Przez
następne dwie godziny zajmowałam się zdjęciami Młodej Resovi.
Kiedy wszystko było już tak, jak trzeba, zgrałam fotografie na
kolejnego pendriv'a i miałam czas wolny.
Sprawdziłam pocztę, jak zwykle pełno reklam, nic więcej ciekawego. W międzyczasie zadzwonił jeszcze Krzysiek i Karol – mój brat. Stwierdził, żebym nie przejmowała się w ogóle Jurkiem, bo to kompletny kretyn. Jakbym tego nie wiedziała. Zaśmiałam się, kiedy powiedział, że lepiej dla Jurka, że go przy tym wszystkim nie było. Umiem sobie przecież poradzić sama. A ze sprawą Jurka poradziłam sobie całkiem dobrze.
Igła pytał też, czy dzwoniłam do Bartka z życzeniami. Odparłam, że tak i, że zostałam zaproszona na imprezę. Ustaliliśmy, że tym razem pojedziemy dwoma samochodami. Odpadał Zbyszek, który jechał razem z Kubiakiem, ale dochodził jeszcze Grześ i Sebastian.
Rodzina Ignaczaków miała wrócić jutro rano, więc postanowiłam, że posprzątam trochę w domu i coś upiekę. Odkurzyłam wszystko z góry na dół i pomyłam podłogi, a potem wyskoczyłam do spożywczaka na małe zakupy. Kupiłam to, co było mi potrzeba i zabrałam się za robienie cista z rabarbarem.
Gdy wkładałam wszystko do piekarnika, odezwał się mój telefon. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Tak?
- Cześć, Em! - usłyszałam głos Anki.
- Cześć, co się stało, że dzwonisz? - spytałam siadając na jednym z krzeseł w jadalni.
Anka. Można by rzec, że „najlepsza przyjaciółka” z Gdańska. Dzięki niej znałam wszystkie plotki, jakie tylko były możliwe. Oczywiście, wszystkie o naszych wspólnych znajomych. Spędzałam z nią mnóstwo czasu, w sumie to nawet nie wiem dlaczego. Nie potrafiłam nawet powiedzieć, czy szczerze ją lubiłam. Ba, czy w ogóle któregoś z moich „znajomych” z Gdańska lubiłam.
- Tak chciałam zapytać, jak się czujesz... Wiesz, po tym jak rozstałaś się z Jurkiem. Zapytać, czy nie potrzebujesz jakiejś pomocy...
Jasne, a ze mnie jest zakonnica.
Takim ludziom jak ona chodzi tylko i wyłącznie o plotki. Byłam ciekawa, jakie historie chodziły już o mnie w gronie osób, które Anka znała.
- Czuję się świetnie – odparłam z uśmiechem na ustach.
- Świetnie? - zdziwiła się. - Em, czy ty tam gdzie teraz jesteś, już kogoś masz?
Ludzie trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Czy ta dziewczyna życia swojego nie ma?!
- Nie, nie mam – odpowiedziałam. - Bardzo cię przepraszam, ale muszę kończyć - nie miałam najmniejszej ochoty odpowiadać na jej pytania. - Muszę jeszcze popracować nad paroma zdjęciami – skłamałam.
- Dobra, ale gdyby coś, to zawsze możesz do mnie zadzwonić – odpowiedziała niezbyt miło. No w sumie, nic ciekawego ode mnie nie wyciągnęła.
- Jasne – odparłam sztucznie. - Cześć.
Nie usłyszałam, czy się pożegnała, ponieważ od razu nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Jejku, z kim ja się zadawałam...
Westchnęłam ciężko i nalałam do szklanki soku. Wyszłam na taras i usiadłam na jednym z leżaków. Popatrzyłam na zachodzące słońce i próbowałam wszystko wyrzucić z głowy. Jak na złość, wszystkie wspomnienia wracały i to ze zdwojoną siłą. Obraz kilku dni spędzonych w Hiszpanii, słodkie pocałunki Jurka, jego dotyk i cichy szept.
Ciarki przeszły mi po plecach. Ale nie były one wcale przyjemne. Wręcz przeciwnie, ponieważ pojawił się obraz pamiętnego wieczoru, kiedy wróciłam wcześniej do domu.
Zacisnęłam mocno powieki i złapałam się za skronie, próbując wyrzucić to wszystko z mojej głowy. Próbowałam myśleć o wszystkim, byle nie o tym, ale w każde inne wspomnienie, nawet z dzieciństwa, wkradała się postać Jurka.
Girls they want, want have fun...
Nie miałam pojęcia kto dzwonił, ale byłam mu z całego serca wdzięczna za ten telefon.
Wbiegłam do salonu i chwyciłam telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer.
- Halo? - przyłożyłam sobie aparat do ucha.
- Dzień dobry – usłyszałam zadowolony, kobiecy głos. - A w zasadzie to dobry wieczór. Ja dzwonię w sprawie ogłoszenia o sprzedaży mieszkania w Gdańsku.
No tak. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przecież zamieściłam na stronie internetowej ogłoszenie w sprawie sprzedaży mieszkania. Plus był taki, ze ktoś się odezwał. Minus to taki, że będę musiała zadzwonić do Jurka.
- Dobry wieczór – odpowiedziałam. - Przejdę od razu do rzeczy. Pasuje pani cena?
- Jak najbardziej!
- To kiedy chce się pani wprowadzić? - spytałam i usidłam na jednym z krzeseł.
- Jak najszybciej się tylko da – odpowiedziała szybko.
- Do środy mieszkanie będzie puste – powiedziałam stanowczo. - Proszę przyjść pod wskazany adres o godzinie jedenastej, pasuje?
- Pewnie! - krzyknęła do słuchawki. - Będę punktualnie!
- To do zobaczenia pani...
- Katarzyna Borowska – pomogła mi.
- To do zobaczenia pani Kasiu – uśmiechnęłam się lekko i zakończyłam połączenie.
Kiedy sprzedam to mieszkanie, pozbędę się zbędnego bagażu, który dźwigałam na plecach. Wspomnienia pozostaną, to wiadome, ale przynajmniej nie będę mogła tam wrócić, co było dla mnie dobre.
Westchnęłam ciężko i wybrałam numer Jurka.
Odebrał natychmiast.
- Myślałem, że już nigdy nie zadzwonisz – usłyszałam.
- Dzwonię tylko po to, aby ci powiedzieć, że do wtorku masz opuścić mieszkanie – poinformowałam stanowczo.
- Jak to opuścić? - zdziwił się. - Em, nie zachowuj się jak dziecko. Przyjedź, porozmawiajmy, proszę. Spróbujmy to wszystko naprawić – jęczał do słuchawki.
- Jurek, daj spokój – westchnęłam. - Tego się już naprawić nie da.
- Jeśli ludzie chcą, to wszystko się da – powiedział natychmiast.
- A może ja wcale nie chcę? - podniosłam głos, a w słuchawce zapanowała cisza. - Do wtorku ma cie nie być w mieszkaniu. Klucze zostaw u pani Zosi. Cześć – zakończyłam połączenie.
Mocno zacisnęłam dłoń na telefonie, podobnie zrobiłam z powiekami. Chciałam tylko uwolnić się od tego wszystkiego, co łączyło mnie z tym mężczyzną. Chciałam przestać rozpamiętywać, zapomnieć wszystkich ludzi, których poznałam podczas pobytu w Gdańsku, tak zwanych „przyjaciół”. Tylko, co to za przyjaciele, którzy gonią tylko za jakąś nową sensacją, czy ścigają się o to, która dziewczyna ma na sobie lepszą sukienkę?
Całkowicie nie mogłam zrozumieć siebie. Jak ja to wszystko wytrzymałam? Przecież obiecałam sobie, że nie zmarnuję żadnego dnia w swoim życiu. Tak będzie od dzisiaj, obiecałam sobie.
Odłożyłam telefon i luknęłam na moje ciasto. Pozostało mu jeszcze czterdzieści pięć minut w piekarniku, więc postanowiłam wziąć prysznic. Zamknęłam frontowe drzwi na wszystkie zamki i wyszłam do łazienki. Włączyłam najgłośniej jak się tylko dało muzykę i wskoczyłam pod prysznic.
Pozwoliłam gorącej wodzie parzyć moje ciało. Wszystko, byleby nie myśleć o Jurku. Nie spodziewałam się, że będzie tego taki dobry efekt. Odprężyłam się, nie zwracałam na nic całkowicie uwagi. Nie potrafiłam nawet stwierdzić, o czym myślałam, ale byłam z tego zadowolona.
Po czterdziestu minutach wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki kierując się do kuchni. Nalałam do szklanki soku i upiłam łyk biorąc do ręki telefon. Kilka nieodebranych połączeń od Jurka i jedno od Zbyszka.
Wybrałam numer tego drugiego i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - odezwał się głos atakującego już po pierwszym sygnale.
- Dzwoniłeś...
- A tak! Wpadłabyś jutro do mojego mieszkania i podlała kwiatki? - zapytał.
To tam w ogóle coś rosło?
Próbowałam przypomnieć sobie jakąś roślinkę w mieszkaniu Bartmana. Przez głowę przeleciał mi obraz salonu. Faktycznie, w jednym z kątów stała niska palemka, a na parapecie coś co miało przypominać storczyka.
- Jasne, a skąd mam wziąć klucze? - spytałam opierając się i oblat kuchenny.
- Krzysiek ci jutro da – usłyszałam odpowiedź.
- Skąd on ma klucze do twojego mieszkania? - zdziwiłam się.
- Tak na wszelki wypadek – odpowiedział śmiejąc się lekko, a gdzieś w oddali dało się usłyszeć jakiś huk i głośno wypowiedziane przekleństwo.
- Co wy tam robicie? - zapytałam zaciekawiona.
Dwóch mężczyzn w jednym, do tego pustym mieszkaniu, to chyba nie jest zbyt dobre połączenie. Jeszcze, kiedy jednym z facetów jest Zbyszek.
- Misiek gotuje – zaśmiał się.
- Tylko niech mieszkania nie spali! - powiedziałam chyba zbyt głośno.
- Panuję nad sytuacją! - usłyszałam w słuchawce głos Dzika i lekko się zaśmiałam.
Dzięki tej rozmowie humor mi się poprawił od razu. Kubiak zasłużył na wielki kawałek ciasta. Ale to, kiedy przyjedzie w odwiedziny do ZB9.
- A ty co tam robisz? - zapytał atakujący.
- Siedzę w kuchni i pilnuję ciasta – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To ja się tu produkuję, a u ciebie ciasto? - żachnął się Kubiak. - Zibi, mogłem przyjechać do ciebie, a nie ty do mnie – powiedział z lekkim żalem do przyjaciela.
Czy ja jestem na głośnomówiącym? - A jeszcze Ignaczaków w domu nie ma... - cmoknął atakujący. - Faktycznie, była to zła decyzja...
Zaśmiałam się. Oj, chyba trzeba będzie upiec tego ciasta więcej, za poprawę mojego samopoczucia.
- A jeszcze jak takie niewiasty chodzą po domu w piżamie – ciągnął Zibi.
Teraz to wybuchnęłam głośnym śmiechem. Mojego „odzienia” piżamą raczej nazwać można nie było.
- No co? - dalej Zbigniew. - No chyba, że masz na sobie coś innego? - usłyszałam lekkie zwątpienie w jego głosie.
Nie przestawałam się śmiać. Toś trafił Bartman.
- Nie mów, że znowu paradujesz w ręczniku – jęknął, a ja poczułam jak łzy śmiechu spłynęły po policzkach.
- Paraduję, paraduję – odpowiedziałam dalej się śmiejąc.
DING!
Podbiegłam do piekarnika i wyłączyłam go.
- Czyżby ciasto już gotowe? - usłyszałam głos Dzika.
- Powiedzmy – wyciągnęłam wypiek przytrzymując sobie telefon ramieniem.
- Hm... Dziewczyna w samym ręczniku podająca kawałek pysznego ciasta.. - rozmarzył się ZB9, a ja kolejny raz wybuchnęłam śmiechem o mało, co nie wypuszczając ciężkiej blaszki z rąk.
Odstawiłam wypiek na drewnianą deskę.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo – powiedziałam do Zbyszka. - Dobra, bo ja idę spać – poinformowałam zgarniając grzywkę z oka.
- Tylko się pozamykaj! - powiedział natychmiast Bartman, a ja pokręciłam głową.
- Jak sobie życzysz, tato – odpowiedziałam tonem grzecznej dziewczynki.
- Dobranoc córeczko – zaśmiał się.
- To ja, jako chrzestny – w tle uaktywnił się głos Michała – mówię słodkich snów.
- Nawzajem – wyszczerzyłam się i zakończyłam połączenie wciskając czerwoną słuchawkę.
Za to, że tak bardzo poprawili mi humor, to będę chyba musiała upiec z dziesięć takich ciast.
Z uśmiechem zgasiłam światło w kuchni i powłóczyłam nogami na górę. Umyłam jeszcze zęby i wskoczyłam do łóżka przykrywając się szczelne kołdrą. Zamknęłam oczy i natychmiast odpłynęłam, nie zdając sobie sprawy z tego, jaka zmęczona byłam.
Obudził mnie jakiś huk. Natychmiast usiadłam przestraszona na łóżku i zaczęłam nasłuchiwać. Jedyne, co było słychać to jakieś szmery, jakby ktoś chodził po salonie.
Co jest?!
Luknęłam na telefon. Kilka minut po drugiej. Ignaczakowie to nie mogli być, ponieważ mieli wrócić około dziesiątej rano, a gdyby było inaczej to by mnie na pewno poinformowali. To w takim razie kto?!
Ściskając mocno telefon w ręku wyszłam z łóżka. Na paluszkach podeszłam do otwartych drzwi. Myślałam, ze serce wyskoczy mi zaraz z piersi, a do tego jeszcze tak głośno biło.
Sprawdziłam pocztę, jak zwykle pełno reklam, nic więcej ciekawego. W międzyczasie zadzwonił jeszcze Krzysiek i Karol – mój brat. Stwierdził, żebym nie przejmowała się w ogóle Jurkiem, bo to kompletny kretyn. Jakbym tego nie wiedziała. Zaśmiałam się, kiedy powiedział, że lepiej dla Jurka, że go przy tym wszystkim nie było. Umiem sobie przecież poradzić sama. A ze sprawą Jurka poradziłam sobie całkiem dobrze.
Igła pytał też, czy dzwoniłam do Bartka z życzeniami. Odparłam, że tak i, że zostałam zaproszona na imprezę. Ustaliliśmy, że tym razem pojedziemy dwoma samochodami. Odpadał Zbyszek, który jechał razem z Kubiakiem, ale dochodził jeszcze Grześ i Sebastian.
Rodzina Ignaczaków miała wrócić jutro rano, więc postanowiłam, że posprzątam trochę w domu i coś upiekę. Odkurzyłam wszystko z góry na dół i pomyłam podłogi, a potem wyskoczyłam do spożywczaka na małe zakupy. Kupiłam to, co było mi potrzeba i zabrałam się za robienie cista z rabarbarem.
Gdy wkładałam wszystko do piekarnika, odezwał się mój telefon. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Tak?
- Cześć, Em! - usłyszałam głos Anki.
- Cześć, co się stało, że dzwonisz? - spytałam siadając na jednym z krzeseł w jadalni.
Anka. Można by rzec, że „najlepsza przyjaciółka” z Gdańska. Dzięki niej znałam wszystkie plotki, jakie tylko były możliwe. Oczywiście, wszystkie o naszych wspólnych znajomych. Spędzałam z nią mnóstwo czasu, w sumie to nawet nie wiem dlaczego. Nie potrafiłam nawet powiedzieć, czy szczerze ją lubiłam. Ba, czy w ogóle któregoś z moich „znajomych” z Gdańska lubiłam.
- Tak chciałam zapytać, jak się czujesz... Wiesz, po tym jak rozstałaś się z Jurkiem. Zapytać, czy nie potrzebujesz jakiejś pomocy...
Jasne, a ze mnie jest zakonnica.
Takim ludziom jak ona chodzi tylko i wyłącznie o plotki. Byłam ciekawa, jakie historie chodziły już o mnie w gronie osób, które Anka znała.
- Czuję się świetnie – odparłam z uśmiechem na ustach.
- Świetnie? - zdziwiła się. - Em, czy ty tam gdzie teraz jesteś, już kogoś masz?
Ludzie trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Czy ta dziewczyna życia swojego nie ma?!
- Nie, nie mam – odpowiedziałam. - Bardzo cię przepraszam, ale muszę kończyć - nie miałam najmniejszej ochoty odpowiadać na jej pytania. - Muszę jeszcze popracować nad paroma zdjęciami – skłamałam.
- Dobra, ale gdyby coś, to zawsze możesz do mnie zadzwonić – odpowiedziała niezbyt miło. No w sumie, nic ciekawego ode mnie nie wyciągnęła.
- Jasne – odparłam sztucznie. - Cześć.
Nie usłyszałam, czy się pożegnała, ponieważ od razu nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Jejku, z kim ja się zadawałam...
Westchnęłam ciężko i nalałam do szklanki soku. Wyszłam na taras i usiadłam na jednym z leżaków. Popatrzyłam na zachodzące słońce i próbowałam wszystko wyrzucić z głowy. Jak na złość, wszystkie wspomnienia wracały i to ze zdwojoną siłą. Obraz kilku dni spędzonych w Hiszpanii, słodkie pocałunki Jurka, jego dotyk i cichy szept.
Ciarki przeszły mi po plecach. Ale nie były one wcale przyjemne. Wręcz przeciwnie, ponieważ pojawił się obraz pamiętnego wieczoru, kiedy wróciłam wcześniej do domu.
Zacisnęłam mocno powieki i złapałam się za skronie, próbując wyrzucić to wszystko z mojej głowy. Próbowałam myśleć o wszystkim, byle nie o tym, ale w każde inne wspomnienie, nawet z dzieciństwa, wkradała się postać Jurka.
Girls they want, want have fun...
Nie miałam pojęcia kto dzwonił, ale byłam mu z całego serca wdzięczna za ten telefon.
Wbiegłam do salonu i chwyciłam telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer.
- Halo? - przyłożyłam sobie aparat do ucha.
- Dzień dobry – usłyszałam zadowolony, kobiecy głos. - A w zasadzie to dobry wieczór. Ja dzwonię w sprawie ogłoszenia o sprzedaży mieszkania w Gdańsku.
No tak. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przecież zamieściłam na stronie internetowej ogłoszenie w sprawie sprzedaży mieszkania. Plus był taki, ze ktoś się odezwał. Minus to taki, że będę musiała zadzwonić do Jurka.
- Dobry wieczór – odpowiedziałam. - Przejdę od razu do rzeczy. Pasuje pani cena?
- Jak najbardziej!
- To kiedy chce się pani wprowadzić? - spytałam i usidłam na jednym z krzeseł.
- Jak najszybciej się tylko da – odpowiedziała szybko.
- Do środy mieszkanie będzie puste – powiedziałam stanowczo. - Proszę przyjść pod wskazany adres o godzinie jedenastej, pasuje?
- Pewnie! - krzyknęła do słuchawki. - Będę punktualnie!
- To do zobaczenia pani...
- Katarzyna Borowska – pomogła mi.
- To do zobaczenia pani Kasiu – uśmiechnęłam się lekko i zakończyłam połączenie.
Kiedy sprzedam to mieszkanie, pozbędę się zbędnego bagażu, który dźwigałam na plecach. Wspomnienia pozostaną, to wiadome, ale przynajmniej nie będę mogła tam wrócić, co było dla mnie dobre.
Westchnęłam ciężko i wybrałam numer Jurka.
Odebrał natychmiast.
- Myślałem, że już nigdy nie zadzwonisz – usłyszałam.
- Dzwonię tylko po to, aby ci powiedzieć, że do wtorku masz opuścić mieszkanie – poinformowałam stanowczo.
- Jak to opuścić? - zdziwił się. - Em, nie zachowuj się jak dziecko. Przyjedź, porozmawiajmy, proszę. Spróbujmy to wszystko naprawić – jęczał do słuchawki.
- Jurek, daj spokój – westchnęłam. - Tego się już naprawić nie da.
- Jeśli ludzie chcą, to wszystko się da – powiedział natychmiast.
- A może ja wcale nie chcę? - podniosłam głos, a w słuchawce zapanowała cisza. - Do wtorku ma cie nie być w mieszkaniu. Klucze zostaw u pani Zosi. Cześć – zakończyłam połączenie.
Mocno zacisnęłam dłoń na telefonie, podobnie zrobiłam z powiekami. Chciałam tylko uwolnić się od tego wszystkiego, co łączyło mnie z tym mężczyzną. Chciałam przestać rozpamiętywać, zapomnieć wszystkich ludzi, których poznałam podczas pobytu w Gdańsku, tak zwanych „przyjaciół”. Tylko, co to za przyjaciele, którzy gonią tylko za jakąś nową sensacją, czy ścigają się o to, która dziewczyna ma na sobie lepszą sukienkę?
Całkowicie nie mogłam zrozumieć siebie. Jak ja to wszystko wytrzymałam? Przecież obiecałam sobie, że nie zmarnuję żadnego dnia w swoim życiu. Tak będzie od dzisiaj, obiecałam sobie.
Odłożyłam telefon i luknęłam na moje ciasto. Pozostało mu jeszcze czterdzieści pięć minut w piekarniku, więc postanowiłam wziąć prysznic. Zamknęłam frontowe drzwi na wszystkie zamki i wyszłam do łazienki. Włączyłam najgłośniej jak się tylko dało muzykę i wskoczyłam pod prysznic.
Pozwoliłam gorącej wodzie parzyć moje ciało. Wszystko, byleby nie myśleć o Jurku. Nie spodziewałam się, że będzie tego taki dobry efekt. Odprężyłam się, nie zwracałam na nic całkowicie uwagi. Nie potrafiłam nawet stwierdzić, o czym myślałam, ale byłam z tego zadowolona.
Po czterdziestu minutach wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki kierując się do kuchni. Nalałam do szklanki soku i upiłam łyk biorąc do ręki telefon. Kilka nieodebranych połączeń od Jurka i jedno od Zbyszka.
Wybrałam numer tego drugiego i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - odezwał się głos atakującego już po pierwszym sygnale.
- Dzwoniłeś...
- A tak! Wpadłabyś jutro do mojego mieszkania i podlała kwiatki? - zapytał.
To tam w ogóle coś rosło?
Próbowałam przypomnieć sobie jakąś roślinkę w mieszkaniu Bartmana. Przez głowę przeleciał mi obraz salonu. Faktycznie, w jednym z kątów stała niska palemka, a na parapecie coś co miało przypominać storczyka.
- Jasne, a skąd mam wziąć klucze? - spytałam opierając się i oblat kuchenny.
- Krzysiek ci jutro da – usłyszałam odpowiedź.
- Skąd on ma klucze do twojego mieszkania? - zdziwiłam się.
- Tak na wszelki wypadek – odpowiedział śmiejąc się lekko, a gdzieś w oddali dało się usłyszeć jakiś huk i głośno wypowiedziane przekleństwo.
- Co wy tam robicie? - zapytałam zaciekawiona.
Dwóch mężczyzn w jednym, do tego pustym mieszkaniu, to chyba nie jest zbyt dobre połączenie. Jeszcze, kiedy jednym z facetów jest Zbyszek.
- Misiek gotuje – zaśmiał się.
- Tylko niech mieszkania nie spali! - powiedziałam chyba zbyt głośno.
- Panuję nad sytuacją! - usłyszałam w słuchawce głos Dzika i lekko się zaśmiałam.
Dzięki tej rozmowie humor mi się poprawił od razu. Kubiak zasłużył na wielki kawałek ciasta. Ale to, kiedy przyjedzie w odwiedziny do ZB9.
- A ty co tam robisz? - zapytał atakujący.
- Siedzę w kuchni i pilnuję ciasta – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To ja się tu produkuję, a u ciebie ciasto? - żachnął się Kubiak. - Zibi, mogłem przyjechać do ciebie, a nie ty do mnie – powiedział z lekkim żalem do przyjaciela.
Czy ja jestem na głośnomówiącym? - A jeszcze Ignaczaków w domu nie ma... - cmoknął atakujący. - Faktycznie, była to zła decyzja...
Zaśmiałam się. Oj, chyba trzeba będzie upiec tego ciasta więcej, za poprawę mojego samopoczucia.
- A jeszcze jak takie niewiasty chodzą po domu w piżamie – ciągnął Zibi.
Teraz to wybuchnęłam głośnym śmiechem. Mojego „odzienia” piżamą raczej nazwać można nie było.
- No co? - dalej Zbigniew. - No chyba, że masz na sobie coś innego? - usłyszałam lekkie zwątpienie w jego głosie.
Nie przestawałam się śmiać. Toś trafił Bartman.
- Nie mów, że znowu paradujesz w ręczniku – jęknął, a ja poczułam jak łzy śmiechu spłynęły po policzkach.
- Paraduję, paraduję – odpowiedziałam dalej się śmiejąc.
DING!
Podbiegłam do piekarnika i wyłączyłam go.
- Czyżby ciasto już gotowe? - usłyszałam głos Dzika.
- Powiedzmy – wyciągnęłam wypiek przytrzymując sobie telefon ramieniem.
- Hm... Dziewczyna w samym ręczniku podająca kawałek pysznego ciasta.. - rozmarzył się ZB9, a ja kolejny raz wybuchnęłam śmiechem o mało, co nie wypuszczając ciężkiej blaszki z rąk.
Odstawiłam wypiek na drewnianą deskę.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo – powiedziałam do Zbyszka. - Dobra, bo ja idę spać – poinformowałam zgarniając grzywkę z oka.
- Tylko się pozamykaj! - powiedział natychmiast Bartman, a ja pokręciłam głową.
- Jak sobie życzysz, tato – odpowiedziałam tonem grzecznej dziewczynki.
- Dobranoc córeczko – zaśmiał się.
- To ja, jako chrzestny – w tle uaktywnił się głos Michała – mówię słodkich snów.
- Nawzajem – wyszczerzyłam się i zakończyłam połączenie wciskając czerwoną słuchawkę.
Za to, że tak bardzo poprawili mi humor, to będę chyba musiała upiec z dziesięć takich ciast.
Z uśmiechem zgasiłam światło w kuchni i powłóczyłam nogami na górę. Umyłam jeszcze zęby i wskoczyłam do łóżka przykrywając się szczelne kołdrą. Zamknęłam oczy i natychmiast odpłynęłam, nie zdając sobie sprawy z tego, jaka zmęczona byłam.
Obudził mnie jakiś huk. Natychmiast usiadłam przestraszona na łóżku i zaczęłam nasłuchiwać. Jedyne, co było słychać to jakieś szmery, jakby ktoś chodził po salonie.
Co jest?!
Luknęłam na telefon. Kilka minut po drugiej. Ignaczakowie to nie mogli być, ponieważ mieli wrócić około dziesiątej rano, a gdyby było inaczej to by mnie na pewno poinformowali. To w takim razie kto?!
Ściskając mocno telefon w ręku wyszłam z łóżka. Na paluszkach podeszłam do otwartych drzwi. Myślałam, ze serce wyskoczy mi zaraz z piersi, a do tego jeszcze tak głośno biło.
Kolejne
szmery.
Przymknęłam drzwi i wybrałam pierwszy numer, który przyszedł mi na myśl.
Pierwszy sygnał... Drugi sygnał...
- Proszę, odbierz – szepnęłam cichutko.
Trzeci sygnał... Czwarty sygnał...
- Halo? - odezwał się zaspany głos Kosy, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Grzesiek, ktoś jest w domu – wyszeptałam. - I to nie Krzysiek i Iwona z dzieciakami.
- Co?! - w jego głosie było już słychać całkowite rozbudzenie. - Zaraz tam będę! Nigdzie się nie ruszaj!
Jakiś szmer i zakończenie połączenia. Odłożyłam telefon na biurko i otworzyłam drzwi. Przełknęłam, zdecydowanie za głośno, ślinę i ruszyłam z szybko bijącym sercem w ciemność.
Jak zwykle nie posłuchałam...
Przymknęłam drzwi i wybrałam pierwszy numer, który przyszedł mi na myśl.
Pierwszy sygnał... Drugi sygnał...
- Proszę, odbierz – szepnęłam cichutko.
Trzeci sygnał... Czwarty sygnał...
- Halo? - odezwał się zaspany głos Kosy, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Grzesiek, ktoś jest w domu – wyszeptałam. - I to nie Krzysiek i Iwona z dzieciakami.
- Co?! - w jego głosie było już słychać całkowite rozbudzenie. - Zaraz tam będę! Nigdzie się nie ruszaj!
Jakiś szmer i zakończenie połączenia. Odłożyłam telefon na biurko i otworzyłam drzwi. Przełknęłam, zdecydowanie za głośno, ślinę i ruszyłam z szybko bijącym sercem w ciemność.
Jak zwykle nie posłuchałam...
Pierwszy
dzień w szkole... Komuś jeszcze dzisiaj nie chciało się wstać?
;/ A jeszcze ta „wiosenna” pogoda... Jedna wielka masakra. No,
ale na duchu podniósł mnie ten oto filmik: http://vimeo.com/62059615 <3
Dziękuję temu Kto to nakręcił, zmontował i wrzucił do sieci! ;)
To wideo wywołało uśmiech na moich ustach ;D Myślę, że Wam też
ten filmik powinien się spodobać :)
Zapraszam
do czytania i komentowania nowego epizodu, a ja spadam do książek
:) Dziękuję za liczne odwiedziny i za komentarze, które
zostawiacie ;* To bardzo duuużo dla mnie znaczy :)
Pozdrawiam Was ciepło, poziomkowa ;*
Pozdrawiam Was ciepło, poziomkowa ;*
No weź w takim momencie przerwać?! Swoją drogą ciekawe kto był w tym mieszkaniu.Rozdział jak zwykle świetny. ; )
OdpowiedzUsuńOdpowiedź w następnym ;)
UsuńDziękuję :)
Ach ale mam szczęście do sprawdzania bloga akurat wtedy kiedy pojawi się nowy rozdział ;DD meeega ciekawie się zapowiada, gratuluję talentu i wyobraźni ;) czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńA filmik z siatkarzami super, mogłoby być takich filmików więcej;)
;D Dzięki ;)
UsuńNie mogę się nie zgodzić ;p
O matko ! Ale mi serducho bije ;O Boję się o Em :OO Ale miejmy nadzieję, że superbohater Kosa zapanuje nad sytuacją ;p Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;))
OdpowiedzUsuńA ten filmik jest super, mega, hiper, bardzo świetny i też poprawił mi humor :D Chcę podobny z Jastrzębiem ! :D
A tymczasem zapraszam do mnie na jedenastkę ;)
http://nie-mam-nic.blogspot.com/2013_04_01_archive.html
Pozdrawiam ;*
Superbohater Kosa zawsze do usług ;D To w piątek lub sobotę ;p
UsuńJak dla mnie to mogłyby powstać ze wszystkimi klubami takie <3
Pozdrawiam również ;*
Oj przepraszam :) Nie zauważyłam, że już zaglądałaś :)
OdpowiedzUsuńNic się nie stało ;p
UsuńJej, mam nadzieję,że to jednak Ignaczakowie ;D.
OdpowiedzUsuńI fałszywy alarm :)
Maja.
Maybe ;p
UsuńHa ha ha!!
OdpowiedzUsuńJesteś boska!:D
To smutne, że Emi miała takich fałszywych przyjaciół w Gdańsku. Ale dobrze, że ma Krzysia i Kosoka i Zibiego i resztę siatkarzy... :)
Coś myślę, że za tym podlewaniem kwiatków coś się kryje. :)
Tematu Jurka nie rozwinę (tekst kolegi z klasy) bo szkoda mi na niego miejsca w komentarzu.
A kto włamał się do domu? No czemu skończyłaś w takim momencie? No czemu? Będę płakała...
A tak na serio to też mi się dzisiaj nie chciało wstawać. W szkole pomyślałam, że przez te dwa dni nie opłaca się iść do szkoły, bo po co? Na dwa dni? No, ale poszłam.
Przynajmniej dostałam 4 z WF :D ( od razu uśmiech na twarzy, bo facet jest bardzo wymagający i tylko cztery dziewczyny dostały 4 a reszta już poniżej...).
No, ale się rozpisałam! :o Już kończę.
Tylko się zapytam , na kiedy przewidujesz kolejną część?
Pozdrawiam :*
:)
UsuńBo jestem wredna, dlatego ;p
No to gratuluję ;)
piątek lub sobota ;)
Pozdrawiam również ;*
Ok. :)
Usuń:D
UsuńZgadzam się z Kirni, jak mogłaś ?! :D Wyczamy Ci. jak szybko co dodasz :) Dzięki za komentarz i pozdrowienia :D ^^ Rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że piątek lub sobota będzie wynagrodzeniem ;p
UsuńNie ma za co ;) Również pozdrawiam ;D
Anka okazała się wścibską babą, pytając się o takie rzeczy dla sensacji.
OdpowiedzUsuńAle co to?! Dlaczego zakończyłaś w najciekawszym momencie...?!
Z wrażenia aż wstałam.
Pogoda jaka jest taka jest, i szczerze mam już serdecznie dość tej zimy.. :/
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Cieplutko pozdrawiam i jak zawsze zapraszam do mnie :)
http://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
Bo jestem wredna ;p
UsuńNo ja też ;/
Piątek/sobota ;)
Pozdrawiam również :D
jak zwykle świetny rozdzial !!
OdpowiedzUsuńi oczywsicie zakonczenie w najwazniejszym momencie .. ;D
nie moge sie doczekac nastepnej czesci ;)
filmik bardzo fajny :)
a tak w ogole to z jakiego wojewodztwa jestes ? :)
ciesze się, że Ci się podoba ;D
Usuńz dolnośląskiego, więc niektóre restauracje, bary i tak dalej mogą się zbytnio nie zgadzać, więc żeby nie było żadnych aluzji ;p a dlaczego pytasz? ;)
ja jestem spod Rzeszowa (ok. 15 km ) .. myslalam ze moze mieszkasz gdzies niedaleko :)
Usuńale szczęściara ;p
Usuńniestety nie ;/
moze uda mi sie nawet byc na meczu finałowym w Rzeszowie :D
Usuńa ty jestes kibicem Resovii ? bo piszesz głownie o Resoviakach .. ;)
życzę powodzenia ;)
Usuńa jak! ;D
no to lubie Cie jeszcze bardziej ! :D
Usuńhaha! ;D
UsuńRozdział genialny! Ciekawe kto się włamuje :D czekam na kolejny i zapraszam do mnie http://gdymyslalaszewiesz.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Luna :D
Fajnie, ze Ci się podoba ;D
UsuńPozdrawiam również ;p
Musiałaś w tym momencie ?
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie *.*
Musiałam ;p
UsuńCieszę się :D
to chyba jeden z najlepszych twoich rozdziałów, jakie do tej pory napisałaś:) kiedy następny? już nie mogę się doczekać..
OdpowiedzUsuń:) piątek/sobota ;p
UsuńBoski rozdział jak i blog. Ale serio musiałaś w takim momecie?
OdpowiedzUsuńTo czekam do następnego rozdziału :D
I zapraszam na pierwszy rozdział do siebie http://volleyball-lovep.blogspot.com/
Pozdrawiam :**
Musiałam ;p
UsuńPozdrawiam również ;*
Rozdział świetny! :D Ale przerwać w takim momencie??! Ja mam tu zawał czytając o tym ,że ktoś jest w domu ,a tu koniec XD dobrze ,że zadzwoniła do Kosy no, ciekawa jestem kto to może być ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam c:
:) Oj tam, oj tam ;p
Usuńpozdrawiam również ;)
Super jak zawsze :) Blog idealny :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;p Nie jest idealny ;)
Usuńczekamyn na następny
OdpowiedzUsuń:D
piątek lub sobota ;)
UsuńCoś mi się wydaje, że Zbyszka za bardzo kusiło to ciasto i przyjechał. Myślę, że on także ma klucze do domu Igły :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :)
Może ;p
Usuńpozdrawiam również ;)
o tak - dzisiaj byłam nieprzytomna w szkole, tak mi się spać chciało -,-
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze, że Em uwolniła się od takich toksycznych znajomych. nienawidzę takich osóbek.
a któż to odwiedził naszą Emily ;> ?
pisz szybko ! ;D
;)
Usuńnapisany to on już jest ;D
Oo bardzo ciekawy rozdzial. Oby Em sie nic nie stalo :)
OdpowiedzUsuńSzybko dodaj jedenastke :)
Pozdrawiam.
:)
UsuńJutro lub w sobotę ;p
Pozdrawiam :>
Matko święta, kto to będzie? Jak to czytałam to mnie, aż ciary po plecach przechodziły! :)
OdpowiedzUsuńRozdział super! Nie mogę doczekać się na więcej. :D
Akurat dzisiaj dodałam 13 rozdział, więc jeśli chcesz to zapraszam i liczę na twoją opinię. :D -----> http://bo-w-oczach-tkwi-sila-duszy.blogspot.com/2013/04/rozdzia-13.html
Gorąco pozdrawiam. :*
:D
UsuńPozdrawiam ;p
Nie będę komentować starych "przyjaciół" Emilii bo szkoda moich słów na takich ludzi. Dobrze też, że Emilia w końcu wykurzyła Jurka z mieszkania. Co do nocnego gościa to stawiam na Zbyszka i Michała. Tak się napalili na to ciasto, że nie zdziwiłoby mnie to, że przyjechali w środku nocy żeby się do niego dobrać:D Wywiad jest genialny:D Popłakałam się przy nim, a Tichacek został moim mentorem:D Buziaczki;**
OdpowiedzUsuń;D
UsuńTichacek to tam system rozpierdzielił ;D Ale no tylko pozazdrościć tej jego przyszłej żonie! ;)
Buziaki ;*
Zapraszam na siódemeczkę:) http://lotneszczescie.blogspot.com/ Buziaczki;**
Usuńzakładka jest ;p
UsuńNo to się nie dziwię, że Dziku wolałby odwiedzić Bartmana, a nie odwrotnie :D Ignaczaków nie ma, to kto w takim razie łazi po salonie? Czyżby kryminalne zagadki czas zacząć? Kurcze czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i na Kosę bohatera :)
OdpowiedzUsuńMoże ;p
Usuń;)
O Chryste... Ta końcówka mnie przeraziła. Mam nadzieję, że to tylko fałszywy alarm, a Emilii nic nie grozi. Choć powiem szczerze, że przez chwilę pomyślałam, że to może Jurek jakimś cudem się dowiedział, gdzie ona jest i przyjechał? Oby nie! Jak dobrze, że chociaż Grzesiek jest na miejscu, a ona szybko do niego zadzwoniła. Mam nadzieję, że nic strasznego się nie stanie, chociaż ja bym wpadła w panikę chyba ;p Schowała się pod kołdrę i udawała, że mnie nie ma, łudząc się, że nikt mnie nie zauważy :D Muszę zaznaczyć, iż jestem pod wrażeniem tego, że Grzesiek jest zawsze tam, gdzie go Emilka potrzebuje :P Nie wiem, czy to przypadek, czy nie, ale tak się właśnie "to" zaczyna ;) Jak Grzesiek powiedział, że już myślał, że się będzie bawił na weselu, to aż mi się śmiać zachciało, bo gdzie niby Em i Bartman? To dziwne :P Niech się lepiej Kosa przyzna, że to jemu się pani fotograf podoba, a nie ;) Ciekawa jestem, co się będzie działo u Kurka na urodzinach, podejrzewam, że będzie wesoło :D A przyjaciół z Gdańska nie skomentuję... Przykre jest to, że dopiero po jakimś czasie odkrywamy, jacy naprawdę są ludzie, których uważaliśmy za przyjaciół... Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń;) Jurek hm... Ja bym pod kołdrę na pewno nie wskoczyła! ;p Haha! ;) A no przykre, ale niestety takie życie...
UsuńPozdrawiam również ;)
Tak po prostu... Bosko!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
Pozdrawiam ;)
Super, ze Ci się podoba ;D
UsuńPozdrawiam również ;)
Włamania, waht what what!?:O
OdpowiedzUsuńżeby Kosa tylko się pospieszył! swoją drogą nie zdziwię się jeśli to któryś z siatkarzy ;)
pozdrawiam i zapraszam do siebie!
lubiszsiatkówke.blogspot.com
:)
UsuńPozdrawiam również ;p
http://i-zyjmy-dlugo-i-szczesliwie.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńjest zakładka :)
UsuńBardzo ciepły ten filmik, strasznie mi się podoba :) Momentami się zruszyłam... A co do rozdziału to Emilia jest uparta jak nie wiem co! W życiu nie wyszłabym z tego pokoju ;)
OdpowiedzUsuńMnie również :)
UsuńNo ciekawska, to ona jest ;p
i to jak! :D
Usuń;D
UsuńŚwietne. : )
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
Mam nadzieję, że to nie żadni włamywacze..
Pozdrawiam.
Super, że Ci się podoba :D
UsuńJuro lub w sobotę ;)
Pozdrawiam również :)
Czyżby Zbysław wpadł w środku nocy na kawałek ciasta. Mam nadzieję, że to on. Kosa niczym superbohater śpieszy na ratunek ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoże :D
UsuńA jak! ;p
Pozdrawiam również :)
Ja chcę wiedzieć co dalej! No wiesz co w takim momencie przerywać;P
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział http://lizak4992.blogspot.com/
pozdrawiam Lizak;)
;)
UsuńPozdrawiam również ;p
Ja chyba zakochałam się w twoim opowiadaniu... Bardzo mi się podoba. Regularnie zaglądam. Ale przypominaj mi na moim blogu jeśli masz ochotę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Miło to przeczytać ;D Okey ;)
UsuńPozdrawiam również p
Świetnie piszesz! Bardzo wciągające. Liczę na to, że zajrzysz do mnie i pomożesz rozkręcić bloga :D Take care !
OdpowiedzUsuńwww. becauseofvena.blogspot.com
:)
UsuńŚwietny rozdział ;) z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam chętnych na fb: https://www.facebook.com/pages/Siatk%C3%B3wk%C4%85-pisane-opowiadania/495672720470104?ref=tn_tnmn
Pozdrawiam ;)
Super, że się podoba ;D
UsuńPozdrawiam również :)
Nie no, w takim momencie przerwać to ... ughh jakbym Cię dorwała to byś długo nie pożyła xd Mam nadzieję, że szybko dodasz następny, bo ie wytrzymam dłużej w tej niepewności!
OdpowiedzUsuńChociaż nie spodziewam się żadnego zamaskowanego przestępcy p
Czekam ;*
Zakręcona ;)
Zapraszam na mydło ;p http://mydlo--powidlo.blogspot.com/
Haha! ;D To jutro ;p
UsuńCześć ! Serdecznie zapraszam na nowy rozdział, który pojawił się na http://zagubiona-zatracona.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńjest od tego zakładka.
Usuńta rozmowa między Emi a Dzikiem i Zibim mnie rozwaliła:D więcej takich!
OdpowiedzUsuń;D
Usuńcudnie piszesz! *_*
OdpowiedzUsuńserdecznie zachęcam do czytania, komentowania i obserwowania --> http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com/ pozdrawiam ;3
dzięki ;p
Usuńkurde wczoraj zaczęłam czytać i jestem po prostu zachwycona :D nie mogę się oderwać od kompa !! :D
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać aż dojdę do setki :D
zapraszam do siebie!
buziaki <3
cieszę się, że Ci się podoba! ;D no to w takim razie, życzę powodzenia! ;))
Usuńbuziaki!