osóbką, której nie dało się nie lubić. Miał żal do Boga, że akurat tak musiał rozdać swoje karty i jej wlepić tę chorobę.
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, przemknęło mu przez głowę.
Emilka pogodziła się z chorobą, ale czy on będzie wstanie się z tym pogodzić? Zależało mu przecież na niej i wiedział, że nie może pozwolić na to, aby ktoś jeszcze kiedyś ją skrzywdził albo, żeby coś jej się stało. Właśnie wtedy obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby życie blondynki było takie jak chciała ona...
No
i mamy trzydzieści :) Mam nadzieję, że w końcu zaspokoiłam Waszą
ciekawość, co do choroby Emilki :)
Dzisiaj jestem w cudownym humorze, chociaż wieje, jest pochmurno i leje jak z cebra :D A jak u Was z humorkiem i pogodą? ;p
Jejku, jak ja uwielbiam to zdjęcia! ♥ + zazdroszczę temu Maluchowi :D
Do jutra, poziomkowa ;*
https://www.facebook.com/poziomkowa.opowiesci
Dzisiaj jestem w cudownym humorze, chociaż wieje, jest pochmurno i leje jak z cebra :D A jak u Was z humorkiem i pogodą? ;p
Jejku, jak ja uwielbiam to zdjęcia! ♥ + zazdroszczę temu Maluchowi :D
Do jutra, poziomkowa ;*
https://www.facebook.com/poziomkowa.opowiesci
Fascynujące to wszystko. Achh i teraz wiadomo dlaczego ma te leki.
OdpowiedzUsuńCieszyć się życiem na nowo to jest coś i właśnie Emilia ma to coś w sobie. Zaskakujące to wszystko. I tak jak zawsze podoba się i to nie w 100% tylko w 250 nawet więcej. Codzienny taki maratonik jest zajebisty. Uwielbiam całą tą historię.
Bardzo jestem ciekawa co bd jutro xD
http://lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com/
Pozdrawiam i do jutra :P
Cieszę się, że Ci się podoba ;D
Usuń:)
Pozdrawiam również i do jutra ;*
Tak, czuję się usatysfakcjonowana.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi jej, ale przynajmniej teraz wszystko staje suę bardziej jasne.
Wiem, że i tak nie raz mnie zaskoczysz ;)
To zdjęcie... Sama miłość.
Też chcę taką koszulkę!
:)
UsuńJa też! ;D
No nareszcie dowiadzieliśmy się na co choruje.
OdpowiedzUsuńRozdział świtny:DDD
Pozdrawiam
:)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D
Pozdrawiam również ;)
Już wiadomo! Szkoda, szkoda jej, ale wszystko jasne.
OdpowiedzUsuńA to zdjęcie jest super! :-)
:)
Usuńno i wreszcie wiemy co jej jest. Historia opowiedziana przex Em piekna i wzruszajaca ;;) fajnie,ze widzimy sie jutro;p nie ma nic lepszego na poprawe humoru jak ogladnieci filmiku z treningu „ale urwał i kamerzysta za 2300” a do tego ten piekny usmiech Pita a no i wywiad z Zyła,biedna ta Karolinka:p a zdjecie awwww:) mam tak jak ty;) pozdrawiam, bobru
OdpowiedzUsuń:) Kamerzysta za 2300 mnie rozpierdolił, ale również "Zati, jesteś w ukrytej kamerze" :D
Usuńpozdrawiam również :)
Nie spodziewałam się aż czegoś takiego.. Na szczęście Kosa jest przy Em i niro zmieni nastawienia co do jej osoby. No to teraz przydało by się jakoś zbliżyć tą dwójkę do siebie jeszcze bardziej i kto wie czy nie dojdzie do czegoś więcej ^^ pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na jutro ! ;p
OdpowiedzUsuń:)
Usuńpozdrawiam również ;p
Super rozdział. W końcu wiemy na co Emila jest chora. Jestem ciekawa co wydarzy się dalej ;-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D
Usuń:)
Cudowne opowiadnie! Cudowne, że tak często dodajesz rozdziały. Masz niesamowite wyobrażenie siatkarzy. Uwielbiam ich! Uwielbiam twoje opowiadanie! :>
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. Do opowiadania skończonego i tego w trakcie produkcji :)
z-siatka-przez-zycie.uchwycone-chwile.pl
Wczoraj miałam Cię nieelegancko mówić "opieprzyć" za skończenie w takim momencie. Ale po przeczytaniu "trzydziestki" kłaniam się nisko i CHWAŁA CI za to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńFENOMENALNE <3
A zdjęcia nie skomentuję bo brak mi słów, żeby wyrazić jego "cudowność" :D
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :D
mówiąc*
UsuńMogłaś opierdzielić! ;p Cieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńPozdrawiam również :D
Ja dzisiaj miałam podwójne czytanie - poprzedni i ten rozdział!
OdpowiedzUsuńWyjaśniło si wszystko, ale już teraz nie wiem czy to dobrze :)
Kosok - prawdziwy przyjaciel. Zazdroszczę aż Emilce, bo nie zawsze trafiają się tak wspaniali =D
Mam też nadzieję, że Em i Grzesia połączy coś więcej, ale zobaczymy :3
Pozdrawiam i zapraszam do mnie!
ZuZu :*
:)
UsuńPozdrawiam również :*
Genialny rozdział;) wszyscy powinni doceniać swoje życie, bez względu na to jakie ono jest, dobrze że Grzegorz to dostrzegł.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Lizak;*
Cieszę się, że Ci się podoba ;D
Usuńpozdrawiam również ;*
Wow, no brałam pod uwagę wszystko, naprawdę wszystko: nowotwór, rak, białaczka itd. ale chorobę serca jakoś ominęłam.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Dziękuję Ci, że w końcu zaspokoiłaś naszą ciekawość ;)
Buźki ;*
Zakręcona ;)
http://mydlo--powidlo.blogspot.com/ - zapraszam ;)
No to cieszę się, ze Cię zaskoczyłam :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D A proszę bardzo :)
Buźki ;*
Dzień dobry, czy tam dobry wieczór nie wiem kiedy będziesz czytać, to znowu ja ^^ Rozdział wyszedł ci pięknie, historia o sercu Przemka mnie urzekła, nie wiem czy to przez to że oglądałam dzisiaj film o Agacie Mróz, nie wiem.. Wcześniej jak zastanawiałam się co Emi może być to właśnie brałam pod uwagę serce, jak widać trafiłam.. ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Adaam ;*
PS. zdjęcie Kypka z maluchem przesłodkie.
A i umnie też jakaś taka nie zaciekawa pogoda. Czekam na jutroo ;**
Dobry wieczór :) A wpadaj jak najczęściej! ;D Cieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńPozdrawiam również ;*
w koncu ;p czeamy na ciag dalszy :))
OdpowiedzUsuńjuupi, mistery solved!!;D a w co Em grała, bo chyba mi to uszło gdzieś??;p wzruszyłam się czytając ten rozdział, swoim blogiem dostarczasz wszystkich możliwych emocji;D do następnego! ;)
OdpowiedzUsuń:D w tenisa ;) a to sie cieszę, bo o to mi chodzi :) do następnego! ;)
UsuńNareszcie wiemy! :) Grzesiek jest wspaniałym przyjacielem! :3
OdpowiedzUsuńMam pytanie ile Em ma wzrostu? ;D
Pogoda u mnie taka sama tyle ze nie pada ^^
Do jutra!
:)
Usuń165 cm :)
U mnie teraz słońce wyszło ;D
Do jutra!
Ojej 165?
UsuńTo teraz wyobrazam sobie Em u boku Grzesia ;D
Powiedzmy, że trochę upodobniałam ją do siebie i jakoś tak wyszło ;D Ja jak ją widzę w swojej wyobraźni razem z Grześkiem, to trochę śmiać mi sie chce ;p
UsuńA ja czekam aż oni się w końcu pocałują i się chyba nie doczekam :).
OdpowiedzUsuńW każdym odcinku wyczekuję tego właśnie momentu.
Przeszczep serca, ja spodziewałam się, że ona jest chora na miażdżycę, nie zgadłam :).
Ten chłopczyk ze zdjęcia jest przesłodki. Nie przepadam za dziećmi, a ten skradł moje serce :).
POng
No... :)
Usuń:)
Piękna historia, wiesz? :)
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zatkało, bo nie sądziłam, że wymyślisz coś takiego. Coś, co na swój sposób jest magiczne? Nie wiem jak to określić, ale ten rozdział mnie totalnie urzekł i zatkał ;)
Do jutra :*
Cieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńMagiczne? ;p No to się bardzo cieszę :)
Do jutra ;*
Zdecydowanie zaspokoiłaś moją ciekawość :D
OdpowiedzUsuńWieje,ale jest słoneczko i nie pada. :D
Do jutra, Maja :D
:)
UsuńDo jutra :D
Wreszcie nam zdradziłaś tą chorobę Emilki. :D Kurde. To ta nasza Em łatwego życia nie miała. Śmierć rodziców, przeszczep... Współczuje jej. Nie chciałabym być na jej miejscu. Ale ważne, że żyje i znalazł się taki ktoś co oddał jej swoje serce, a takich ludzi się naprawdę ceni, amen. ;D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to super! Przepraszam, że w ostatnim nic nie naskrobałam, ale wczoraj kompletnie nie miałam czasu...
Przyjaźń między Kosą, a Em kwitnie i bardzo dobrze! Oby tak dalej. ^_^
Humor dzisiaj mam taki, można powiedzieć, że nawet dobry, ale za to pogoda... Szkoda gadać. Jak pod psem. ;/
Pozdrawiam ciepło
Patricia. :**
:) Ceni, ceni, amen. ;)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D Nic się nie stało :)
:)
Pozdrawiam również ;*
No nareszcie;D Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się ich znajomość. Chłopiec na zdjęciu jest świetny;) Ja rano miałam tak samo. Wstałam (jak zawsze przed 6) i miałam tak wspaniały humor:D Jeszcze nigdy mi się tak nie zdarzyło. To chyba oddziaływanie zbliżającej się Ligi Światowej :D
OdpowiedzUsuń:D A no to żółwik, bo wstaję podobnie ;) U mnie chyba też to działa ;p
UsuńJejku zaskoczyłaś mnie, miałam świeczki w oczach jak to czytałam i co chwila musiałam je przecierać, bo rozmazywały mi się literki. Em sporo przeszła, współczuję nie mam pojęcia jak to jest nosić w sobie cząstkę innego człowieka, w sumie mam nadzieje ,ze nigdy nie znajdę się w podobnej sytuacji jak Em, ale cieszę się , że ten list dał jej do myślenia i nie załamuje się tylko korzysta z życia, które dostała.Grzesiu chyba nieźle się dziwił w końcu kto by się spodziewał ;) Moja ciekawość została zaspokojona za co bardzo dziękuje ;*
OdpowiedzUsuńCo do dzisiejszego humoru nie najlepszy, ponieważ uszkodziłam sobie kostkę, ale mam nadzieję ,że do poniedziałku będzie dobrze ;) Pogoda też nie najlepsza, ale w sumie ten deszcz za oknem nadal jeszcze lepszą atmosferę i podkład , do przeczytania rozdziału :)
Zdjęcie jest cudne^^ ale ma dzieciak szczęście ;) Czekam na jutro ;)
Pozdrawiam ;* i zapraszam do siebie http://siatkoholik.blogspot.com/
:) Nie ma za co ;*
UsuńNo to szybkiej regeneracji Ci życzę! ;* No widzisz, dobry dzień wybrałam, hehe ;p
Pozdrawiam również ;*
jej, jednak na żadną chorobę, którą wymieniłam nie choruję Emi. chociaż zgadnąć bym nie mogła, bo nie wiedziałam, że młoda Emi grała w tenis :)
OdpowiedzUsuńczyi ten chłopak z portfela to przemek? kamień spadł mi z serca :P
myślę, że z |Pitem i ZB9 pójdzie już z górki :P
(lubię ogórki !:P)
cieszę się, ze wszystko jak na razie idzie po dobrej myśli - chyba tak to się mówi. :)
zresztą kij z tym=, ważne, żeby byle szczęśliwi :*
pozdro :*
:)
Usuńja ogórki też lubię! ;D
No jakoś tak :)
pozdrawiam również :*
No to szczęście w nieszczęściu z tą chorobą Em. Dobrze, że już nas nie trzymasz w niepewności... Jestem ciekawa, kiedy nastąpi jakiś przełom w relacji Kosok-Emilka, bo zapewne prędzej czy później nastąpi ;) chyba, że szykujesz nam jakąś niespodziankę. Jestem ciekawa też reakacji pozostałych na tę wiadomość, a obietnica Grześka na końcu była słodka ;)
OdpowiedzUsuń:) A moze i szykuję ;p
Usuń;)
Nareszcie się dowiedzialam! Kurde kiedy oni będą razem? Chyba zostaje mi tylko czekać, więc nie moge doczekać się kolejnego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Luna^^
http://gdymyslalaszewiesz.blogspot.com/
:) Może kiedyś... ;p
UsuńPozdrawiam również :)
No w końcu coś wiemy!;) Ale znowu korci mnie, żeby wiedzieć co będzie dalej;d Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńpozdrawiam również ;)
no i w końcu ;) myślałam, że Em ma jakąś inną chorobę ;) cudowny rozdział, normalnie łza mi się w oku zakręciła ;) czekam na następny z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuń;) Cieszę się, że Ci się podoba ;D
Usuńhistoria jakby nie z tego świata,a przecież są wśród nas tacy ludzie. Pięknie to napisałaś, aż łzy mi popłynęły ... czekam na jutro
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://zwyklyczas.blogspot.com/
Są, są... Cieszę się, że Ci się spodobało ;D
UsuńPozdrawiam również :)
Nareszcie wiem ! Moja ciekawość została zaspokojona chociaż czegoś takiego się nie spodziewałam... ;o Ale co racja, to racja :) Każdy dzień to takie małe życie i o każdy trzeba walczyć, starać się i przede wszystkim nigdy nie poddać :) Trzeba robić tak, aby każdy dzień był małym kroczkiem wprzód :) Przyjaźń przyjaźnią, ale ja mam nadzieję, że z tego będzie coś więcej, musi :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy : http://nie-mam-nic.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam :*
;)
UsuńPozdrawiam również ;*
No w końcu wiem... :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ;p
Zapraszam do mnie:
milosc-mimo-wszystko.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
;D
Usuńcieszę się, że Ci się podoba ;D
pozdrawiam również ;*
i nadszedł ten dzień w którym wiemy więcej o Emilce :D hurra !
OdpowiedzUsuńpatrz ! zdążyłam skomentować, jestem dumna z siebie :) i z Ciebie też oczywiście, że stworzyłaś takie cudo :D
;D Haha :) Raduję się z tego, że ktoś jest ze mnie dumny! ;D
Usuńw końcu wiemy na co Emilka jest chora. Szczerze to nie podejrzewałam, że to może być serce. Ciekawa jestem jak dalej historia się potoczy. Rozdział genialny jak cała reszta ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:) Cieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńPozdrawiam również :)
Podejrzewalam że Em coś jednak z sercem....
OdpowiedzUsuńno cóż, nie ma tego. złego co by na dobre nie wyszlo!
Kosa to coraz bardze mój ideał, nioch nioch ;3
chętnie zamienię sie z tym chłopczykiem! ;)
pozdro500!
:)
UsuńO, ja też! ;)
pozdrawiam również :)
aż mi się łezka w oku zakręciła przy czytaniu . ; c
OdpowiedzUsuńbo ja, głupia, w tle puściłam sobie to: http://www.youtube.com/watch?v=5Lt_lFTBrNI
no i ryczę .
{http://naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com/}
;)
Usuńw końcu się dowiedziałam na co jest Em chora. ale nie wiedziałam że to bd taka sytuacja. Kinga;)
OdpowiedzUsuńW sumie się popłakałam... Piękne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszę się, ze Ci się podoba ;D
UsuńPozdrawiam również
ajajajajaj, prawie się popłakałam:)
OdpowiedzUsuńsłodziak z tego młodego;) też mu zazdroszczę:)
PS. idę czytać 31 XD
Wiesz co Ci powiem? Wzruszyłam się jak to czytałam. Pięknie to wszystko opisałaś. Cała ta historia Przemka, jego siostry... Wielki szacunek! Dobrze, że powiedziała Grześkowi o wszystkim, jako jej przyjaciel ma prawo wiedzieć.
OdpowiedzUsuńA nawiązując do zdjęcia tego przesłodkiego malucha z Kurkiem to powiesz szczerze, że mały robił niezłą furorę na hali :D
Cieszę się, że Ci się spodobało :D
UsuńZ pewnością! ;D