Na
plaży byliśmy do godziny piętnastej. Odbijaliśmy piłką,
urządzaliśmy wyścigi pływackie, żadnego nie udało mi się
wygrać, no ale bądź tu mądry ze wzrostem metr sześćdziesiąt
pięć do ponad dwumetrowca. Jeżeli komuś się udało wygrać z tak
wielkim człowiekiem, to brawa dla niego. Dużo też rozmawialiśmy i
śmialiśmy się. Aż żal było myśleć, że już jutro wieczorem
stąd wyjeżdżamy.
- Grzesiu, a co kupujemy Zibiemu na urodziny? - zapytałam, kiedy wyszliśmy z wody i położyliśmy się na swoich ręcznikach.
- Kupmy mu kapcie – zaproponował, z czego zaczęłam się śmiać.
- Nie stać cię na lepszy pomysł? - popatrzyłam na jego twarz. Oczy miał teraz zamknięte, ponieważ leżał twarzą do słońca. Do tego dwudniowy zarost, który sprawiał, że nie można było mu się oprzeć.
- Drapaczka do pleców?
Kolejny jego pomysł, który wywołał mój śmiech.
- Nie podoba ci się? - spytał patrząc na mnie mrużąc jedno oko.
- Skądże – powiedziałam ciągle się śmiejąc.
- Ciekawe, co sprawi mu Kamila? - zastanawiał się na głos.
- Podejrzewam, że podrzucą nam Julkę na noc – wyszczerzyłam się.
- A ty już tylko o jednym! - usiadł i zaczął się ze mnie śmiać.
- Ponoć ostatnio ciągle myślę tylko o jednym – spojrzałam mu prosto w twarz z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Serio? - przybliżył się do mnie. - Nie zauważyłem... – mruknął mi do ucha i musnął nosem mój policzek.
Zaczęłam się cicho śmiać.
- A teraz na poważnie, co robimy po obiedzie? - spytałam.
- Nie mów, że jeszcze nie wiesz... - kolejne mruknięcie prosto do ucha, a do tego lekki pocałunek w szyję.
- O nie, nie – powiedziałam stanowczo, ale zaczęłam się śmiać. - Trzeba wybrać prezent urodzinowy dla Zbysia.
- Wyrzuć go wreszcie z głowy – odparł, a po chwili leżałam już na ręczniku, a on nade mną. - Przyjechałaś tu chyba ze mną, co? - uśmiechnął się figlarnie.
- Przyjechałam poflirtować z obcokrajowcami – wyszczerzyłam się. - A ty, to tylko tak na doczepkę.
- Coś ci chyba nie wychodzi – mruknął głośno, a ja zmroziłam go wzrokiem.
- Nie wychodzi? - spytałam. - Zejdź ze mnie, to ci pokażę jak mi nie wychodzi – odepchnęłam go zabawnie od siebie.
- Ależ proszę cię bardzo – podniósł się na nogi.
Dobra, tego się nie spodziewałam, ale szybko się podniosłam.
- Patrz i ucz się – poprawiłam włosy, wypchnęłam pierś do przodu i ruszyłam przed siebie.
To żeś się wpakowała, zaśmiał się cichutki głos w mojej głowie.
- Jakbym nie wiedziała – mruknęłam pod nosem.
Idąc dalej rozglądałam się wokół siebie. Marszczyłam nos, ponieważ nigdzie nie widziałam żadnego wolnego faceta, no dobra, było kilku, ale chciałam, żeby Grześkowi opadła szczena. Kręciłam się sama przez ponad pięć minut i nie miałam żadnego pomysłu. W stronę środkowego nie spojrzałam ani razu, ale i tak wiedziałam, że mnie obserwuje. Jego wzrok wyczuwałam z wielką łatwością i nie mogłam pomylić z żadnym innym.
Nagle obróciłam się na pięcie i zaczęłam zmierzać w stronę, z której przyszłam. Kilka kroków później przystanęłam, ponieważ postanowiłam pożyczyć piłkę do siatkówki od małżeństwa, które aktualnie popijało zimne drinki.
Obiecałam, że piłkę przyniosę maksymalnie za pięć minut, podziękowałam i ruszyłam szybkim krokiem w stronę naszych ręczników. Grzesiek myślał, że nie zauważyłam, jak odwrócił głowę i innym kierunku, ale był z błędzie.
Stanęłam niedaleko wygrzewającego się środkowego i podrzuciłam piłkę do góry, po czym z całą siłą jaką tylko miałam uderzyłam w nią. Niebiesko-żółta piłka trafiła prosto w opalone ramię mojego środkowego. Kosok podskoczył na swoim ręczniku i przez chwilę nie wiedział co się dzieje.
- Oh my god! - podbiegłam do niego niby zakłopotana. - I'm so sorry! I didn't mean to hit you! I' m so sorry!
- Nothing happened – wyszczerzył się jak jakiś chory na umyśle. - But to pick me up, you could be somehow more effort – powiedział dalej się szczerząc, a mnie po prostu opadły ręce.
Nie zdążyłam już nic mu powiedzieć, ponieważ śmiejąc się jak głupek pobiegł do wody.
Walnęłam się otwartą dłonią prosto w czoło. Nie wierzyłam w to, co przed chwilą usłyszałam.
- Wielki kurde siatkarzyna się znalazł – mruknęłam pod nosem i odniosłam piłkę małżeństwu.
Szybko wróciłam na swój ręcznik i się na nim położyłam. Nie wiem, ile tak leżałam, ale z błogiego stanu wyrwał mnie rozbawiony głos Grześka:
- Coś chyba te podrywy nieudane.
- Sami nadęci siatkarze się kręcą, więc nie warto – powiedziałam wyraźnie, nawet nie otwierając oczu.
Wyczułam, że usiadł obok mnie, a po chwili zimna i mokra głowa znalazła się moim brzuchu.
- Sami nadęci mówisz? - zaśmiał się cicho. - A czy coś takiego od nadętego siatkarza ci się spodoba? - spytał, ale nawet nie otworzyłam oczu. - Chociaż spójrz – szepnął.
Westchnęłam głęboko i otworzyłam oczy. Usiadłam, a głowa Grześka znalazła się na moich udach. Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić oczy do światła i spojrzałam na jego prawą dłoń. Wzięłam niedużą, zakręconą muszelkę w swoje palce i pomalutku zaczęłam ją obracać. Była piękna, wręcz doskonała. Jasnobrązowy kolor był niesamowity.
- Jest piękna – szepnęłam i spojrzałam na leżącego Grześka. - Gdzie ją znalazłeś?
- Jak obiecasz, że ostatni raz nazwałaś mnie nadętym siatkarzem...
- Nadętym siatkarzyną... - mruknęłam.
- Że co?! - krzyknął i usiadł.
- Przepraszam – uśmiechnęłam się. - Pierwszy i ostatni raz...
- Mam nadzieję – spojrzał na mnie. - Więc?
- Obiecuję – przyłożyłam prawą dłoń do serca.
- Dowiesz się wieczorem – wyszczerzył się i cmoknął mnie w policzek.
- To nie fair!
- Nie fair było też, to że zaczęłaś szukać jakiegoś faceta na podryw – wyszczerzył się.
- No, ale nie znalazłam, bo kurde nie da się znaleźć faceta, który by mi zawrócił w głowie tak jak ty!
- Bardzo dobrze – uśmiechnął się zniewalająco i objął mnie jednym ramieniem. - I żeby tak już zostało – pocałował mnie w skroń. - Bo nie daj Boże, biedny facet pojawi się na pogotowiu z całą zakrwawioną twarzą.
Zaśmiałam się cicho i palnęłam go w ramię.
- No co mnie bijesz? - zaśmiał się. - Kocham cię jak wariat, więc...
- Jak wariat? - przerwałam mu.
- Największy na świecie – zaśmiał się i szybko wstał, po czym w mgnieniu oka miał mnie już na rękach. - I niech się inni mają na baczności!
Zaczęłam się śmiać, a on ruszył prosto do morza i już po chwili oboje byliśmy pod wodą...
Dobra, na wstępie od razu przepraszam, że taki krótki! ;) Notatka ode mnie też krótka, bo nie mam mocy -.-' W takim razie, trzymajcie się ;*
I mam takie pytanie... Kto też oddał Jej serce? ♥
Pozdrawiam Was gorąco!
poziomkowa.
- Grzesiu, a co kupujemy Zibiemu na urodziny? - zapytałam, kiedy wyszliśmy z wody i położyliśmy się na swoich ręcznikach.
- Kupmy mu kapcie – zaproponował, z czego zaczęłam się śmiać.
- Nie stać cię na lepszy pomysł? - popatrzyłam na jego twarz. Oczy miał teraz zamknięte, ponieważ leżał twarzą do słońca. Do tego dwudniowy zarost, który sprawiał, że nie można było mu się oprzeć.
- Drapaczka do pleców?
Kolejny jego pomysł, który wywołał mój śmiech.
- Nie podoba ci się? - spytał patrząc na mnie mrużąc jedno oko.
- Skądże – powiedziałam ciągle się śmiejąc.
- Ciekawe, co sprawi mu Kamila? - zastanawiał się na głos.
- Podejrzewam, że podrzucą nam Julkę na noc – wyszczerzyłam się.
- A ty już tylko o jednym! - usiadł i zaczął się ze mnie śmiać.
- Ponoć ostatnio ciągle myślę tylko o jednym – spojrzałam mu prosto w twarz z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Serio? - przybliżył się do mnie. - Nie zauważyłem... – mruknął mi do ucha i musnął nosem mój policzek.
Zaczęłam się cicho śmiać.
- A teraz na poważnie, co robimy po obiedzie? - spytałam.
- Nie mów, że jeszcze nie wiesz... - kolejne mruknięcie prosto do ucha, a do tego lekki pocałunek w szyję.
- O nie, nie – powiedziałam stanowczo, ale zaczęłam się śmiać. - Trzeba wybrać prezent urodzinowy dla Zbysia.
- Wyrzuć go wreszcie z głowy – odparł, a po chwili leżałam już na ręczniku, a on nade mną. - Przyjechałaś tu chyba ze mną, co? - uśmiechnął się figlarnie.
- Przyjechałam poflirtować z obcokrajowcami – wyszczerzyłam się. - A ty, to tylko tak na doczepkę.
- Coś ci chyba nie wychodzi – mruknął głośno, a ja zmroziłam go wzrokiem.
- Nie wychodzi? - spytałam. - Zejdź ze mnie, to ci pokażę jak mi nie wychodzi – odepchnęłam go zabawnie od siebie.
- Ależ proszę cię bardzo – podniósł się na nogi.
Dobra, tego się nie spodziewałam, ale szybko się podniosłam.
- Patrz i ucz się – poprawiłam włosy, wypchnęłam pierś do przodu i ruszyłam przed siebie.
To żeś się wpakowała, zaśmiał się cichutki głos w mojej głowie.
- Jakbym nie wiedziała – mruknęłam pod nosem.
Idąc dalej rozglądałam się wokół siebie. Marszczyłam nos, ponieważ nigdzie nie widziałam żadnego wolnego faceta, no dobra, było kilku, ale chciałam, żeby Grześkowi opadła szczena. Kręciłam się sama przez ponad pięć minut i nie miałam żadnego pomysłu. W stronę środkowego nie spojrzałam ani razu, ale i tak wiedziałam, że mnie obserwuje. Jego wzrok wyczuwałam z wielką łatwością i nie mogłam pomylić z żadnym innym.
Nagle obróciłam się na pięcie i zaczęłam zmierzać w stronę, z której przyszłam. Kilka kroków później przystanęłam, ponieważ postanowiłam pożyczyć piłkę do siatkówki od małżeństwa, które aktualnie popijało zimne drinki.
Obiecałam, że piłkę przyniosę maksymalnie za pięć minut, podziękowałam i ruszyłam szybkim krokiem w stronę naszych ręczników. Grzesiek myślał, że nie zauważyłam, jak odwrócił głowę i innym kierunku, ale był z błędzie.
Stanęłam niedaleko wygrzewającego się środkowego i podrzuciłam piłkę do góry, po czym z całą siłą jaką tylko miałam uderzyłam w nią. Niebiesko-żółta piłka trafiła prosto w opalone ramię mojego środkowego. Kosok podskoczył na swoim ręczniku i przez chwilę nie wiedział co się dzieje.
- Oh my god! - podbiegłam do niego niby zakłopotana. - I'm so sorry! I didn't mean to hit you! I' m so sorry!
- Nothing happened – wyszczerzył się jak jakiś chory na umyśle. - But to pick me up, you could be somehow more effort – powiedział dalej się szczerząc, a mnie po prostu opadły ręce.
Nie zdążyłam już nic mu powiedzieć, ponieważ śmiejąc się jak głupek pobiegł do wody.
Walnęłam się otwartą dłonią prosto w czoło. Nie wierzyłam w to, co przed chwilą usłyszałam.
- Wielki kurde siatkarzyna się znalazł – mruknęłam pod nosem i odniosłam piłkę małżeństwu.
Szybko wróciłam na swój ręcznik i się na nim położyłam. Nie wiem, ile tak leżałam, ale z błogiego stanu wyrwał mnie rozbawiony głos Grześka:
- Coś chyba te podrywy nieudane.
- Sami nadęci siatkarze się kręcą, więc nie warto – powiedziałam wyraźnie, nawet nie otwierając oczu.
Wyczułam, że usiadł obok mnie, a po chwili zimna i mokra głowa znalazła się moim brzuchu.
- Sami nadęci mówisz? - zaśmiał się cicho. - A czy coś takiego od nadętego siatkarza ci się spodoba? - spytał, ale nawet nie otworzyłam oczu. - Chociaż spójrz – szepnął.
Westchnęłam głęboko i otworzyłam oczy. Usiadłam, a głowa Grześka znalazła się na moich udach. Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić oczy do światła i spojrzałam na jego prawą dłoń. Wzięłam niedużą, zakręconą muszelkę w swoje palce i pomalutku zaczęłam ją obracać. Była piękna, wręcz doskonała. Jasnobrązowy kolor był niesamowity.
- Jest piękna – szepnęłam i spojrzałam na leżącego Grześka. - Gdzie ją znalazłeś?
- Jak obiecasz, że ostatni raz nazwałaś mnie nadętym siatkarzem...
- Nadętym siatkarzyną... - mruknęłam.
- Że co?! - krzyknął i usiadł.
- Przepraszam – uśmiechnęłam się. - Pierwszy i ostatni raz...
- Mam nadzieję – spojrzał na mnie. - Więc?
- Obiecuję – przyłożyłam prawą dłoń do serca.
- Dowiesz się wieczorem – wyszczerzył się i cmoknął mnie w policzek.
- To nie fair!
- Nie fair było też, to że zaczęłaś szukać jakiegoś faceta na podryw – wyszczerzył się.
- No, ale nie znalazłam, bo kurde nie da się znaleźć faceta, który by mi zawrócił w głowie tak jak ty!
- Bardzo dobrze – uśmiechnął się zniewalająco i objął mnie jednym ramieniem. - I żeby tak już zostało – pocałował mnie w skroń. - Bo nie daj Boże, biedny facet pojawi się na pogotowiu z całą zakrwawioną twarzą.
Zaśmiałam się cicho i palnęłam go w ramię.
- No co mnie bijesz? - zaśmiał się. - Kocham cię jak wariat, więc...
- Jak wariat? - przerwałam mu.
- Największy na świecie – zaśmiał się i szybko wstał, po czym w mgnieniu oka miał mnie już na rękach. - I niech się inni mają na baczności!
Zaczęłam się śmiać, a on ruszył prosto do morza i już po chwili oboje byliśmy pod wodą...
Dobra, na wstępie od razu przepraszam, że taki krótki! ;) Notatka ode mnie też krótka, bo nie mam mocy -.-' W takim razie, trzymajcie się ;*
I mam takie pytanie... Kto też oddał Jej serce? ♥
Pozdrawiam Was gorąco!
poziomkowa.