Następnego
dnia, jak zwykle obudził mnie o ósmej budzik. Powłóczyłam nogami
na dół, zjadłam kanapkę i połknęłam tabletki. Sesję z
młodzikami miałam o wpół do dwunastej, więc położyłam się
jeszcze na kanapie. Postanowiłam uciąć sobie drzemkę.
Mało brakowało, a bym się spóźniła. Głupia nie nastawiłam budzika. Obudził mnie o jedenastej Krzysiek, sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Ryknęłam mu do ucha, że dziękuję za pobudkę i że zadzwonię później.
Ubierałam się w biegu. Stwierdziłam, że na pomalowanie się nie starczy mi czasu, więc wyszłam bez makijażu. Po drodze zgarnęłam jeszcze torbę z samym aparatem i statywem. Wskoczyłam do volva i pognałam w stronę hali.
Na miejscu byłam pięć minut przed czasem. Klnąc pod nosem wleciałam do budynku, mało co nie przewracając szefa.
- Bardzo przepraszam – powiedziałam szybko. - Zaspałam.
- O nic się nie martw – uśmiechnął się, a ja ucieszyłam się, że trafiłam na takiego, a nie innego pracodawcę. - Twoje „studio” jest już przygotowane.
Co on powiedział?! Przecież wczoraj był tam niezły bałagan!
- Nie rozumiem...
- Cześć Em! - usłyszałam krzyk Grześka, a po chwili dojrzałam go w końcu korytarza.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ten człowiek uratował mi tyłek, bez dwóch zdań.
- No, to miłej pracy – powiedział z uśmiechem i ruszył w przeciwną stronę.
- Dziękuję! - krzyknęłam za nim i pognałam w stronę środkowego. - Uratowałeś mi tyłek – przytuliłam go lekko. - Dziękuję – odsunęłam się.
- Drobiazg – wyszczerzył się i otworzył drzwi, przez które weszłam. Pokój wyglądał identycznie, jak podczas sesji ze starszą Asseco Resovią.
- To, co tu robisz? - zapytałam wyciągając sprzęt z torby.
- Pomyślałem, że mógłbym się w czymś przydać – uśmiechnął się nieśmiało. - I jak widać, przeczucie miałem dobre.
- Genialne wręcz – wyszczerzyłam się patrząc mu w oczy. - Jestem ci winna przysługę – powiedziałam ustawiając statyw w wyznaczonym miejscu.
- Daj spokój – machnął ręką.
- Nie dam spokoju – odparłam stanowczo. - Obiad po sesji. Tym razem bez niespodzianek – zaśmiałam się lekko i zaczęłam przymocowywać aparat do statywu.
Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a chwilę później kilkunastu nastolatków wkroczyło do „studia”.
- Dzień dobry – odpowiedzieli nie równo i zaczęli mi się uważnie przyglądać.
- Cześć – uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry – do sali wszedł mężczyzna w średnim wieku. - Nazywam się Jerzy Wietecha – uśmiechnął się podając mi dłoń, którą uśmiechnęłam.
- Emilia Sławska. A gdzie drugi trener? - spytałam.
- Spóźni się, musi mu pani wybaczyć – podrapał się po brodzie.
- Nie ma problemu – uśmiechnęłam się szeroko.
- To do dzieła – odwzajemnił uśmiech i poszedł przywitać się z Grześkiem.
- Słuchajcie – zwróciłam się do młodzieży – podchodzicie do zdjęcia według waszych numerków na koszulkach. Od jedynki w górę, jasne? - uniosłam brew.
Pokiwali głowami z uśmiechem.
Myślałam, że będzie gorzej. Tyle się dzisiaj słyszy o naszej „kulturalnej” i „dobrze wychowanej” młodzieży, ale chłopaki dali radę. Z nimi poszło mi trochę krócej niż z Grześkiem i jego kumplami, ponieważ nie wydurniali się aż tak, jak to robili ich starsi koledzy.
Przez większość sesji czułam na sobie wzrok Kosy. Nie był to nachalne gapienie się, tylko ukradkowe spojrzenia, które niezbyt mnie rozpraszały. W sumie, to nawet byłam przyzwyczajona. Zdecydowanie za dużo osób patrzyło mi na ręce w mojej starej pracy.
Była kilka minut po trzeciej, kiedy Młoda Resovia na czele z trenerami, opuściła pokój. Opadłam na krzesło i przymknęłam oczy. W tym samym momencie zaburczało mi w brzuchu i usłyszałam śmiech Grześka.
- Zdążyłaś w ogóle coś zjeść? - zapytał.
- Kanapkę – mruknęłam i łyknęłam coli z butelki.
- Czyli obiad jeszcze pilniej potrzebny – uśmiechnął się i podał rękę, po której ujęciu stałam na nogach. - Idziemy, wrócimy po to później.
Pociągnął mnie lekko za rękę i wyszliśmy z pokoju. Siatkarz zamknął drzwi na klucz i schował go do kieszeni spodenek. Ruszyliśmy korytarzem.
- To na co masz ochotę? - spytał.
- Zdaję się na ciebie – uśmiechnęłam się szeroko.
- Co powiesz na najlepszą pizzę w mieście?
- Jestem za.
Pchnęłam drzwi i wyszliśmy na świeże powietrze. Skierowałam kroki ku swojemu samochodowi, ale środkowy pociągnął mnie w stronę swojego. Stanęliśmy przed czarną Alfą Romeo Giuliettą z dwutysięcznego dziesiątego roku.
- Tym jeździsz? - podniosłam brew patrząc na mężczyznę. Kiwnął głową z uśmiechem. - Wow. Całkiem dobry wybór – uśmiechnęłam się.
- Znasz się na samochodach? - spytał patrząc na mnie uważnie.
- Trochę – odpowiedziałam łapiąc za klamkę. - Mój brat jest maniakiem samochodowym – uśmiechając się wsiadłam do auta.
- Twój brat ma na imię Karol, prawda? - zapytał Kosa wsiadając do alfy.
- Znasz go? - zdziwiłam się.
- Poznałem go na imprezie urodzinowej Krzyśka – odpowiedział uruchamiając silnik.
- A.. - powiedziałam tylko i spuściłam głowę.
Gdzie wtedy byłam? Z Jurkiem w Stanach, nawet nie wiem po co. A nie, jednak wiem. Musiał pokazać się na jakimś bankiecie firmy swojego ojca z „narzeczoną”. Gdybym jeszcze nią chociaż była. Jedno jest pewne – zachowałam się wobec Igły jak skończona suka, a mimo to, on nie miał mi tego za złe. Zaśmiał się tylko i stwierdził, że dobrze, ze w ogóle pamiętałam zadzwonić z życzeniami.
- Jesteście bardzo podobni – uśmiechnął się Kosa, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
- Każdy nam to mówi – odwzajemniłam uśmiech i włączyłam radio, z którego popłynęła piosenka stara jak świat - "Jolka, Jolka” Budki Suflera. - Jejku! Jak ja dawno tego nie słyszałam!
Grzesiek zaśmiał się lekko.
- Jakieś specjalne wspomnienia? - uniósł brew.
- W sumie, to tak – uśmiechnęłam się szeroko. - Do tej piosenki po raz pierwszy tańczyłam z Krzyśkiem!
Mało brakowało, a bym się spóźniła. Głupia nie nastawiłam budzika. Obudził mnie o jedenastej Krzysiek, sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Ryknęłam mu do ucha, że dziękuję za pobudkę i że zadzwonię później.
Ubierałam się w biegu. Stwierdziłam, że na pomalowanie się nie starczy mi czasu, więc wyszłam bez makijażu. Po drodze zgarnęłam jeszcze torbę z samym aparatem i statywem. Wskoczyłam do volva i pognałam w stronę hali.
Na miejscu byłam pięć minut przed czasem. Klnąc pod nosem wleciałam do budynku, mało co nie przewracając szefa.
- Bardzo przepraszam – powiedziałam szybko. - Zaspałam.
- O nic się nie martw – uśmiechnął się, a ja ucieszyłam się, że trafiłam na takiego, a nie innego pracodawcę. - Twoje „studio” jest już przygotowane.
Co on powiedział?! Przecież wczoraj był tam niezły bałagan!
- Nie rozumiem...
- Cześć Em! - usłyszałam krzyk Grześka, a po chwili dojrzałam go w końcu korytarza.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ten człowiek uratował mi tyłek, bez dwóch zdań.
- No, to miłej pracy – powiedział z uśmiechem i ruszył w przeciwną stronę.
- Dziękuję! - krzyknęłam za nim i pognałam w stronę środkowego. - Uratowałeś mi tyłek – przytuliłam go lekko. - Dziękuję – odsunęłam się.
- Drobiazg – wyszczerzył się i otworzył drzwi, przez które weszłam. Pokój wyglądał identycznie, jak podczas sesji ze starszą Asseco Resovią.
- To, co tu robisz? - zapytałam wyciągając sprzęt z torby.
- Pomyślałem, że mógłbym się w czymś przydać – uśmiechnął się nieśmiało. - I jak widać, przeczucie miałem dobre.
- Genialne wręcz – wyszczerzyłam się patrząc mu w oczy. - Jestem ci winna przysługę – powiedziałam ustawiając statyw w wyznaczonym miejscu.
- Daj spokój – machnął ręką.
- Nie dam spokoju – odparłam stanowczo. - Obiad po sesji. Tym razem bez niespodzianek – zaśmiałam się lekko i zaczęłam przymocowywać aparat do statywu.
Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a chwilę później kilkunastu nastolatków wkroczyło do „studia”.
- Dzień dobry – odpowiedzieli nie równo i zaczęli mi się uważnie przyglądać.
- Cześć – uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry – do sali wszedł mężczyzna w średnim wieku. - Nazywam się Jerzy Wietecha – uśmiechnął się podając mi dłoń, którą uśmiechnęłam.
- Emilia Sławska. A gdzie drugi trener? - spytałam.
- Spóźni się, musi mu pani wybaczyć – podrapał się po brodzie.
- Nie ma problemu – uśmiechnęłam się szeroko.
- To do dzieła – odwzajemnił uśmiech i poszedł przywitać się z Grześkiem.
- Słuchajcie – zwróciłam się do młodzieży – podchodzicie do zdjęcia według waszych numerków na koszulkach. Od jedynki w górę, jasne? - uniosłam brew.
Pokiwali głowami z uśmiechem.
Myślałam, że będzie gorzej. Tyle się dzisiaj słyszy o naszej „kulturalnej” i „dobrze wychowanej” młodzieży, ale chłopaki dali radę. Z nimi poszło mi trochę krócej niż z Grześkiem i jego kumplami, ponieważ nie wydurniali się aż tak, jak to robili ich starsi koledzy.
Przez większość sesji czułam na sobie wzrok Kosy. Nie był to nachalne gapienie się, tylko ukradkowe spojrzenia, które niezbyt mnie rozpraszały. W sumie, to nawet byłam przyzwyczajona. Zdecydowanie za dużo osób patrzyło mi na ręce w mojej starej pracy.
Była kilka minut po trzeciej, kiedy Młoda Resovia na czele z trenerami, opuściła pokój. Opadłam na krzesło i przymknęłam oczy. W tym samym momencie zaburczało mi w brzuchu i usłyszałam śmiech Grześka.
- Zdążyłaś w ogóle coś zjeść? - zapytał.
- Kanapkę – mruknęłam i łyknęłam coli z butelki.
- Czyli obiad jeszcze pilniej potrzebny – uśmiechnął się i podał rękę, po której ujęciu stałam na nogach. - Idziemy, wrócimy po to później.
Pociągnął mnie lekko za rękę i wyszliśmy z pokoju. Siatkarz zamknął drzwi na klucz i schował go do kieszeni spodenek. Ruszyliśmy korytarzem.
- To na co masz ochotę? - spytał.
- Zdaję się na ciebie – uśmiechnęłam się szeroko.
- Co powiesz na najlepszą pizzę w mieście?
- Jestem za.
Pchnęłam drzwi i wyszliśmy na świeże powietrze. Skierowałam kroki ku swojemu samochodowi, ale środkowy pociągnął mnie w stronę swojego. Stanęliśmy przed czarną Alfą Romeo Giuliettą z dwutysięcznego dziesiątego roku.
- Tym jeździsz? - podniosłam brew patrząc na mężczyznę. Kiwnął głową z uśmiechem. - Wow. Całkiem dobry wybór – uśmiechnęłam się.
- Znasz się na samochodach? - spytał patrząc na mnie uważnie.
- Trochę – odpowiedziałam łapiąc za klamkę. - Mój brat jest maniakiem samochodowym – uśmiechając się wsiadłam do auta.
- Twój brat ma na imię Karol, prawda? - zapytał Kosa wsiadając do alfy.
- Znasz go? - zdziwiłam się.
- Poznałem go na imprezie urodzinowej Krzyśka – odpowiedział uruchamiając silnik.
- A.. - powiedziałam tylko i spuściłam głowę.
Gdzie wtedy byłam? Z Jurkiem w Stanach, nawet nie wiem po co. A nie, jednak wiem. Musiał pokazać się na jakimś bankiecie firmy swojego ojca z „narzeczoną”. Gdybym jeszcze nią chociaż była. Jedno jest pewne – zachowałam się wobec Igły jak skończona suka, a mimo to, on nie miał mi tego za złe. Zaśmiał się tylko i stwierdził, że dobrze, ze w ogóle pamiętałam zadzwonić z życzeniami.
- Jesteście bardzo podobni – uśmiechnął się Kosa, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
- Każdy nam to mówi – odwzajemniłam uśmiech i włączyłam radio, z którego popłynęła piosenka stara jak świat - "Jolka, Jolka” Budki Suflera. - Jejku! Jak ja dawno tego nie słyszałam!
Grzesiek zaśmiał się lekko.
- Jakieś specjalne wspomnienia? - uniósł brew.
- W sumie, to tak – uśmiechnęłam się szeroko. - Do tej piosenki po raz pierwszy tańczyłam z Krzyśkiem!
Wybuchnęłam
przypominając sobie nasz „taniec”.
- Strasznie deptałam mu po palcach – wyszczerzyłam się.
- Aż taki z ciebie słaby tancerz? - zaśmiał się.
- Powiedzmy, że po kilku lekcjach z panem Krzysztofem było o wiele lepiej – uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Girls they want, want to have fun...!
Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, gdzie przywitała mnie uśmiechnięta twarz Bartmana.
- Słucham cię, Zbyszku? - powiedziałam do słuchawki ściszając lekko radio.
- Jadę do Kubiaka, więc nie będzie mnie w Rzeszowie... Ale gdyby coś się działo, to dzwoń od razu!
- Pozdrów Dzika ode mnie – uśmiechnęłam się, a Kosa szepnął „ode mnie też”. - No i od Grześka.
- Uuu... - gwizdnął przeciągle. - To widzę, że wcale ci nie będę potrzebny.
- Spadaj, Bartman – warknęłam do słuchawki.
- Dobra, dobra – zaśmiał się. - To gdyby coś się działo, to dzwoń.
- Jestem dużą dziewczynką – przypomniałam mu. - Dam sobie radę.
- Jasne – odpowiedział sarkastycznie. - Powtórzę: gdyby coś, to dzwoń. O każdej porze dnia i nocy – dodał po chwili, a ja westchnęłam przeciągle.
- Niech będzie – poddałam się.
- No i takie coś to ja lubię! Em, kończę, bo muszę wsiadać do auta...
- Od kiedy to przestrzegasz przepisów drogowych? - prychnęłam.
- Od zawsze! - odpowiedział zbulwersowany.
- Pewnie, a ja to zakonnica! - Chyba gorsząca wszystkich dookoła – wiedziałam, że się wyszczerzył. - Dobra koniec tych żartów. Wracam w niedzielę.
- Zorganizować mam przyjęcie powitalne?
- Nie trzeba! - odpowiedział teatralnie. - Chociaż jakimś dobrych ciachem, bym nie pogardził.
- Coś upiekę – uśmiechnęłam się. - Dobra, jedź, bo Michał będzie czekał. Na razie.
- Koniecznie sernik! Pamiętaj, gdyby coś...
- Powtarzasz się, Bartman – przerwałam mu.
- Okej. To trzymajcie się. Pa!
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, kończąc tym samym połączenie. Podgłośniłam lekko radio i zagłębiłam się w lekką rozmowę z Kosą.
Zjedliśmy obiad rozmawiając i śmiejąc się prawie bez przerwy. Później wróciliśmy na halę, aby ogarnąć trochę pokój, w którym robiłam zdjęcia. Kiedy wszystko było już jak należy, udałam się do pokoju gdzie aktualnie przebywał szef. Porozmawiałam z nim chwilę o Młodzikach i wręczyłam pendriv'a, na którym były zdjęcia Igły i jego kumpli z klubu. Mężczyzna ucieszył się, że tak szybko dostał fotografie. Uśmiechnęłam się na te słowa, pożegnałam i ruszyłam w stronę volva, przy którym czekał czarnowłosy środkowy rozmawiając przez telefon.
- Będziesz jej sam mógł zapytać – uśmiechnął się.
Zdziwiłam się, kiedy podał mi telefon.
- Bartek – szepnął. - Nie zapomnij o życzeniach.
No tak! Dwudziesty dziewiąty sierpnia, urodziny wspaniałego przyjmującego!
- Cześć Kuraś! - krzyknęłam do telefonu. - Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, wygrywania wszystkich meczy, zero kontuzji, wspaniałej dziewczyny i wszystkiego co sobie zażyczysz! - wymieniałam z wielkim uśmiechem na ustach.
- A dziękuję – usłyszałam jego zadowolony głos. - Mam nadzieję, że wpadniesz na imprezę w sobotę?
- Jeśli zaprasza sam Bartosz Kurek, to nie wypada odmówić! - zaśmiałam się.
- Czyli widzimy się w sobotę w Bełchatowie – powiedział szczęśliwy. - Grzesiek wie, w którym klubie, więc trzymaj się jego – uściślił.
- Tak jest!
- Zapomniałbym! Gratuluję zostania oficjalnym fotografem Asseco!
- A dziękuję bardzo – uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobra, ja kończę, bo ktoś się dobija do drzwi. Impreza zaczyna się o dwudziestej. To do zobaczenia! - krzyknął i rozłączył się.
Zadowolona oddałam komórkę jej właścicielowi.
- To zobaczymy się jutro? - zapytałam.
- Jasne – uśmiechnął się.
- Może wybierzemy wspólnie jakiś prezent dla Kurka, co myślisz? - uniosłam brew.
- Świetny pomysł – odparł zadowolony.
- O dwunastej będę pod twoim blokiem – rzuciłam z uśmiechem.
- To do zobaczenia – pomachał mi i ruszył w stronę swojej alfy.
No to szykujemy się na kolejną imprezę z polskimi siatkarzami!
Tylko, kiedy ja upiekę ciasto dla Bartmana? No nic, zapowiada się bardzo pracowita sobota.
Z uśmiechem na ustach dojechałam do domu.
- Strasznie deptałam mu po palcach – wyszczerzyłam się.
- Aż taki z ciebie słaby tancerz? - zaśmiał się.
- Powiedzmy, że po kilku lekcjach z panem Krzysztofem było o wiele lepiej – uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Girls they want, want to have fun...!
Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, gdzie przywitała mnie uśmiechnięta twarz Bartmana.
- Słucham cię, Zbyszku? - powiedziałam do słuchawki ściszając lekko radio.
- Jadę do Kubiaka, więc nie będzie mnie w Rzeszowie... Ale gdyby coś się działo, to dzwoń od razu!
- Pozdrów Dzika ode mnie – uśmiechnęłam się, a Kosa szepnął „ode mnie też”. - No i od Grześka.
- Uuu... - gwizdnął przeciągle. - To widzę, że wcale ci nie będę potrzebny.
- Spadaj, Bartman – warknęłam do słuchawki.
- Dobra, dobra – zaśmiał się. - To gdyby coś się działo, to dzwoń.
- Jestem dużą dziewczynką – przypomniałam mu. - Dam sobie radę.
- Jasne – odpowiedział sarkastycznie. - Powtórzę: gdyby coś, to dzwoń. O każdej porze dnia i nocy – dodał po chwili, a ja westchnęłam przeciągle.
- Niech będzie – poddałam się.
- No i takie coś to ja lubię! Em, kończę, bo muszę wsiadać do auta...
- Od kiedy to przestrzegasz przepisów drogowych? - prychnęłam.
- Od zawsze! - odpowiedział zbulwersowany.
- Pewnie, a ja to zakonnica! - Chyba gorsząca wszystkich dookoła – wiedziałam, że się wyszczerzył. - Dobra koniec tych żartów. Wracam w niedzielę.
- Zorganizować mam przyjęcie powitalne?
- Nie trzeba! - odpowiedział teatralnie. - Chociaż jakimś dobrych ciachem, bym nie pogardził.
- Coś upiekę – uśmiechnęłam się. - Dobra, jedź, bo Michał będzie czekał. Na razie.
- Koniecznie sernik! Pamiętaj, gdyby coś...
- Powtarzasz się, Bartman – przerwałam mu.
- Okej. To trzymajcie się. Pa!
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, kończąc tym samym połączenie. Podgłośniłam lekko radio i zagłębiłam się w lekką rozmowę z Kosą.
Zjedliśmy obiad rozmawiając i śmiejąc się prawie bez przerwy. Później wróciliśmy na halę, aby ogarnąć trochę pokój, w którym robiłam zdjęcia. Kiedy wszystko było już jak należy, udałam się do pokoju gdzie aktualnie przebywał szef. Porozmawiałam z nim chwilę o Młodzikach i wręczyłam pendriv'a, na którym były zdjęcia Igły i jego kumpli z klubu. Mężczyzna ucieszył się, że tak szybko dostał fotografie. Uśmiechnęłam się na te słowa, pożegnałam i ruszyłam w stronę volva, przy którym czekał czarnowłosy środkowy rozmawiając przez telefon.
- Będziesz jej sam mógł zapytać – uśmiechnął się.
Zdziwiłam się, kiedy podał mi telefon.
- Bartek – szepnął. - Nie zapomnij o życzeniach.
No tak! Dwudziesty dziewiąty sierpnia, urodziny wspaniałego przyjmującego!
- Cześć Kuraś! - krzyknęłam do telefonu. - Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, wygrywania wszystkich meczy, zero kontuzji, wspaniałej dziewczyny i wszystkiego co sobie zażyczysz! - wymieniałam z wielkim uśmiechem na ustach.
- A dziękuję – usłyszałam jego zadowolony głos. - Mam nadzieję, że wpadniesz na imprezę w sobotę?
- Jeśli zaprasza sam Bartosz Kurek, to nie wypada odmówić! - zaśmiałam się.
- Czyli widzimy się w sobotę w Bełchatowie – powiedział szczęśliwy. - Grzesiek wie, w którym klubie, więc trzymaj się jego – uściślił.
- Tak jest!
- Zapomniałbym! Gratuluję zostania oficjalnym fotografem Asseco!
- A dziękuję bardzo – uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobra, ja kończę, bo ktoś się dobija do drzwi. Impreza zaczyna się o dwudziestej. To do zobaczenia! - krzyknął i rozłączył się.
Zadowolona oddałam komórkę jej właścicielowi.
- To zobaczymy się jutro? - zapytałam.
- Jasne – uśmiechnął się.
- Może wybierzemy wspólnie jakiś prezent dla Kurka, co myślisz? - uniosłam brew.
- Świetny pomysł – odparł zadowolony.
- O dwunastej będę pod twoim blokiem – rzuciłam z uśmiechem.
- To do zobaczenia – pomachał mi i ruszył w stronę swojej alfy.
No to szykujemy się na kolejną imprezę z polskimi siatkarzami!
Tylko, kiedy ja upiekę ciasto dla Bartmana? No nic, zapowiada się bardzo pracowita sobota.
Z uśmiechem na ustach dojechałam do domu.
A tak na rozpoczęcie nowego miesiąca łapcie dziewiątkę ;) Epizod prawie cały o Grzesiu ;D Mam nadzieję, że się spodoba :)
A
jak tam Wam mija Prima Aprilis i Poniedziałek Wielkanocny? Nikt nie
oberwał śnieżką? A może ktoś Wam już jakiś kawał wykręcił?
;p Ja całkiem zapomniałam o Prima Aprilis, wchodzę sobie na
facebook'a i czego się dowiaduję? Karol Kłos opuszcza SKRĘ,
Atanasijević odchodzi do Resovii, Matt Anderson od następnego
sezonu będzie grał w bełchatowskim klubie, Bartman ucieka do
Brazylii (wbiło mnie to w krzesło) ;D Hahaha!
Dobra ja spadam się szykować, gdyż jadę w odwiedziny do Babci :) A Was zapraszam do czytania i komentowania ;p
A! Nie wie Ktoś może, czy Grzegorz K. ma jakieś rodzeństwo? Jeśli Ktoś wie, to bardzo proszę o odpowiedź! Z góry dziękuję ;*
Trzymajcie się ciepło w te zimowe, kwietniowe dni, które wcale nie powinny tak wyglądać.
BLOG NIE MA NAWET MIESIĄCA, A JUŻ PONAD
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam
poziomkowa ;*
Dobra ja spadam się szykować, gdyż jadę w odwiedziny do Babci :) A Was zapraszam do czytania i komentowania ;p
A! Nie wie Ktoś może, czy Grzegorz K. ma jakieś rodzeństwo? Jeśli Ktoś wie, to bardzo proszę o odpowiedź! Z góry dziękuję ;*
Trzymajcie się ciepło w te zimowe, kwietniowe dni, które wcale nie powinny tak wyglądać.
BLOG NIE MA NAWET MIESIĄCA, A JUŻ PONAD
Rozdział świetny. Grzesiek bardzo pomocny się okazał, i jeszcze, że Kuraś się odezwał ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam.
http://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
A co do tego czy Grzesiek ma rodzeństwo... Wydaje mi się, że nie, ale do tak dobrego bloga, można nawet wymyślić, że ma ;D
UsuńJeszcze raz pozdrawiam ;)
A mnie się coś wydaje, że ma brata tylko za cholerę nie wiem, czy mi się to śniło czy jak ;p
UsuńPozdrawiam ;)
dobry blog to tysiące wyświetleń :D a będzie jeszcze lepiej !
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział ! :)
ja jak to zobaczyłam dzisiaj rano, to mało co nie spadłam z krzesła! haha!
Usuńdzięki ;)
No faktycznie Grześ bardzo pomocny jest. :)
OdpowiedzUsuńChyba mi się coś wydaje, że Zbyszek myśli tylko o serniku.
A z siatkarzami Emi nie ma czasu na nudę. Tu ciasto dla Zbyszka, tu impreza u Kurka. :D
A twój blog jest świetny i zasługuje na 10 000 wyświetleń.
Pozdrawiam:*
A prawda!
Jak tam Twój sernik? :D
No nie ma, nie ma ;) Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym rozdziałem? ;p
UsuńPozdrawiam ;*
A bardzo dobrze ;p
Nie no co ty!
UsuńWcale nie zanudziłaś. :)
Jestem zaskoczona liczbą wyświetleń Twojego bloga. :)
11,309 - Kiedy ja pisze ten komentarz. :)
Aż ciekawi mnie liczba komentarzy zostawionych na Twoim blogu. :)
Nie tylko Ty jedna ;p
UsuńYyy.. aktualnie jest, ale to razem z moimi, ponad sześćset ;o Jestem w gigantycznym szoku! ;o
:O
Usuńmoja reakcja identyczna ;)
UsuńWrrrr........ Uwielbiam *.* :) iii Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy! ;D Pozdrawiam również :)
UsuńNo, no Grzesiek jaki dobry pomocnik.Nadopiekuńczy Bartman, i imprezka u Kurka, ciekawe jak to będzie wyglądać.Dodaj szybko kolejny; p
OdpowiedzUsuńZapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Jakoś w czwartek nowy, tak myślę przynajmniej ;)
UsuńJaki fajny :D Zapowiada się ciekawa impreza u Kurasia. Już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess ;D
;)
UsuńPozdrawiam również ;)
Super rozdział;) czekam na więcej;p Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że Ci się podoba ;D W czwartek ;) Pozdrawiam również :)
UsuńŚwietnie piszesz więc nie dziw się czemu tyle wyświetleń...
OdpowiedzUsuńCo do Grześka to nie mam pojęcia czy ma rodzeństwo..
Pozdrawiam :*
;)
UsuńPozdrawiam również ;*
meeeeeeeeega ! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńJak tak czytam otym jedzeniu, sernikach i pizzach to się sama robię głodna :D Świetny rozdział, czekam na imprezę u Kurasia ! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Julka
Święta, więc możesz jeść ;D
UsuńPozdrawiam również ;)
Ja się nie dziwię, że ma tyle wyświetleń, bo jest naprawdę świetny!
OdpowiedzUsuńJuż sama nie pamiętam jak na niego trafiłam, ale bardzo się z tego powodu cieszę.
No i co...? Czekam na tą imprezę u Kurasia!
Pozdrawiam ;)
;D
UsuńPozdrawiam również ;)
Zibi jaki kochani i jak się troszczy :) No i obiadek z Grzesiem jak najbardziej na plus! Ciekawa jestem jak będzie wyglądała imprezka u Kurasia? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak będzie wyglądała, to dowiesz się niedługo ;)
UsuńPozdrawiam również ;p
Wszystkie Grześki to fajne chłopaki! Pomógł niczym Jan Niezbędny. Absolutnie nie przeszkadza mi to, że rozdział opowiada głównie o Kosoku. Widzę, że stają się bardzo, ale to bardzo dobrymi przjaciółmi. ;) Ale Zibi mógłby tak nie wykorzystywać koleżanki do napchania swojego żołądka. Aha, i coś mi się wydaje, że Kosa ma brata. Ale ręki, nogi, nawet włosa nie dam sobie za to uciąć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW sumie to nie znam osobiście ani jednego ;/ Chociaż takim Kosokiem to bym nie pogardziła! ;D No właśnie mnie też, ale nie wiem czy gdzieś mi się o uszy obiło, czy się śniło ;p
UsuńPozdrawiam :)
O ! Jakie Kosa ma świetne wyczucie ! :)) I Zibi jaki się troskliwy zrobił, ojojoj :P Już nie mogę doczekać się imprezy urodzinowej Kurasia ! :DD
OdpowiedzUsuńJa się dzisiaj dowiedziałam, że Mariusz Wlazły podpisał kontrakt z JW :P Ale z tego akurat byłabym zadowolona ;D
;)
UsuńMnie się wydaje, że Mariusz do końca swojej kariery pozostanie w SKRZE, ale to tylko taka moja opinia ;)
gratuluję sukcesu:)
OdpowiedzUsuńno mnie też wbiły w krzesło te wszystkie informacje. mam nadzieję, że to wszystko nieprawda. jest dobrze tak, jak było... chociaż... może i jakieś zmiany by się przydały;)
dziekuję :)
Usuńno na przykład to, że Winiarskiemu powiększy się rodzina ;D Byłabym mega zadowolona! ;D
trochę nielogiczne było dla mnie to, że w poprzednim rozdziale Bartman tak zdziwił się na widok fotki, która pokazała mu Emi. przecież on już widział tego faceta, na laptopie Emilki. WTF?
OdpowiedzUsuńdodatkowo trochę śmierdzi nudą. mam nadzieję, że na tej impresce Kurasia coś sie stanie ciekawego.
mimo wszystko nie dziwię się takiego wyniku wyśiwetleń. opowiadanie do tej pory było bardzo ciekawe, ale teraz jakoś zauważyłam nudę. może niech ten Jurek pokaże się w Rzeszowie? niech się pokłócą na widoku siatkarzy Resovii? albo niech Emi pokłóci się z kimś na impresce Siuraka? no w końcu Emi nie musi każdy w tym opowiadaniu kochać. a tak, to jest tu jak jakaś bogini. wszyscy biją się o jej względy... no i jeszcze coś. pokaż tą wzruszająca stronę Emilki. bo jak na razie pokazuje się jak jakaś naprawdę twarda babka. tylko tyle. pozdrawiam. ~Mimi
bo w mojej wyobraźni to zdjęcie było na tle zachodzącego słońca i wyraźniej było widać twarz Em, a Jurka tak jakoś niezbyt.
UsuńNo dobrze, każdy jej wcale kochać nie musi. Jak każda postać ma swoje wady i tak dalej, ale więcej jest w niej serdeczności i przyjacielskości... Może ją pokaże, może nie... Każdy ma tam swoje słabości, ale ta dziewczyna twardo stąpa po ziemi i nie daje sobie w kaszę dmuchać.
Pozdrawiam również.
1 Sovia finałowe mecze rozegra w Spodku.
OdpowiedzUsuń2 Karol Kłos przenosi się do Cuneo
3 Bartman jedzie do Brazylii
4 Kurek nie zagra w reprezentacji
5.Aleks został ojcem.
6.Winiarskim powiększa się rodzina.
7.Możdżonek zostanie atakującym reprezentacji.
wchodzę na fb i to widzę. moja reakcja- normalnie ciesz się, że nie widziałaś.
Świetny rozdział :D. Jeden z najlepszych :)
OdpowiedzUsuńImprezka urodzinowa u Bartka, mam nadzieję,że tam się coś wydarzy (Z Grześkiem) ; P
Maja.
Świetnie, że Ci sie podoba ;D
UsuńNo powiedzmy, że coś się tam wydarzy. Może nie przełomowego, ale takie coś tyci tyci ;)
gratuluję wyświetleń! Świetny rozdział. Szkoda tylko, że taki krótki :< Już nie mogę doczekać się imprezy Bastka. Cały czas zastanawiam się też na którego siatkarza ostatecznie padnie wybór.. Aczkolwiek obstawiam właśnie na Grześka. Pozdrawiam! :))
OdpowiedzUsuńdziekuję ;)
UsuńNastępny trochę dłuży jest ;)
Pozdrawiam również ;p
Gratuluję opowiadanka. Naprawdę świetnie piszesz :D Czekam na kolejną notkę :) Czy mogłabyś mnie informować o postach? nowa-liga-swiatowa.blogspot.com wpadniesz ? :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńPewnie ;)
Swiiieeetnyy rozdzial :). Ja tak ze zapomnialam o primie aprilis i caly czas mnie wrabiali :). A Grzesiu chyba nie ma rodzenstwa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńsuper, że Ci sie podoba ;)
UsuńJa cały czas myślę, że ma brata. No, ale chyba dane mi się tego dowiedzieć nie będzie ;/
Pozdrawiam również ;D
Hmmm dziwne w googlach nic nie ma
UsuńAle kit w blogu mozesz wymyslec mu siostre lub brata :DD
Moge wiedziec kiedy przewidujesz dodaj kolejny rozdzial?
No wiem ;/ Wpisywałam już różności i nic się nie dowiedziałam...
UsuńNo właśnie się nad tym zastanawiałam ;p
Yyy... środa/czwartek ;)
Super, rozdział, fajnie, że Emi się tak dogaduje z Kosą ;D
OdpowiedzUsuńA Bartmanowi się nie dziwię, że tak sernik uwielbia ;>> Toż to jedno z najlepszych ciast na tym świecie <3
Coś mi dzwoni, że ma brata, ale to może być wytwór wyobraźni XD Znam chyba zbyt dużo osób o przezwisku "Kosa" ;o :D
Pozdrawiam :>
volleyball-journalist.blogspot.com
Nie mogę sie nie zgodzić! To moje ulubione ciasto ;)
UsuńNo właśnie mi tez z tym bratem...
Pozdrawiam ;)
Jestem ciekawa, co wydarzy się na urodzinach Kurka :D. Bartman ma rację - na pewno nie będzie potrzebny, skoro Em jest z Kosą :D.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/
a także na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
;D
UsuńPozdrawiam również ;)
No, no... Rozdział świetny! :)
OdpowiedzUsuńCiekawe co wydarzy się na tej urodzinowej imprezie Bartka. No cóż, mam nadzieję, że dowiemy się jak najszybciej. :D
Gorąco pozdrawiam :*
Cieszę się, że Ci się podoba ;)
UsuńRównież pozdrawiam ;*
Te urodziny na pewno będą epickie :D:D
OdpowiedzUsuńhttp://las-tontas-no-van-al-cielo.blogspot.com/
;)
UsuńNapewno bd epicka impreza. ^^
OdpowiedzUsuńhttp://volleyball-lovep.blogspot.com/ Zapraszam na coś nowego i pozdrawiam ;**
;)
UsuńRównież pozdrawiam ;*
gratuluję ilości wyświetleń :) i kolejnych super rozdziałów!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam na nowy ;)
http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/2013/04/bonjour.html
dziękuję ;)
Usuńrównież pozdrawiam :)
Mmm impreza Kurka ? Jest moooc. :D
OdpowiedzUsuń;D
Usuńbombowe opowiadanie!
OdpowiedzUsuńprzepraszam za spam.
chciałabym zaprosić cię na swojego bloga, poświęconemu siatkówce. nie jest to blog-opowiadanie, tylko zwykły blog. mam nadzieję, że wpadniesz, i jeśli możesz, dodaj link do swojego bloga w zakładce 'Opowiadania warte obejrzenia'. możesz też dodać tam swoje ulubione blogi-opowiadania poświęcone siatkówce, a w drugiej zakładce fan page. zapraszam i jeszcze raz przepraszam za spam, mam nadzieję, że wpadniesz! http://kibicowelove.blogspot.com/
Dzięki ;)
Usuńzajrzę ;p
Cudooowny blog!W kilka godzin przeczytałam 9 rozdziałów i czekam na następne! :>
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;)
UsuńTo środa/czwartek ;p
Dopiero trafiłam teraz na Twojego bloga, ale od razu mnie zaciekawił. Cudeńki ;) I to zdjęcie Kosoka w nagłówku - uwielbiam je <3 Czekam na następne rozdziały i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że Ci się podoba ;D Ja również je uwielbiam <3
UsuńPozdrawiam również :)
Grześ jaki pomocny:D Jakby przeczuł że Emilka zaśpi;) Imprezka urodzinowa u Kurasia... Zapowiada się ciekawie:D Może jakieś uniesienia(nie koniecznie miłosne:D) A co do rodzeństwa Grześka to jak na razie nie natknęłam się nigdzie na taką informację;) Buziaczki;**
OdpowiedzUsuńImpreza u Kurasia zawsze spoko, haha ;p no wlasnie ja przeszperala wszystkie możliwe wywiady z Nim i inne cosie i nic ;/
UsuńBuziaki ;*