Przez
kolejne dwadzieścia pięć minut wyjeżdżaliśmy poza granice
miasta, dopiero tam mogłam tak naprawdę poczuć wiatr we włosach.
Nie przeszkadzało mi nawet to, że miałam kask. Zawsze, kiedy tylko
wsiadałam na motor czułam się nie pokonana. Wierzyłam, że mogę
osiągnąć wszystko, dosłownie wszystko. Było to niesamowite
uczucie.
Dwie minuty szybkiej jazdy i zwolniłam, ponieważ zaczął się teren zabudowany, czytaj wioska. Dotarliśmy na sam jej koniec i zatrzymałam maszynę przy wejściu do jednego z ogródków. Ściągnęłam kask i schowałam kluczyki do kieszeni.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał Grzesiek schodząc z motoru.
- W miejscu, o którym z mojego otoczenia wiesz tylko ty – uśmiechnęłam się i stanęłam na własnych nogach.
W sumie to nie mam pojęcia dlaczego postanowiłam go tutaj przywieść. O tym miejscu nie wiedział nawet Krzysiek, ani Jurek. To miejsce było taką moją odskocznią od problemów życia codziennego. Pojawiały się jakieś kłopoty w moim życiu, przyjeżdżałam tutaj i spędzałam w ogródku masę czasu. Sadziłam nowe kwiaty, drzewka, wymyślałam coraz to nowe dekoracje, robiłam zdjęcia. Dzięki temu miejscu wygrałam jeden francuski konkurs fotograficzny z czego byłam naprawdę dumna.
Ruszyłam w stronę furtki. Kiedy ją otworzyłam, zaskrzypiała, ale byłam już do tego przyzwyczajona.
- Witaj w moim małym królestwie – uśmiechnęłam się i rozłożyłam zadowolona ręce.
Grzesiek przestąpił kilka kroków w moją stronę, a jego oczom ukazał się niesamowity widok. Działka w kształcie koła obsadzona wielkimi krzewami, które były prawie tak samo wysokie jak on. Na środku wielgaśny skalniak, na którym było bardzo kolorowo. Kolory: żółty, czerwony, niebieski, fioletowy, biały, różowy i pomarańczowy. Po prawej stronie stał mały, drewniany stolik oraz dwa krzesła, na których leżały żółte poduszki. Po tej stronie także swoje miejsce znalazły krzewy róż, czerwone, żółte, herbaciane oraz lekko różowe, krzewy agrestu, porzeczek oraz borówek. Za to z lewej strony zauważyć się dało mieczyki we wszystkich kolorach tęczy, krzaki malin i grządki, na których rosły truskawki oraz poziomki. Obie strony łączyła mała fontanna, która przedstawiała syrenę z bardzo długimi włosami. Gdzieś w oddali dało zauważyć się dwa krasnale, a na niektórych krzewach lampki w kształcie gwiazdek. Dało się usłyszeć śpiew ptaków, które przekrzykiwały siebie nawzajem oraz szum wody, który dochodził z fontanny.
Popatrzyłam na Kosę. Uważnie analizował wzrokiem każdy kawałek mojego małego świata. Czułam jak uśmiech wstępuje na moją twarz. Inaczej wyglądać tutaj nie mogłam. Prawie zawsze, kiedy tylko tu byłam uśmiech nie schodził mi z ust.
- Chciałeś się czegoś o mnie dowiedzieć, więc proszę – odezwałam się patrząc na niego.
- Ty to wszystko sama...? - spojrzał na mnie i wskazał palcem działkę.
- Ze skalniakiem pomógł mi trochę sąsiad, pan Staszek – oznajmiłam.
- Wow – powiedział wracając do oglądania ogrodu. - Nie tego się spodziewałem – wyznał.
- A czego? - uniosłam zaciekawiona brew do góry.
- Znasz się na samochodach, motorach i innych męskich rzeczach, więc przyszedł mi do głowy jakiś warsztat, czy coś – podrapał się w czubek głowy, a ja zaczęłam się śmiać.
- Moją miłością są również kwiaty, nie tylko motoryzacja i gotowanie – puściłam mu perskie oczko.
- Co z nim teraz zrobisz? - zapytał podchodząc do skalniaka chcą zobaczyć, co ciekawego tam rosło.
- Pan Stanisław jest zainteresowany kupnem – odpowiedziałam siadając na trawie blisko skalniaka. Zerwałam kępkę trawy i zrobiło mi się trochę smutno. Dziwnie było przyjąć do świadomości, że jak będę miała problem, to nie będę mogła tutaj przyjechać i pomyśleć na spokojnie. Z dala od tego miasta, ludzi oraz całego tego zgiełku. Włożyłam w ten ogród dużo serca i czasu, ale wiedziałam, że mogę zostawić go w spaniałych rękach pana Stasia, który był z zawodu ogrodnikiem i miał swoje własne, małe gospodarstwo.
- Dlaczego nikt nie wie o tym miejscu? - spytał siadając obok mnie.
- To miejsce to taka moja odskocznia – uśmiechnęłam się. - Zawsze, kiedy miałam jakiś problem, przyjeżdżałam tutaj – wzruszyłam ramionami. - Można powiedzieć, że to taki mój azyl, ale chcę zacząć życie w Rzeszowie – powiedziałam pewnie. - Tam przecież też znajdę kawałek jakiegoś pola, no nie? - uśmiechnęłam się szeroko patrząc prosto w czekoladowe tęczówki środkowego.
- Będę się rozglądał za kawałkiem jakiejś ziemi dla ciebie – Kosa odwzajemnił uśmiech.
- No i to jest dobra odpowiedź – zaśmiałam się i podniosłam tyłek z trawy. - Poziomkę, truskawkę? - spytałam uśmiechnięta i skierowałam się w stronę małych roślinek.
Kolejne trzy godziny spędziliśmy w ogródku. Grzesiek zaśmiał się, że teraz jest tutaj intruzem, ale szybko odwiodłam go od tej myśli. Owszem przyjeżdżałam tutaj sama, ale jego obecność w niczym mi nie przeszkadzała. Nawet trochę pomogła. I psychicznie i fizycznie. Psychicznie dlatego, że poczułam się tam jeszcze lepiej niż, kiedy byłam sama, a fizycznie w sposób taki, że pomógł wyplewić chwasty. Nie zmuszałam go do niczego, sam zaczął je wyrywać i sprawiało mu to niezłą frajdę. Nie mam pojęcia jak wyrywanie chwastów może poprawić humor, ale niech to już zostanie w głowie Kosy.
Wyzbierałam jeszcze resztki truskawek i poziomek, które zmieściły się w jednej niedużej misce, którą udało mi się znaleźć w małej kanciapie ukrytej za kilkoma krzewami. Do następnej nazbieraliśmy trochę malin. Grzesiek zapakował wszystko do małego bagażnika w motorze i pomógł mi popodlewać kwiatki oraz krzewy.
Kiedy wszystko było już podlane, byliśmy gotowi do drogi. Spytałam Kosy, czy chce poprowadzić, ale nie mógł, ponieważ nie miał zrobionego prawa jazdy na motor. Nie miał czasu na to, aby w ogóle zapisać się na jakiś kurs.
Do mieszkania, więc przywiozłam nas ja. Z miskami owoców w rękach dotarliśmy do nie mojego już lokum. Umyłam owoce i wrzuciłam truskawki oraz poziomki do miksera. Dolałam trochę kefiru i wmieszałam wszystko, rozgniatając przy okazji owoce. Rozlałam koktajl do dwóch szklanek i usiadłam na małym balkonie obok Grześka na jednym z krzeseł. Podałam mu koktajl, a on podziękował i pociągnął łyk.
- Dzwonił Krzysiek – poinformował mnie. - Miałaś zadzwonić jak dojedziemy...
- Zapomniałam! - walnęłam się otwartą dłonią prosto w czoło.
- Tyle to się dowiedziałem – zaśmiał się. - Masz oddzwonić, bo Iwona coś chciała – powiedział i wręczył mi swój telefon z wybranym już numerem do żony Igły.
- Dzięki – uśmiechnęłam się i wzięłam od niego komórkę; nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Halo? - usłyszałam po pierwszym sygnale głos Ignaczak.
- No cześć Iwona – przywitałam się wesołym głosem. - Coś chciałaś...?
- Wysłałabyś mi przepis na ten twój sernik? - zapytała.
- Jasne – odpowiedziałam i pociągnęłam łyk koktajlu. - Jakaś okazja się szykuje? - spytałam.
- Mam upiec koleżance ciasto na wesele, więc pomyślałam o twoim serniku – oznajmiła.
- Na wesele powiadasz... Jeśli chcesz, to mogę dać ci inny przepis – zaproponowałam odstawiając szklankę na szklany stolik. - Babcia robiła go na wasze wesele...
- Ten taki z białą masą i drobinkami galaretki? - spytała od razu.
- Dokładnie – wyszczerzyłam się.
- Byłoby super! - krzyknęła.
- Znajdę zeszyt z przepisami i wyślę ci wszystko, co i jak, okej? - spytałam wstając z miejsca.
- Jasne! Dziękuję! A jak tam, spakowane już wszystko? - zapytała.
- Po części – uśmiechnęłam się i wzięłam kilka łyków koktajlu.
- Dobra, to ja nie przeszkadzam – powiedziała Iwona. - Jeszcze raz dzięki za ten przepis!
- Nie ma za co – odparłam odstawiając pustą do połowy szklankę.
Zakończyłam połączenie i oddałam Grześkowi telefon.
- Chcesz jeszcze? - zapytałam wskazując na jego pustą już szklankę.
- Obsłużę się sam – uśmiechnął się i stanął na równe nogi.
Weszliśmy do mieszkania. Kosa skierował się do kuchni, a ja zostałam w salonie. Podrapałam się po głowie, ponieważ nie mogłam przypomnieć sobie, gdzie znajdował się mój wielki zeszyt z przepisami zbieranymi odkąd skończyłam trzynaście lat. Były tam przepisy na ciasta, sałatki, desery; jednym słowem na wszystko co się tylko dało upiec, ugotować czy przygotować.
- Pomóc ci szukać? - zapytał środkowy stając w salonie ze szklanką różowego płynu.
- Jak możesz – uśmiechnęłam się. - Szukaj zeszytu A4 z takim pieskiem na okładce – poleciłam i kleknęłam przy jednej z szuflad.
- Ten zeszyt jest taki strasznie gruby? - zapytał.
Pokiwałam tylko głową. Ale zaraz... skąd on to wiedział? Odwróciłam się w jego stronę. W prawej ręce zamiast szklanki trzymał teraz mój zeszyt.
- Gdzie go znalazłeś? - zapytałam podnosząc się z podłogi.
Ja sama nie mogłam sobie nawet przypomnieć, gdzie go włożyłam, a tu proszę, przychodzi taki Grzesiek i znajduje!
- Był w szafie razem z twoimi ubraniami – odpowiedział i podał mi brulion.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się lekko. - Zbieram w nim przepisy od trzynastu lat – zaśmiałam się.
- Tak długo? - zdziwił się.
- Mówiłam, że pieczenie to moje hobby – puściłam mu perskie oczko. - Ale nie powiedziałam od ilu lat – zaśmiałam się i usiadłam na kanapie.
- Myślałaś, żeby zrobić coś w tym kierunku? - zapytał ciekawie siadając obok mnie.
- Babcia namawiała mnie kiedyś na otwarcie cukierni – uśmiechnęłam się pod nosem przewracając kartki w poszukiwaniu odpowiedniego przepisu.
- I?
- Jeśli otwierasz taki biznes, to zostajesz w jednym miejscu przynajmniej na kilka lat, – westchnęłam – a ja chciałam podróżować razem z aparatem – uśmiechnęłam się. - Przynajmniej to mi się udało – oznajmiłam zadowolona dalej przewracając kartki. - A o tej cukierni, to może pomyślę za trzy lub cztery lata – uśmiechnęłam się patrząc na niego.
- Jeśli tak, to będę chyba najczęstszym gościem – zaśmiał się. - O ile Bartman mnie nie wyprzedzi – zaśmialiśmy się razem.
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę – powiedział Grzesiek i podniósł się z kanapy.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam swój telefon, aby wysłać Iwonie przepis.
Po chwili usłyszałam szczęk zamka i kobiecy głos. Palce od razu mi zdrętwiały, a telefon o mały włos nie wyleciał z rąk.
Jeszcze tej tutaj brakuje!
Wstałam z kanapy i odłożyłam komórkę oraz zeszyt na stolik. Odetchnęłam głęboko i odwróciłam się w stronę kobiety, która weszła już do salonu. Grzesiek stanął za nią i patrzył na mnie nic nie rozumiejąc.
- Dzień dobry – przywitałam się chłodno.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry – odparła równie chłodno i wbiła swoje czarne oczy prosto w moje.
No to teraz się zacznie...
Dwie minuty szybkiej jazdy i zwolniłam, ponieważ zaczął się teren zabudowany, czytaj wioska. Dotarliśmy na sam jej koniec i zatrzymałam maszynę przy wejściu do jednego z ogródków. Ściągnęłam kask i schowałam kluczyki do kieszeni.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał Grzesiek schodząc z motoru.
- W miejscu, o którym z mojego otoczenia wiesz tylko ty – uśmiechnęłam się i stanęłam na własnych nogach.
W sumie to nie mam pojęcia dlaczego postanowiłam go tutaj przywieść. O tym miejscu nie wiedział nawet Krzysiek, ani Jurek. To miejsce było taką moją odskocznią od problemów życia codziennego. Pojawiały się jakieś kłopoty w moim życiu, przyjeżdżałam tutaj i spędzałam w ogródku masę czasu. Sadziłam nowe kwiaty, drzewka, wymyślałam coraz to nowe dekoracje, robiłam zdjęcia. Dzięki temu miejscu wygrałam jeden francuski konkurs fotograficzny z czego byłam naprawdę dumna.
Ruszyłam w stronę furtki. Kiedy ją otworzyłam, zaskrzypiała, ale byłam już do tego przyzwyczajona.
- Witaj w moim małym królestwie – uśmiechnęłam się i rozłożyłam zadowolona ręce.
Grzesiek przestąpił kilka kroków w moją stronę, a jego oczom ukazał się niesamowity widok. Działka w kształcie koła obsadzona wielkimi krzewami, które były prawie tak samo wysokie jak on. Na środku wielgaśny skalniak, na którym było bardzo kolorowo. Kolory: żółty, czerwony, niebieski, fioletowy, biały, różowy i pomarańczowy. Po prawej stronie stał mały, drewniany stolik oraz dwa krzesła, na których leżały żółte poduszki. Po tej stronie także swoje miejsce znalazły krzewy róż, czerwone, żółte, herbaciane oraz lekko różowe, krzewy agrestu, porzeczek oraz borówek. Za to z lewej strony zauważyć się dało mieczyki we wszystkich kolorach tęczy, krzaki malin i grządki, na których rosły truskawki oraz poziomki. Obie strony łączyła mała fontanna, która przedstawiała syrenę z bardzo długimi włosami. Gdzieś w oddali dało zauważyć się dwa krasnale, a na niektórych krzewach lampki w kształcie gwiazdek. Dało się usłyszeć śpiew ptaków, które przekrzykiwały siebie nawzajem oraz szum wody, który dochodził z fontanny.
Popatrzyłam na Kosę. Uważnie analizował wzrokiem każdy kawałek mojego małego świata. Czułam jak uśmiech wstępuje na moją twarz. Inaczej wyglądać tutaj nie mogłam. Prawie zawsze, kiedy tylko tu byłam uśmiech nie schodził mi z ust.
- Chciałeś się czegoś o mnie dowiedzieć, więc proszę – odezwałam się patrząc na niego.
- Ty to wszystko sama...? - spojrzał na mnie i wskazał palcem działkę.
- Ze skalniakiem pomógł mi trochę sąsiad, pan Staszek – oznajmiłam.
- Wow – powiedział wracając do oglądania ogrodu. - Nie tego się spodziewałem – wyznał.
- A czego? - uniosłam zaciekawiona brew do góry.
- Znasz się na samochodach, motorach i innych męskich rzeczach, więc przyszedł mi do głowy jakiś warsztat, czy coś – podrapał się w czubek głowy, a ja zaczęłam się śmiać.
- Moją miłością są również kwiaty, nie tylko motoryzacja i gotowanie – puściłam mu perskie oczko.
- Co z nim teraz zrobisz? - zapytał podchodząc do skalniaka chcą zobaczyć, co ciekawego tam rosło.
- Pan Stanisław jest zainteresowany kupnem – odpowiedziałam siadając na trawie blisko skalniaka. Zerwałam kępkę trawy i zrobiło mi się trochę smutno. Dziwnie było przyjąć do świadomości, że jak będę miała problem, to nie będę mogła tutaj przyjechać i pomyśleć na spokojnie. Z dala od tego miasta, ludzi oraz całego tego zgiełku. Włożyłam w ten ogród dużo serca i czasu, ale wiedziałam, że mogę zostawić go w spaniałych rękach pana Stasia, który był z zawodu ogrodnikiem i miał swoje własne, małe gospodarstwo.
- Dlaczego nikt nie wie o tym miejscu? - spytał siadając obok mnie.
- To miejsce to taka moja odskocznia – uśmiechnęłam się. - Zawsze, kiedy miałam jakiś problem, przyjeżdżałam tutaj – wzruszyłam ramionami. - Można powiedzieć, że to taki mój azyl, ale chcę zacząć życie w Rzeszowie – powiedziałam pewnie. - Tam przecież też znajdę kawałek jakiegoś pola, no nie? - uśmiechnęłam się szeroko patrząc prosto w czekoladowe tęczówki środkowego.
- Będę się rozglądał za kawałkiem jakiejś ziemi dla ciebie – Kosa odwzajemnił uśmiech.
- No i to jest dobra odpowiedź – zaśmiałam się i podniosłam tyłek z trawy. - Poziomkę, truskawkę? - spytałam uśmiechnięta i skierowałam się w stronę małych roślinek.
Kolejne trzy godziny spędziliśmy w ogródku. Grzesiek zaśmiał się, że teraz jest tutaj intruzem, ale szybko odwiodłam go od tej myśli. Owszem przyjeżdżałam tutaj sama, ale jego obecność w niczym mi nie przeszkadzała. Nawet trochę pomogła. I psychicznie i fizycznie. Psychicznie dlatego, że poczułam się tam jeszcze lepiej niż, kiedy byłam sama, a fizycznie w sposób taki, że pomógł wyplewić chwasty. Nie zmuszałam go do niczego, sam zaczął je wyrywać i sprawiało mu to niezłą frajdę. Nie mam pojęcia jak wyrywanie chwastów może poprawić humor, ale niech to już zostanie w głowie Kosy.
Wyzbierałam jeszcze resztki truskawek i poziomek, które zmieściły się w jednej niedużej misce, którą udało mi się znaleźć w małej kanciapie ukrytej za kilkoma krzewami. Do następnej nazbieraliśmy trochę malin. Grzesiek zapakował wszystko do małego bagażnika w motorze i pomógł mi popodlewać kwiatki oraz krzewy.
Kiedy wszystko było już podlane, byliśmy gotowi do drogi. Spytałam Kosy, czy chce poprowadzić, ale nie mógł, ponieważ nie miał zrobionego prawa jazdy na motor. Nie miał czasu na to, aby w ogóle zapisać się na jakiś kurs.
Do mieszkania, więc przywiozłam nas ja. Z miskami owoców w rękach dotarliśmy do nie mojego już lokum. Umyłam owoce i wrzuciłam truskawki oraz poziomki do miksera. Dolałam trochę kefiru i wmieszałam wszystko, rozgniatając przy okazji owoce. Rozlałam koktajl do dwóch szklanek i usiadłam na małym balkonie obok Grześka na jednym z krzeseł. Podałam mu koktajl, a on podziękował i pociągnął łyk.
- Dzwonił Krzysiek – poinformował mnie. - Miałaś zadzwonić jak dojedziemy...
- Zapomniałam! - walnęłam się otwartą dłonią prosto w czoło.
- Tyle to się dowiedziałem – zaśmiał się. - Masz oddzwonić, bo Iwona coś chciała – powiedział i wręczył mi swój telefon z wybranym już numerem do żony Igły.
- Dzięki – uśmiechnęłam się i wzięłam od niego komórkę; nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Halo? - usłyszałam po pierwszym sygnale głos Ignaczak.
- No cześć Iwona – przywitałam się wesołym głosem. - Coś chciałaś...?
- Wysłałabyś mi przepis na ten twój sernik? - zapytała.
- Jasne – odpowiedziałam i pociągnęłam łyk koktajlu. - Jakaś okazja się szykuje? - spytałam.
- Mam upiec koleżance ciasto na wesele, więc pomyślałam o twoim serniku – oznajmiła.
- Na wesele powiadasz... Jeśli chcesz, to mogę dać ci inny przepis – zaproponowałam odstawiając szklankę na szklany stolik. - Babcia robiła go na wasze wesele...
- Ten taki z białą masą i drobinkami galaretki? - spytała od razu.
- Dokładnie – wyszczerzyłam się.
- Byłoby super! - krzyknęła.
- Znajdę zeszyt z przepisami i wyślę ci wszystko, co i jak, okej? - spytałam wstając z miejsca.
- Jasne! Dziękuję! A jak tam, spakowane już wszystko? - zapytała.
- Po części – uśmiechnęłam się i wzięłam kilka łyków koktajlu.
- Dobra, to ja nie przeszkadzam – powiedziała Iwona. - Jeszcze raz dzięki za ten przepis!
- Nie ma za co – odparłam odstawiając pustą do połowy szklankę.
Zakończyłam połączenie i oddałam Grześkowi telefon.
- Chcesz jeszcze? - zapytałam wskazując na jego pustą już szklankę.
- Obsłużę się sam – uśmiechnął się i stanął na równe nogi.
Weszliśmy do mieszkania. Kosa skierował się do kuchni, a ja zostałam w salonie. Podrapałam się po głowie, ponieważ nie mogłam przypomnieć sobie, gdzie znajdował się mój wielki zeszyt z przepisami zbieranymi odkąd skończyłam trzynaście lat. Były tam przepisy na ciasta, sałatki, desery; jednym słowem na wszystko co się tylko dało upiec, ugotować czy przygotować.
- Pomóc ci szukać? - zapytał środkowy stając w salonie ze szklanką różowego płynu.
- Jak możesz – uśmiechnęłam się. - Szukaj zeszytu A4 z takim pieskiem na okładce – poleciłam i kleknęłam przy jednej z szuflad.
- Ten zeszyt jest taki strasznie gruby? - zapytał.
Pokiwałam tylko głową. Ale zaraz... skąd on to wiedział? Odwróciłam się w jego stronę. W prawej ręce zamiast szklanki trzymał teraz mój zeszyt.
- Gdzie go znalazłeś? - zapytałam podnosząc się z podłogi.
Ja sama nie mogłam sobie nawet przypomnieć, gdzie go włożyłam, a tu proszę, przychodzi taki Grzesiek i znajduje!
- Był w szafie razem z twoimi ubraniami – odpowiedział i podał mi brulion.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się lekko. - Zbieram w nim przepisy od trzynastu lat – zaśmiałam się.
- Tak długo? - zdziwił się.
- Mówiłam, że pieczenie to moje hobby – puściłam mu perskie oczko. - Ale nie powiedziałam od ilu lat – zaśmiałam się i usiadłam na kanapie.
- Myślałaś, żeby zrobić coś w tym kierunku? - zapytał ciekawie siadając obok mnie.
- Babcia namawiała mnie kiedyś na otwarcie cukierni – uśmiechnęłam się pod nosem przewracając kartki w poszukiwaniu odpowiedniego przepisu.
- I?
- Jeśli otwierasz taki biznes, to zostajesz w jednym miejscu przynajmniej na kilka lat, – westchnęłam – a ja chciałam podróżować razem z aparatem – uśmiechnęłam się. - Przynajmniej to mi się udało – oznajmiłam zadowolona dalej przewracając kartki. - A o tej cukierni, to może pomyślę za trzy lub cztery lata – uśmiechnęłam się patrząc na niego.
- Jeśli tak, to będę chyba najczęstszym gościem – zaśmiał się. - O ile Bartman mnie nie wyprzedzi – zaśmialiśmy się razem.
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę – powiedział Grzesiek i podniósł się z kanapy.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam swój telefon, aby wysłać Iwonie przepis.
Po chwili usłyszałam szczęk zamka i kobiecy głos. Palce od razu mi zdrętwiały, a telefon o mały włos nie wyleciał z rąk.
Jeszcze tej tutaj brakuje!
Wstałam z kanapy i odłożyłam komórkę oraz zeszyt na stolik. Odetchnęłam głęboko i odwróciłam się w stronę kobiety, która weszła już do salonu. Grzesiek stanął za nią i patrzył na mnie nic nie rozumiejąc.
- Dzień dobry – przywitałam się chłodno.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry – odparła równie chłodno i wbiła swoje czarne oczy prosto w moje.
No to teraz się zacznie...
No
i mamy dwadzieścia dwa :) Mam nadzieję, że się spodoba :D
Jak Wasza pogoda? Bo u mnie słońca, niestety brak ;/
Wiecie, że dzisiaj jest pierwsza rocznica ślubu państwa Jarosz? :D Wszystkiego najlepszego i wytrwałości!! ;D
A do Ligii Światowej pozostało 19 dni! :D Kto się cieszy, tak jak ja?! ;D
Zakładka „Wasze pytania” - zapraszam tam serdecznie :) Możecie pytać o wszystko, o to czy lubię zupę pomidorową, czy kiedyś się zgubiłam gdzieś i tak dalej :) Z chęcią na wszystkie odpowiem, także zapraszam :)
Pytanie ode mnie dla Was: mieszkacie w mieście, czy na wiosce? :D A takie o ;p
Wrócę do dnia dziesiątego maja... Gdyby Arek żył, skończyłby tego dnia 32 lata... Jeśli Ktoś chciałby, to zapraszam do obejrzenia tego reportażu, za który dziękuję Uwadze: pierwsza część: https://www.youtube.com/watch?v=RPu8jydborw, druga część: https://www.youtube.com/watch?v=MBoZAg-_enA...
„Arek był Aniołem, a Anioły nie żyją na ziemi...”
poziomkowa ;*
Jak Wasza pogoda? Bo u mnie słońca, niestety brak ;/
Wiecie, że dzisiaj jest pierwsza rocznica ślubu państwa Jarosz? :D Wszystkiego najlepszego i wytrwałości!! ;D
A do Ligii Światowej pozostało 19 dni! :D Kto się cieszy, tak jak ja?! ;D
Zakładka „Wasze pytania” - zapraszam tam serdecznie :) Możecie pytać o wszystko, o to czy lubię zupę pomidorową, czy kiedyś się zgubiłam gdzieś i tak dalej :) Z chęcią na wszystkie odpowiem, także zapraszam :)
Pytanie ode mnie dla Was: mieszkacie w mieście, czy na wiosce? :D A takie o ;p
Wrócę do dnia dziesiątego maja... Gdyby Arek żył, skończyłby tego dnia 32 lata... Jeśli Ktoś chciałby, to zapraszam do obejrzenia tego reportażu, za który dziękuję Uwadze: pierwsza część: https://www.youtube.com/watch?v=RPu8jydborw, druga część: https://www.youtube.com/watch?v=MBoZAg-_enA...
„Arek był Aniołem, a Anioły nie żyją na ziemi...”
poziomkowa ;*
Poziomki, truskawki, sernik... ach ^^ No to ja czekam na dalszą część, co się zacznie? I teraz wybacz, ale muszę nadrobić czytanie! 21 rozdziałów- zaakceptowane! :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwiesz.. nie wiem, co napisać.
Usuńhmm. to może coś do rozdziału.
zaskoczyłaś mnie po raz kolejny. myślałam, że Emi powie mu o swojej chorobie, a tu wyjechała z ogródkiem. :) hehe
co do cukierni to bardzo dobry pomysł. już wyobrażam sobie MENU. pierwsze ciasto - serniczek :D
kim jest ta baba? czy to Gośka?czy jak jej tam było... ;/
a i nie wyjaśniło się hasło z krzyżówki..
przepraszam, że to napiszę, ale chcę być szczera.
opowiadanie jest świetnie i bardzo mi się podoba, ale w kilku ostatnich rozdziałach Grzesiek wydaje mi się być trochę za bardzo idealny. rozumiem, że Emi mu wpadła w oko i chce się jej przypodobać, że chce być przy niej jak najbliżej. nie wiem, dlaczego wydaje mi się to odrobinę nienaturalne? dobrze, że jej pomaga, ale tych wszystkich jego aktów pomocy jest jakby trochę za dużo jak na jedną osobę, no chyba, że pomagali mu chłopaki z drużyny - wtedy nie mam się do czego przyczepić.
sorry, jeśli cię to w jakikolwiek sposób obraziło, ale chciałam wyrazić swoje skromne zdanie. :)
Jeśli u ciebie nie ma słońca, to musiało od ciebie przyjść do mnie, bo u mnie jest go bardzo dużo. :)
pozdrawiam Jaga :*
:)
UsuńMoże faktycznie przedstawiłam Go jako ideała... Bedę musiała nad tym popracować, dzieki ;)
Pozdrawiam również :*
No, no... kto by pomyślał, że ma aż tyle pasji!
OdpowiedzUsuńGotowanie, motoryzacja, kwiaty...
No i ten gość..., mogę się założyć, że to eks Bartmana! (choć w sumie, to może lepiej się nie zakładać).
Ogólnie - świetny!
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
Aż tyle? No to ja też mam 'aż tyle' pasji :D
UsuńMaybe ;p
Cieszę się, że Ci się podoba :D
Pozdrawiam również :)
Jako, że nie zostawiłam nic pod ostatnim rozdziałem, bo cierpię na brak czasu postaram się połączyć dwa rozdziały ;) Grzesiek to faktycznie najlepszy przyjaciel jakiego mogła sobie wymarzyć Em. Choć ja i tak przypuszczam już od dawna, że przyjacielem to on będzie do czasu :) Ten Jurek to jest po prostu nie normalny. Przecież to przez niego rozpadł się ich związek więc te jego sceny są co najmniej żałosne. Kurde! Ona jest zaskakująca. Tyle pasji, no, no! A jeżeli chodzi o cukiernię to ja też chcę mieć własną ;D Chyba nie będę strzelać kto przyszedł, ale swoją teorię mam! :) pozdrawiam, E. :)
OdpowiedzUsuń:) No mieć własną cukiernię, to i ja też bym chciała mieć :) No to przekonamy się niedługo, czy Twoja teoria była słuszna ;p pozdrawiam również :)
UsuńOpowiadanie super ;D.
OdpowiedzUsuńU mnie też brak pogody, ciągle pada. ; /
Gdy napisałaś o Arku łzy napłynęły mi do oczu. Teraz biorę się za oglądanie Reportażu o Arku.
Cieszę się, że Ci się podoba :D
UsuńA u mnie nie pada ;p
Ja to już na początku tego reportażu ryczałam jak bóbr.
dziękuję za reportaż, ale nie obejrzę. naoglądałam się już tyle reportaży o Arku, naczytałam się jego historii... nuie chcę dalej ryczeć.
OdpowiedzUsuńoo, nie wiedziałam, że dziś roczinca ślubu Jaroszów... no no xd wyrtwałości również życzę im xd
ciekawa jestem, co to za kobieta... (opowiadanie)
a co do Twojego pytania, to ja na wsi mieszkam niestety xd ale mam jakieś 25 km do Rzeszowa, więc nie jest tak źle:D
Usuń:)
UsuńJa też, ale dla mnie to nie jest niestety ;p Zazdroszczę!
no i fajny rozdział:) może ja powinnam zacząć pielić grządki?:D Ciekawe kogo tam diabli znowu przynieśli;) No ja też im wszystkiego najlepszego życzę:)) To o Arku już sobie 10 obejrzałam i łzy same popłynęły.:`( Ja też sie okropnie ciesze i odliczam jak ty- skreślam sobie dni w kalendarzu:pI jeszcze tylko 12 do sparingu:))))) a ja mieszkam w małej wiosce- w pobliżu żadnego poważniejszego męskiego klubu siatkarskiego:(ale do Spodka jakieś 2 godziny drogi- to też pocieszenie:) Ale ja tam lubie swoją wieś:) z dala od hałasu i las, jezioro :)Pozdrawiam, Bobru
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Ci sie podoba :D Życzę motywacji ;) :) Ja nie skreślam, ale mam na każdym dniu tygodnia napisane ile jeszcze zostało :D Dzieki za odpowiedź :)
UsuńPozdrawiam również :)
a pogodę to teraz mamy beznadziejną. Jak chodziłam do szkoły to gorąco, że aż za gorąco, a na weekend deszcz:/
OdpowiedzUsuńNo u mnie było, to samo. Szkoła - gorąco, weekend - pogoda jesienna.
UsuńA kto to odwiedził Em... ? ;p
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nikt ważny ;p
Zobaczymy jak sie akcja potoczy/ :d
Pozdrawiam ;]
milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
A i jeszcze... Mieszkam na wsi ;p
:)
UsuńPozdrawiam również :)
Dzięki za odpowiedź ;)
U mnie słońce świeci od jakichś 15 minut dopiero...
OdpowiedzUsuńKosok, który pieli kwiatki! Zaproszę go do swojego ogródka, przy mi się taki ;)
A jakie tam miasto, ale jednak miasto :D Bohaterowie Basenu Narodowego wychowali się w moim mieście, więc fejm :D
pozdrawiam, Julka
U mnie go niestety nie widać za bardzo ;/
UsuńA ja z wieeelką chęcią bym Go też do swojego ogródka zaprosiła... :D
Dzięki za odpowiedź :)
Pozdrawiam również :p
Jeju, super. :>
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :D
UsuńU mnie na szczęście nie pada, ale całe niebo w chmurach, że aż się z domu wyjść nie chcę.
OdpowiedzUsuńJa tam mieszkam na wsi, i jest mi tu okropnie dobrze, bo mogę chodzić gdzie chce i nikt mnie nie "obserwuję" co robię :P
Nie spodziewałam się, że Em może mieć właśnie taki azyl, ale jest to pozytywne zaskoczenie.
Kiedy Arek zginął, ja byłam typowym dzieckiem, zaczynałam chodzić do podstawówki. Teraz żałuję, że nie mogłam chociaż na telewizorze zobaczyć jego grę, żeby móc zachwycać się ją. Strasznie mi go brakuje i tak mi dziwnie. Jak tak sobie teraz oglądam różne filmiki właśnie z nim to się prawie popłakałam, bo przecież "do Włoch mieli pojechać we dwoje, a wrócić już w troje" To jest strasznie smutne. :((
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Zapraszam serdecznie na 6 rozdział na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/
A ja własnie wróciłam ze spacer, chociaż pogoda nie zachwyca ;) Dzieki za odpowiedź ;) Ludzie ze wsi są fajni, haha! :D
Usuń;)
Ja też byłam dzieckiem, szłam jakoś do drugiej albo pierwszej klasy... Ten fragment mnie rozłożył na łopatki...
Pozdrawiam również ;*
super genialany rozdział :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :D
UsuńOpis działki jak z bajki :) Bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńJak zginął Arek ja byłam mała. Żałuję że nie mogę obejrzeć ani jednego meczu z nim. Chociaż go nie znałam, to zawsze gdy jestem w Ostrołęce na cmentarzu to idę do niego na grób.
Pozdrawiam
http://zwyklyczas.blogspot.com/
Cieszę się, że Ci się spodobał :D
UsuńJa też za duża, to nie byłam... Też tego żałuję... No ja do Ostrołęki mam strasznie daleko, ale jak kiedyś tam pojadę, to pojawię się na cmentarzu przy Jego grobie na pewno..
Pozdrawiam również :)
Fajny, super nie wiem co jeszcze dodać;)
OdpowiedzUsuńOgródek? Tego to i ja się nie spodziewałam, ale opisałaś wszystko tak dokładnie, że można było to sobie idealnie wyobrazić ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby przyszła dziewczyna Jurka? ;/ Ciekawa jestem czy będzie jakaś jazda... :D
Aaa i zrobiłaś mi ochotę na koktajl! Teraz proszę przyjechać do mnie i mi zrobić! :)
Misto, ale niestety małe. Można wręcz powiedzieć, że zadupie :P Ale przynajmniej w dobrej lokalizacji. Około pół godziny do Krakowa i pół do Dąbrowy :D Więc w sumie nie jest źle. Mam nadzieję, że za rok się stad wybiję i podbiję Łodź! :D
Czyli odniosłam mały sukces! Juupi! Skoro wyobraziłaś sobie 'idealnie', to moge być z siebie dumna!! :D
UsuńMaybe ;p
Haha, już lecę ^^
Dzieki za odpowiedź :) Kraków ♥ ubóstwiam, to miasto! :D Życzę powodzenia! :D
nie dziękuję! ;)
UsuńZapraszam do Krakowa kiedyś w takim razie :P
:)
UsuńZ chęcią skorzystam z zaproszenia ^^
Ok! :D
UsuńAjć doczekałam się ! :D
OdpowiedzUsuńRównież się cieszę z nadchodzącej Ligii Światowej, aczkolwiek długo jeszcze.. :(
Ale trudno ;)
Pogoda... Deszcz, Deszcz, Deszcz ;(
Mieszkam na wsi, ale do miasta nie tak znowu daleko ;D
Moje standardowe pytanie- kiedy następny ? ;)
Rozdział jak zawsze świetny, ogródek zaskoczył mnie bardzo, bynajmniej pozytywnie. :) Podważę troszkę hipotezę Escape from the memories i zakładam, że to matka Jurka. -,- Ale jak jest, wiesz tylko Ty. ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę (sobie i Tobie) poprawy pogody ^^
:D
UsuńJuż bliżej niż dalej! :D
Dzieki za odpowiedź :)
Jakoś w środę? ;p
Cieszę się, ze Ci sie podoba :D
Maybe :)
Pozdrawiam również i dziekuję :)
Jak ja chciałabym mieć takiego przyjaciela... Rozdział jak zawsze świetny:D Ja mieszkam na wsi, ale za to tak pięknej... ;D Przy każdym kolejnym filmiku, który jest o Arku nie mogę powstrzymać łez;( To okropne, że taki młody człowiek, o ogromnym talencie i predyspozycjach zakończył życie tak szybko. No cóż... " Arek był aniołem, a anioły nie żyją na ziemi"...
OdpowiedzUsuńTo życzę Ci, abyś kiedyś takiego miała :) Cieszę się, że Ci się podoba :D Dzięki za odpowiedź :) Ja też...
UsuńMieszkam w mieście, Kielce - miasto szczypiorniaka, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńGośka - jedyne co mi się nasuwa na myśl po ostatniej scenie. Czekam z niecierpliwością na wyjaśnienie w kolejny rozdziale ;)
buźki ;*
Zakręcona
PS. zapraszam do siebie na wyjątkowo niedzielny rozdział :) http://ona-on-siatkowka.blogspot.com/
O jak fajnie! :D Dziękuję za odpowiedź :)
UsuńMoże, to i ona :p
Buźki ;*
Fajna działka ,fajny Grzesiu ,śmieszna Iwonka
OdpowiedzUsuńZapraszam http://volleyball-inspiratioon.blogspot.com/
Cieszę się, że Ci się podoba :D
UsuńRozdział tradycyjnie - genialny :D A co do Arka.. To dzięki Niemu zainteresowałam się siatkówką. Chyba był z nim jakiś wywiad po meczu czy coś. Spodobał mi się jego styl gry, jego słowa. Dwa miesiące później miał wypadek :( strasznie to przeżyłam, ale dzięki Arkowi zakochałam się w tym wspaniałym sporcie ;)
OdpowiedzUsuńA u mnie nowy rozdział: all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com zapraszam :D
Cieszę się, że Ci się podoba :D
Usuń:)
U mnie w mieście taka sobie pogoda... Nie pada, ale słońca też niestety nie widać :C
OdpowiedzUsuńA ja mieszkam sobie w Bełchatowie, tak od urodzenia ;D
Świetny rozdział, przyjemnie się czyta Twoje opowiadanie :)
Czekam na następną część. Ciekawa jestem kto ich odwiedził...
LŚ, nadchodź! :)
Pozdrawiam serdecznie! ;D
No to u mnie, to samo :p
Usuńoo fajnie :p Dzieki za odpowiedź ;p
Cieszę się, że Ci się podoba :D
A Kto ją wygra?! Odpowiedź tylko jedna..! :D
Pozdrawiam również ;D
oho. niespodzianka ?! czyżby ta zdzira w z którą Jurek zdradził Em ?!
OdpowiedzUsuńu mnie gorąco przez cały dzień ;D teraz się ochłodziło i chyba zbiera się na deszcz...
Maybe ;)
UsuńAle fajnie ;) Ważne, ze w dzień było gorąco! :D
wioska <3
OdpowiedzUsuńAle sie porobiło..... Kurcze szkoda,że tak rzadko dodajesz rozdziały :c
dzieki za odpowiedź :)
UsuńRzadko? Myślałam, że właśnie często, bo inne Dziewczyny, to dodają raz na tydzień albo robią cztero - pięcio dniowe przerwy ;)
No u mnie pogoda też nie zachwyca. Słońca brak, ale od tego tygodnia ma być coraz cieplej, więc się szykuję na rowerek. ^_^
OdpowiedzUsuńCo do tego pytania czy coś ukradłam, to jeszcze nie, bo to trochę skomplikowane, jak nam opowiadał pan Przemek (nauczyciel od fizyki). Nie dziwię się, że chciałabyś mieć takiego nauczyciela. Chyba każdy by chciał gdyby go poznał. Czasami nam jeszcze opowiada co robił na studiach z innymi nauczycielami z mojej szkoły. Jest naprawdę spoko, a żonę ma jeszcze lepszą (nauczycielka od polskiego). ;D
Co do rozdziału to genialny! Wiem, że się powtarzam, ale taka prawda. :)
Ciekawi mnie co to za kobieta przyszła i jaka będzie akcja. Nie mogę się doczekać. Dodawaj coś szybciutko. ;3
Gdzie mieszkam? Niestety, a może stety mieszkam na wsi. Może to dziura, ale kocham tą moją dziurę i nie wiem czy się tak szybko stąd wyprowadzę. Moją wioskę znam jak własną kieszeń. To jest moja taka mała ojczyzna. :))
Przy okazji zapraszam na kolejny rozdział, jeśli chcesz. :D ---> http://bo-w-oczach-tkwi-sila-duszy.blogspot.com/2013/05/rozdzia-21.html
Pozdrawiam ciepło. :**
;)
UsuńJa mam jednego fajnego nauczyciela i jego żona też uczy w mojej szkole, ale zastanawiamy się wspólnie z klasą, jak oni mogą być małżeństwem, bo ta baba jest tak zmulona, że ja pierdolę i kawałek.. ;/
Cieszę się, że Ci się podoba :D
Ja też mieszkam na wsi, ale mnie to nie przeszkadza :D Dzięki za odpowiedź ;p
Pozdrawiam również ;*
fajny rozdział, no a grześ i em dobrze się dogadują, jak przyjaciele, ale wg. jakoś tej chemii brak ;) serniczek zawsze na plus ;) no a ta kobieta? na początku myślałam, że była Bartmana, ale po tym przywitaniu zwątpiłam, więc już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;) a co do pytania - ja mieszkam na wsi i na pewno nie zamieniłabym się na mieszkanie w mieście, do którego zresztą nie mam daleko, a tak to cisza, spokój, za domkiem można się poopalać i w ogóle, a nie sie dusić w bloku :D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :D dzieki za odpowiedź :) I, zgadam sie z Tobą, co do mieszkania na wiosce :p pozdrawiam również :)
UsuńCo tu dużo pisać, jak zawsze świetny :) Em jest coraz bliżej z Grzesiem... ^^ Mam nadzieję, że to się na przyjaźni nie skończy ;) Jestem ciekawa kto ją odwiedził ... Czekam na kolejny ;D A co do pytania, to mieszkam na wsi i jestem z tego bardzo zadowolona w szczególności, że do dosyć sporego miasta mam niecałe pół godziny drogi :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział : http://nie-mam-nic.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam ;*
Cieszę się, że Ci się podoba :D
Usuń:)
Dzięki za odpowiedź :)
Pozdrawiam również ;*
Ja myślałam, że ona zabiera go do lekarza i w końcu się dowiemy co jej jest a tu dupa:P Stawiam na to, że przyszła matka Jurka, albo ktoś taki;) Buziaki;*
OdpowiedzUsuńJestem okropna, haha :p Maybe ;p Buziaki ;*
UsuńNo ciekawe kto przyszedł;) swoją drogą powiem, że sama nieźle piekę i bardzo lubię to robić;) rozdział jak zawsze dobry, zaintrygowała mnie końcówka. Czekam na następny;)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńRozdział już komentowałam, a teraz zapraszam do siebie na V http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjest zakładka ;)
UsuńEm będzie z Kosą? :D
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieje ;)
Możliwe, ale nie zapominaj, że jest jeszcze Pan Nowakowski :D
UsuńKurcze. Jak oglądała ten reportaż to się poryczałam. ;c [*]
OdpowiedzUsuń___________________________________________________
No kto tam się przyszwędał. Nie wiem dlaczego, ale przyszła mi do głowy matka Jurka. Jakoś tak xd
Z tym ogródkiem to wymyśliłaś. Nie wpadłabym na taki pomysł. :D
Widać, że ciągnie ich do siebie ;)
Czekam na kolejny ;)
+ wpadaj na nowy ;) http://volleyball-passionforlife.blogspot.com
Pozdrawiam ;) ;*
Nie tylko Ty...
UsuńMoże :)
Zaskoczyłam! Jestem z siebie dumna! :D
;)
Pozdrawiam również ;*
Em i Grzesiu coraz bliżej i bliżej ^^ aww ale kto się tam przyplątał mam pewne podejrzenia ale poczekam na rozdział ;)
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie na 13 http://siatkoholik.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
;) Swoje przypuszczenia będziesz mogła sprawdzić jutro ;)
UsuńPozdrawiam również :)
żajebiaszczy rozdzialik i czekam na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńciesze się, że Ci się podoba :D
UsuńŚwietny rozdział a zresztą tak jak i zawsze.
OdpowiedzUsuńOd razu powiem z takich tam malutkich przyczyn zmieniłam link do bloga wole od razu poinformować żeby nie było myślane, że usunęłam go z braku pomysłów. Oczywiscie mam ich wiele.
Tutaj jest nowy link : http://lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com/
Pozdrawiaam :**
Cieszę się, że Ci się podoba :D
UsuńOkej ;)
Pozdrawiam również ;*
Bardzo fajny rozdział :D uwielbiam twoje opowiadanie :D bardzo ciekawie piszesz :D zauważyłam, że ostatnio utożsamiam się z Em :D mam wiele cech wspólnych z nią ;) pozdrawiam :D / ZB9
OdpowiedzUsuńCieszę sie, że Ci się podoba :D Nie tylko Ty.. ;)
Usuńpozdrawiam również :)
Ja na samym początku powinnam się walnąć mocno w łeb za te wszystkie zaległości jakie mam na Twoim blogu. Przepraszam najmocniej, ale przez ostatnie dwa tygodnie byłam prawie całkowicie odcięta od komputera, telefonu i ogólnie wszystkiego - co ta szkoła robi z człowiekiem....;/ Co do rozdziału to fajnie nasza bohaterka ma z tym ogródeczkiem :) Dobrze, że Kosa jest z nią cały czas i zastanawiam się co to za panienka się pojawiła... Biorę się za czytanie zaległych rozdziałów ;*
OdpowiedzUsuńOj tam :) Szkoła - znam to ;/
Usuń:)